Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 4, Mii podniosła głowę znad książki


Avidja Citta Danger

SKRYTOBÓJCZYNI

część 4 na x części

podtytuł: Biegnę z zamkniętymi oczami, zamkniętym sercem.

Mówiłam już że nic nie trwa wiecznie? Miałam rację. Zwłaszcza szczęście. Miałam kasę, mogliśmy

ruszać dalej, ale Amelia dostała zaproszenie na bal W zamku oczwiście. To okropne.

Ple ple ple, księżniczka Seyrunn w skromnych progach naszego królestwa itd., w każdym razie -

idziemy na bal. Ja też. Lina i Ame wyciągły mnie dzisiaj na zakupy, więc zostałam uraczona

błękitną suknią ozdobioną gustowną ilością białej koronki. Do sukienki jako takiej nie mam

zażaleń, raczej do swojego wyglądu. Wrrr... w tej kiecce wyglądam strasznie, nieważne co mówią

Lina i Ame, ja wiem swoje. One też zakupiły sobie suknie: Lina jakąś żółtą falbaniastą, a Amelia

bladoróżową z mnóstwem tycich diamencików jakby osiadła na niej rosa. I fajnie. Faceci też idą.

Ech... jest wieczór, za pięć minut wychodzimy. Aż mnie skręca... doskonale wiem z kim będę

musiała spędzić ten wieczór.

Dotarliśmy na zamek. Wprowadzono nas, usadzono przy stole, ple ple, oczywiście od razu zauważyłam

"mojego" maga. Najpierw była uczta, bardzo spokojnie, jedzenie pycha, wreszcie. Lina w siódmym

niebie, na wstępie pochłonęła wszystko co znalazło się w zasięgu jej ręki. Super. No ale, nic nie

trwa wiecznie, a zwłaszcza szczęście, więc uczta się skończyła i zaczęły się tańce, czyli ja

od razu rozejrzałam się za pierwszą lepszą kryjówką, ale nie byłam dość szybka.

- Mogę panią prosić do tańca?

Usłyszałam, oczywiście z ust El Korronta. Co miałam zrobić? Oczywiście się zgodziłam, ale w

myślach dodałam z mściwą satysfakcją sakramentalne "spierdalaj debilu". Wmieszaliśmy się w tłum,

z dala od uszu i oczu zazdrosnych Liny i Amelii, a także zdziwionego Zela. Mogliśmy pogadać.

- Ładnie to tak przeklinać? Ja chcę być miły...

- Wiesz że najlepiej być zrobił gdybyś się do mnie nie zbliżał.

- Wiem. Przeznaczenie próbuje się wypełnić, a ty mu stawiasz opór. To musi być ciężkie.

- Jest ciężkie, cholernie, ale jakoś wytrzymuję, dzięki za troskę.

- Szkoda... a ja tak chciałam mieć z tobą gromadkę dzieci... najpierw mielibyśmy dwie córki,

bliźniaczki, a potem syna i potem jeszcze jedną córkę... synowi dalibyśmy na imię Casanova i

miałby dar zdobycia każdego kobiecego serca...

- To po tatusiu... nie kończ tych wywodów, chyba że chcesz jeszcze raz usłyszeć: NIE.

- Jesteś okropna. Dlaczego ja cię tak kocham... gdyby to było pożądanie, sprawa byłaby prostsza.

- Słucham?

- Cóż, slyszałaś, że dziewczęta zostają uprowadzone we snie i ślad po nich zaginął...

- TO TY?

Aż zdrętwiałam ze strachu. Kto o nim nie słyszał. Porywał młode, piekne kobiety. W tym ze dwie

elfki. Jedną z nich znała moją przyjaciółka, sama gadalam z nią kilka razy... gulp. Czyli...

- Tak, to ja. Porwane we śnie, potem związane, unieruchomione...

- A co się z nimi działo kiedy... kiedy... było już... po TYM?

- Chcesz zobaczyć?

- Nie.

Nie dane mi było jednak w mojej niewiedzy zostać. Zostałam po prostu bezczelnie pociągnięta za

bufiasty rękawek mojej sukienki gdzieś w korytarz. Potem w dół po schodach... i w dół i w dół...

w końcu dotarliśmy do cięzkich, kutych drzwi. Mag położył na nich dłoń, a drzwi same się

otworzyły.

- O boże...

tylko tyle zdążyłam wyszeptać. Potem zemdlałam z przerażenia. Obudziłam się w komnacie maga.

