plik


ÿþVII. O ROZWOJU OSOBOWOZCI W nieco swobodnym zapo|yczeniu z wiersza Goethego czsto cytuje si 284 dzi[ fragment: Bo najwy|szym szcz[ciem dzieci ludzkich Jest jedynie osobowo[1. Tym samym dajemy wyraz przekonaniu, |e ostatecznym celem, najgort- szym |yczeniem wszystkich jest rozwój owej CaBkowito[ci istoty ludzkiej, któr okre[la si mianem osobowo[ci.  Wychowanie do osobowo[ci" staBo si dzisiaj ideaBem pedagogicznym w przeciwieDstwie do faworyzowa- nego przez kultur masow, zestandaryzowanego czBowieka zbiorowego czy normalnego; staBo si tak dziki wBa[ciwemu uznaniu faktu historycz- nego, i| inicjatorami wielkich, zbawczych czynów w dziejach [wiata byBy wiodce osobowo[ci, nigdy za[ nie wynikaBy one z zawsze zajmujcej miejsce gdzie[ z tyBu, oci|aBej masy, która nawet do tego, by si ruszy, zawsze potrzebuje demagoga. WBosi wiwatuj dzi[ na cze[ Duce, inne narody zlewaj si Bzami, poniewa| nie maj wielkich przywódców2. Tsk- nota za osobowo[ci staBa si dzi[ realnym problemem zajmujcym wiele umysBów  dzieje si tak w przeciwieDstwie do dawniejszych czasów, gdy tylko jeden czBowiek zdawaB sobie spraw z doniosBo[ci tego problemu: Friedrich Schiller, którego Listy o estetycznym wychowaniu czBowieka od r czasów powstania przez ponad wiek spoczywaBy snem Królewny Znie|ki3. Zaiste, mo|emy ze spokojem twierdzi, |e Zwite Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego nie dostrzegBo w Schillerze wychowawcy. Có|, 1 Johann Wolfgang von Goethe: West-óstlicher Divan. * Od czasu, gdy napisaBem powy|sze sBowa, Niemcy te| znalezli sobie wodza. 3 Zob. Carl Gustav Jung: Psychologische Typen. Zurich: Rascher-Verlag 1921. Gesammelte Werke. T. 6. Typy psychologiczne {DzieBa. T. 2). PrzeB. Robert Reszke. Warszawa: Wydawnictwo Wrota 1997. [Przyp. thim.] O rozwoju osobowo[ci 186 furor teutonicus rzuciB si za to na pedagogik, czyli na wychowanie dzieci, wzburzajc w dorosBych indywiduach |ywioB infantylny, a tym samym tworzc z dzieciDstwa stan tak wa|ny dla |ycia i losów czBowieka, |e twórcze znaczenie i mo|liwo[ |ycia dorosBego znalazBy si w cieniu. Ba, nawet nasz epok z caB emfaz sBawiono jako  epok dziecka". To niepo- mierne rozpowszechnienie mentalno[ci przedszkola jest równoznaczne z caBkowitym zapomnieniem tak genialnie przeczuwanej przez Schillera problematyki pedagogicznej. Owszem, nikt nie zamierza tu negowa czy deprecjonowa doniosBo[ci wieku dziecicego; a| nazbyt rzucaj si w oczy powa|ne, czsto utrzymujce si przez caBe |ycie szkody wywoBane gBupot wychowania domowego i szkolnego, zbyt bardzo narzuca si konieczno[ stworzenia rozsdniej szych metod pedagogicznych. Je[li naprawd chcemy uj korzeD tego problemu, powinni[my z caB powag zada sobie pytanie: jak to si dzieje, |e cigle jeszcze stosowane s gBupie i nudne metody pedagogiczne? Dzieje si tak najwyrazniej tylko dlatego, |e istniej gBupi wychowawcy  indywidua, które nie s ludzmi, lecz uczBowieczonymi automatami stosujcymi wyuczone metody. Kto chce wychowywa, sam musi by wychowany. Cigle dzi[ jeszcze praktykowane wkuwanie na pami i mechaniczne stosowanie metod nie jest jednak wychowywaniem  ani dla dziecka, ani dla samego wychowawcy. Stale mówi si, |e nale|y tak wychowywa dzieci, by staBy si one osobowo[ciami. Rzecz jasna, podziwiam ów wzniosBy ideaB pedagogiczny. Ale kto podejmuje si owego zadania? Przede wszystkim nale|y tu wspomnie o zazwyczaj niekompe- tentnych pod tym wzgldem rodzicach, którzy czsto sami przez póB |ycia zachowuj si jak dzieci. Któ| oczekiwaBby od tych zwyczajnych rodziców, |e stan si  osobowo[ciami", komu przyszBaby do gBowy my[l, i| nale|y wymy[li metody, za pomoc których mo|na by z nich uczyni  osobowo- [ci"? Z tego wzgldu rzecz jasna oczekujemy czego[ wicej od pedagoga, od wyksztaBconego fachowca, którego wyedukowano w psychologii, to znaczy, wpojono mu  najcz[ciej diametralnie przeciwstawne  pogldy tej czy innej szkoBy o tym, jak rzekomo przedstawia si natura dziecka i w jaki sposób nale|y je traktowa. Je[li chodzi o mBodych ludzi, którzy wybrali sobie zawód pedagoga, zakBada si, |e sami s ju| wychowani, ale tego, i| wszyscy oni s ju| osobowo[ciami, z pewno[ci nikt nie bdzie chciaB twierdzi. Ci mBodzi adepci sztuki pedagogicznej odebrali to samo bBdne wychowanie co dzieci, które maj wychowywa  s oni w równie niewielkim stopniu osobowo[ciami, jak ich pupile. Problem naszej pedago- giki polega na tym, |e zbyt jednostronnie podkre[la si konieczno[ wycho- 187 VII. O rozwoju osobowo[ci wywania dzieci, za maBo za[ uwagi po[wica si dorosBemu wychowawcy, który nie odebraB |adnego wychowania. Ka|dy, kto ukoDczy studia, uwa|a si za indywiduum w peBni wychowane, a zatem dorosBe. Owszem, nie sposób nie mie takiego prze[wiadczenia co do wBasnych kompetencji, je[li chce si wygra walk o przetrwanie. Wtpliwo[ci, poczucie niepewno[ci oddziaBywaj parali|ujco, przeszkadzaj, podkopuj tak niezbdn wiar we wBasny autorytet, sprawiaj, i| czBowiek staje si po prostu niezdolny do wykonywania zawodu. Przecie| chcemy sBysze, |e nasi pracownicy s ludzmi wierzcymi w siebie i w spraw, któr si zajmuj, a nie, |e wtpi we wBasne kompetencje. Fachowiec jest po prostu skazany na odgrywanie roli czBowieka kompetentnego. Ale ka|dy zdaje sobie spraw z tego, |e sytuacji tej daleko do ideaBu. 285 Có|, w danych warunkach trzeba cum grano salis uzna, |e mamy tu do czynienia z pewnym optimum. Niepodobna przewidzie, co by byBo, gdyby[my mieli do czynienia z kim[ innym. Od przecitnego wychowawcy nie mo|na oczekiwa wicej, ni| od przecitnego rodzica. Je[li w danym wypadku mamy do czynienia z dobrymi fachowcami, musimy by tak samo ukontentowani jak wówczas, gdy mamy do czynienia z rodzicami wycho- wujcymi swe dzieci tak dobrze, jak potrafi. ByBoby lepiej nie stosowa do dzieci wzniosBego ideaBu wychowywa- 286 nia do osobowo[ci. Albowiem to, co zazwyczaj rozumie si przez  osobo- wo["  pewn zdoln do oporu, siln CaBkowito[ psychiczn  to ideaB dorosBych, który chciaBoby si stosowa do dzieci jedynie w epoce, w której indywiduum nie u[wiadamia sobie problemu tak zwanej dorosBo[ci czy  jeszcze gorzej  [wiadomie go tBumi. Podejrzewam bowiem, |e zachwyt, na jaki nasza wspóBczesna psychologia i pedagogika zdobywaj si w stosunku do dziecka, jest nieszczery: