Uczeni polscy a życie polskie
| swojony system prawd wyłożyć w słowie i piśmie, dowodzić logicznie w dyskusjach prawdziwości lub błędności wątpliwych jego elementów. Musi on dalej u-mieć stwierdzać teorie, wchodzące w skład danego systemu prawd przez ich zastosowanie do takich fak-I tów, do których się potencjalnie odnoszą, lecz aktualia nie jeszcze nie były stosowane: wykonywać w labora-| torium eksperymenty tego samego typu, co eksperymenty na podstawie których dana teoria została utworzona, zbierać i podporządkowywać tej teorii fakty historyczne, etnologiczne, ekonomiczne, biologiczne itp. Pożądane jest przy tym, aby to stwierdzanie doprowadziło go do zapełnienia jakiejś luki w systemie prawd lub poprawienia jakiegoś błędu. Nazywa się to samodzielnym przyczynkiem naukowym. Przyczynek taki jest uważany za specjalnie cenny, jeżeli w nauce istnieją w danej chwili sporne teorie, współzawodni-B czące o interpretację jakiejś klasy faktów, i badanie H uczonego dostarcza argumentów na korzyść jednej z Bk tych spornych teorii, a przeciwko drugiej.
Sam wyraz „uczony” w polskim języku tradycyjnie B oznacza człowieka, spełniającego tę właśnie funkcję,
I podobnie jak savant w języku francuskim lub Gelehr-B te w języku niemieckim. Ponieważ jednak wyrazy te
■ używane są także dla oznaczenia ludzi, oddających się
■ przeważnie działalności naukowej innego rodzaju, któ-B ra dopiero w nowszych czasach, i to niezupełnie, u-
1
zyskała pewne uznanie społeczne, więc aby uniknąć nieporozumień, rolę uczonego, który powyższą funkcję spełnia, bliżej oznaczymy jako rolę uczonego-erudyty. Wprawdzie sam wyraz „erudyta” używany jest niekiedy w ujemnym znaczeniu, lecz podkreślamy z nacis-[kiem, że łącząc go z wyrazem „uczony” chcemy wszel-
Obecna rota uczonego polskiego
223
kie możliwości jego ujemnej interpretacji usunąć. Erudycja uczonego nie może być samym nagromadzeniem masy wiadomości, lecz musi być, używając znanego francuskiego wyrażenia, une erudition profanie et sys-tematiąue.
Uczony polski musi być z obowiązku uczonym-eru-dytą, ponieważ z jego funkcją naukową wiąże się najściślej inna funkcja, którą społeczeństwo faktycznie traktuje jako główną. Tą główną funkcją jest „nauczanie”, tj. zapoznawanie innych z nauką jako systemem prawd. Normalne i trwałe stanowiska, do których uczeni w Polsce jako uczeni mają wyłączne niemal prawo, to stanowiska profesorów szkół wyższych, i o-gromna większość uczonych stanowiska te zajmuje lub o nie kandyduje. Są wprawdzie inne stanowiska zajmowane przez uczonych (w instytutach badawczych), lecz jest ich niewiele i wzór ich społeczny jest jeszcze nie ustalony. Jakkolwiek zaś w obowiązkach ustawowych profesora szkoły wyższej na pierwszym miejscu wymieniona jest „twórcza praca naukowa”, to faktycznie, w społecznie uznanej roli profesora, funkcja ta jest podporządkowana, świadomie lub nieświadomie, funkcji nauczania. Objawia się to nie tylko w tym, że podczas gdy „obowiązek twórczej pracy naukowej” z istoty swej jest, i pozostać musi, dobrowolnie wykonywaną powinnością moralną, obowiązek nauczania został poddany przymusowym sankcjom prawnym, a więc w razie konfliktu pierwszy pod groźbą utraty stanowiska musiałby ustąpić drugiemu. Ważniejsze jest, że owa powinność moralna twórczej pracy naukowej jest tradycyjnie ograniczona do takich czynności, które w zasadzie nie mogą wejść w konflikt z obowiązkiem nauczania. To, do czego pod naz-