208
Elżbieta Zakruwska-Mantert
o opisanie sposobów rozpowszechniania się definicji sytuacji, to znaczy sprawiania, by była ona podzielana w jednako, wym, a przynajmniej wystarczającym stopniu, przez wszystkie osoby zaangażowane w sytuację. Po trzecie wreszcie, na-leżało by wziąć pod uwagę mechanizmy prowadzące do osadzania definicji sytuacji w szerszych kontekstach definicyjnych, dotyczących takich zagadnień jak na przykład macierzyństwa", „istota upośledzenia umysłowego" czy .pojęcie nieszczęścia".
Radzenie sobie z każdym z tych aspektów definicji sytuacji wymaga od personelu posługiwania się innym rodzajem kompetencji. Otóż teza, jaką stawiam w związku z interpretacją uzyskanych za pomocą wywiadów poglądów członków personelu brzmi następująco: Personel radzi sobie z definicją sytuacji dzięki ciągłemu oscylowaniu między kompetencjami eksperta i kompetencjami laika. Przy tym wydaje mi się, te interesujące będzie zanalizowanie tych różnic kompetencyjnych posługując się wprowadzoną przez Alfreda Schutza (Schutr 1964: 120-134) kategorią „well-informed citizcn" „światłego obywatela", który' wprawdzie nie podziela podstawowych systemów istotności eksperta, i o tyle też jest laikiem. Jednak z drugiej strony nastawiony jest on na poszukiwanie różnych systemów istotności, i o tyle nie jest zwykłym „człowiekiem z ulicy", którego w ogóle nie obchodzi struktura istotności.
Schulz, pisząc o społecznych mechanizmach dystrybucji wiedzy, konstruuje typy idealnego eksperta, człowieka z ulicy i światłego obywatela. Następnie twierdzi, iż „każdy z nas jest w każdym momencie żyda codziennego zarazem ekspertem, światłym obywatelem i człowiekiem z ulicy, tyle że w odniesieniu do różnych obszarów wiedzy" (Schulz 1964: 123). Otóż wydaje mi się, że analizując sposoby zaangażowania personelu oddziału noworodków w trajektorię narodzin dziecka
»zespołem Downa, dokonać można innego ustrukturalizo-nnia typologii zaproponowanej przez Schutza. Sądzę mianowicie. że personel raz posługuje się kompetencjami eksperta. innym razem kompetencjami światłego obywatela, etosami zai rozumowaniami człowieka z ulicy — w odniesieniu do tych samych obszarów wiedzy. Innymi słowy, na py-unie, „czym jest zespół Downa", raz udziela odpowiedzi ugruntowanej w wiedzy medycznej, innym razem — odpowiedzi zakorzenionej w pewnych ogólnych poglądach o naturze psychologicznej, społecznej czy filozoficznej, a jeszcze w innych wypadkach — odpowiedzi uwarunkowane| pewnymi zakorzenionymi w potocznym myśleniu stereotypami.
Pny tym nie istnieje wyraźna granica między opiniami ..służbowymi” i .prywatnymi"; oba rodzaje opinii wygłaszane są z pozycji człowieka, który „wic lepiej".
Dodatkowym utrudnieniem w przeprowadzanej obecnie analizie jest fakt, że motywacje skłaniające personel do wygłaszania powyższych opinii różnią się w zależności od sytuacji. Czym innym bowiem jest mieć do czynienia z rozpaczającą matką, którą jakoś trzeba uspokoić, czym innym zaś — mieć do czynienia z socjologiem, wobec którego kulisy sceny muszą pozostać zakryte.
Planując przeprowadzenie wywiadów z personelem szpitala nic wiedziałam oczywiście, jakiego typu informacje zostaną mi przekazane. Pytania wywiadu zostały tak skonstruowane, aby dać respondentom możliwość w miarę swobodnej wypowiedzi na temat zagadnień typu: .Czy łatwo Pani rozpoznaje dzieci z zespołem Downa? Po czym to Pani rozpoznaje?"; „Kto zwykle informuje matkę? Kiedy?”; .Co Pani myśli widząc noworodka z zespołem Downa?". Tcgp typu pytań, oscylujących wokół interesującego mnie zagadnienia, udawałam w każdym z wywiadów kilkanaście.