11.”Tak mało na świecie dobroci, a tyle jej potrzeba" znajdź potwierdzenie tych słów w literaturze.
Z uczuciem dobra spotykamy się od najmłodszych lat. Początkowo dają nam to odczuć rodzice. Później, gdy już dorośniemy, to my powinniśmy obdarzać innych, szczególnie obcych ludzi, dobrocią. A jak wiemy jest zupełnie inaczej. Ludzie w sklepach, autobusach, na ulicy są dla siebie nieuprzejmi, niemili. Nie potrafią uśmiechnąć się, spokojnie porozmawiać, okazać odrobiny dobroci. Śledząc historię literatury polskiej, nie spotkaliśmy zbyt wielu utworów mówiących o dobroci. Są to raczej jakieś fragmenty lub krótkie wiersze.
W nowelach Marii Konopnickiej często spotykamy się z uczuciem "niby - dobroci". Mówi o tym m.in. utwór "Miłosierdzie gminy". Jedna z "dobrych" i "miłosiernych" gmin szwajcarskich, w trosce o ludzi starych i bezdomnych, wprowadziła zwyczaj oddawania ich pod opiekę farmerom, za opłatą ustaloną drogą licytacji. Gospodarze chętnie zgłaszali swą dobrą wolę "otoczenia opieką" licytowanych "mizerot", gdyż każdy z nich wiedział, że "... najtańszy to robotnik, jakiego znaleźć można. Czy złością czy dobrocią zawsze się z niego tyle roboty wyciśnie ile zje, a co gmina doda to jakby znalazł". Wszystkim było wiadomo, że los przygarniętych nędzarzy był straszny, że zmuszano ich do morderczej pracy, która wykańczała człowieka wcześniej niż wydano otrzymaną za niego zapomogę. Nikt się jednak nie oburzał, przeciwnie, uważano to za dozwolony sposób powiększania dowodów. Konopnicka ukazuje przebieg kolejnej licytacji, w której kandydatem jest stary Kuntz Wunderli, przeszło osiemdziesięcioletni starzec. Zebrani traktują go jak zwierzę na targu: oglądają zęby, sprawdzają siłę nóg i ramion. Bierze go do siebie Prost, który znany był z okrucieństwa wobec swoich parobków. Ostatnia scena noweli ukazuje Kuntza obok dyszla wózka, jak drżącymi rękami usiłuje zaprząc się do niego, by wraz z psem gospodarza rozwozić mleko po rozległej okolicy. "Miłosierna" jest dumna z tego co robi. farmerzy, którzy opiekują się nędzarzami uważają się za bardzo dobrych, choć tak naprawdę to są pozbawieni wszelkich ludzkich uczuć. A gdyby chcieli być naprawdę dobrzy i miłosierni, mogliby przyjąć pod swój dach biednego, zaofiarować mu godne warunki bytowe, czyli takie jakie należą się każdemu człowiekowi. Wtedy z takiego postępowania mogli by być dumni.
Stefan Żeromski w "Ludziach bezdomnych" również porusza problem dobroci, a raczej jej braku. Główny bohater - Tomasz Judym na zebraniu u doktora Czernisza przedstawia projekt pomocy dla biedoty miejskiej i wiejskiej. Niestety jego odczyt zostaje uznany za objaw filantropii i zostaje odrzucony Lekarze uważali, że mają traktować swój zawód jako sposób zapewnienia godziwego poziomu życia sobie i swojej rodzinie, nie mieli najmniejszej ochoty wykazać się odrobiną dobroci i pomóc tym, którzy najbardziej tego potrzebowali.
W innym miejscu "Ludzi bezdomnych" autor znów mówi o niewykorzystanej szansie okazania dobroci. Judym, zajmujący stanowisko lekarza w sanatorium w Cisach, próbuje za wszelką cenę pomóc ludziom ze wsi. Ale niemal każda jego propozycja zostaje odrzucona przez kierownictwo. Najpierw chce przenieść czworaki w suche miejsce, gdyż wybucha wśród wiejskich dzieci malaria, z powodu stawów rybnych właściciela majątku. Ale oczywiście kierownictwo się nie zgodziło. Inna propozycja dotyczy osuszenia Cisów w celu uzdrowienia ich mikroklimatu i znów odpowiedź jest taka sama. Kierownictwo sanatorium nie dość, że nie chciało pomagać biedocie, to jeszcze często przeszkadzało. Administrator Krzywosąd Chobrzański co roku szlamował staw. I aby nie wywozić zgniłego szlamu przez park, na oczach kuracjuszy spuszczał go do rzeki, z której czerpali wodę ludzie ze wsi. Krzywosąd nie reaguje nawet na protesty Judyma. Jest jeszcze wiele innych sytuacji w tym utworze, mówiących o możliwości zrobienia czegoś dobrego i niewykorzystania tej szansy.
Podmiot liryczny w wierszu "Pokolenie" Krzysztofa Baczyńskiego mówi o zatraceniu się wiary u ludzi którzy przeżyli wojnę w uczucia wyższe takie jak miłość, dobroć. Okupacja dokonała ogromnych spustoszeń w psychice człowieka, podważyła obowiązujące dotychczas normy moralne:
"Nas nauczono. Nie ma litości...
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć..."
Obce będzie uczucie miłości, czy dobroci człowiekowi, który wciąż wspomina śmierć zamordowanego brata. Serca takich ludzi pozmieniają się w twarde głazy. I tak okres wojny zabił nawet tę odrobinę dobra, która tkwiła w każdym człowieku.
W innym utworze pt: "Przy torze kolejowym" Z. Nałkowskiej, również z okresu wojny, jest także mowa o wielkim spustoszeniu w ludzkiej psychice, które poczyniła okupacja hitlerowska. Bohaterką utworu jest Żydówka, której udało się uciec z transportu ale został postrzelona w kolano i nie mogła się poruszać. Ludzie którzy obserwowali ją sparaliżowani strachem o własne życie nie odważyli się udzielić kobiecie pomocy. Ranna zdawała sobie z tego sprawę.
"Leżała pośród ludzi, ale nie liczyła na pomoc. Leżała jak zwierze ranne na polowaniu, którego zapomniano dobić."
Żydówka poprosiła aby ktoś ją zastrzelił. Początkowo nikt nie chciał się tego podjąć. Dopiero zrobił to młody człowiek, zupełnie wyzbyty ludzkich uczuć. Z zadziwiającą łatwością zabił kobietę i najprawdopodobniej się tym nie przejął, on nie uznał tego za coś złego. I to chyba było najokropniejsze. Zresztą jak ludzie wtedy żyjący, mogli czynić coś dobrego, sporo nie znali takiego uczucia.
Autor cytatu "Tak mało na świecie dobroci, a tyle jej potrzeba" miał rację twierdząc, że w obecnym świecie mało ludzi doświadcza uczucia dobroci od innych. Każdy zajęty jest swoimi sprawami, nie chce myśleć o drugim człowieku. Owszem są czasem z naszej strony akty dobroci, ale często są one podszyte chęcią zysku, czy przypodobanie się komuś. Myślę że można zrozumieć ludzi okresu wojny, że zapomnieli co to jest dobroć, ale nic nie usprawiedliwia nas, że często zapominamy o tym uczuciu w stosunku do drugiego człowieka.