jednak jest pewne, że partia inaczej rozgrywa wizytę papieską niż w latach 1979 i 1983. Do przyjazdów Papieża jakby się przyzwyczaiła i nie musi się zastanawiać nad samym faktem, chce go jednak jak najzręczniej wykorzystać i nadać mu takie sensy, jakie będą dla niej najdogodniejsze.
6 VI1987
Ta osobliwa kampania propagandowa nie tylko trwa, ale nawet się nasila. Staje się widoczne jeszcze wyraźniej, że propaganda (czy bezpieczeństwo, co na jedno niemal wychodzi) gra na organach o wielu klawiaturach. A więc, jak zwykle, mówi się o dostojnym gościu, o godnym i spokojnym przyjęciu Papieża itd., ale także podsuwa się wątki, które z takim ujęciem kolidują. Charakterystyczny jest pod tym względem artykuł Marka Kuleszy Między optymizmem i realizmem (nadtytuł: Papież podróżuje po świecie), ogłoszony w „Trybunie Ludu" z 4 czerwca. Autor przyznaje, że podróże papieskie są ważnymi wydarzeniami we współczesnym świecie, ale budzą wiele wątpliwości, nie wiadomo, czy przynoszą jakieś rezultaty itp. W Polsce wprawdzie wizyty te mają inny sens, ale też przecież mogą być rozmaicie interpretowane. Artykuł ten wydaje się pokrętny, a jego idee i przede wszystkim przyczyny, dla których został napisany, nie są zbyt jasne. Domyślam się jednak, o co tu chodzi, tym bardziej, że tonu, w jakim wypowiada się na ten temat „Trybuna Ludu” (i, być może, inne oficjalne organy partyjne), nie podejmuje się ani w telewizji, ani w radio, ani też w pozostałych gazetach. Ten typ propagandy przeznaczony jest wyłącznie dla swoich: a więc nie martwcie się, towarzysze, to wszystko, co robimy przed wizytą Jana Pawła II i robić będziemy w jej trakcie, nie ma większego znaczenia, nasze stanowisko nie ulega zmianie, zachowujemy tę samą co zawsze, jedynie słuszną postawę wobec religii i Kościoła, demaskujemy go i poddajemy wielostronnej krytyce. Tego rodzaju publicystyka towarzyszyła także dwóm poprzednim przyjazdom Papieża, a za pierwszym razem była dużo bardziej jawna w swych intencjach niż obecnie. Nie tylko dlatego, że ekipa Gierka mimo wszystko mogła sobie w tej dziedzinie na więcej pozwolić, także z tej racji, że pielgrzymka papieska była wówczas dla komunistów faktem jeszcze nieoswojonym, zaskakującym, naruszającym wszelkie przyzwyczajenia. Dużo ważniejszy jest drugi nurt propagandy, ten adresowany do społeczeństwa. Tutaj nadal postacią centralną jest Pudysz. To on właśnie wystąpił przed dwoma dniami w telewizji, a jego expose jest reprodukowane przez całą wczorajszą prasę. W „Trybunie Ludu” nosi ono tytuł: O bezpieczny przebieg wizyty papieża. Wypowiedź wiceministra Spraw Wewnętrznych przed kamerami TVP. Jest to oracja liska, któremu bardzo zależy, by jagnięta sądziły, że jest jednym z nich. Lisek jednak nie może choć trochę nie postraszyć tych, do których się zwraca. A więc władza i Kościół wspólnie przygotowują to wielkie
wydarzenie, tak ważne dla narodu polskiego i każdego Polaka z osobna, są jednak tacy, którzy chcą je zakłócić i szykują burdy; reprezentują oni byłą ^Solidarność”. Pudysz tworzy fałszywe „my”. Otóż my wszyscy, którzy cieszymy się z pielgrzymki Ojca Świętego i pragniemy, by przebiegała ona spokojnie i godnie, musimy się przeciwstawić wszelkim próbom zakłócania. Owo „my” obejmuje tak społeczeństwo, jak siły milicyjne, a także Kościół, a więc mówiącego i tych, do których się zwraca. Językoznawca powiedziałby, źe jest to „my” inkluzywne — i na tej właśnie inkluzywności polega jego fałszywość, trudno bowiem sobie wyobrazić, by przedstawiciele społeczeństwa palili się do występowania w jednym chórze z rzecznikiem MSW i innymi funkgonariuszami wiadomego resortu, tym bardziej, że ów rzecznik pojawiał się już w telewizji wielokrotnie (także w stanie wojennym), przewodząc różnego rodzaju nagonkom na opozycję. Cel jest wyraźny: a więc ty, który uczestniczyć będziesz w uroczystościach papieskich, powinieneś przeciwdziałać wszystkiemu, co przez władze nie zaplanowane. Chodzi o zastraszenie, o to, by nie czuć się bezpiecznie, bo w każdej chwili może się stać coś niespodziewanego lub wręcz strasznego, ale także o to, by docenić rolę sił bezpieczeństwa, mieć do nich zaufanie i na nich polegać.
| VI1987
Państwowe mass media informują obecnie o przyjeździe Papieża lepiej niż w roku 1979 i 1983, nie byłyby jednak sobą, gdyby nie stosowały przemilczeń. Można by je nazwać przemilczeniami rytualnymi, praktykowanymi dla zasady. Dzisiejsza „Trybuna Ludu” (nr 132) publikuje sprawozdanie z konferencji dyrektorów centrum prasowego, Grzelaka i Orszulika. Na pytanie, jak się przedstawia program prywatny Jana Pawła II w czasie wizyty, reprezentujący stronę państwową Grzelak odpowiedział co następuje:
Program prywatny papieża nie jest kłopotliwy dla państwa polskiego ani dla władz polskich. Zależy on od chęci i woli dostojnego gościa. Jan Paweł II określi, z kim się będzie spotykał i jakie miejsca będzie odwiedzał poza programem oficjalnym.
Tworzy się tu groteskowe pozory dyskrecji, chociaż każdy wie, że owym miejscem, które Papież odwiedzi, jest grób ks. Popiełuszki, a osoba, z którą się spotka — Wałęsa. Obu nazwisk komuniści nie mogą po prostu wymówić, choć właściwie gdyby powiedzieli, co będzie robił Papież w ramach programu prywatnego, nie tylko nie wyszłoby im to na szkodę, ałe przyniosło pewne pożytki. Ten czy ów pomyślałby może: a jednak w tym przypadku partia zachowuje się przyzwoicie. Przewidzenie takiego obrotu spraw przekracza jednak wyobraźnię tych ludzi.
111