XXXVI OMA NICK MITU I DOU CZŁOWIECZA
będącego dziełem samego człowieka. W poemacie Eliasz Bóg je*t etapem ludzkich dążeń. Eliasz, bohater filozoficznego lotu, dociera do Boga i przekracza go, szukając transcendencji już nie do Boga, ale do bytu, czy jak to określa i,jawy'?* innej jednak nil „jawa istnienia**. Czyli do istnienia nie określonego tragicznie jako istnienie. Tautologia tego poszukiwania! Językowy paradoks zdaje się tu oddawać jego konieczność i niemożliwość. Zakończenie tego utworu zostaje zawieszone w niepewności między dążeniem a spełnieniem.
# Inny jest wynik heroicznej walki dwu Maciejów z potworem Czmurem. Zdobywszy ziele nieśmiertelności oddają „na skręcie” owo ziele Ptaczybogowi, by umrzeć w jedyny i niepowrotny sposób, nie wykraczając poza dolę człowieczą. Człowiek okazuje się etycznie silniejszy nad własną śmierć i gotów jest obdarzyć Boga większym darem, niż na tej ziemi otrzymał. Utwór ten nie oznacza jednak, jak chciał Artur Sandauer, „samobójstwa spirytualizmu” — duchowość zostaje tu bowiem potwierdzona jako nieśmiertelność pewnych tendencji i znaczeń, jako prawda przekazu. Pojmowanie Boga staje się pojmowaniem doli człowieczej (Płaczybóg jest równie nieszczęśliwy i samotny), jej treść przesuwa się na płaszczyznę etyczną. I ten utwór kończy Tj-śmian zagadką (przypomnijmy, że w wierszu Chałupa pisał: „Poobciosam niebyt tak, że będzie gładki fi wyryję na nim wzorzyste zagadki”). Jeden z Maciejów umierając widzi światłość, drugi ciemność. Jednoznaczna jest tylko ich śmierć, podobnie jak w wiersza Migoń i Jawrzon finałem walki i gry pozorów, widzialnego i niewidzialnego — stają się martwe dała. Jest to rzeczywista granica skuteczności i możliwości mitu.
V. HUMANIZM LEŚMIANA
„Człowiek — ślad ducha w materii”. Jeśli istnieje możliwość dehumanizacji, „roztopienia się w przyrodniczej, biologicznej mia-adm bytu” (określenie Ludwika Frydego), czy — za filozofiami
Wschodu — połączenia się z atmanem, istotą wszechrzeczy — to nierównie silniej akcentuje Leśmian pierwiastek ludzki, jako opór przeciw rozdrobnieniu, zniknięciu; cząstki parobka, pokrajanego przez piłę-zmorę, wykonują jeszcze czynności ludzkie, choć nie ma w nich człowieka: oczy mrugają, nogi tańczą, głowa szuka karku, ręka żegna znakiem krzyża. W wierszu Wiśnia lista, choć brak im reszty ciała, tęsknią jeszcze do dziewczyny, pośmiertne ciała tęsknią do miłości. W Zwierzyńcu pies „człowieczy się”, w Balladzie bezludnej „jakaś mgła bezdomna” chce „dostać rąk i oczu”.
(Ten „opór” przeciw pochłaniającej naturze, przeciw brutalnej entropii materii, uwydatnia się w tak licznych u Leśmiana kreacjach kalekich form ludzkich, form niewydarzouych, nędzarzy, włóczęgów. Poeta mówi nam niejako, że możemy być łatwo ograbieni, obrani ze wszystkiego, także z ciała; proces ten atakuje nas nieuchronnie. Ale na tym tle jeszcze większej siły wydaje się nabierać pewien nieredukowalny pierwiastek ludzki. Nie absolut może, jak chciał Artur Sandauer, przeziera przez te formy, im bardziej „nieudolny, pośpieszny i niejako łatany jest kształt” bohatera, ale właśnie raczej esencja człowieczeństwa, elementy pozbyte przypadkowości, niejako przebóstwiające się w ludzkość bardziej czystą, wyższego typu. Jeśli w wierszu Żołnierz Chrystus — „na wskroś sosnowy” „człowieczeje”, to żołnierz „bożyścieje”, choć odtrącony został przez bliskich i gromadę.
Człowiek marginesu — „wycierach niebieski”. Podobną funkcję jak człowiek pierwotny spełniają w wierszach Leśmiana ludzie żyjący na marginesie społecznym. Szczególne wartościowanie człowieka marginesu 1 ma swoją tradycję w literaturze europejskiej. Od wieków tego typu bohater przeciwstawia unormowanemu społeczeństwu swoje niezależne zasady etyczne, wolność swoich przeżyć. Taki jest bohater liryczny miłosnej poezji trubadurów prowansalskich, bohater powieści łotrzy-kowskiej, bohater poematów piętnastowiecznego poety Frań-