I przede wszystkim niepożądanych. Rozdzielnik słów staje się z konieczności rozdzielnikiem idei. Narzuca przy tym granice temu, co w języku złożonym z wyrazów reglamentowanych można w ogóle powiedzieć.
Słownictwo z rozdzielnika miało na celu wprowadzenie z góry ograniczeń do tego, co się w prasie o wizycie Papieża pisało, a także — do streszczeń jego wypowiedzi. W stylizacji faktograficznej uwydatniano szczególnie te epizody podróży, w których uczestniczyli przedstawiciele władz. Nieustannie — zwłaszcza w podsumowaniach — podkreślano, że jednym z dwóch jej kulminacyjnych momentów było spotkanie z Gierkiem w Belwederze (drugim był Oświęcim). Intencja tak wyrazista, że aż nie wymaga komentarza: przede wszystkim budowanie autorytetu władz poprzez osobę Papieża, a następnie — takie przekształcenie hierarchii ważności, by to, co wiązało się z kontaktami z establishmentem, było traktowane jako pierwszoplanowe, by zaćmiło inne wątki papieskiej podróży. Tendecja ta wiązała się z wieloma manipulacjami słownymi1.
Przede wszystkim podkreślano, że Papież przyjechał do ojczyzny—Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a nie — Polski; niekiedy nawet oświadczano, że to właśnie Polska Ludowa wydała go i ukształtowała2 3 4 5 6. Operowanie urzędową nazwą państwa w kontekstach, które tego nie wymagają, miało pozorne umotywowanie w wypowiedziach Papieża, w tych mianowicie, które wynikały z reguł protokołu dyplomatycznego. I tutaj ujawnia się zjawisko szersze: transponowanie kurtuazyjnego na merytoryczne i sugero-
^aiiie,że to właśnie, co należy do dyplomatycznego protokołu, jest w mowach papieża najistotniejsze. Informowano o każdym jego geście względem władz,
0 każdym podziękowaniu, o każdym słowie wdzięczności. Jeśli się zważy, że przemilczano wiele innych spraw, naruszenie proporcji staje się oczywiste.
1 lubością powtarzano też podziękowania Papieża dla służb porządkowych, przede wszystkim zaś — milicji. Dyplomatyczna kurtuazja, przemieniona | wypowiedzi o charakterze merytorycznym, miała czytelnika utwierdzić w przekonaniu, że Jan Paweł II jest swojego rodzaju dłużnikiem władz, otacza je szacunkiem i popiera wszystkie ich poczynania. Niewykluczone, że propagandystom chodziło wręcz o wywołanie wrażenia, że Papież do ojczyzny przybył przede wszystkim po to, by władzom składać podziękowania.
Następnie wydobywano z niezachwianą konsekwencją te elementy z papieskich kazań i przemówień, które miały potwierdzać wizję Polski, jaką budowała ówczesna propaganda. Wizję kraju, w którym panuje powszechna pomyślność (jedno z zasadniczych słów gierkowskiej propagandy), w którym rozwiązano wszystkie istotne problemy społeczne, w którym zlikwidowano różnego rodzaju socjalne przypadłości. Kraju, który rozwija się harmonijnie j dynamicznie. Tendencje te realizowano z zadziwiającą konsekwencją. W kazaniu wygłoszonym w Wadowicach Papież dorzucił uwagę: „Dzisiaj, o ile wiem, Wadowice posiadają więcej szkół średnich”3. Wiadomość ta obiegła całą prasę, tak jakby informacja o liczbie szkół w rodzinnym mieście Karola Wojtyły była informacją najważniejszą. Jakże ją jednak przemilczeć, skoro jest to jeszcze jedna cegiełka do chwały Polski Ludowej.
Dla charakterystyki manipulacji językowej sprawą podstawową jest sposób informowania o treści wypowiedzi Papieża, a więc stosunek relacji dziennikarskiej do języka, jakim on się posługiwał. To prawda, na ogół dbano o to, by z językiem tym nie wchodzić w rażący konflikt, ale też traktowano go w sposób swoisty. Przede wszystkim zwraca uwagę ogólnikowość streszczeń. Słowami Jana Pawła II operowano w taki sposób, by odebrać im wszelką konkretność, by wydzielić, z wszelkich uwikłań partykularnych, przede wszystkim zaś — odłączyć od symboliki religijnej, a więc nadać postać tak uogólnioną, że z treściami jego wypowiedzi każdy może się zgodzić. Charakterystyczny przykład:
Papież mówił o potrzebie sprawiedliwości i miłości między ludźmi. Potrzebne one sg rodzinie i całemu społeczeństwu. Sprawiedliwość i miłość służyć powinny wewnętrznemu zjednoczeniu narodu. Fundamentem takiej jedności jest miłość Ojczyzny.
"‘Jan Paweł II na ziemi polskiej, opracowali ks. S. Dziwisz, ks. J. Kowaczyk, h.T. Rakoczy, Libreria Editrice Yaticana 1979, s. 119.
79
Wspomnieć tu należy przede wszystkim o przeglądach prasy zachodniej, jakie się w ciągu tego miesiąca ukazały w polskich gazetach. Przeglądy te były tak pomyślane,
by tworzyć wrażenie, iż publicyści zachodni mówią o wizycie Papieża w Polsce to i tylko to, co na ten temat głosi się u nas oficjalnie. Miały one wzmacniać i uwierzytelniać tezy i interpretacje, miały naiwnemu czytelnikowi sugerować, że zostały one powszechnie zaakceptowane — niezależnie od różnic polityczych i światopoglądowych. I tak np. z jednego z przeglądów prasy, sygnowanych — jak zwykle — przez PAP, dowiadujemy się, że katolicka „La Croix” „pisze m. in., że jego [Papieża] podróż do Polski, niezależnie od charakteru religijnego, powinna służyć zacieśnieniu jedności narodu polskiego” (cytuję za „Gazetą Południową” nr 128 z 9—10 VI 1979). Z tego samego przeglądu dowiadujemy się, że szwajcarska
„Weltwoche” pisze o Polsce jako o kraju, który w krótkim czasie przeszedł wielkie
przeobrażenia i wolny jest od takich objawów „dobrobytu zachodniego” (cudzysłów
„Gazety Południowej”), jak masowe bezrobocie, narkomania, gwałty i niepewność jutra.
Tendencja ta wyraźnie skrystalizowała się natychmiast po 16 X 1978. Jej dobitnym przykładem jest wzmiankowany już artykuł Wysockiego Polska — Watykan, w którym autor oświadcza: „Mam podstawy, by wysunąć tezę, iż dopiero Polska Ludowa, jako ważne ogniwo socjalistycznej wspólnoty, kraj urzeczywistniający w praktyce zasady współistnienia i współdziałania obywateli wierzących i niewierzących — stała się dla Watykanu krajem naprawdę i bardziej niż kiedykolwiek interesującym i ważnym”.