PARABOLA IRONICZNA
I sze Gomulicki — „sprowadzająsię w istocie słowa Wielkiej Damy,
* i jej zaręczyny, i jej dobroć, 1 jej całerzekome cfir^yijanśTwo^^j • Zniszczenie człowieka wskutek ostracyzmu społecznego iT<> wafźvślciego przewiduje zresztą Norwid *fw~^tówa5ym wyżej fragmencie) dla kogoś, kto został posądzony o kradzież chleba, nawet w wypadku jego uniewinnienia — jak to miało miejsce w przypadku Mak-Yksa — przez kierujący się miłosierdziem sąd:
Dajmy na to nawet, że jury. jako z postępu chrześcijańskiego wyszli. nie skażą człowieka takiego na więzienie, wtedy ja się zapytam, kto mu odda cześć jego. kto zeń zdejmie to piętno hańby, że był o kradzież posądzony-? Powiem nawet że niechby współcześnie do takiej sprawy o głód człowieka polityczna jaka reakcja w społeczeństwie miała swój rygor — jury przenieśliby polityczne usposobienia na pole sprawiedliwości i potępiliby takiego człowieka dla porządku i przykładu. (O Juliuszu Słowackim. VI 434)
poczytanie zakończenia dramatu^staje się problemem nie-słychanie"lśtótnyraPŃT przypadku jego wystawienia scenicznegop> kiedy interpretacja aktorska, ustawienie postaci na scenie, r:©lW planowanie sytuacji — związane muszą być z jakimś wyborem interpretacyjnym. Może dlatego nie jest rzeczą dziwną, że najtrafniej chyba — według naszego zdania — skomentował ten finał reżyser, który niejednokrotnie inscenizował dramaty Norwidowskie, Kazimierz Braun:
Każde usilne interpretowanie finału Pierścienia — czy to z Marią pozytywną, czy z negatywną, prowadzi w rezultacie do banału, do spointowania umoralniającej historyjki. Natomiast jeżeli si£_rozegra. sprawę dwuznacznie i pozostawi widzowi osąd zdarzeń, cała sztuka staje
18 J. W. Gomulicki, Pierścień i zero, czyli o tragizmie „Pierścienia Wielkiej-Damy" |w;j Zygzakiem. Szkice, wspomnienia, przekłady, Warszawa 1|981, s. 304— 305.
się niepokojąca, ujawnia swój walor poeiycki. zmusza do uświado-mienia sobie relatywizmu i złożoności rzeczywistościft/zeba więc zakończenie pozostawić widzowi. 1 autorowi. Gdyby chcio jednoznacznie rzecz przedstawić, znalazłby na pewno na to doić sposobów. Ale wolał zakończenie dwuznaczne. Był wielkim artystą.'A wielka sztuka stoi zawsze na pograniczu tajemnicy,9.
Jednak rąbek tej tajemnicy, tej dwuznaczności czy nawet wieloznaczności uchyla sam autor. Pomijająć^s/ę/Td^utworu, którym go zaopatrzył dramaturg; nalężjLzauważyiLifi. ten_po-zornie - jak powiedziano - realistyczny dramat posiada jeszcze fragment, który~6urzv owa realistyczną konwencie. Mowa tu o swoistego rodzaju „epilogu” sztuki, kiedy to na tle rzeźbiarsko skomponowanych-postaci Hrabiny z dłońmi w rękach klęczącego u jej stóp Mak-Yksa, tej pary narzeczonych, za którą błyskają podziwiane przez gości ognie sztuczne, na przód .sceny, wykuwa się Sędźia”Durejko, by wygłosie bezpośrednio_jio_puhliczn£Ści (rzecz niemożliwa w dramacie realistycznym) swój „głęboki mo-nolog”, który wyjaśnić ma widzowi „moralny sens komedii”. W zgodzie z charakterem tej postaci jest to megalomańska pochwała, w której Durejko przypisuje sobie - i słusznie! - zasługę w szczęśliwym zakończeniu sztuki i rozwiązaniu losu Mak-
19 K. Braun, Cypriana Norwida teatr bez teatru, Warszawa 1971, s. 130—131. Warto dorzucić tutaj interpretację Brauna głównego bohatera dramatu: „Mak-Yks w finale Pierścienia został postawiony w sytuacji czysto groteskowej. Nic nie zyska odrzuceniem ręki Marii. I nic nie zyska, jeśli ją przyjmie. W jednym wypadku pozostanie skompromitowany w swoim środowisku, z którego chyba do Ameryki przyszłoby mu uciekać, w drugim skompromituje się sam wybierając ciche gniazdko uwite mu przez kuzynkę. Będzie to wybór oportu-nistyczny” (ibidem, s. 165). Należy dodać, że w przypadku odrzucenia ręki Marii Mak-Yks staje nie tylko przed groźbą kompromitacji towarzyskiej, ale przede wszystkinr skazuje się na ostateczną rezygnację ze, swoich nadziei miłosnych. ’ ™