Życie na niby
kto nasłuchał się rozmów prowadzonych w jego obecności, a niby nie pod jego intełigenckim adresem, drżał na myśl, że Niemcy poczną kuć żelazo, póki gorące. Materiał powodzenia gospodarczego i ogień politycznego zawodu był na wsi gotów. Brakowało kowala. Kowal nie przyszedł. Ściślej mówiąc - przyszedł, ale zamiast kuć żelazo, zebranych przy kuźni chłopów zaczął „kuć w mordę”.
- Nie mogło być inaczej. Ustrój przystrojony w piórko (ale tyrolskie) postępu socjalnego, ustrój w istocie wsteczny i cały rozwój świata sprowadzający do pożerania się nacjonalizmów, nie posiadał żadnych instrumentów ideologicznych, którymi by zdołał sięgnąć w sytuację tak trudną i wymagającą wielkiej oględności i wyczucia psychologicznego dla przemian u pokonanego. W schematach tępej głupoty socjalnej hitleryzmu nie było miejsca na takie działanie. Wieś polska była dla Niemców zbyt brudna, a chłop polski zbyt nędzny, by mogły się tam gromadzić przemiany zbiorowe o skutkach politycznych. Niemcy w ogóle sądzili, że myślenie jest zależne od ilości zużywanego mydła. Nie przeczuwali, że można przez całe życie nie brać gorącego tuszu, a jednak myśleć i pamiętać. Procesu, który w nie mytej wsi polskiej stwąrzał dla nich doskonałą koniunkturę, wogóleniedostrzegli. Jeżeli nawet jakieś echa dotarły do nich, próbowali je rozwiązać według schematu nacjonalizmu wygrywanego przeciwko drugiemu nacjonalizmowi. Przykładem ten idiotyzm wysokiej próby, jakim było tworzenie Goralenvolku, wisielec Wacio Krzeptowski w rocznicę FIS-u uwieczniony na zdjęciu obok Himmlera. Równocześnie można czytać, że np. Łowiczanie stanowią odrębny szczep. Dlaczego? Bo mają pasiaki. Popularny dowcip okupacyjny likwidował tę mikro-manię nacjonalistyczną powiedzeniem o najnowszym szczepie polskim -die Fornal en.
Zamiast wyzyskać koniunkturę, Niemcy swoim postępowaniem gospodarczym i politycznym poczęli ją psuć. Pierwszym zarodem nie były tutaj ich posunięcia gospodarcze, lecz czysto psychologiczne. Że Niemcy nigdy nie byli dobrymi psychologami, chociaż najwięcej na świecie traktatów o psychologii napisali, roztrząsając ze śmiertelną powagą, którędy Wił le przechodzi wswojąScl bs tdasci n, jest to sprawa prosta i znana. Za mało się jednak podkreśla, kiedy najbardziej nimi kieruje przyrodzona tępota psychologiczna: wobec słabszego. Niemiec, który panuje, z wysokości swojej władzy w ogóle nie zauważa, czy
w uległym jego panowaniu coś się dzieje. Tym mniej zauważa, im więcej panuje.
Chłop polski wydał się Niemcom idealnie pojętym przedmiotem takiego panowania. Jego cierpliwość uznano za zgodę na każdy kaprys. Milkliwość i podejrzliwość, która zawsze pozwala najpierw drugiemu powiedzieć, nim wygłosi swoje zdanie, wzięto za brak wszelkiego zdania. Roboczą, niewyczerpaną wytrwałość na własnym uznano za bydlęcą zdolność do każdej harówki. Jednym słowem, starczyły Niemcom pozory, nie dostrzegli niczego z prawdziwej natury naszego chłopa. Nie dostrzegli przede wszystkim jego pamiętliwości. Skupionej, milczącej pamiętliwośd własnej krzywdy, szczególnie gospodarczej.
Nie dostrzegli nadto, że ten milkliwy mruk ceni swoją osobę nie mniej wysoko, co inteligent miejski, co jego sąsiad z dworu. Jakby wiedzeni jakimś na wspak instynktem, uderzyli w te właśnie drugie cechy chłopskie - w poczucie ważności i pamiętliwość. Kowal, miast kuć żelazo, dosłownie i bez przenośni kuł mordę przy każdej okazji. Chłop przekonał się rychło, że pięść niemiecka jest gorsza od kolby policjanta granatowego sprzed 1939 roku. Nie znaczy to, by za kolbą zatęsknił. Widział ją w wiernej współpracy z okupantem. Pamiętajmy dalej, że najgorsze wybryki odbywały się w dwóch pierwszych latach, kiedy Niemcom zawróciło się w głowie od powodzeń. Chłop reagował na zniewagi milczeniem, bo wiedział, że inaczej reagować nie może. Niemiec nie pojmuje, że może istnieć bunt milczący. Tylko otwarty ostro pysk wstrzymuje u niego podniesioną pięść. Milczenie rozumiał jako dowód, że skruszył przeciwnika. Kuł zatem dalej, kuł do ostatnich tygodni okupacji, z szatańską i głupią zapamiętałością kuł wówczas, kiedy chłop na plecach i twarzy miał już wypisaną całą swoją wiedzę doświadczalną o Niemcach. Chyba tylko po to kul, by poniewieranemu chłopu polskiemu zapisać ją na wieki wieków amen i uczynić z niego warstwę, której w Polsce demokratycznej nie będziemy musieli nauczać, kim był naprawdę Niemiec. Jak musum nauczać polskiego handlarza czy ziemianina.
Równocześnie pamiętliwości chłopskiej dostarczali Niemcy obfitego pożywienia. Nikt nie pamięta tak mocno przyrzeczeń nie spełnionych i mało kto kieruje się z równą konsekwencją gołym rozumowaniem według faktów jak chłop. Pierwsza i jedyna fala dobrowolnych wyjazdów do Rzeszy, która okazała się oszustwem, poszła ze wsi. Wieś to zapamiętała