Ecie homo
niczo jest zdrowym. Człowiek typowo słabowity nie może przyjść do zdrowia, a tym mniej sam się wyleczyć; dla z istoty zdrowego natomiast choroba może być nawet silnym pobudzeniem do życia, do żywszego życia. I takim w istocie jawi mi się teraz ów długi okres choroby: odkryłem życie jakby na nowo, siebie samego włączywszy, zakosztowałem wszelkich dobrych, nawet drobnych rzeczy, jakich inni niełatwo zakosztują - ze swej woli zdrowia, życia uczyniłem swoją filozofię... Trzeba bowiem zważyć, że to w latach swej najsłabszej witałności przestałem być pesymistą
- mój instynkt samodzielnego powrotu do zdrowia zabraniał mi filozofii ubóstwa i zniechęcenia... Poczym zasadniczo rozpoznaje się udanych? Po tym, że człowiek udany dobrze nam działa na zmysły: że jest wyrzeźbiony z drewna twardego, delikatnego i wonnego. Smakuje mu to tylko, co dlań korzystne; jego upodobanie, jego przyjemność znikają, gdzie miara rzeczy korzystnych zostaje przekroczona. Odgaduje on, jakich środków leczniczych potrzeba na zaistniałe szkody, złe przypadki obraca na swą korzyść; co go nie zabije, to go wzmacnia. Ze wszystkiego co widzi, słyszy, przeżywa, instynktownie składa własną sumę, jest zasadą wyboru, wiele odrzuca. Jest zawsze w swoim towarzystwie, niezależnie od tego, czy obraca się wśród książek, ludzi czy krajobrazów; darzy czcią, gdy wybiera, gdy dopuszcza, gdy ufa. Na wszelkiego rodzaju podniety reaguje powoli, z ową powolnością, jaką wyhodowały w nim długa przezorność i świadoma siebie duma
- sprawdza nadchodzącą podnietę, jest daleki od tego, by jej wychodzić naprzeciw. Nie wierzy ani w „nieszczęście", ani w „winę”: potrafi się uporać z sobą. z innymi, umie zapominać - jest na tyle silny, by
wszystko musiało mu wychodzić najlepiej. 1 proszę, jestem przeciwieństwem tUcadent. bo opisałem właśnie siebie.
To, że miałem takiego ojca, poczytuję sobie za wielki przywilej; chłopi, którym głosił kazania - bo spędziwszy czas jakiś na dworze w Altenburgu. w ostatnich latach życia był kaznodzieją - mówili, że tak wyglądać muszą anioły. 1 tu dotykam kwestii rasy. Jestem polskim szlachcicem pur sang, bez domieszki choćby kropli kiepskiej krwi - niemieckiej w żadnym razie. Gdy szukam największego przeciwieństwa wobec samego siebie, nicwy-słowionej pospolitości instynktów, to zawsze natrafiam na swą matkę i siostrę - sądzić, że jestem spokrewniony z taką canaille, byłoby blużnierstwem wobec mej bliskości. Sposób, w jaki matka i siostra mnie traktują, aż do tej chwili, przepełnia mnie niewypowiedzianą grozą: tu pracuje doskonała maszyna piekielna, z nieomylną pewnością co do chwili, w której można mnie najboleśniej zranić - w mych chwilach najwyższych... bo brak wtedy jakiejkolwiek siły do obrony przed trującym robactwem... Fizjologiczna przygodność umożliwia taką dis-harmonia praestabilita... Wyznaję, że największym zastrzeżeniem wobec „wiecznego powrotu”, mej prawdziwie otchłannej idei. są zawsze matka i siostra. Jako Polak jednakże jestem ogromnym atawizmem. Trzeba by się cofnąć o stulecia, aby tę najwspanialszą rasę, jaka istniała na ziemi, odnaleźć w tak czystej co do instynktów masowych postaci, w jakiej ja ją reprezentuję. Wobec wszystkiego, co dziś zwie się noblex.se, mam poczucie dystansu - młody cesarz niemiecki nie zaznałby zaszczytu pracy u mnie jako stangret. Tylko w jednym