Przez chwilę mignął mi ten straszny obraz... setki średniej wysokości filarów, a na każdym

z nich lezy głowa. Wszystkie miały otwarte szeroko oczy i uśmiechnięte usta, wszystkie też

ociekały krwią. Nieludzkie... jak tak można... kiedy ja zabijałam, traktowałam to profejonalnie,

praca jak każda inna, a do swoich ofiar miałam szacunek... ale to co on robił... tak po prostu,

dla własnej zachcianki, to było przerażające... i obrzydliwe...

- Masz, napij się.

Siedział uśmiechnięty na brzegu łóżka trzymając szklankę wody. Wzięłam bez słowa, patrząc się na

niego z odrazą, jak na jakiegoś oślizłego robala. tyle że nawet robal, nawet najbardziej oślizły,

nie mógłby zrobić czegoś takiego.

- Udało mi się ciebie zaskoczyć. Nie sądziłem że tak zareagujesz. Myślałem że jesteś

przyzwyczajona.

- Istnieje coś takiego jak szacunek. Jak profesjonalizm. I jak litość do cholery! Czy ty

cokolwiek czujesz?! Jak możesz... ty...

- Czy czuję? Tak... czuję. Pożądanie. Nawet nie wiesz jak wielkie. I miłość do ciebie tak

ogromną, że jeszcze nie podzieliłaś ich losu. Chociaż mógłbym z tobą tak zrobić, gdybym chciał.

Mogę wszystko. Ale ty jesteś tak dumna, że nawet u mnie budzi to podziw. Dlatego jeszcze się

z tobą nie pobawiłem.

To była sekunda. W tym samym momencie on mnie pocałował a ja wbilam mu nóż prosto w serce.

Żelazny. Pewnych nawyków nie da się zmienić. Otworzył szeroko oczy zdumiony.

- Brawo cichoręko, brawo... nie spodziewałem się, że skończę z... twojej ręki... przecież

przeznaczenie ma... nad nami władze... a my...

- Nade mną władzy nie ma nikt. Jestem wolna i niezależna.

- Dlatego... tak bardzo... cię... ko... chałem... Adel...

To było jego ostatnie słowo. Zmarł. Szkarłatna krew dalej się lała, wsiąkała w moją sukienkę, w

pościel na łóżku, w ubranie zmarłego przed chwilą maga... cóż, lepiej będzie jesli się stąd

ulotnię. Otowrzyłam szafę w poszukiwaniu jakiegoś płaszcza, jakiejś czarnej szmaty, którą

mogłabym zakryć zakrwawioną sukienkę. Znalazłam. Czarny płaszcz bez kaptura. Tylko na brzegu

rękawa wyszyty był szarą nitką jakiś szlaczek. Ja skądś to znam... NO TAK! To płaszcz mojego

zleceniodawcy... czyli on... musiał użyć jakiegoś zaklęcia iluzji. Po co to zrobił? Chciał mnie

poznać? Dość nowatorski sposób. Chciał zobaczyć ile potrafię? Teraz się nie dowiem. Dobra,

nieważne. Zarzuciłam ten nieszczęsny płaszcz, więc sukienki już nie było widać. Zeszłam po

schodach, na dół, wyszłam na świerze powietrze, poszłam do miasta. Wróciłam do pokoju w tym

lepszym hotelu. Lina mnie pewnie szuka... a niech szuka. niech się marwtią. Ja nie powinnam

tutaj być. Powinnam siedzieć w domu, albo właśnie wypełniać jakieś zadanie. Przebrałam się w

piżamkę i wlazłam do lóżka. Przynajmniej przez parę godzin mogę się nie przejmować światem.

Dobranoc Adel... dobranoc.

***

Na liście najgorszych przebudzeń świata, wiadro zimnej wody znajduje się na pierwszym miejscu,

przynajmniej dla mnie. Akurat dziś zostałam obudzona w ten jakże skuteczny sposób. W pokoju

stali Zel, Lina i Ame. Wszyscy lekko wkurzeni.

- Zel nam powiedział gdzie jesteś. I jesteśmy ciekawi czemu tak nagle zerwałaś się z balu. I

czemu mag z którym tańczyłaś został znaleziony dziś rano. Martwy.

Zel ty podły zdrajco... no nieważne.

- I chyba musisz powiedzieć nam wszystko. Kiedy mówie wszystko, łącznie ze swoją profesją.