mówi si o dziecku, lecz tak naprawd chodzi o dziecko tkwice w dorosBym. Albowiem w dorosBym tkwi dziecko, wieczne dziecko\ dziecko stale si rozwijajce, nigdy nie gotowe, wymagajce nieustannej troski, uwagi i wychowywania. Jest to cz[ osobowo[ci, która chciaBaby si rozwin, stajc si CaBkowito[ci, od której czBowieka naszej epoki dziel dystanse doprawdy kosmiczne. W niejasnym przeczuciu swego defektu czBowiek wspóBczesny zajB si wychowywaniem dziecka, zaczB si zachwyca psychologi dziecka na 4 Zob. Carl Gustav Jung, Kari Kerenyi: Einfuhrung in das Wesen der Mytholo- gie. Das góttliche Kind/Das góttliche Madchen. Cz[ autorstwa Junga w: Gesam- melte Werke. T. 9/1. [Przyp. tBum.] O rozwoju osobowo[ci 188 podstawie jak|e ulubionej hipotezy, podBug której w trakcie procesu jego wychowywania i rozwoju co[ poszBo nie tak  wad t nale|y wypali ogniem u przedstawicieli nastpnego pokolenia. Zamiar ów jest wprawdzie chwalebny, ale wszystkie te usiBowania musz spali na panewce, zderzyw- szy si z faktem, i| nie mo|na naprawi u dziecka bBdu, który samemu cigle jeszcze si popeBnia. Dzieci rzecz jasna nie s takie gBupie, jak nam si wydaje, a| nazbyt dobrze zauwa|aj, co jest autentyczne, a co nie. Ba[D Andersena o nowych szatach cesarza zawiera nie[mierteln prawd. Ilu| rodziców oznaj- miaBo mi chwalebny zamiar oszczdzenia dzieciom do[wiadczeD, które sami musieli przechodzi w okresie dzieciDstwa. Gdy pytaBem ich:  Ale czy jeste- [cie pewni, |e przezwyci|yli[cie ju| te bBdy?", byli przekonani, i| wpro- wadzili niezbdne korekty  tak naprawd jednak byli od tego dalecy. Je[li w okresie dzieciDstwa wychowywani byli zbyt surowo, wówczas psuli wBasne dzieci, okazujc im graniczc z bezgu[ciem tolerancj; je[li rodzice ukry- wali przed nimi pewne przykre sprawy, wówczas w równie przykry sposób obna|ali je przed wBasnymi dziemi. Ludzie ci po prostu z jednej skrajno[ci popadali w drug  to najdobitniejszy dowód tragicznej dBugowieczno[ci dawnych grzechów! No, ale z tego zupeBnie nie zdaj oni sobie sprawy. 287 Je[li chcemy co[ zmieni u dzieci, przedtem powinni[my starannie stwierdzi, czy nie powinni[my tego zmieni u samych siebie  na przy- kBad nasz entuzjazm pedagogiczny. By mo|e bardziej by to si opBaciBo. By mo|e nie dostrzegamy potrzeby pedagogicznej, poniewa| w niewy- godny sposób przypomniaBoby to nam o tym, |e sami jeste[my w jaki[ sposób dziemi i |e wymagamy powa|nej dozy wychowania. 288 W ka|dym razie uwa|am, |e w sytuacji, gdy kto[ chce wychowywa dzieci na  osobowo[ci", uzasadnione byByby wtpliwo[ci. Osobowo[ istnieje u dziecka w postaci zal|ka, który rozwija si z wolna przez caBe |ycie. Bez okre[lono[ci, caBkowito[ci i dojrzewania nie ujawni si |adna osobowo[. Ale dziecko nie mo|e i nie powinno charakteryzowa si tymi trzema cechami  gdyby je posiadaBo, zostaBoby pozbawione dzieciDstwa  w ten sposób dziecko staBoby si nienaturaln, przedwcze[nie dojrzaB namiastk dorosBego indywiduum. Pedagogika wspóBczesna ju| zrodziBa takowe monstra, zwBaszcza wtedy, gdy rodzice z istnym fanatyzmem próbowali zawsze i wszdzie czyni to, co  najlepsze" dla swych dzieci, gdy chcieli  |y tylko dla nich". Ów tak czsto gBoszony ideaB jak najsku- teczniej przeszkadza rodzicom pod|a drog wBasnego rozwoju, sprawia, |e narzucaj oni swym dzieciom to, co wydaje im si  optymalne". Ale tym, czym tak naprawd jest owo tak zwane  najlepsze", jest to, czego 189 VII. O rozwoju osobowo[ci w najwy|szym stopniu brak samym rodzicom. W ten sposób zmusza si dzieci do dokonaD, jakie nigdy nie staBy si udziaBem ojca i matki, narzuca si im ambicje, których nigdy nie dane byBo urzeczywistni rodzicom. Takie metody i ideaBy sprzyjaj powoBywaniu do |ycia istnych monstrualno[ci pedagogicznych. Nikogo, kto nie ma osobowo[ci, nie mo|na wychowa w taki sposób, 289 |e si ni stanie. Nie dziecko  jedynie czBowiek dorosBy mo|e uksztaB- towa w sobie osobowo[ jako dojrzaBy owoc ukierunkowanego na cel procesu |ycia. Albowiem moment, w którym czBowiek staje si osobowo- [ci, oznacza ni mniej, ni wicej, jak tylko chwil optymalnego rozwoju jego samego jako caBo[ci pewnej istoty |ywej. Nie sposób przewidzie, jakie warunki powinny by speBnione gwoli osignicia owego nieskoDczo- nego celu  trzeba tu wzi pod uwag caBe |ycie ludzkie we wszystkich jego aspektach biologicznych, spoBecznych i psychicznych. Osobowo[ to najwy|sze urzeczywistnienie przyrodzonej indywiduum ludzkiemu specy- fiki. Osobowo[ to akt najwy|szej odwagi, absolutnej afirmacji bytu indy- widualnego, najlepszego przystosowania si do tego, co powszechnie dane, i to przy mo|liwie jak najwikszej wolno[ci wBasnej decyzji. Wydaje mi si, |e wychowywanie kogo[ do tego aktu nie jest niczym bBahym. Zaiste, to najpowa|niejsze zadanie, jakie postawiB przed sob wspóBczesny [wiat ducha. To tak|e zadanie zaiste niebezpieczne, niebezpieczne w zakresie tak wielkim, |e nawet Schiller, który niczym prorok jako pierwszy odwa|yB si zrobi krok w tym kierunku, nie zdawaB sobie z tego choby w przybli|eniu sprawy. Jest to zadanie tak niebezpieczne, jak [miaBe i bezwzgldne jest przedsiwzicie natury, która ka|e kobietom rodzi dzieci. Czy| nie uzna- liby[my za prometejskie [witokradztwo czy lucyferyczne uroszczenie, gdyby zrodziB si jaki[ nadczBowiek, gdyby w retorcie wylgB si homun- kulus i wyrósB na Golema? A przecie| nie czyniBby on wicej, ni| czyni sama natura. Nie istnieje |adna ohyda, |adna nienormalno[ ludzka, która nie wylgBaby si w Bonie miBujcej matki. Jak sBoDce [wieci nad zBymi i dobrymi, jak matki nosz, karmi i miBuj dzieci Boga i DiabBa, nie dbajc o mo|liwe skutki, tak i my jeste[my czstkami owej osobliwej natury, która nosi w sobie sprawy zaiste nieprzewidywalne. Osobowo[ rozwija si w trakcie caBego |ycia z dyspozycji zal|ko- 290 wych, których charakterystyk poda trudno czy niepodobna  dopiero my sami dziki wBasnemu czynowi objawiamy, kim jeste[my. Jeste[my niczym sBoDce, które karmi |ycie ziemi, rodzc wszystko, co pikne, dziwne i zBe; jeste[my niczym matki, które w Bonie swym nosz nieznane jeszcze szcz- O rozwoju osobowo[ci 190 [cie i cierpienie. Zrazu nie wiemy, jakie czyny dobre czy zBe, jakie losy, jakie dobro i zBo nosimy w sobie; dopiero na jesieni oka|e si, co zrodziBo si na wiosn, dopiero