230 Uczeni polscy a życie polskie
wiedziałby może, że jest ono w całości swej prawie tak nieracjonalne, jak gdyby wiedza naukowa w ogóle nie istniała, tylko rutyna praktyczna.
Ale przecież ponad tym życiem codziennym mas polskich wznoszą się wielkie, rozumnie i sprawnie zorganizowane systemy, użytkujące licznych wykształconych ekspertów, z których każdy spełnia te specjalne funkcje, do których był naukowo przygotowany, a wszyscy razem dopełniają się nawzajem. Mamy wielkie banki, przedsiębiorstwa handlowe i przemysłowe, przede wszystkim zaś racjonalnie funkcjonujące wielkie działy struktury państwowej. Tam przecież jest odpowiednie pole dla tego typu naukowych ekspertów, których kształcą nasze szkoły wyższe.
Istotnie, między organizacją tych wielkich systemów a organizacją naszego szkolnictwa wyższego zachodzi pewna harmonia. Stosunkowo najlepiej przygotowani są wychowankowie naszych uczonych profesorów do zajmowania gotowych posad ze ściśle określonym zakresem funkcji fachowych w wielkich zorganizowanych systemach. Absolwenci wydziałów prawnych najłatwiej uczą się funkcjonować jako urzędnicy państwowi, absolwenci politechnik — jako inżynierowie na posadach technicznych, kończący wyższe szkoły handlowe — jako urzędnicy w przedsiębiorstwach handlowych i bankowych itd. Ale... gdzie się kształcą ci, których zadania nie polegają na wykonywaniu funkcji fachowych w ramach gotowego systemu, lecz na inicjowaniu i organizowaniu systemów nowych, na kierowaniu istniejącym systemem w zmiennym a coraz szybszym prądzie życia zbiorowego, na przetwarzaniu systemu, gdy się niespodziewanie załamie — jak tyle już się załamało w obecnym kryzysie? A takich ludzi trzeba coraz więcej, zwłaszcza w Polsce. Jeżeli poważnie bierzemy to, co często powtarzamy, że tworzenie Polski dopiero się zaczęło, w takim razie pierwszym naszym zadaniem jest kształcenie wielkiego zastępu samodzielnych ludzi czynu, inicjatorów, organizatorów, kierowników, reorganizatorów — nie fachowców na gotowe posady. Jawną niedorzecznością jest zaś oczekiwać od uczonych profesorów szkół wyższych, że takich ludzi kształcić będą.
Wniosek prosty. W szkołach wyższych dla uczonych w ogóle nie ma miejsca. „Profesorów na katedrach” zastąpić winni wybitni, rozumni, wykształceni ludzie czynu. Nie uczony-erudyta „nauki czystej” ani nawet nie systematyk „nauki stosowanej” potrzebny jest dla skutecznego przygotowania młodzieży do samodzielnego życia praktycznego, lecz człowiek, który sam opanował, jako żywy zespół praktycznych narzędzi intelektualnych, taki zakres wiedzy, jaki w działaniu o-kazał się najużyteczniejszy do rozwiązania pewnego typu sytuacji konkretnych współczesnego życia polskiego, niezależnie od tego, z ilu nauk teoretycznych zasób ten jest czerpany i czy daje się jakkolwiek teoretycznie usystematyzować. Wiedza jego musi być tak pogłębiona, aby mógł przewidzieć, jakich nie znanych mu dotąd prawd potrzebować może do rozwiązania nowej sytuacji, którą napotyka na swej drodzef i umiał prawd tych szukać w rosnącym zasobie nauk. A przede wszystkim musi on umieć działać sam i organizować współdziałanie z innymi.
Niewielu jest u nas takich wybitnych, rozumnych i wykształconych ludzi czynu, ale są — ludzie, którzy sami się urobili w naszej burzliwej a twórczej przeszłości. I tylko mała ich część jest praktycznie zajęta