Lina wykłada karty na stół? Olrajt, jak tak, to prosze bradzo.

- Więc... jestem cichoręką. A kilka miesięcy temu był mój wielki dzień. Wynajęła mnie sama

Lina Inverse.

Amelia i Zel spojrzeli się na Linę. Ona nawet nie drgnęła.

- Pamiętam że była noc, że bardzo padało. A moja ofiara spokojnie spała. To trwało sekundę...

- Czy... tą ofiarą był Gourry Gabriev?

- Tak.

Amelia i Zel znów spojrzeli się na Linę.

- Podczas wręczania mi pieniędzy Lina płakała. Nie pytałam dlaczego. Nie obchodziło mnie to. Ale

niestety, nie dane mi było pozostać w mojej niewiedzy. Lina tylko płakała i wyrzucała z siebie

strzępki słów, w końcu zażądała, abym wyruszyła z wami. W ten sposób dołaczyłam do waszej grupy.

- Mów dalej. - Lina stała ze spuszczoną głową.

- Na szlaku pieniądze płynął jak rzeka... potrzebowałam dodatkowego zarobku. Przyjęłam zlecenie

od dziwnego mężczyzny, który kazał mi zabić maga...

- Ile za niego dostałaś?

- Ciii, to nie koniec. Poszłam do tego maga, ale on się nagle obudził i zaczął prowadzić

dysputy... nieważne. W końcu powiedział, że dostanę dwa razy tyle, jeśli go nie zabiję.

Wiem, omijam co poniektóre fakty, ale nie muszą wiedzieć wszystkiego.

- Więc ile od niego dostałaś?

- Milion sztuk złota. Ja chciałam od razu wyruszać, ale nagle wyskoczyłyście z tym balem. Mag

od razu do mnie podszedł, to widziałyście. Nie wiem czemu, ale przyznał mi się do tego, że

dopuścił się szeregu krwawych zbrodni... sama zresztą miałam tak skończyć. To była samoobrona.

A dowód jego zbrodni nadal znajduje się w zamku.

- A ten mężczyzna, który zlecił ci morderstwo?

- To też był ten mag, pod maską iluzji. Sam zapłacił za swoją głowę. Nie rozumiem go. Nie chcę

zrozumieć.

Był mi przeznaczony, ta śmierć była ucieczką... moją czy jego? Tego już na głos nie dodałam.

- No tak. Hm, Lino, Amelio, mogłbyście na chwilę wyjść? Chciałbym porozmawiać z Adel w cztery

oczy.

Lina i Amelia opusciły pokój.

- No dobrze... to usłysze teraz pełną wersję histroi? Bez tych niedopowiedzeń?

- Pytaj.

- Dlaczego Lina zleciła zabójstwo Gourryego?

- Mówiła że kocha innego. Nie wiem kogo.

- Dlaczego jeszcze od nas nie uciekłaś?

- Bo... nie mogę tego powiedzieć.

- A z tym magiem, jak było?

Więc opowiedziałam Zelgadisowi całą historie, starannie omijając fragmenty w którcyh pojawił się

choć cień alzuji, co do moich uczuć.

- Dlaczego nam nie powiedziałaś?

- A jak byś zareagował gdybyś sie dowiedział, że morduję ludzi?! Że prowadze spokojne rozmowy

z osobmi pokroju El Korronta? Że nie zawsze jestem tak normalna jak się wydaje?

- Więc kłamstwo jest lepsze? Zycie w obłudzie?

- Ja... nie wiem. Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem...

Nie wiem nic oprócz tego, że cię kocham i wszystko wokół ciebie się kręci. To dodałam dla siebie,

w myślach.

- Nie wiesz? nie potrafisz określic co jest dla ciebie najważniejsze?

Ależ potrafię, wiem to doskonale, tylko jak ci to powiedzieć. Milczę.

- Powiesz coś?

- Nie moge. Wszystko się sprowadza do jednego, ale ja nie potrafię. Nie teraz.

- Więc poczekam. Mamy czas, dużo czasu.

Więc sobie tu siedzieliśmy. Milczeliśmy patrząc się na siebie. Minęła już chyba godzina. Jeszcze

raz zajrzłam mu w oczy i wtedy znowu coś we mnie pękło. Postanowiłam wkroczyć do piekła. Rozpętać

ogień w świecie. Powiedzieć, czemu jestem taką wariatką.