wieczorem ujrzymy, co zaczBo si rano. 291 Osobowo[ jako peBne urzeczywistnienie caBkowito[ci naszej natury to ideaB, którego nie sposób osign. Ale fakt, i| czego[ nie mo|na osign, nie jest argumentem przeciwko mo|liwo[ci istnienia tego czego[, albowiem ideaBy to jedynie drogowskazy  nigdy cele. 292 Jak dziecko, zanim zostanie poddane wychowaniu, najpierw musi si rozwin, tak i osobowo[ musi si najpierw rozwin, zanim bdzie mo|na podda j metodom wychowawczym. Ju| tutaj czyha niebezpieczeDstwo, mamy tu do czynienia z czym[ nieprzewidywalnym, nie wiemy bowiem, jak i w jakim kierunku rozwija si bdzie dojrzewajca osobowo[, a ju| a| nadto dobrze nauczyli[my si dziki badaniu natury i rzeczywisto[ci [wiata, by mie tu prawo do niejakiego sceptycyzmu. Nawet ci, którzy nie wierz ju| w doktryn chrze[cijaDsk, s w naturalny sposób sceptyczni i zalknieni, je[li chodzi o tkwice w ich gBbiach mo|liwo[ci. Nawet o[wieceni, materia- listyczni psychologowie w rodzaju Freuda mówi nam bardzo nieprzyjem- nie rzeczy o tym, co drzemie w otchBaniach i zakamarkach natury ludzkiej. A zatem opowiadanie si za rozwojem osobowo[ci prawie zawsze oznacza niejakie ryzyko. Duch ludzki peBen jest najdziwaczniejszych paradoksów. SBawimy  [wito[ macierzyDstwa", a przecie| nawet do gBowy nam nie przyjdzie, by czyni j odpowiedzialn za wszystkie owe ludzkie monstra, zbrodniarzy, niebezpiecznych wariatów, epileptyków, idiotów i wszel- kiego rodzaju uBomków moralnych, cho przecie| oni równie| maj matki. Czujemy jednak otchBanne wtpliwo[ci, gdy mamy zagwarantowa swobod rozwoju osobowo[ci ludzkiej.  No nie, wtedy to wszystko byBoby mo|liwe"  sByszymy tu i ówdzie. Inni za[ odgrzewaj |aBosny zarzut  indywiduali- zmu". Ale indywidualizm jeszcze nigdy nie byB form naturalnego rozwoju  zawsze chodziBo tu o nienaturaln uzurpacj. nieprzystosowany, imper- tynencki gest, którego pustk i krucho[ mo|na byBo ujrze przy pierwszej najdrobniejszej trudno[ci. Nie, tutaj chodzi o co innego. Albowiem nikt nie rozwija osobowo[ci dlateso, |e kto[ mu to doradziB, " ^ uwa|ajc, i| byBoby to przydatne czy po|yteczne. Naturze nie mo|na zaim- ponowa dobrymi radami. Natur  tak|e natur ludzk  mo|na poru- szy jedynie przyczynowo oddziaBujcym przymusem. Bez konieczno[ci nic si nie zmienia  w ka|dym razie nie zmienia si osobowo[ ludzka, która jest niesBychanie konserwatywna, by nie powiedzie, oci|aBa. Do zmiany mo|e j skBoni jedynie najwiksza konieczno[. Tak|e rozwój 191 VII. O rozwoju osobowo[ci osobowo[ci to proces, do którego nie stosuj si ani rozkazy, ani zrozu- mienie  jedynie konieczno[ mo|e nim sterowa; potrzebny by tu byB motywujcy przymus losów wewntrznych czy zewntrznych. Ka|da inna forma rozwoju byBaby indywidualizmem. Z tego wzgldu zarzut indywidu- alizmu to podBe wyzwisko w sytuacji, gdy wysuwa si go wobec natural- nego procesu rozwoju osobowo[ci. W tym miejscu jak nigdzie indziej przypomina si powiedzenie  Bo 294 wielu jest powoBanych, lecz niewielu wybranych"5, albowiem rozwój osobowo[ci wyrastajcej ze swych zal|ków w kierunku peBnej [wiadomo- [ci jest zarazem darem i przekleDstwem. Pierwszym skutkiem tego procesu jest [wiadome i nieuniknione odró|nienie indywiduum ze stanu niezró|- nicowania i nie[wiadomo[ci stada. Jest to stan osamotnienia  nie znam sBowa, które byBoby tu pociech. {adne, choby nie wiem jak udane przy- stosowanie, doskonaBe wtopienie si w otoczenie nie uwolni od tego  nie pomo|e ani rodzina, ani spoBeczeDstwo, ani pozycja. Rozwój osobowo[ci to takie szcz[cie, które mo|na zdoby jedynie za sBon zapBat. Kto najwicej mówi o rozwoju osobowo[ci, ten najmniej my[li o skutkach, które skutecz- nie odstraszaj sBabe natury. Rozwój osobowo[ci to jednak co[ wicej ni| tylko obawa przed 295 dziwacznymi pBodami czy osamotnieniem, osobowo[ oznacza bowiem tak|e: w ierno[ wBasnemu praw u. Je[li chodzi o sBowo  wierno[", chciaBbym tu u|y pojawiajcego si 296 w Nowym Testamencie greckiego sBowa yypistis\ bBdnie tBumaczonego jako ..wiara"  tak naprawd chodzi tu o zaufanie, o ufn lojalno[. Wierno[ wBasnemu prawu to zaufanie wBasnemu prawu, to lojalne wytrwanie i ufna nadzieja, a zatem postawa, jak czBowiek religijny powinien mie wobec Boga. Teraz ju| widzimy, jak niesBychanie brzemienny w konsekwencje dylemat pojawia si gdzie[ w tle rozwa|anego tu przez nas problemu: nigdy nie dojdzie do rozwoju osobowo[ci, je[li czBowiek [wiadomy, na podstawie [wiadomej decyzji moralnej, nie wybierze sobie wBasnej drogi. Nie tylko motyw przyczynowy, nie tylko konieczno[, lecz tak|e [wiadoma decyzja moralna musi udzieli swej siBy procesowi rozwoju osobowo[ci. Je[li brakuje tego pierwszego, czyli konieczno[ci, wówczas tak zwany proces rozwoju jest tylko akrobatyk woli; je[li brakuje tego ostatniego, czyli [wiadomej decyzji, wówczas rozwój utknie w tpym, nie[wiadomym auto- matyzmie. Ale decyzj moraln co do wBasnej drogi podj mo|na jedynie 5 Mt XX, 14. PrzeB. o. Walenty Prokulski TJ. Biblia Tysiclecia. [Przyp. tBum.] O rozwoju osobowo[ci 192 wtedy, gdy uwa|a si j za najlepsz. Gdyby[my mieli uwa|a za najlep- sz inn drog, wówczas miast prze|ywa wBasn osobowo[, prze|ywa- liby[my i rozwijali ow inn. Znamy ró|ne inne drogi. S to konwencje moralne, spoBeczne, polityczne, filozoficzne i religijne. Fakt, |e konwencje zawsze w jaki[ sposób rozkwitaj, dowodzi, |e przytBaczajca wikszo[ ludzi nie wybiera wBasnej drogi, lecz drog konwencji, a w rezultacie nie rozwija samych siebie, lecz tylko jak[ metod  w ten sposób zbiorowo[ |yje kosztem indywidualnej CaBkowito[ci. 297 Jak |ycie psychiczne i spoBeczne ludów pierwotnych stanowi wyBcz- nie form |ycia grupowego przy powa|nej nie[wiadomo[ci indywidu- um, tak równie| pózniejszy proces rozwoju historycznego jest zasadniczo spraw zbiorowo[ci i tak te| pozostanie. Z tego wzgldu ja równie| wierz w konwencj jako konieczno[ zbiorow. Konwencja to rozkaz wydany w konieczno[ci, nie jest to jednak ideaB moralny ani religijny, albowiem podporzdkowanie si konwencji zawsze oznacza wyrzeczenie si caBkowito- [ci i ucieczk przed ostatecznymi konsekwencjami |ycia indywidualnego. 