70 Cień
rozpoznać. Trzeba już być przekonanym, że niekiedy także nic ma się racji, by chcieć uwolnić przedmiot od obciążonych emocjami projekcji.
Przyjmijmy teraz, że jakiś człowiek nic ma ochoty rozpoznać swoich projekcji. Czynnik, który projekcje te wytwarza, ma teraz całkowitą swrobodę i, jeśli w ogóle dąży do jakiegoś celu, może go zrealizować albo doprowadzić do powstania sytuacji charakterystycznej dla jego oddziaływania. Czynnikiem tym nie jest, jak wiadomo, świadomy podmiot, lecz nieświadomość. Dlatego na projekcję natykamy się jako na fakt zastany, a nic wytwarzamy jej świadomie. Skutkiem projekcji jest wyizolo-wanie podmiotu ze środowiska, albowiem miejsce rze-czywistego związku podmiotu ze środowiskiem zajmuje związek oparty na iluzji. Projekcje nadają środowisku własne, ale nieznane oblicze. Dlatego też ostatecznie wprowadzają człowieka w autoerotyczny czy łaut£Stvcznvjuan? który powoduje, że widzi on świat przez pryzmat własnych marzeń i nie jest zdolny poznać go naprawdę. Powstający stąd semiment cfiticompłetude i jeszcze gorsze poczucie jałowości zostają z kolei — wskutek działania projekcji — uznane za rezultat złośliwego działania otoczenia i wr ten sposób twrorzy się błędne koło prowadzące do wzrostu izolacji, lin więcej projekcji przesłoni podmiotowi obraz środowiska, tym trudniej będzie mu przeniknąć swe iluzje. Pewien 45-letni pacjent, który od 20 roku życia cierpiał na nerwicę natręctw i wskutek tego żył w całkowitym odcięciu od świata, powiedział mi: „Nie mogę przecież przyznać się do tego, że zmarnowałem 25 najlepszych lat mojego życia!”
Często przychodzi nam oglądać tragiczny obraz człowieka, który w jawny sposób marnuje życie sobie i innym, ale za nic w świecie nie potrafi zrozumieć, że źródłem tej tragedii jest on sam, ponieważ ciągle od nowa podsyca ją i podtrzymuje. Oczywiście nie robi on tego świadomie, utyskuje bowiem i przeklina zdradziecki świat, który coraz bardziej się od niego oddala. Tym, co przędzie zasłonę iluzji rozdzielającą świat, ego, jest raczej czynnik nieświadomy. W końcu zasłona ta zmienia się w kokon, który spowija człowieka i całkowicie izoluje go od świata.
Można by przypuszczać, że te projekcje, które jedynie z największą trudnością albo zrazu w ogóle nie dają się usunąć, również należą do sfery cienia, tj. negatywnego aspektu własnej osobowości. Jednakże począwszy od pewnego punktu możliwości takiej nie da się przyjąć, jako że występujące wówczas symbole nie wskazują na tę samą płeć, lecz na płeć przeciwną — u mężczyzny są to symbole odnoszące się do kobiety, i vice versa/ A więc źródłem projekcji nie jest tu cień reprezentowany przez postaci tej samej płci, co jego nosiciel, lecz płeć przeciwna. Tu spotykamy animusa* CO; biety i animę mężczyzny — dwa odpowiadające sobie archetypy, których autonomia i nieświadoma natura tłumaczą uporczywy charakter ich projekcji. Wprawdzie cień jest motywem znanym mitologii w nie mniejszym stopniu, jednakże o ile zrazu i przede wszystkim reprezentuje on nieświadomość osobową, co znaczy, że jego treści mogą zostać bez trudu uświadomione, o tyle właśnie ta większa łatwość zrozumienia go i uświadomienia różni go od animusa i animy, które stoją od świadomości o wiele dalej i dlatego w normalnych okolicznościach tylko bardzo rzadko albo wr ogółe nie dają się pojąć. Cień — o ile ma charakter osobowy — można przy odrobinie samokrytycyzmu przeniknąć bez większego trudu. Kiedy pojawia się on jako archetyp, natykamy się na tc same trudności, co w przypadku animusa i animy; innymi słowy, o ile możliwe jest poznanie względnego zła, które tkwi w naszej naturze, o tyle spojrzenie wr oczy złu absolutnemu jest doświadczeniem równie rzadkim, co wstrząsającym.
(Aion. Cz. I, rozdz. 2: Der Schatten)