232 Uczeni polscy a życie polskie
232 Uczeni polscy a życie polskie
SOCJOLOGIA MORALNOŚCI
na takich polach, gdzie mogą w pełni zdolności swe rozwinąć. Większość marnuje się na schematycznie u-regulowanych „posadach”, gdzie byle człowiek fachowo wyszkolony może ich zastąpić. Bez porównania donioślejsza byłaby ich rola jako przodowników czynnych i intelektualnych młodzieży w szkołach wyższych. Oczywiście, cała metoda kształcenia w tych szkołach musiałaby być do gruntu przetworzona. Ale to już dalsza kwestia.
Nie uwzględniliśmy tu jednak pewnego zadania, które w ogólnym rozumieniu dzisiejsze szkoły wyższe, z uczonymi-erudytami na ich czele, spełniać mają. Wszak nie cała nauka, wykładana w tych szkołach, przeznaczona jest do praktycznych zastosowań. Samo ■ zdobywanie nauki uważane jest za cenne dla człowieka, który ją zdobywa, ponieważ rozwija jego osobowość. „Człowiek wykształcony” stoi wyżej od człowieka niewykształconego swoją wartością osobistą, gdyż jego „umysł”, najważniejszy składnik jego osobowości, „rozwinął się” przez przyswajanie nauki. Wśród szkół wyższych uniwersytety mają tradycyjnie ten charakter „kształcący”; specjalnie przysługuje on według tradycji „wydziałowi filozoficznemu”. Tam, gdzie ten wydział został podzielony, oba nowe wydziały do pewnego stopnia charakter ten zachowały, choć wydział humanistyczny większy kładzie na niego nacisk. A młodzi adepci tych wydziałów mają z kolei ważną funkcję społeczną do spełnienia: „kształcenie”, po ukończeniu, młodszych od siebie w szkołach średnich, udzielanie im, choć na niższym szczeblu, tej
samej swoistej a cennej cechy „człowieka wykształconego”.
Nie możemy tu szczegółowo rozważać tego pojęcia. Sięga ono początkami w daleką przeszłość, gdy „wiedza” (tj. to, co było za wiedzę uważane) sama przez się była siłą mistyczną, człowiek który ją posiadał miał „mana”, potęgę zabezpieczającą przed złymi, a przyciągającą dobre wpływy magiczno-religijne. W społeczeństwach cywilizowanych do niedawna wierzenie to trwało, choć w zmodyfikowanej postaci: wykształcenie kapłanów w dogmatach i obrzędach było częścią ich mocy religijnej, wykształcenie tradycyjno-humanisty-czne mandaryna chińskiego dawało mu cnotę chroniącą przed szkodliwą magią, a będącą źródłem porządku i dobrobytu, które z niego magicznie spływały na otoczenie. Coś z owej postawy pierwotnej zostało u nas do dziś dnia w tej atmosferze „dziwności”, zabarwionej niekiedy bezzasadnym zaufaniem, niekiedy równie bezzasadną nieufnością, jaka często otacza człowieka wykształconego w środowisku niewykształconych.
Ale głównym źródłem podziwu dla wykształcenia jako takiego jest jednak w cywilizowanych społeczeństwach przeświadczenie, że daje ono pewnego rodzaju wzniosłość duchową. Mandaryn chiński nie tylko miał moc magiczną, ale przede wszystkim był „człowiekiem książęcym” w przeciwieństwie do niewykształconego motłochu; „księciem” duchowym był też kapłan średniowieczny w Polsce. Uczony talmudysta wyrasta wysoko ponad bogaczy i władców. Wykształcenie było podstawą wyższości „dworzanina” Renesansu, arystokraty francuskiego za Ludwików, gentlemana angielskiego, wychowanka Oksfordu lub Cambridge. Gdy Murzyni amerykańscy zyskali wolność, najwięk-