298 Przedsiwzicie, jakim jest proces rozwoju osobowo[ci, to w rzeczy samej niepopularne ryzyko, to raczej niesympatyczna boczna droga wiodca gdzie[ z dala od gBównego szlaku, to znane  jak wydawaBoby si widzom  pustelnikom zagBbianie si w samym sobie. Nic wic dziwne- go, |e tylko niewielu gotowych byBo wybra si w t awanturnicz wdrów- k. Gdyby wszyscy, którzy podjli to wyzwanie, byli szaleDcami, mo|na by ich uzna za  idiotaf\ za  prywatnych ludzi w krainie ducha" i przesta si nimi interesowa. Niestety, ludzie ci to z reguBy legendarni bohatero- wie ludzko[ci, to osobnicy podziwiani, miBowani, otaczani modlitw, to prawdziwi Synowie Bo|y, których imiona  nie zgin w eonach". To praw- dziwe kwiaty i owoce, to pBodzce nasiona drzewa ludzko[ci. Wskazanie na osobowo[ci historyczne dostatecznie tBumaczy, dlaczego rozwój osobowo- [ci to ideaB i dlaczego zarzut indywidualizmu to obelga. Wielko[ osobowo- [ci historycznej nigdy nie polegaBa na bezwarunkowym podporzdkowaniu si konwencji, lecz  przeciwnie  na wolno[ci od konwencji. Osobowo- [ci te niczym szczyty górskie wyrastaBy ponad mas kurczowo trzymajc si zbiorowych lków, przekonaD, praw i metod  to ludzie, którzy wybie- rali wBasn drog. Zwykli ludzie zawsze uwa|ali za cudowne, |e kto[ woli od wytyczonej ju| drogi wiodcej do znanych celów strom, wsk [cie|k wiodc w nieznane. Zawsze uwa|ano, |e taki czBowiek, je[li ju| nie jest szalony, to przynajmniej zostaB optany przez boga lub demona, albowiem ów cud polegajcy na tym, |e kto[ zachowuje si inaczej ni| ludzko[ 193 VII. O rozwoju osobowo[ci zachowywaBa si od zawsze, mo|na byBo wyja[ni jedynie na podstawie nawiedzenia przez siB demoniczn lub bosk. Któ| inny bowiem mógBby oprze si sile ci|enia caBej ludzko[ci, odwiecznego przyzwyczajenia, je[li nie Bóg. Z tego wzgldu bohaterowie ju| od zawsze wyposa|eni byli w boskie atrybuty. Saga nordycka powiada, |e mieli oni oczy w|a; rodzili si w sposób cudowny, cudowne byBo ich pochodzenie. Niektórzy dawni herosi greccy mieli dusze w|y, inni mieli indywidualnego demona, byli czarownikami lub ludzmi wybranymi przez Boga. Wszystkie te atrybuty, które z Batwo[ci mo|na by tu mno|y, pokazuj, |e dla zwykBego czBo- wieka wybitna osobowo[ jest zjawiskiem nadprzyrodzonym, tote| fakt jej istnienia wyja[ni mo|na jedynie na podstawie odwoBania si do czynnika demonicznego. Có| bowiem skBania czBowieka do wyboru wBasnej drogi, có| skBania go 299 tym samym do tego, by wzniósB si ponad stan nie[wiadomej to|samo[ci z mas, by niejako wzbiB si ponad tuman mgBy? Nie mo|e to by bieda, albowiem z bied wielu ma do czynienia, a wówczas wszyscy szukaj ratunku w konwencjach. Nie mo|e to by równie| decyzja moralna, albo- wiem czBowiek z reguBy decyduje si na konwencje. Czym|e jest zatem to co[, co tak nieubBaganie popycha nas w kierunku tego, co niezwykBe? Jest tym co[, co okre[la si mianem przeznaczenia. To czynnik irra- 300 cjonalny, który z konieczno[ci losow popycha do wyemancypowania si ze stada, do porzucenia dróg wydeptanych przez tBumy. Autentyczna osobowo[ zawsze ma przeznaczenie i wierzy w nie, ma pistis w stosunku do niego, mimo |e  jak stwierdziBby zapewne zwykBy czBowiek  jest to tylko indywidualne poczucie przeznaczenia. Ale przeznaczenie owo oddziaBywa niczym prawo bo|e, którego nie mo|na omin. Fakt, |e tak wielu ludzi, idc wBasn drog, zginBo, dla tego, kto ma przeznaczenie, nic nie znaczy. CzBowiek ten musi by posBuszny wBasnemu prawu, tak jakby byBo ono demonem, który szepcze mu, jakie s nowe, nieznane powszech- nie drogi. Kto ma przeznaczenie, ten sBucha gBosu wewntrznego, ten daje sob powodowa. Z tego wzgldu sByszymy w legendach, |e bohater ma prywatnego demona, który mu doradza i którego zlecenia powinien on wykonywa. Najbardziej znanym przykBadem takiego bohatera jest Faust, przykBadem historycznym jest za[ Sokrates i jego dajmonion. Pierwotni szamani maj duchy w postaci w|y, jak na przykBad Eskulap, patron lekarzy, którego mit epidauryjski przedstawia w postaci w|a. Ponadto Eskulap miaB prywatnego demona, kabira Telesfora, który  j ak sByszymy  czytaB czy dyktowaB mu recepty. O rozwoju osobowo[ci 194 301 Mie przeznaczenie oznacza pierwotnie: by wezwanym przez gBos. Najpikniejsze przykBady sytuacji tego rodzaju znajdziemy w wyznaniach starotestamentowych proroków. Tego, |e nie chodzi tu o staro|ytne faon de parBer, dowodz wyznania wielkich osobisto[ci historycznych, Goethego i Napoleona, by przywoBa dwa najbli|sze przykBady ludzi, którzy w |adnym wypadku nie taili swego poczucia przeznaczenia. 302 Przeznaczenie czy poczucie przeznaczenia nie jest prerogatyw wiel- kich osobowo[ci  maj je tak|e ludzie zwykli, a nawet tuzinkowi, tyle |e poczucie to staje si tu coraz bardziej zawoalowane, coraz mniej [wiadome. To tak, jak gdyby ów gBos demona wewntrznego dobiegaB z coraz wik- szej odlegBo[ci, jak gdyby demon mówiB coraz rzadziej, coraz mniej wyraz- nie. Albowiem im mniejsza osobowo[, tym bardziej jest ona nieokre[lona i nie[wiadoma  w koDcu zaciera si, nie sposób jej odró|ni od spoBeczno- [ci, w której si roztapia z caB sw caBkowito[ci. Miejsce gBosu wewntrz- nego zajmuje teraz gBos grupy spoBecznej z jej konwencjami, miejsce prze- znaczenia zajmuj potrzeby zbiorowe. Nierzadko zdarza si jednak, |e równie| ludzie tkwicy w tym stanie zbiorowym wzywani s przez gBos indywidualny, a w ten sposób natychmiast s odró|niani od innych i zostaj postawieni w obliczu problemu, z którego istnienia inni nie zdaj sobie sprawy. Najcz[ciej nie sposób wyja[ni blizniemu, co si staBo, poniewa| droga do zrozumienia zamurowana zostaBa przez jak najci|sze przesdy.  