Andrzej Chojnowski
„Stała się w Warszawie rzecz przeraźliwa i wspaniała zarazem — zanotowała pod datą 17 maja 1926 r. Maria Dąbrowska — jakby rozdział z historii greckiej. Rewolucja wojskowa o ideał moralny. Dokonał jej Piłsudski, za którym stanęło całe wojsko, cała ulica, cały dół społeczeństwa [...] Wojciechowski i rząd Witosa zostały zgniecione. Na razie postawiony został postulat czysto moralny: nie wolno igrać z honorem żołnierza, rozkradać narodu ani żyć pozorami na pokaz. Starły się w Polsce dwa narody moralne. Jeden naród twórczości i doskonalenia się, docierający do istoty zagadnień, i drugi naród — naród kłamstwa i konwenansu. Zostały stworzone warunki do nowego życia. Ale co my, społeczeństwo, z nim zrobimy. Piłsudski nie może za nas zrobić wszystkiego”1. Słowa znanej pisarki odzwierciedlały nadzieje, jakie obudził zamach majowy w wielu kręgach społeczeństwa, ilustrują też właściwe środowiskom liberalnej, lewicującej inteligencji kryteria oceny ówczesnych wydarzeń. Nie ulega wątpliwości, iż w dniach przewrotu Piłsudski postrzegany był nie tylko jako remedium na dotychczasowe niedomagania systemu parlamentarnego, ale i rzecznik przemian społecznych. Stąd zdecydowane poparcie udzielane Marszałkowi przez wspomniane środowiska inteligenckie, które zarówno przed, jak i po maju stanowiły jeden z ważniejszych składników obozu piłsudczykowskiego.
Inteligencki w przeważającej mierze charakter tego obozu wpływał na jego stosunek do wielu zagadnień społeczno-politycznych, w tym także do tzw. kwestii kobiecej. W szeregach inteligencji, szczególnie wśród studiującej młodzieży, zasada równouprawnienia kobiet nie budziła takich zastrzeżeń, jak w innych środowiskach. Nie uchodziło w każdym razie kwestionować tę zasadę werbalnie, praktyka jednak wyglądała rozmaicie. Ludwik Krzywicki, chodzący w glorii „papieża postępu” — według
' M. Dąbrowska, Dzienniki, t. I, Warszawa 1988, s. 179-180.