by obudziła się w niej świadomość. Wskazywałyby na to niektóre cechy specjalizowanego automatu The Beast inżyniera Georgesa Carl-tona. Wygląd owego tworu całkowicie uzasadniał nazwę: The Beast znaczy „bydlę”, „bestia”, „poczwara”. Nie sposób inaczej określić to żelazne paskudztwo, kóre na ośmiu odnóżach patrolowało korytarze uniwersytetu w Baltimore, badając stan zanieczyszczenia powietrza. The Beast umiał forsować przeszkody, a gdy trafił na obszar skażony, przystępował do akcji oczyszczania. Co jakiś czas zbliżał się do kontaktu elektrycznego, z którego czerpał siłę do dalszych wędrówek. Spostrzeżono przy tym, że w momentach, gdy kończyła się energia, a odległość od kontaktu była jeszcze duża, reakcje The Beasta ulegały zmianie. Jakby wiedział, że grozi mu bezwład i walczył gwałtownie o egzystencję, wykonując nieskładne, nerwowe ruchy.
Granica świadomości była dotychczas barierą definitywnie oddzielającą ludzi od maszyn, ostatnim szańcem, gwarantującym, że wszystko, co po jego drugiej stronie, to człowiek. „Nie wykluczone, że komputer umie myśleć, ale nie zdaje sobie z tego sprawy”... czyli: jeśli nawet maszyna będzie nas dokładnie naśladować, jeśli przejmie identyczne kojarzenia, jeśli będzie wyciągać te wnioski i podejmować analogiczne działania zewnętrzne, to jednak świadomości mieć nie będzie. Ale nie byłoby rzeczą łatwą udowodnić takie twierdzenie wobec eksperymentów, podczas których maszyny zbliżały się do obszarów pogranicznych, a kto wie, czy nie przekroczyły linii demarkacyj-nej w jakimś punkcie, albowiem trudno dokładnie zdefiniować, czym jest ludzka świadomość.
Nie łatwiej zresztą podważyć stanowisko przeciwne, reprezentowane m.in. przez W. R.
151