Wszyscy s tacy sami",  co[ takiego nie istnieje", a je[li nawet co[ takiego istnieje, to jest to  chorobliwe", jest to te| caBkiem bezcelowe,  to niesamo- wite uroszczenie wierzy, |e co[ podobnego mogBoby mie znaczenie", to przecie|  tylko psychologia". Ten ostatni zarzut jest dzisiaj bardzo popu- larny, wynika on z nader osobliwego niedoceniania psychiki, któr uwa|a si za co[ subiektywnie dowolnego, tote| koniec koDców niewa|nego, i to mimo caBego zauroczenia psychologi. Nie[wiadomo[ to nic innego,  jak tylko fantazja!". To jedynie  wymysBy" itd. CzBowiek wydaje si samemu sobie niczym magik, który dowolnie czaruje, ksztaBtuje i formuje psychi- k, w zale|no[ci od tego, jaki ma humor. Ludzie neguj istnienie tego, co niewygodne, to, co niepo|dane, poddawane jest sublimacji, to, co przy- sparza lku, zostaje usunite na drodze wyja[nieD, bBdy zostaj naprawio- ne, w koDcu za[ ludzie mniemaj, i| to wszystko zostaBo jedynie wybor- nie zaaran|owane. Ale zapominaj wówczas o tym, co najwa|niejsze: |e psychika jest jedynie w nader niewielkim stopniu to|sama ze [wiadomo[ci i jej magicznymi sztuczkami, |e w jak najwikszej mierze jest ona faktem nie[wiadomym, twardym i ci|kim niczym granit, niewzruszonym i niedo- 195 VII. O rozwoju osobowo[ci stpnym, i |e w ka|dej chwili podBug swych nieznanych nam praw gBaz ów mo|e nam spa[ na gBow. Gigantyczne katastrofy, które nam gro|, nie s wydarzeniami |ywioBowymi natury fizycznej czy biologicznej  s to wydarzenia psychiczne. W przera|ajcy sposób gro| nam wojny i rewo- lucje, które nie s niczym innym, jak tylko epidemiami psychicznymi. W ka|dej chwili miliony ludzi mog ulec obBdowi  mamy wówczas wojn [wiatow lub pustoszc [wiat rewolucj. CzBowiek wspóBczesny, miast mierzy si z zagro|eniami w postaci dzikich zwierzt, powodzi, spadajcych skaB, musi si zmierzy z |ywioBami psychicznymi. Psychika to wielka potga, której siBa wielokrotnie przerasta wszystkie potgi ziemi. O[wiecenie, które pozbawiBo wymiaru boskiego natur i instytucje ludzkie, przeoczyBo boga przera|enia mieszkajcego w duszy ludzkiej. BojazD bo|a w obliczu potgi psychiki byBaby na miejscu jak nigdzie indziej. Ale to wszystko to tylko abstrakcje. Ka|dy wie, |e chwat intelekt mo|e 303 to wyrazi na ró|ne sposoby. Inaczej przedstawia si sprawa, gdy mamy do czynienia z obiektywnym, twardym jak granit i ci|kim jak oBów faktem psychicznym pojawiajcym si przed indywiduum jako do[wiadczenie wewntrzne, gdy fakt ów mówi dajcym si usBysze gBosem:  Tak bdzie i tak by musi". A wówczas czBowiek czuje, |e zostaB przeznaczony, podob- nie jak czuj to ró|ne grupy spoBeczne, gdy wybuchnie wojna, rewolucja czy inny obBd. Nie od parady to wBa[nie w naszej epoce ludzie domagaj si wielkiej osobowo[ci, czyli kogo[, kto odró|ni si od siBy zbiorowo[ci, przed któr nie ma ucieczki, to znaczy kogo[, kto zdobdzie si przynajm- niej na wybawienie duchowe, zapalajc tym samym brzemienny nadziej ognik dla innych, i w ten sposób oznajmi, |e przynajmniej jednemu udaBo si uciec przed fatalnym stanem to|samo[ci z dusz grupow. Albowiem grupa, ile |e nie[wiadoma, nie ma swobody decyzji  z tego wzgldu siBy psychiczne przejawiaj si w niej niczym niepohamowane prawo natury. Powstaje wówczas zwizany prawem przy czy nowo[ i proces, który ustaje dopiero wtedy, gdy ju| dojdzie do katastrofy. Lud, gdy czuje zagro- |enie, zawsze Baknie herosa, zabójcy smoka  to wBa[nie std ów krzyk za osobowo[ci. Ale co wi|e indywidualn osobowo[ z bied odczuwan przez wielu? 304 Có|, osobowo[ jest przecie| cz[ci caBo[ci, wydana jest jak tylu innych  potdze, która porusza caBo[ci. Jedyne, co odró|nia takiego czBowieka od innych, to jego powoBanie. CzBowiek ów jest wezwany przez ow prze- mo|n, przytBaczajc potg psychiczn, która jest brzemieniem dla niego i jego ludu. Je[li indywiduum posBucha tego gBosu, zostanie odró|nione O rozwoju osobowo[ci 196 i wyizolowane, albowiem postanowi pój[ za prawem przemawiajcym z jego wntrza.  WBasnym prawem"  zakrzykn wszyscy. CzBowiek ów bdzie wiedziaB lepiej, bdzie musiaB wiedzie lepiej: to prawo, to prze- znaczenie, w równie niewielkim stopniu jego wBasne, co lew, który rzuca si na sw ofiar, mimo |e nie ulega wtpliwo[ci, i| to wBa[nie ten lew j zabija, a nie jaki[ inny lew. Jedynie w tym sensie czBowiek ów mo|e mówi o  swoim" przeznaczeniu,  swoim" prawie. 305 Ju| sama decyzja wybrania wBasnej drogi w znacznej mierze speBnia zbawcze przeznaczenie. CzBowiek, który podjB tak decyzj, zamknB sobie mo|liwo[ pój[cia innymi drogami. WBasne prawo postawiB ponad wszel- kimi konwencjami, tym samym za[ usunB na pobocze to wszystko, co nie tylko zapobiegaBo wielkiemu niebezpieczeDstwu, lecz tak|e je sprowadzaBo. Konwencje jako takie s bezdusznymi mechanizmami, które potrafi jedynie ujmowa rutyn |yciow. Twórcze |ycie zawsze przebiega poza konwencj. Z tego wzgldu zdarza si, |e gdy dominuje sama rutyna |yciowa, przyjmujc form tradycyjnych konwencji, musi doj[ do destruktywnego wybuchu siB twórczych. Wybuch taki jest jednak katastrofalny tylko j ako zjawisko masowe, nigdy za[ nie pociga on za sob takich skutków, je[li pojawi si u indy- widuum, które z caB [wiadomo[ci podporzdkowuje si owym wy|szym siBom i odda swe umiejtno[ci im na sBu|b. Mechanizm konwencji sprawia, |e ludzie pozostaj nie[wiadomi, albowiem wówczas niczym dzikie zwierzta mog |y w z dawien dawna znany sposób, nie odczuwajc konieczno[ci podejmowania decyzji. Nie da si unikn owego niezamierzonego oddziaBy- wania nawet najlepszych konwencji  mimo |e jest to nieuniknione, jest to grozne. Albowiem, jak u zwierzcia, u utrzymywanego przez rutyn w stanie nie[wiadomo[ci czBowieka pojawia si panika z wszystkimi swymi nieprze- widywalnymi skutkami w sytuacji, gdy pojawiaj si nowe, nie przewidziane przez dawn konwencj okoliczno[ci. 306 Osobowo[ nie da si jednak ogarn przez panik budzcego si |ycia, albowiem caB groz ju| prze|yBa. Osobowo[ dorosBa do przemian czasu  mimowolnie i bezwiednie staBa si wodzem. 307 Owszem, wszyscy ludzie s równi, w przeciwnym bowiem razie nie mogliby ulega temu samemu obBdowi; owszem, podBo|e psychiczne, na którym zasadza si [wiadomo[ osobnicza, jest zawsze i wszdzie to samo, w przeciwnym bowiem razie ludzie nie mogliby porozumiewa si ze sob. W tym sensie tak|e osobowo[ i jej specyfika psychiczna nie s czym[ absolutnie jednorazowym i wyjtkowym. Cecha wyjtkowo[ci przy- sBuguje jedynie indywidualno[ci osobowo[ci  podobnie jak przysBuguje 197 VII. O rozwoju osobowo[ci ona ka|dej innej indywidualno[ci. Sta si osobowo[ci nie jest to abso- lutna prerogatywa czBowieka genialnego. Owszem, w danym wypadku czBowiek mo|e by geniuszem, a jednak mo|e nie mie osobowo[ci czy mo|e nie by osobowo[ci. Jako |e ka|de indywiduum ma przyrodzone sobie prawo |ycia, ka|dy teoretycznie dysponuje mo|liwo[ci pod|ania za tym prawem przed wszelkimi innymi prawami, tym samym za[ ka|dy ma mo|liwo[ sta si osobowo[ci, czyli CaBkowito[ci. Poniewa| jednak wszelkie |ycie pojawia si jedynie w formie |ywych jednostek, czyli