Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie - grzech ożył, ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci. Albowiem grzech czerpiąc podnietę z przykazania, uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć.
Prawo samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest też przykazanie. A więc to, co dobre, stało się dla mnie przyczyną śmierci? Żadną miarą! Ale to właśnie grzech, by okazać się grzechem, przez to, co dobre, sprowadził na mnie śmierć, aby przez związek z przykazaniem grzech ujawnił nadmienią swą grzeszność.
Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu.”
Taka jest dialektyka grzechu i prawa, którą dobrze znali zarówno Luter jak Nietzsche.
Bóg ustanawiając człowieka jako wolnego ustanawia go jako wolność skończoną. Skończoność tej wolności polega na tym, że jest ona od początku ukierunkowana nie przez to, co my nazywamy „wartościami” (które są już wysoce urobionymi wytworami kultury), lecz przez zasadę hierarchizacji i preferencji wartości; ta etyczna stniktura wolności stanowi o autorytecie wartości w ogóle.
Zakazane nie jest to czy tamto, zakazana jest jakość samostanowienia, która człowieka czyniłaby tw órcą rozróżnienia między dobrem a złem.
Upadek jest zarówno upadkiem człowieka jak upadkiem „prawa”; by przywołać raz jeszcze słowa św. Pawła: „Przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci" (Rz 7,10). Tak więc upadek jest cezurą biegnącą przez całe człow ieczeństwo: seksualność i śmierć, praca i cywilizacja, kultura i etyka -wszystko należy zarazem do owej pierwotnej natury, która została utracona, a która stale obecna jest w sposób skryty, oraz do zła, które choć radykalne, mimo to jest przygodne.
Założyć świat jako to, na co grzecłi wszedł, albo niewinność jako to, od czego wychodząc grzech zszedł z drogi, albo - mówiąc obrazowo - Raj jako miejsce, skąd człowiek został wygnany, to po prostu przyznać, iż grzech nie jest naszą pierw otną rzeczyw istością, iż nic stanow i naszego pierwotnego statusu ontologicznego. Grzech nie określa ludzkiego bycia. Bycie stworzonym nie jest tym samym, co stawanie się grzesznym.
Imago dei - oto równocześnie bycie stworzonym oraz niewinność, które właściwe są człowiekowi. Podobieństwo to jawi się jako brak winy, jako niewinność, gdy spojrzeć nań retrospektywnie, od strony grzechu jak na stan „wcześniejszy”, mówiąc językiem mitycznym; jego dobroć jest wszelako całkiem pozytywna, bo to grzecłi jest nicością marności.
Grzech nie następuje po niew inności, lecz w Jednej Chw ili ją traci. W Jednej Chwili jestem stwarzany i w Jednej Chwili upadam.
Mit każe następować po sobie temu, co jest sobie równoczesne i nie może takim nie być; sprawia, że kończy się „wcześniejszy” stan niewinności w chwili, gdy zaczyna się „późniejszy” stan przekleństwa. W ten sposób wszakże osiąga swą głębię: opowiadając o upadku jako o zdarzeniu, wynikłym nie wiadomo skąd, dostarcza antropologii kluczowego pojęcia przygodności zła radykalnego, które pokutnik jest zawsze gotów nazwać swą własną złą naturą. Przez to właśnie mit ujawnia czysto „historyczny” charakter tego radykalnego zła; nie pozwala mu podawać się za zło pierwotne - cóż z tego, że grzech jest „starszy ” od grzechów, skoro niewinność jest jeszcze bardziej od niego „starsza”.
Rousseau zrozumiał to w sposób genialny: człowiek jest „dobry z natury”, lecz w porządku cywilizacyjnym, czyli w porządku dziejów znamy tylko człowieka „zdeprawowanego”. Nade wszystko Kant zrozumiał to z urzekającą ścisłością w eseju o złu radykalnym: człowiek jest „przeznaczony” do dobra a „skłonny” jest do zła. W tym paradoksie „przeznaczenia” i „upadku” jest skupiony cały sens symbolu upadku.
„PRZEBIEG” DRAMATU KUSZENIA
Ten sam mit, któiy skupia w jednym człowieku, w jednym akcie, w jednej chwili samo „zdarzenie” upadku, rozprasza je równocześnie po wielu postaciach - Adama, Ewy, węża - i po wielu epizodach, jak uwiedzenie kobiety i upadek mężczyzny. Nasuwa się więc jeszcze jedno odczytanie, gdzie „przejście” od niewinności do grzechu nabiera znaczenia niewyczuwalnego poślizgu, a nie nagłego skoku. Jahwista wprowadza do swego