tując ich na równi z więźniami pospolitymi. Takie ujęcie problemu było zaskakujące, zważywszy m.in. na fakt, że J. Skokowski był w czasie zaboru rosyjskiego znanym działaczem Patronatu, organizacji, która niosła znaczną pomoc więźniom politycznym.
Tymczasem komplikowała się sytuacja polityczna i gospodarcza kraju. Do aresztów i więzień trafiało coraz więcej osób zarówno za przestępstwa polityczne, jak i kryminalne10. Aresztowano z jednej strony za strajki, demonstracje, działalność w partiach opozycyjnych, z drugiej za niszczenie dworów, rabunki, kradzieże oraz rozboje. Wpłynąć to musiało na znaczne pogorszenie się sytuacji osób osadzonych. Alarmowano powszechnie, iż w aresztach i więzieniach szerzą się choroby i panuje głód11.
Administracja więzień była zobowiązana dostarczyć osadzonym trzy posiłki: śniadanie, obiad i kolację oraz pół litra gorącej wody. Pragnąc złagodzić widmo głodu, wydano okólnik zezwalający na dostarczanie osadzonym żywności przez rodziny. Można było dostarczać całodzienne jedzenie lub jeden z posiłków. Godzono się również na przekazywanie przesłanej żywności do tzw. wspólnego kotła, czyli podziału między wszystkich więźniów. Dotyczyło to także paczek przesyłanych przez różne organizacje. Korzystanie z okólnika w znacznej mierze utrudniał fakt, że większość rodzin zamieszkiwała z dala od miejsc, gdzie przebywali osadzeni. Zezwolono też skazanym i aresztowanym na zakup żywności z własnych funduszy. W tym celu stworzono w więzieniach system kantyn. Osadzeni co prawda nie mogli posiadać gotówki, ale mogli posiadać pieniądze w depozycie. Jeżeli chcieli zakupić produkty dostępne w kantynie, musieli je wypisać na kartkach i dostarczyć dozorcy (stąd pojęcie „wypiska”). Codzienna praktyka wykazała, że i ten przepis nie rozwiązywał sprawy, aczkolwiek wspomagał więzienny wikt. Asortyment w kantynach był w zasadzie bardzo skromny, istniały bowiem ograniczenia zabraniające sprzedaży więźniom tzw. produktów luksusowych, do których zaliczano m.in. mleko skondensowane, cukierki, owoce, czekoladę.
Nie stawiano w zasadzie przeszkód co do liczby otrzymywanych przez więźniów paczek od rodzin, z tym że i tu istniały ograniczenia. Nie wolno było dostarczać żywności w opakowaniach, takich jak puszki, słoiki, butelki. Każdy bowiem produkt dostarczony do więzienia, jak chleb, bułki, ciasto, wędlina musiał być sprawdzony przez dozorcę. W praktyce polegało to nakrajaniu
10 „Robotnik” 1919, nr 348.
11 Tamże, 1920, nr 65.