indy- widuów, prawo |ycia zmierza przede wszystkim do |ycia prze|ywanego indywidualnie. Mimo |e to. co obiektywnie psychiczne, to, czego w gruncie rzeczy nie sposób wyobrazi sobie inaczej, jak tylko jako dan uniwersaln i identyczn, stanowi przesBank dan wszystkim ludziom, to jednak musi si to zindywiduowa. je[li chce si pojawi w [wiecie zjawiskowo[ci, nie ma bowiem innego wyboru, jak tylko wyrazi si w jednorazowym indy- widuum. Chyba |e ogarnie to grup, a wówczas siB rzeczy przyczyni si do powstania katastrofy, a to po prostu dlatego, |e oddziaBywa wówczas nie[wiadomie, |e nie zostaje zasymilowane przez |adn [wiadomo[ i |e podporzdkowuje sobie wszystkie inne dane ju| warunki |ycia. Osobowo[ci staje si jedynie ten. kto [wiadomie afirmuje potg przy- 308 stpujcego doD przeznaczenia; kto jej podlega, zostaje porwany przez [lepy pd zdarzeD i zostaje zniszczony. Wielko[ i siBa zbawcza ka|dej autentycznej osobowo[ci polega na tym, |e na mocy wolnej decyzji skBada si ona w ofierze swemu przeznaczeniu i [wiadomie przekBada na indy- widualn rzeczywisto[ to. co  nie[wiadomie prze|ywane przez grup  prowadziBoby jedynie ku zagBadzie. Jednym z najbardziej bByskotliwych przykBadów historycznych |ycia 309 i sensu osobowo[ci jest |ycie Chrystusa. Rzymskiemu obBdowi cezarycz- nemu. który zawBadnB nie tylko cesarzem, lecz równie| ka|dym Rzymia- ninem  ka|dym Civis Romanus  przeciwstawiony zostaB konkurent w postaci chrze[cijaDstwa, które  mówic mimochodem  byBo jedyn religi naprawd prze[ladowan przez Rzymian. Opozycja ta dawaBa o sobie zna wówczas, gdy chrze[cijaDstwo zderzaBo si z kultem cezara. Ale  jak wiemy na podstawie przekazów ewangelicznych na temat psychicznego rozwoju osobowo[ci Chrystusa  przeciwieDstwo to odgrywaBo równie| decydujc rol w duszy zaBo|yciela chrze[cijaDstwa. Opowie[ o kuszeniu Chrystusa6 wyraznie pokazuje, z jak potg psychiczn zderzyB si Jezus: byB 6 Zob. M IV, 1 i nast.; Ak IV, 1 i nast. [Przyp. tBum.] O rozwoju osobowo[ci 198 to diabeB wBadzy, pojawiajcy si w ówczesnej psychologii  to on zapro- wadziB go na pustyni i pokazaB mu autentyczn pokus. DiabBem tym byB czynnik obiektywnie psychiczny, który zawBadnB wszystkimi ludami Impe- rium Rzymskiego; to wBa[nie dlatego obiecaB on Jezusowi wszystkie króle- stwa ziemi, tak jakby chciaB go uczyni cezarem. Pod|ajc za swym gBosem wewntrznym, za swym wezwaniem i powoBaniem. Jezus dobrowolnie wydaB si na pastw obBdu cezarycznego. który przepeBniaB wszystkich  zwycizców i zwyci|onych. Tym samym rozpoznaB on natur czynnika obiek- tywnie-psychicznego. który caBy [wiat wprowadziB w stan cierpienia, spra- wiajc, |e n2wet u pogaDskich poetów daBa o sobie zna tsknota za zbawie- niem. Jezus nie tBumiB tego ataku psychicznego, przeciwnie, z caB [wiadomo- [ci pozwoliB mu oddziaBywa na siebie i zasymilowaB jego tre[ci. W ten sposób panujcy nad [wiatem cezar przeksztaBciB si w króla duchowego. Imperium Romanum staBo si za[ uniwersalnym Królestwem Bo|ym nie z tego [wiata. W sytuacji, w której caBy naród |ydowski oczekiwaB Mesjasza jako wBadcy i herosa politycznego. Jezus speBniB swe mesjaDskie przeznaczenie nie tyle dla swego narodu, ile raczej dla caBego [wiata rzymskiego, wskazujc ludzko[ci ow dawna prawd, i| wówczas, gdy panuje w Badza, nie ma miBo[ci, gdy za[ panuje miBo[, wBadza nic nie znaczy. Religia miBo[ci byBa pod wzgldem psychologicznym dokBadnym przeciwieDstwem rzymskiego popdu wBadzy*. 310 PrzykBad chrze[cijaDstwa najlepiej zaiste ilustruje moje wcze[niejsze, do[ abstrakcyjne wywody. Owo pozornie jedynie w swoim rodzaju |ycie dlatego staBo si u[wiconym symbolem, bo byBo psychologicznym prototypem |ycia jedynie sensownego, czyli |ycia d|cego do indywidualnego, a zatem absolut- nego. bezwzgldnego urzeczywistnienia wBa[ciwego mu prawa. W* tym sensie mo|na za Tertulianem zawoBa:.Anima naturaliter Christiana 311 Deifikacja Jezusa i Buddy nie dziwi. 7 caB moc dow odzi jednak niesa- mowitego dowarto[ciowania przez rodzaj ludzki tych bohaterów, a zarazem ideaBu stawania si osobowo[ci. Je[li dzisiaj wydaje si. |e [lepa, destruk- tywna dominacja nonsensownych potg zbiorowych sprawiBa, i| ideaB osobowo[ci usunB si na plan dalszy*, to mamy ru do czynienia jedynie z przej[ciowym buntem przeciwko przewadze historii. Je[li kiedy[ za spraw rewolucyjnej, ahistorycznej. a zarazem gBupiej skBonno[ci nowego pokolenia dostatecznie zerwie si z tradycj, da o sobie zna ch znalezie- nia nowych bohaterów. Nawet bolszewizm ze swym niezrównanym radyka- lizmem zabalsamowaB Lenina, a z Marksa uczyniB zbawiciela. IdeaB osobo- wo[ci to niewykorzeniona potrzeba duszy ludzkiej, która broni go bdzie z tym wikszym fanatyzmem, im bardziej nie odpowiada to jej dyspozycji. VII. O rozwoju osobowo[ci 199 Ba, nawet kult cezara byB przyjmujcym opaczne formy kultem osobowo- [ci, a wspóBczesny protestantyzm, którego teologia krytyczna coraz bardziej usuwa w cieD bóstwo Chrystusa, ostatnie schronienie znalazB w osobowo[ci Jezusa. Tak, to, co okre[la si mianem  osobowo[ci", to prawda wspaniaBa 312 i tajemnicza. Wszystko, co mo|na by na ten temat powiedzie, jest osobli- wie niezadowalajce i nieadekwatne, cigle grozi nam tu niebezpieczeD- stwo zatracenia si w tyle| podniosBej, co jaBowej dyskusji. Nawet samo pojcie  osobowo[ci" jest w powszechnym uzusie jzykowym tak bardzo nieokre[lone i niezdefiniowane, |e z pewno[ci nie znajdziemy dwóch gBów, które rozumiej przez to to samo. Proponujc tu zatem pewne ujcie, nie wmawiam sobie, |e tym samym mówi ostatnie sBowo. Wszystko, co tutaj mówi, chciaBbym postrzega jedynie jako prób zbli|enia si do problemu  nie roj sobie, i| w ten sposób uda mi si go rozwiza. Prób t wolaBbym uj jako opis psychologicznego problemu osobowo[ci. Zwyczajne [rodki i tynktury troszeczk tu zawodz tak samo jak w wypadku problemu czBo- wieka genialnego czy twórczego. Wywodzenie tego zjawiska z dziedzicze- nia rodzinnego czy ze [rodowiska nie do koDca si udaje: tak lubiana dzisiaj romantyka okresu dzieciDstwa gubi si  ogldnie mówic  w tym, co niewBa[ciwe; tBumaczenie na podstawie konieczno[ci  niedostatki finan- sowe, choroba  grzznie w tym, co zewntrzne. Zawsze pojawia si tu co[ irracjonalnego, czego nie sposób zracjonalizowa, jaki[ deus ex