Archiwum Gazety Wyborczej; Czy mogą zrobić coś więcej?
WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?
informacja o czasie
dostępu
Gazeta Wyborcza
nr 303, wydanie waw (Warszawa) z
dnia
1997/12/31-1998/01/01,
dział KRAJ, str. 4
Rozmawiał Edward Krzemień
O porwaniach w Czeczenii mówi Jacek
Cichocki* z Ośrodka Studiów Wschodnich
Czy mogą zrobić coś więcej?
Od porwania do zwolnienia najczęściej upływa w Czeczenii kilka miesięcy. To nie jest kwestia kilku dni
czy tygodni.
Edward Krzemień: Ośrodek Studiów Wschodnich analizował wiele przypadków
porwań w Czeczenii. Jakie wnioski? Czy da się coś
powiedzieć o szansach na uwolnienie Polaków?
Jacek Cichocki: W Polsce pojawia się dużo hipotez o przyczynach porwania i co
się może dziać dalej. Jednak na podstawie dostępnych faktów wciąż nie jesteśmy w
stanie powiedzieć, jakie były motywy uprowadzenia, dopóki porywacze się z nami
nie skontaktują. Mając wiedzę o poprzednich porwaniach, trzeba uzbroić się w
cierpliwość. Od porwania do zwolnienia w Czeczenii
najczęściej upływa kilka miesięcy. To na pewno nie jest kwestia kilku dni czy
tygodni.
Co Ośrodek wie o porwaniach w Czeczenii?
- Podczas wojny czeczeńsko-rosyjskiej w latach 1994-95 porwania organizowały
czeczeńskie rodziny dla wymiany na swoich krewnych uwięzionych przez Rosjan. To
zdarza się i dziś. Porywano nie tylko Rosjan, ale również obywateli
zagranicznych, np. ostatnio Słowacji i kilku państw zachodnich. Najczęstsze są
porwania dla okupu. Nie jest to specyfika Czeczenii, dzieje się tak na całym terenie b. ZSRR,
również w Moskwie. W Czeczenii trudnią się tym nie
tylko Czeczeńcy. Również grupy kryminalne, które tam przeniknęły z zewnątrz.
Często słyszy się, że porwanie Polaków to prowokacja rosyjska.
- Sami Czeczeni bardzo podkreślają, że za dużą
liczbą porwań - szczególnie dotyczy to obywateli zagranicznych związanych z
pomocą humanitarną dla Czeczenii - stoją rosyjskie
służby specjalne, które próbują w ten sposób skompromitować Czeczenię i pokazać, że ten kraj nie jest w stanie
zapewnić jakiegokolwiek bezpieczeństwa.
Władze czeczeńskie argumentują, że jeżeli ktoś chce porwać kogoś dla
pieniędzy, to nie porywa "takiego wariata", który przyjeżdża pomagać Czeczenii. Najczęściej i on, i jego organizacja mają
mało pieniędzy. A wiadomo, że rządy zachodnich państw nie płacą terrorystom.
Czy potwierdza się liczba 800 porwań w 1997 r., podawana przez prasę
rosyjską?
- Rosjanie mówią o ok. 800 porwaniach, natomiast Czeczeńcy o ok. 200. Ta
rozbieżność jest ogromna i można przypuszczać, że ma ona funkcję propagandową.
Rosjanie dokonują pewnej manipulacji, bo wliczają w liczbę porwań również osoby
zaginione w czasie wojny rosyjsko-czeczeńskiej.
Mówi się, że porwania to już profesja w Czeczenii. Jak wiele osób z tego żyje?
- Bardzo trudno odpowiedzieć. Na pewno można powiedzieć, że przeciwko
porwaniom działa dosyć duża grupa związana z władzami w Groznym. Proceder porwań
- zwłaszcza osób związanych z konwojami charytatywnymi - ma wielu przeciwników w
społeczeństwie czeczeńskim.
Czy po uwolnieniu daje się ustalić, kto i dlaczego dokonał uprowadzenia?
- Da się wyróżnić dwie grupy. Do pierwszej można zaliczyć tych, którzy
porywają człowieka, aby wymienić go na gotówkę. Trzymają go w dobrych warunkach,
umożliwiają mu kontakt z domem, żeby pokazać, że żyje i ma się dobrze.
Tacy uwolnieni podkreślają, że porywaczami byli najczęściej Czeczeńcy, byli
żołnierze, którzy nie podporządkowali się swoim strukturom rodowym. Dla nich to
jedyny sposób zarabiania na życie, bo nie są w stanie odnaleźć się w nowej
rzeczywistości.
Zdarzają się też przypadki bardzo złego traktowania porwanych: są bici,
przetrzymywani w złych warunkach. Uwolnieni z tych opresji twierdzą, że
porywacze mieli nie tylko kaukaskie lica.
Kto ma największe sukcesy w uwalnianiu porwanych, Czeczeńcy, Rosjanie czy
rodziny?
- Najczęściej udaje się to Czeczeńcom. Rosjanie zwykle uwalniają swoich przez
płacenie okupu. Od półtora roku w Czeczenii nie
miała miejsca żadna akcja rosyjskich służb specjalnych w celu uwolnienia
porwanych.
Jeżeli chodzi o Polaków, to władze czeczeńskie zaangażowały wszystkie swoje
specjalne jednostki i instytucje, które tym się zajmują.
Czy Czeczeńcy mogliby zrobić coś więcej?
- Trudno ocenić z perspektywy Warszawy.
* Jacek Cichocki jest kierownikiem działu Azji Centralnej i Kaukazu w Ośrodku
Studiów Wschodnich w Warszawie.
[Hasła: Cichocki Jacek; Czeczenia; Polska - Czeczenia; Polacy za granicą; porwania; terroryzm; Ośr.
Studiów Wschodnich]
(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Czy neutrina mogą nam coś powiedzieć na temat asymetrii między materią i antymaterią we Wszechświeci45 31 Grudzień 1994 Moskwa chce sądzić Dudajewa31 grudzień 1999Swieci Na Kazdy Dzien 2008 kilka dni 25 i 26 i 31 grudzien46 31 Grudzień 1994 Mroźny podmuch pokoju19 22 Grudzień 1997 Wyrok na Jelcyna21 24 Grudzień 1997 Los nieznany29 30 Grudzień 1997 Przyjaciele porwanych24 27 Grudzień 1997 Nasz człowiek w Groznym26 29 Grudzień 1997 Czeczenia milczy str 426 29 Grudzień 1997 Czeczenia milczy str 427 29 Grudzień 1997 Czeczenia milczy6 latek w szkole co mogą zrobic rodziceE przyjaciele Zobacz co media spolecznosciowe moga zrobic dla Twojej firmy eprzyj30 30 Grudzień 1997 Zauroczony męstwem CzeczenówGrafika komputerowa, czyli jak zrobić coś, czego nie potrafi aparat cyfrowyCzy Rosjanie mają coś do ukryciawięcej podobnych podstron