LXXXIV ARTYZM ..PIEŚNI O ROLANDZIE"
śmierci pięknej Ody wzdycha, jakby był świadkiem wydarzenia: „niech Bóg zlituje się nad jej duszą” (268). Choć „wszechwiedzący”, nie zajmuje postawy zręcznego opowiadana, który chciałby intrygować i zaskakiwać odbiorcę: przeciwnie, zakłada jakby u tego odbiorcy znajomość dalszego ciągu przynajmniej w ogólnych zarysach, nie unika zapowiedzi przyszłości czy to w formie proroczych snów Karola Wielkiego, jego przeczuć, złowieszczych zna-1111 — jak właśnie te zwiastujące śmierć Rolanda, czy wręcz swej własnej bezpośredniej interwencji. Znów mamy tu do czynienia z oryginalnym przetworzeniem częstej w ehonsons de geste praktyki antycypacji. Gdy na wezwanie cesarza baronowie schodzą się na naradę, po wymienieniu imion jedenastu znaczniejszych rycerzy z Rolandem i Oliwierem włącznie, na ostatnim miejscu rozbrzmiewa imię Ganelona: „Ganelon tam przybył, ten, który dokonał zdrady. Odtąd zaczyna się narada, która na » się obróciła” (12, przekł. A. D.). Wiadomo więc z góry, czego można się spodziewać po rozpoczynającej się scenie; wiadomo też, raz na zawsze, kim jest Ganelon. Tak w Ewangelii Judasz, dwunasty, pojawia się na końcu listy apostołów od razu jako zdrajca13.
Ten ostatni szczegół, podobnie jak wspomniany [obraz „wielkiej boleści nad śmiercią Rolanda”, wzorowany, być może, na Apokalipsie a także na ewangelicznym opisie znaków towarzyszących śmierci Chrystusa14, każe zapytać o obecność w Pieśni o Rolandzie zapożyczeń i naśladownictwa a pośrednio — o zakres kultury literackiej jej autora. Obok odniesień biblijnych i liturgicznych — niewątpliwych, choć niekoniecznie świadczących każdorazowo o sięganiu do ksiąg w dobie powszechnej znajomości tek-
B Por. ap. Ewangelia wg m| Tukana, 6:16.
B Por. Apokalipsa 16:1S on.. Ewangelia wg św. Mateusza 27: 45, 51,' 54 H św. Łukasza 23:44—45.
stów świętych ze słuchu — wskazywano (o czym była już mowa) na możliwe ślady znajomości epiki łacińskiej, starożytnej i średniowiecznej: Eneidy Wergiliusza, łacińskiej wersji Iliady Homera, zwanej Ilias latina (czy to przypadek, że dla podkreślenia długowieczności Baliganta mówi
0 nim Turold, iż „żył dłużej od Wergilego i Homera^ 189)?), a także, np., poematu Waltharius, pochodzącego prawdopodobnie z IX wieku1/Przykładem może tu być szczegół niesionych przez posfów na znak „pokoju
1 pokory” gałązek oliwnych (5), uważany za spuściznę sięgającej Wergiliusza tradycji literackiej, bez żadnego związku z obyczajowością wieków średnich. Są to sprawy dyskusyjne — nie będziemy ich tu roztrząsać. W każdym razie jeśli Turold naśladuje, to naśladuje w sposób oryginalny, nie trzymając się wiernie pierwowzorów, wtapiając ich sugestie we własny kontekst, nadając im swoje piętno. Ilustruje to np. adaptacja tradycyjnego toposu*ett>tycP\ nego, zwanego Ubi sunfi (gdzie są?), sięgającego korze- / niami źródeł biblijnych i częstego poprzez wieki w litera- J turze łacińskiej, a który odnajdzie się również w słynnej / Balladzie o paniach minionego czasu Villona w XV wieku. / Polega on na sformułowaniu serii pytań o to, gdzie są J ludzie niegdyś potężni, sławni — pytań stwarzających/ okazję do medytacji nad znikomością i przemijaniem lu- j dzkiej wielkości. Otóż w Pieśni o Rolandzie Karol Wielki, \ przybywszy na pobojowisko w Roncevaux, zupełnie po- ) dobnie, w długim ciągu pytań, wymienia imiona swoich j drogich poległych: „Gdzie jesteś, miły siostrzanie? Gdzie ( arcybiskup? Gdzie hrabia Oliwier?” (177), itd. Jakże inny charakter ma jednak ten dramatyczny apel bez odpowiedzi („Na co mu się zda wołać, kiedy żaden nie odpowiada?” — komentuje narrator) w obliczu przerażającego konkretu — ziemi usłanej ciałami tych, którzy nie słyszą
już swoich imion... Z jakąkolwiek tradycją — ustną