Na kołku wieszani me narzędzie, Galantów iuż nie pódę szlakiem; Ieżelim bywał wprzód w ich rzędzie. Gardzę iuż dziś rzemiosłem takiem.
LXXI
Sztandar rozwiiam móy swobodno; Niech idzie za nim, kto łaskawy; Rzucam materię mało godną Y znów do inszey wracam sprawy;
A ieśli na mnie kto zawarczy,
Iż śmiem Amorom hańbę zadać, Niech za odpowiedź to mu starczy: „Kto zdycha, wszytko lża mu gadać.”
LXXII
Wiem, że iuż czas mi w lepsze kraie; Charkam - materia biała, brzydka -Plwociny niby kurze iaie;
Cóż stąd? Ba cóż? To, że Brigidka Nie chce mnie trzymać iuż za chłopca, Chociam daleki siwey brody...
Głos, minę mam starego skopca,
Choć w rzeczy ze mnie spiczak młody...
LXXIII
Bogu y Ty botowi dzięki,
Co tyle wody dał mi żłopać,
Iż w dole ciemnym z giodney męki Nogami przyszło ziemię kopać Skutemi... Z onym dobrym panem Rachunek przy pacierzu co dzień Robię: niech Bóg mu... amen,amen, To, co ta myśli biedny zbrodzień...
ŁXXIV
Wszelako źle nie życzę iemu Ani też iego marszałkowi, Takoż y panu burgrabiernu Dobremu z serca człowiekowi• Czego samemu życzę panu, ’
Każdemu też z osobna służce• Kocham ich, wedle czci y stanu lako psi dziada w wąskiey dróżce
LXXV
rwiuuy, Łj iUiaoLCUl Slf*
Legacik mały tam spisałem Który nieiedni własnym gustem Raczyli nazwać Testamentem-
O moią zgodę wtem nie stoia-
Ha, nie iest człeka prawem świętem By władał nad własnością swo ą ’
LXXVI
Odwołać, nic nie odwołuję-
Sbmiankę siana
Na obiad dla ź? dodaj&
LXXVII
ciżby
Po njoioi’^n
p^rac raczy/;