która zdarza się u pacjentów z cechami osobowości histerycznej lub infantylnej, którzy „zmieniają się", by np. przypodobać się lekarzowi lub, przeciwnie, by go zirytować.
Nie znaczy to, by człowiek pod wpływem drugiego człowieka nie mógł się zmienić. Zmiana ta jednak musi dokonywać się analogicznie jak w metabolizmie energetycznym na zasadzie całkowitego przyswojenia: to, co płynie z zewnątrz, musi być przekształcone według własnego planu budowy (struktury), analogicznie jak obce białko zostaje dzięki procesowi asymilacji przekształcone na własne białko.
Psychoterapeuci, zwłaszcza w okresie młodzieńczego zapału, czasem zapominają o tej zasadzie biologicznej i psychologicznej indywidualności. Chcieliby chorego zmienić; spotyka ich jednak rozczarowanie, gdyż im silniej prą do zmiany, tym na silniejszy trafiają opór (w myśl zasady mechaniki, że akcja równa się reakcji). Owszem, chory zmienia się pod wpływem kontaktu z psychiatrą, ale zmienia się sam, a nie zmienia go lekarz. Proces wymiany jest procesem czynnym, żywy ustrój sam wybiera, co jest mu potrzebne z otoczenia; nie można niczego wymienić bez jego aktywnego udziału, bo wówczas byłaby to tylko proteza lub przeszczep, a więc coś obcego, co ustrój —jak w przypadku przeszczepu — usiłuje zniszczyć.
Jeśli chodzi o prawdę o chorym, to nie można jej choremu narzucić, musi do niej dojść sam. Kontakt z psychiatrą powinien tylko przyśpieszyć proces poznawania siebie. Psychiatra działa jako „katalizator" tego procesu. Im mniej mówi, tym mniej przeszkadza choremu w odkrywaniu prawdy o sobie, tym lepszym jest katalizatorem. Mówienie jest formą działania, polegającą na przekazywaniu swoiście ludzkich sygnałów otoczenia. Dwie osoby nie mogą działać jednocześnie; gdy jedna „nadaje", druga musi „odbierać" sygnały. Gdy zaczyna mówić psychiatra, to chory musi przerwać mówienie o sobie. Mówienie o sobie nie jest rzeczą łatwą, trzeba pokonać wiele wewnętrznych oporów, choćby wstydu, lęku, że zostanie się surowo osądzonym, trzeba przełamać trudności wyrażenia słowami tego, co się czuje itp. Psychiatra może przerwać w momencie najmniej odpowiednim, gdy np. chory chce powiedzieć coś, jego zdaniem, najważniejszego o sobie, tylko trudno mu to wyrazić słowami; jeszcze nie zdecydował, czy o tym mówić, czy lepiej zamilczeć. Wtrącenie się psychiatry ratuje go z sytuacji, ponieważ już nie musi się odzywać, ponieważ może później przejść na inny temat narzucony przez rozmówcę. Dlatego sztuka milczenia jest dla psychiatry bardzo ważna. Nie może to być jednak milczenie absolutne, takie budziłoby grozę. Byłoby bowiem sprzeczne z ogólną prawidłowością wymiany sygnałów, polegającą na tym, że sygnał wysłany w otoczenie wywołuje w nim reakcję, która staje się z kolei sygnałem zwrotnym, modulującym dalsze wysyłanie sygnałów. Spojrzeniem, mimiką, gestami, drobnymi uwagami, mającym zwykle zachęcać pacjenta do wypowiedzi, psychiatra reaguje na to, co on mówi. I tego rodzaju sygnały zwrotne wpływają nieraz bardzo dobitnie na tok wypowiedzi chorego; pod ich wpływem może on przestać mówić, zmienić wątek, zrazić się do psychiatry itp.