4
dniu. Było to koniecznością. Oparcie jednak polityki o punkt leżący poza granicami kraju ma swoje fatalne, a nieuchronne niedogodności; jestto najstraszniejsze utrudnienie, jakie tylko być może. Nie pora i nie miejsce po teinu, żeby się o tein rozpisywać; gdy się jednak o tern myśli, do wyrazów wdzięczności dla Koła dołącza się oświadczenie, że jako Polak jestem dumny z Koła Polskiego, że sobie dało radę z trudnością, której pokonanie należy do rzadkości w historyk
Chciałem tylko zwrócić uwagę, że w takich okolicznościach grozi polityce niebezpieczeństwo jednostronnego wyro-dzenia się — w dyploinacyę. Bez dyplomacyi polityki niema; ale polityka wyłącznie dyplomatyczna prowadzi do niespodzianek we własnym kraju. Samo zaś pojawienie się niespodzianki jest znakiem niechybnym, że się popełniło błąd jakiś; dla dobrego bowiem statysty nie powinno być niespodzianek.
W różnojęzycznem środowisku, w ognisku krzyżujących się nieustannie europejskich wpływów, przy dworze, którego tradycye rozproszone po całym świecie, ogół naszych statystów nabrał dyplomatycznej żyłki, przejął się dyplomacyi zaletami i wadami tego zawodu. Zalety były w Wiedniu, a wady w kraju. Tymczasem jednak, jestto zasadniczym pewnikiem polityki, że inaczej robi się politykę z obcymi, a inaczej ze swoimi; gdyby nie to, nie byłaby powstała sztuka dyplomacyi, boby przecież była zgoła niepotrzebną; wywołała ją tylko ta konieczność odmienności metody. Tego nie spostrzeżono i tyinto błędem tłumaczy się fakt, że deputacya nasza parlamentarna ma w Wiedniu wpływ wielki, a w kraju stosunkowo bardzo mały. Fałszywą bowiem metodą robiło i robi się politykę w kraju. Dobry wiedeński dyplomata, pozostając nim wmbec swoich, utrudniał sam sobie niepotrzebnie zadanie; z rzeczy łatwej robił trudną, a z trudnej niewykonalną; ostatecznie jednak załatwił, co nie było zbyt trudnem, choć z niepotrzebnym mozołem. Ale lichy dyplomata potrafił zrobić w kraju z rzeczy łatwej niewykonalną, a gdy mu się dostała w ręce sprawa trudna, pokierował nią tak, że skutek bywał w sam raz przeciwny zamierzonemu. W sprawach społecznych bowiem te same przyczyny wywołują w różnych okolicznościach różne skutki. Co było zdrowem w Wiedniu, bywało niezdrowem w Galicy i.
Dyplomatyzowanie z własnym krajem doprowadziło nareszcie do tego, źc zachodzi obawa, czy wyborcy nie przestaną wysyłać dyplomatów tam, gdzie oni są jednak zupełnie na swojem miejscu. Gdyby to nastąpiło, gdyby wyborcy rozbili dzisiejsze Koło Polskie, (to znaczy: jego tradycyę i kierunek) byłoby to straszną, powszeehno-narodową klęską Polski. Byłoby to zatraceniem tak ciężko wyhodowanej polityki polskiej, byłoby to, (nie waham się powiedzieć) cofnięciem się cywilizacyjnem.
Lecz jakżeż można żądać od przeciętnego wyborcy, żeby się nad wszystkiem zastanawiał per longum et latum, historycznie, socyologicznie, filozoficznie i może jeszcze jak? Spojrzeć na rzecz sub specie aeternitatis, wyłuszczyć sobie przyczyny a przez nie wytłumaczyć zjawiska — to jest rzeczą polityka, ale nie wyborcy; wyborcy, którzy nawet nie wiedzą, że od polityka tego właśnie wymagać należy, mająż to sami posiadać? .lak doskonałość polityków, lak też równem prawem i doskonałość wyborców może istnieć tylko na tamtym święcie. Toteż, jak nie dziwię się, że Koło Polskie jest Lakiem, a nie innem, tak też nie dziwiłbym się, gdyby je wyborcy galicyjscy za kilka lat rozbili w puch — jakkolwiek (to inna rzecz) bolałbym nad tein bardzo.
Na to jest tylko jedna rada. Posłowie wracający z Wiednia niechaj uważają, żeby przestać być dyplomatami, skoro tylko konduktor da im do tego hasło: Oderberg *). Którzy zaś tego nie potrafią, niechaj się w kraju w politykę nie bawią. Nie ubliży im to wcale; wszystkiem i tak być nie można.
Bezpośrednie wybory do Bady Państwa, uważane powszechnie za taką ciężką klęskę, były dla nas bardzo szczęśli-wem zdarzeniom Odkąd można wybierać osobno do Sejmu, a osobno do parlamentu wiedeńskiego, można z tego skorzy-
') a powinnoby być: Bogumin!