ZBIGNIEW ŹAKIEWICZ
epigonów). To była moja forma, która broniła mnie przed chaosem. Nie gombrowiczowskie podważanie formy, ale ratowanie się formą. Taki był los wielu z nas, nas tzn. „dzieci wojny”, które straciły nieomal wszystko. Było to wysadzenie z siodła, zdawało się, nieporównywalne z żadną z katastrof poprzednich pokoleń, gdyż straciliśmy wszystko łącznie z owym koniem, z którego los nas wysadził, czy — zsadził.
A owa „abstrakcyjna ideą” to moralistyka, w której była pozytywistyczna tęsknota za cywilizacyjnym uporządkowaniem i powierzchowna religijność rodem z Sienkiewicza. Snobizowanie się też na nazwiska Brzozowskiego i Irzykowskiego z których nic nie rozumiałem. Ale też odkrycie Pascala, z którego coś niecoś rozumiałem. Potem przyszło wielkie przeżycie Mertonem i jego Posiewem kontemplacji. Najdziwniejsze, że idee, że duch kultury wypracowany w Polsce międzywojennej nie istniał dla mnie. Tamten, niedawny przecież okres to był okres-próżnia. Stąd próba, rozpaczliwa próba powrotu do pozytywizmu. Prus — mój ówczesny mistrz. To zaś, co stało się po wojnie (owe „Kuźnice”, „Odrodzenia”) dla mnie, wówczas dwudziestoletniego, nie istniało. Dwie próżnie...
LEMA
Filozofia przypadku w relacji M. Szpakowskiej. Lem odrzuca „absolutyzm teorii dzieła literackiego”. Dzieło staje się dwa razy: gdy jest tworzone i gdy jest czytane. Co jest więc trwałe i na czym się książka opiera? Na kulturze. Dzieło jest w kręgu człowieka. Nie ma w sobie nic immanentnego. Zgoda. Tylko trzeba pamiętać o jednym: podstawowym przeczuciem i dążeniem człowieka i jego kultury jest przeczucie i dążenie do Sensu i Absolutu.
Również zgoda, że poza światem ludzkim nie istnieje dla człowieka sens, ale nie oznacza to, że sens jest jedynie projekcją naszego umysłu. On istnieje! Tylko jaka jest jego prawdziwa treść — oto odwieczne ludzkie pytanie. I jak przed tą realnością świata pozaludzkiego obronić się? Ale też, co czynić, aby nie poprzestać tylko na sobie w pojęciu wąskim (ludzki egocentryzm) i szerokim (ograniczoność naszej kultury)? Prawdziwy, otwarty humanizm winien więc spełniać dwie funkcje: funkcję porządkującą i sprawczą wobec tego, co jest w człowieku i wobec tego, co jest poza człowiekiem, winien być obronno-agresywny.
Jedynie chrześcijaństwo daje nam tę wiarę, że ten świat poza nami jest zainteresowany nami, że ze swego wymiaru chce wejść w nasz wymiar. Są to rzeczy straszne. I świętość, jeśli jest, to jest czymś z samej swej natury nad wyraz dramatycznym i strasznym.
i
1126