machina, jakie[ asyium ignorantiae, owo znane ju| imi Boga. Wydaje si, |e nasza problematyka przekracza dziedzin tego, co ludzkie, wybiega w obszar, który ju| od zawsze okre[lano imieniem bo|ym. Jak wida, ja równie| musiaBem wspomnie o gBosie wewntrznym, o prze-znaczeniu, uznajc, i| mamy tu do czynienia z pot|nym obiektywnym czynnikiem psychicznym, charakteryzujc go w taki sposób, w jaki oddziaBywa i  w danym wypadku  jawi si subiektywnie w trakcie procesu rozwoju osobowo[ci. W Fau[cie Mefistofeles nie dlatego zostaB przedstawiony w formie personifikacji, |e byBo tak lepiej ze wzgldu na konieczno[ci dramaturgii czy techniki scenicz- nej, tak jakby to Faust sobie moralizowaB, malujc na [cianie wBasnego diabBa. Pierwsze sBowa Dedykacji: Znowu[cie przy mnie, wy chwiejne postacie7 7 Johann Wolfgang [von] Goethe: Faust. Cz. I. W. 1. PrzeB. Feliks Konopka. Warszawa: PaDstwowy Instytut Wydawniczy 1977. S. 31. [Przyp. tBum.] O rozwoju osobowo[ci 200  to co[ wicej, jak tylko efekt czysto estetyczny. Jak w wypadku konkre- tyzmu diabBa, mamy tu do czynienia z koncesj na rzecz obiektywizmu do[wiadczenia psychicznego, z cichym wyznaniem, z przyznaniem si, |e jednak tak wBa[nie byBo, i to nie na gruncie subiektywnych |yczeD, obaw czy przeczu, lecz |e w jaki[ sposób staBo si tak samo z siebie. Owszem, jedynie prymitywny kretyn mo|e wierzy w upiory, wydaje si jednak, |e taki kretyn tkwi w ka|dym z nas pod powierzchni racjonalnej [wiadomo[ci dziennej. 313 To wBa[nie std pochodz owe wieczne wtpliwo[ci, czy czynnik pozornie obiektywnie psychiczny jest naprawd obiektywny, czy te| mo|e jest on jedynie wmówieniem. Ale natychmiast powstaje tu pytanie:  Czy wmówiBem to sobie z premedytacj, czy te| mo|e kto[ mi to wmówiB?" Mamy tu do czynienia z problemem podobnym do problemu neurotyka, który uroiB sobie, |e jest chory na raka. CzBowiek taki wie  setki razy mu to powtarzano  i| jest to tylko wmówienie, ale wówczas zadaje on sobie trwo|nie pytanie:  No dobrze, ale jak to si staBo, |e to sobie wmówiBem?. Przecie| ja tego nie chc". Odpowiedz na to pytanie brzmi: to idea raka mu si wmówiBa* mimo |e on sam nie zdawaB sobie z tego sprawy i wcale nie wyraziB na to zgody. Przyczyn tego jest zachodzcy w jego nie[wiadomo[ci proces wzrostu psychicznego,  krzew ienie si nie[wiadomo[ci"  proces, którego czBowiek ów nie potrafi sobie u[wiadomi. To wBa[nie tej aktyw- no[ci nie[wiadomej lka si ów czBowiek. Poniewa| jest on dogBbnie prze- konany, |e tam w [rodku, w jego duszy, nie mo|e by niczego, o czym by nie wiedziaB. lk ów musi wyprojektowa na zjawisko zewntrzne, na raka, mimo |e wie, i| on równie| nie istnieje. CzBowiek ten bdzie odczuwaB lk nawet wtedy, gdy stu lekarzy potwierdzi, i| jest on bezpodstawny. Nerwica jest w ten sposób ochron przed obiektywn wewntrzn aktywno[ci duszy czy te| sBono okupion prób wymknicia si gBosowi wewntrznemu, a tym samym przeznaczeniu. Albowiem ów proces  krzewienia si" jest ow obiektywn, niezale|n od samowoli aktywno[ci duszy, która potrafi prze- mawia do [wiadomo[ci gBosem wewntrznym, chcc sprowadzi czBo- wieka do jego CaBkowito[ci. Za owym neurotycznym przekrceniem kryje si przeznaczenie, los, proces rozwoju osobowo[ci, caBkowite urzeczy- wistnienie wrodzonej indywiduum woli |ycia. CzBowiek bez amorfati jest neurotykiem, który zaniedbuje samego siebie, który nigdy nie bdzie mógB powiedzie za Nietzschem:  Nigdy czBowiek nie podniesie si wy|ej ni| wówczas, gdy nie wie, gdzie zaprowadzi go jego los". 314 w miar, jak czBowiek, sprzeniewierzajc si wBasnemu prawu, odbiega od swej osobowo[ci, odbiega równie| od sensu |ycia. Szcz[liwie dobro- 201 VII. O rozwoju osobowo[ci tliwa i wspaniaBomy[lna natura nigdy nie zmusza czBowieka do wypowie- dzenia owego fatalnego pytania o sens |ycia. A kiedy nikt nie pyta, nikt te| nie musi odpowiada. A zatem neurotyk ma racj, lkajc si raka  nie jest to wmówienie, 315 lecz konsekwentna forma wyrazu jego aktywno[ci psychicznej przebiega- jcej poza [wiadomo[ci, wol i rozumieniem. Gdyby czBowiek ów udaB si na pustyni, gdyby w samotno[ci zaczB wsBuchiwa si w swój gBos wewntrzny, zapewne by usByszaB, co mówi. Ale wspóBczesny, przeintelek- tualizowany czBowiek kulturalny nie jest w stanie percypowa owego gBosu, bo przecie| doktryna nic na ten temat nie mówi. Ludzie pierwotni posiadaj t zdolno[ w znacznie wikszym stopniu  w ka|dym razie medicine- men, jako |e nale|y to do ich profesji, potrafi rozmawia z duchami, drze- wami i zwierztami; oznacza to, |e w tych postaciach wychodzi im naprze- ciw czynnik obiektywnej psychiki, czyli psychiczne  nie-ja". Poniewa| nerwica jest zaburzeniem w rozwoju osobowo[ci, my, 316 psychiatrzy, jeste[my ju| przez wymogi zawodowe zmuszeni do zajmowa- nia si owym pozornie odlegBym problemem osobowo[ci, owymi mtnymi, czsto znieksztaBconymi nie do poznania faktami psychicznymi przybywa- jcymi z nieznanych mroków, zbli|ajcymi si do sfery tego, co widzial- ne. Dzieje si tak jedynie rzadko tak spontanicznie, jak mo|na to obser- wowa w wypadku starotestamentowych proroków; z reguBy owe wywo- Bujce zaburzenie fakty psychiczne trzeba u[wiadamia sobie w trakcie mozolnego procesu. Pojawiajce si tre[ci odpowiadaj jednak jako |ywo  gBosowi wewntrznemu", oznaczaj losowe przeznaczenie, które  je[li zostanie przyjte i uporzdkowane przez [wiadomo[  wprowadza proces rozwoju osobowo[ci. Jak ka|da wielka osobowo[ oddziaBywa zbawczo, ksztaBtujco i lecz- 317 niczo, wprowadzajc zmiany spoBeczne, tak równie| narodziny wBasnej osobowo[ci czBowieka oddziaBuj zbawczo na indywiduum. Mamy tu do czynienia z sytuacj, jak gdyby jaka[ boczna odnoga rzeki, która pogubiBa si w bagnach, nagle znalazBa wBa[ciwe koryto, jak gdyby kamieD, który upadB na kieBkujce ziarno, zostaB odsunity, umo|liwiajc ziarnu proces naturalnego wzrostu. GBos wewntrzny to gBos |ycia bardziej peBnego, gBos obszerniejszej, 318 szerszej [wiadomo[ci. Z tego wzgldu w mitologii narodziny herosa czy moment odrodzenia symbolicznego zbiegaj si z chwil wschodu sBoDca, albowiem rozwój osobowo[ci jest równoznaczny z pomno|eniem [wia- domo[ci. To wBa[nie dlatego herosom w wikszo[ci przysBuguj atrybuty O rozwoju osobowo[ci 202 solarne. a chwila, w której rodzi si ich wiksza osobowo[, okre[lana