obliczu traumatycznych wydarzeń. Nie był liczny, ale przebiegał w napiętej atmosferze. Uczestniczyli w nim tylko zaproszeni goście. Kolejna konferencja, w 2003 roku, odbyła się na antypodach, na University of Christchurch w Nowej Zelandii, i zgromadziła zaledwie pięćdziesięciu pięciu uczestników, częściowo z powodu obaw przed podróżą po 11 września, częściowo z racji ogromnej odległości od istniejących już ośrodków performatycznych, a częściowo — jak potem twierdzono — przez nietypową organizację. Dostrzegając bowiem turystyczny i podróżniczy aspekt udziału w międzynarodowych konferencjach, zwłaszcza tak odległych, organizatorzy postanowili zająć się performatywnym badaniem doświadczenia turyzmu. Turystyczne punkty docelowe potraktowano jako bazy terenowe, przyszli uczestnicy deklarowali zawczasu swoje zainteresowania, na podstawie których ustalano tematy, grupy i marszruty badań w nowozelandzkim terenie, a prowadzący/przewodnicy przygotowywali odpowiedni transport i zakwaterowanie. W rezultacie konferencji brakowało zwykłej spójności i całościowej komunikacji, za to umożliwiła ona dużo intensywniejszy kontakt i większe skupienie w obrębie każdej z rozproszonych grup.
Stosunkowo skromny udział Amerykanów w odległej konferencji nowozelandzkiej zrównoważyło w pewnym stopniu nowe ważne miejsce spotkań badawczych w Stanach. W USA od początku kwestionowano związki między teatrologią i performatyką. Jeszcze w 1992 roku Richard Schechner, w pamiętnym wystąpieniu na zjeździe Association for Theatre in Higher Education (Stowarzyszenie na Rzecz Wyższego Kształcenia Teatralnego), czołowej amerykańskiej organizacji nauczycieli i badaczy teatru, przepowiadał, że za dziesięć, dwadzieścia lat wydziały teatralne znikną z amerykańskich uczelni niczym przestarzały „kwartet skrzypcowy” dwudziestego wieku, ustępując pola nowocześniejszej i bardziej użytecznej performatyce. Przepowiednia ta oburzyła wielu przedstawicieli akademickiego środowiska teatrologicznego — zgodnie, rzecz jasna, z intencją Schechnera, który zawsze uwielbiał wkładać kij w mrowisko. Trudno jednak obarczać Schechnera winą za wzajemną nieufność, a nawet wrogość, którą w latach dziewięćdziesiątych żywili (i nadal żywią) niektórzy performatycy, mający teatr za straszliwie przestarzały i tradycyjny przedmiot badań, oraz niektórzy teatrolodzy, uważający performatykę za dziedzinę infantylną, kapryśną i zasadniczo niezdyscyplinowaną.
Oczywiście, wielu badaczy doceniało wartość obydwu dziedzin i nie widziało w performatyce zagrożenia dla teatru, lecz inspirację do nowych płodnych badań i odkryć. Dla performatyki teatr zawsze stanowił jeden z wielorakich przedmiotów, a w latach dziewięćdziesiątych coraz większa liczba referatów na zjazdach teatrologicznych zdradzała rosnące zainteresowanie performansem. W Association for Theatre in Higher Education organizowano performatyczne grupy robocze, a poważne potwierdzenie pogłębiającej się