228
ostrych, znika łagodność, a wzmaga się słoność, jeśli ją przepieprzy-my, dodajmy soli. Jeśli nie zależy nam, aby potrawę dosalać, dodajmy jej odrobinę, wówczas podkreślimy smak kwaśny. Przy dodaniu smaku kwaśnego znika słoność, a lepiej jest wyczuwalny smak gorzki. Gdy przypadkiem dodamy za dużo cytryny, należy dodać kurkumy i na końcu łyżeczkę masła.
Kończąc gotowanie na którymkolwiek smaku, możemy zawsze dodać smak słodki, czyli masło, miód lub łyżkę słodkiej śmietany, ponieważ smak słodki jest równoważący. Jest to dopuszczalne tylko w przypadku, gdy w pozostałych smakach występuje właściwa ilość przypraw, które zaktywizują trawienie i całą przemianę materii. W przeciwnym wypadku potrawa zakończona smakiem słodkim będzie mdła i wywoła wzdęcia.
Przypominam, że przy prowadzeniu kuchni zrównoważonej nie obowiązują nas już żadne inne teorie żywieniowe. Jeśli tego nie zrozumiemy i nie wprowadzimy, skutkiem może być rozstrój nerwowy. W naszej świadomości musi znaleźć się jedno: im bardziej urozmaicony posiłek, im lepiej przyprawiony, tym lepiej jest trawiony i lepiej wchłaniają się jego składniki odżywcze. Przy doborze składników do potrawy kierujemy się wyłączenie naturą energii smaku każdego produktu. W zrównoważonym pożywieniu nie ma żadnego znaczenia teoria np. o niełączeniu węglowodanów z mięsem. Przypominam, że w przyrodzie nie występują czyste białka, czyste węglowodany ani czyste tłuszcze, zatem tkwienie w przekonaniu, że pożywienie monosma-kowe jest lepiej trawione, np. rano owoce, w południe surówki, wieczorem kasze, jest absolutnym nieporozumieniem.
Problemem z innej beczki jest tzw. bywanie u rodziny czy znajomych. Czym wówczas powinniśmy się kierować: własnym dobrem i podziękować za ciasto, owoc lub potrawę, która nam nie będzie służyła, czy też zjeść w obawie, że obrazimy gospodynię, ale z pełną świadomością, że nie wyjdzie nam to na dobre. Czy dołowanie siebie jest mniejszym złem aniżeli odmówienie poczęstunku? Dla mnie sprawa jest oczywista i problemu nie widzę, zaś ty, Czytelniku, jeśli się wahasz, to znak, że powinieneś popracować nad swoimi priorytetami.
Jeszcze jedną rzecz chcę podkreślić, mimo że wspominałam o niej w „Filozofii zdrowia”. Zaczynamy gotować w swoim czasie - ani wcześniej, ani później. W związku z tym na nic się zdadzą namawiania, przekonywania innych. Wniosek z tego jeden: jeżeli ty czujesz -gotuj i nic nie mów. Karm rodzinę i nie słuchaj ich marudzenia, a po pewnym czasie wszystko się zmieni. Podobnie jest ze znajomymi - nie starajmy się niczego im narzucić. Poczęstujmy - jeśli się załapią, ich zysk, jeśli nie - my nie marudźmy.
Wzorem poprzedniej książki przypominam, iż magia smaków i energia potraw działa jedynie wówczas, gdy w pełni i z całą ufnością akceptujemy tę wiedzę. Jeśli ktoś potraktuje rozdział z przepisami instrumentalnie, bez zrozumienia całego Porządku, nie uniknie poważnych błędów i konsekwencji z nimi żwiązanych. Wybiórcze stosowanie moich zaleceń nie jest dobrym rozwiązaniem, gdyż niewiele wówczas pomogą, a oczekiwania są ogromne. Wyciągane są mylne wnioski i rodzi się fałszywy obraz całości.
Nie rokuje niczego dobrego lekceważący stosunek do Porządku ani ironizowanie. Porządek sprzyja tym, którzy go szanują. Działa wówczas potajemnie, prowadzi, chroni. Gotuj więc radośnie, twórczo, ale ze świadomością, że to boski przywilej.