szcze Magda przez nich odejść musiała, bom zbiedniał® i jeszcze mi żona choruje, pewno ze zgryzoty, to dziewięć^! Chryste Panie! Chryste Panie!..."
I potem autor dodaje już od siebie:
„W tej chwili dopiero, po tym rachunku osób i stwo-1 rżeń, których mu zabrakło w domu, Ślimak poznał i uląkł I się niemieckiej potęgi. Toż te spokojne Niemce obaliły | mu jak wicher całe gospodarstwo, całe szczęście, całą pracę życia. I żeby choć jeszcze oni sami kradli albo rozbijali? Nie, oni mieszkają jak inni ludzie, orzą trochę szerzej, modlą się, uczą dzieci. Nawet ich bydło szkody w polu nie zrobi, cudzej trawki nie uszczknie. Nic, no nic złego7zarzucić im nie można, a przecież go już zubożyli, .chatę mu opustoszyli samym swoim sąsiedztwem. Jak dym wydobywa się z cegielni i suszy zioła, tak ich kolonie dymią nieszczęściem, gubiąc ludzi i stworzenia. Co wreszcie on tu znaczy? Alboż ci sami Niemcy nie wycięli starego lasu, nie porozbijali odwiecznych kamieni w polu, nie wysadzili dziedzica ze dworu?... A ilu to ludzi dworskich, straciwszy miejsce,' wpadli w nędzę, albo rozpili się, albo nawet kradną?..."
Ustęp ten bez kwestii bardzo ładny i żywo napisany, ale obwinienia Ślimaka i samego autora ciskane na Niemców, podyktowane są raczej patriotyzmem chwili, niż prawdą artystyczną. Przypatrzmy się Im po kolei, trzymając się ściśle tych faktów, jakie nam daje sama powieść.
śmierć Staśka stanowi jądro Jednej z najśliczniejszych partii powieści, opisu burzy i wezbrania Blałki. Staśiek to chłopak nerwowy, to niby uosobienie Jednej połowy natury Ślimaka, połowy marzycielskiej. Do żadnej pracy niezdolny, wciąż chodzi po łąkach i górach, wszystkiemu się przypatruje i przysłuchuje i na każdym punkcie myśli jogo kierują się od praktycznego świata w krainę poezji. Jest to natura anomalna w chłopskiej rodzinie, prawdziwy „odmieniec”, któremu nie ma miejsca pod wiejską strzechą. Oddany do szkół, mógłby wyjść na człowieka niepospolitego* pod wiejską strzechą musi zmarnieć. Osobliwie śpiew wywiera na niego potężne, czarujące wraże-
nie. Toteż po burzy, odurzony prawie działaniem silnego napięcia elektrycznego na swe wrażliwe nerwy, posłyszawszy śpiew Niemców, wyrywa się z chaty i biegnie na oślep w stronę śpiewu, wpada w dołek napełniony wodą i tonie. Co tu winni Niemcy? Sam Ślimak w pierwszej chwili czuje wyrzut sumienia z powodu jego śmierci. „Ojcze! ojcze!... żebyś ty był górę ogrodził płotem, nie utonęłoby dziecko". A o zagrodzeniu tego płotu myślał Ślimak od dawna i odkładał z dnia na dzień. Jeżeli więc Ślimak zagłusza w sobie wyrzut sumienia odpowiedzią: „Nie ja winieni To Niemcy go oczarowali śpiewaniem’^ to fakta, po trzeźwemu oceniane, zupełny kłam zadają takiej odpowiedzi. Burza i elektryczność winny właśnie tyle, co i Niemcy, bo doprowadziły chłopaczynę do odurzenia, a przy takim nadzorze i bez Niemców mógł chłopiec każdego dnia tak samo zginąć.
Drugi zarzut co do krowy i braku paszy rozglądnęliśmy już wyżej i wydobyliśmy z niego ten sam wniosek, że nie na Niemców spada wina, lecz na dziwną nieporadność Ślimaka i na jego ślepe zacietrzewienie, z jakim bez celu chowa pieniądze; wspominaliśmy już i o kradzieży koni, lecz fzecz tę musimy omówić nieco szerzej w związku z tym, co dla wzmocnienia zarzutu sam autor od siebie dodał.
Niemcy wysadzili dziedzica ż dworu, przez co część dworskiej służby, rozpiwszy się, rzuciła się do kradzieży.
O ile te zarzuty w ogóle mogłyby być sprawiedliwymi, o tyle w naszej powieści wcale są niesłuszne. Nie Niemcy wysadzili dziedzica ze dworu, ale własna głupota i, lekkomyślność dziedzica i jego żony, tęskniącej za życiem miejskim, Nie Niemcy kupili i zrujnowali dwór, ale Żyd, nie Niemcy wycięli las, ale tenże Żyd. Nie przez Niemców rozpiła się i nauczyła się kraść służba dworska, ale sam dwór za rządów dziedzica-Polaka był szkołą w tym względzie. Sam Prus w żywych obrazach daje nam bardzo do- .. bitne fakty na potwierdzenie tej myśli. Któż wreszcie dokonywa kradzieży u Ślimaka? Nie Niemcy, ale Jasiek Grzyb, zdemoralizowany po części w wojsku, po części zaś
153