jest mianem o[wiecenia. Odczuwany przez wikszo[ ludzi naturalnych lk przed gBosem wewntrznym nie jest taki dziecinny, jak mogBoby si to wydawa. Tre[ci wychodzce naprzeciw ograniczonej [wiadomo[ci  tre[ci w rodzaju klasycznego przykBadu |ycia Chrystusa czy równie znamiennego prze|ycia Mary z legendy Buddy  w |adnym wypadku nie s niewinne; z reguBy oznaczaj one najwiksze niebezpieczeDstwo specyficzne dla dotknitego tym indywiduum. Z reguBy mamy tu do czynienia z czym[ niedobrym, ba. nawet zBym  to wBa[nie przedkBada nam gBos wewntrzny. Tak wBa[nie by musi  przede wszystkim dlatego, |e czBowiek zazwyczaj nie jest tak nie[wiadom swych cnót, jak swych wad, a tak|e dlatego, |e z powodu dobra cierpi on mniej ni| z powodu zBa. GBos wewntrzny, jak ju| dane mi tu byBo stwierdzi, przedkBada [wiadomo[ci to, z powodu czego cierpi caBo[, czyli na przykBad naród, do którego si nale|y, czy ludzko[, której cz[ci jeste[my. Ale gBos wewntrzny przedstawia owo zBo w formie indy- widualnej, tote| zrazu chciaBoby si uwa|a, |e caBe owo zBo ma jedynie charakter indywidualny. GBos wewntrzny przedstawia zBo w kuszco suge- stywny sposób, chcc, by dany czBowiek mu ulegB. Je[li dany czBowiek nie ulegnie mu choby tylko cz[ciowo, wówczas nie wniknie doD nic z owego pozornego zBa, a wówczas nie dojdzie do odnowienia i zbawienia. (ZBo gBosu wewntrznego okre[lam mianem  pozornego", brzmi to jednak zbyt optymi- stycznie). Je[li ..ja" w peBni ulegnie gBosowi wewntrznemu, wówczas jego tre[ci oddziaBywaj tak, jak gdyby ka|da z nich byBa diabBem wcielonym  dochodzi do katastrofy. Je[li jednak  ja" ulegnie mu tylko cz[ciowo, je[li, utwierdzajc si w samym sobie, potrafi uratowa si przed pochBo- niciem bez reszty, wówczas mo|e zasymilowa ów gBos wewntrzny, a wtedy okazuje si, |e zBo byBo tylko zBym pozorem. Charakter tego gBosu wewntrznego jest  lucyferyczny" w najwBa[ciwszym, najmniej dwuznacznym znaczeniu tego sBowa  z tego wzgldu stawia on czBo- wieka w obliczu konieczno[ci decyzji moralnych; je[li czBowiek nie znaj- dzie si w obliczu takiej konieczno[ci, nigdy nie dojdzie do [wiadomo[ci, nigdy nie stanie si osobowo[ci. W niezgBbiony doprawdy sposób w gBosie wewntrznym pojawiaj si jednocze[nie gBbie i wy|yny, to, co najlepsze, i to, co najbardziej osBawione, prawda i zakBamanie, przyprawiajc czBo- wieka o bezdenn rozpacz i zamt, Budzc go i wprawiajc w rozpacz. Byliby[my [mieszni, oskar|ajc o zBo gBos wszechdobrej i wszechnisz- czcej natury. Je[li wydaje si nam on gBównie zBy, to wynika to w znacz- 203 VII. O rozwoju osobowo[ci nej mierze z owej dawnej prawdy, i| dobro zawsze jest wrogiem lepsze- go. Byliby[my szaleni, nie trzymajc si owego z dawien dawna znanego dobra. Ale, jak powiada Faust: A skoro [wiata tego dóbr dosi|em, W tym szczytnym widzim tylko szaB i kBam8. Dobro nie jest, niestety, zawsze dobre, w przeciwnym bowiem razie nie istniaBoby lepsze. Je[li ma si pojawi lepsze, dobro musi temu ustpi miejsca. Z tego wzgldu ju| Mistrz Eckhart twierdziB:  Bóg nie jest dobry, w przeciwnym bowiem razie mógBby by lepszy". S zatem epoki w dziejach [wiata (i nasza, jak si wydaje, nale|y do nich), 321 gdy dobro musi ustpi temu, co ma by lepsze, cho zrazu jawi si to jako zBo. To, jak niebezpieczne jest samo poruszanie tego problemu, pokazuje przytoczone wBa[nie stwierdzenie, albowiem jak Batwo mo|na by przemyci zBo, je[li po prostu oznajmi si, |e jest to potencjalnie lepsze! W problematyce gBosu wewntrznego a| roi si od niesamowitych pytaD i puBapek. Mamy tu do czynienia z dziedzin niebezpieczn i grzsk, tak jak niebezpieczne i grozne jest samo |ycie, je[li czBowiek zrezygnuje z drogowskazów, które wytyczaj mu cel. Ale kto nie straci |ycia, nie zdobdzie gog. Narodziny herosa, |ycie herosa naje|one s niebezpieczeDstwami. W|e Hery gro|ce niemowlciu Heraklesowi, pyton, który zagra|a narodzinom [wietlistego Apolla, betlejem- ska Rzez Niewinitek  oto typowe przykBady. Proces rozwoju osobowo[ci to ryzyko. Nale|y uzna za tragiczne, |e to wBa[nie demon gBosu wewntrz- nego stanowi zarazem najwiksze niebezpieczeDstwo i niezbdn pomoc. To tragiczne, ale logiczne. To natura. Czy| mo|na wic mie za zBe ludzko[ci, wszystkim dobrotliwym past- 322 rzom stada, zatroskanym ojcom zastpów dzieci, |e wznosz ochronne mury, ustawiaj skuteczne obrazy i zalecaj udeptane [cie|ki pozwalajce omin otchBanie? Ostatecznie to przecie| bohater, wódz i zbawiciel odkrywa now drog 323 wiodc do wikszego bezpieczeDstwa. Owszem, mo|na by wszystko zostawi po staremu, gdyby to nie owa nowa droga nie domagaBa si z caB moc, by kto[ j odkryB, gdyby nie dziaBo si tak, |e rodzaj ludzki drczony 8 Johann Wolfgang [von] Goethe: Faust. Cz. I. Noc. W. 639-640. S. 56. [Przyp. tBum.] 9 Zob. Mt X, 39; Mk VIII, 35; Ak IX, 24. [Przyp. tBum.] 204 O rozwoju osobowo[ci bdzie wszystkimi plagami egipskimi, dopóki owa nowa droga nie zostanie odkryta. Nieodkryta droga w nas jest niczym co[ psychicznie |ywego  klasyczna filozofia chiDska okre[la to mianem Dao, porównujc to do stru- mienia, który niezmordowanie d|y do swego celu. By w Dao to tyle, co znalez speBnienie, caBkowito[, to speBni przeznaczenie, znalez pocztek i cel, doprowadzi do peBnego urzeczywistnienia sensu bytu przyrodzonego wszelkim rzeczom. Osobowo[ to Dao.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdział 18 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w okresie późnej dorosłości
Rozdział 6 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w okresie niemowlęcym
Rozdział 16 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w wieku średnim
Rozdział 12 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w okresie dorastania
Stadiow rozwoju osobowosci
Rozdział 8 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w okresie wczesnego dzieciństwa
Rozdział 10 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w wieku od sześciu do dwunastu lat
Stymulowanie rozwoju psychomotorycznego i osobowości dziecka
Psychologia osobowości i rozwoju człowieka Gurba I PPLS[1]
Koncepcje osobowości rozwój, funkcjonowanie, źródła zaburzeń
Siek Osobowość Struktura, rozwój i wybrane metody badania
Jung Carl Gustaw Teoria osobowości
Praca nad rozwojem własnej osobowości

więcej podobnych podstron