- Wszystko sprowadza się do tego, że cię kocham Zel. Dla ciebie zrezygnowałam z życia jakie

ofiarował mi tamten mag, dla ciebie zmieniałam to potężne przeznaczenie, przez ciebie nadal tu

jestem... trwam i mam wrażenie, że stoję po właściwej stronie choć jednocześnie wiem, że

wariuję. Wszystko przez ciebie, dla ciebie. Rozumiesz?

Zrobił oczy jak talerzyki, a potem je zamknął. Była kiedys taka piosenka.

- O czym myślisz, kiedy siedzisz tu przede mną

i o czym myśla twoje oczy.

O czym myślisz kiedy milczysz tutaj ze mną,

czego pragniesz kiedy czujesz ciszy dotyk...

milczysz? O czym myślą twoje oczy kiedy cisza je zamroczy...

Przestań, przestań, nie drocz już się ze mną.

Przestań, daj spokój, przerwij tą ciszę daremną.

Powiedz mi, powiedz... nie kryj tego w sobie... powiedz

O czym myślisz, kiedy siedzisz tu przede mną, milczysz,

siedząc płaczesz wymilczając pieśń wojenną.

Spojrzał zdumiony. To elfia piosenka, a elfie piosenki znane są z dość dziwnego rytmu, więc nie

dziwne, że się zdziwił. O rany... ja naprawdę wariuję.

- To taka elfia piosenka, jakoś mi przypasowała... - mówiłam cicho, jakby się przed nim

usprawiedliwiając. Ale w końcu jesteśmy w moim pokoju i moge tu śpiewać jesli chcę, więc o co

chodzi? O co chodzi? O to, że on teraz podejmuje decyzję, co się ze mną stanie. Tymi głupimi

myślami, tym durnym uporem, próbuję zabić w sobie strach. Najgorsze jest to, że zdaję sobie

sprawę z tego jak bardzo się boję. Gulp.

- Zaśpiewaj coś jeszcze, jakoś łatwiej mi się myśli...

UF... DZIĘKI CI ZEL ZA TE SLOWA! ŚPIEWANIE TO COŚ CO MI DOBRZE WYCHODZI!

- Mogłam mówić co chciałam

Mogłam, ale milczałam

Mogłam wszystko zdobywać

Mogłam, ale stchórzyłam

Mogłam być inna niż inni

Mogłam, ale się bałam

Mogłam stać się wspaniała

Mogłam, ale nie chciałam.

- ładne. Ale te elfie piosenki są jakieś krótkie.

- Bardziej koncentrujemy się na tekście niż na melodii. Ty tez spróbuj.

Czasami gdy siedzę sama i patrzę przez okno

I widzę jak wszystko w deszczu moknie

Jak wszystko się w swoich norkach chowa

Jak cały świat się zamyka… w sobie…

- ładne. Ech... staram się nie myśleć o tym o czym muszę.

- Nie martw się, ja też lubię uciekac.

- Dzięki. Wiesz... dlaczego mi powiedziałaś?

- Serio? Po prostu cos się we mnie przełamało. Sama nie wiem czemu. Jak już jestem wariatką...

- Nie jesteś wariatką, jesteś zakochana.

- W gruncie rzeczy to to samo. Jak choroba.

- Tak? W takim razie ja chyba też jestem chory... wiem, że jak mi powiedziałaś, to prze chwilę

byłam bezgranicznie szczęśliwy... czy to już to? Że chcę być przy tobie?

- To już to.

- Ech... juz późno. Ja jeszcze tej nocy nie spałem. Porozmawiamy o tym jutro.

- Jutro. - potwierdziłam. Cóż, są rzeczy od których się nie ucieka. Nie można uciec przed

śmiercią, o tym wiem najlepiej. Ani przed miłością, tego też się dowiedziałam. I przed gniewem

Liny Inverse... nie przypominaj. Cóz... cokolwiek się stanie, życie toczy się dalej, ciekawe

co będzie jutro.

c.d.n.

O rany... miało być mniej melancholijnie i uczuciowo, a tylko to spotęgowałam... ja też jestem

wariatką, tylko gorszą niż Adel, bo ja nie jestem zakochana.

avidja@o2.pl

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 5, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 3, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 6, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 3, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 3, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 14, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 2, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 3, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 1, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 5, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 10, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 1, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 12, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 2, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 1, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 11, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 2, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 4, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 1, Mii podniosła głowę znad książki

więcej podobnych podstron