Wiadomości Uniwersyteckie-, czerwiec2007
ale w trakcie wystąpieniaproszę rzadziej używać przerywnika „proszę państwa". Życzliwa, krótka uwaga, ale zapamiętana na całą resztę życia.
Kiedy mój przewód doktorski był już otwarty. zostałem poproszony przez Profesora na rozmowę. Przy okazji omawiania różnych problemów merytorycznych dotyczących dysertacji doktorskiej, mój Promotor powiedział (cytuję z pamięci): Nigdy w swojej pracy naukowej nie prowadziłem badań hydrogeo-chemicznych, w związku z czym nie mogę panu pomóc w sensie merytorycznym, poza dalszymi dyskusjami nad wynikami prac badawczych oraz wszelkimi ułatwieniami organizacyjnymi w trakcie realizacji doktoratu. Po tych słowach - wyznaniach Profesora belwederskiego skierowanych do doktoranta, poczułem jakieś mieszane uczucia, albowiem w moim otoczeniu - pomocniczych pracowników nauki -wszyscy wszystko wiedzieli...
Rozprawę doktorską obroniłem w styczniu 1981 roku. Praca została wyróżniona indywidualną nagrodą III Stopnia Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki oraz opublikowana w Wydawnictwach Geologicznych (1984). W międzyczasie, na wniosek Prof. T. Wilgata zostałem awansowany na stanowisko adiunkta w Zakładzie Hydrografii. Widziałem. że mój Profesor - promotor jest zadowolony. Powód był prosty: nie zawiodłem Człowieka, który „zabrał" mnie ze szkoły, abym mógł pracować naukowo. Po ponad 30 latach, w jednej z opinii Profesor napisał m.inj W mojej pracy nauczyciela akademickiego tego rodzaju przypadek wydarzył się tylko raz. Dodać należy, iż powtórzyłem w tym przypadku fragment drogi życiowej swojego Mistrza (On również uczył w szkole przed zatrudnieniem w UMCS).
Po wielu latach, kiedy Profesor przeszedł już na emeryturę i dzieliliśmy w pracy Jego gabinet (o czym w dalszej części moich wspomnień), dostałem jakby z przypadku tekst aforyzmu, który natychmiast znalazł się nad moim komputerem, jako maksyma kolejnego dnia i myśl przewodnia każdego pisanego przeze mnie tekstu. Po przyjściu do pracy, Profesor natychmiast dostrzegł tekst epigrafu nieznanego autora:
Jeśli coś wiesz, przyznaj, że wiesz.
Gdy czegoś nie wiesz, przyznaj, że nie wiesz. Oto prawdziwa wiedza".
Po przeczytaniu spojrzał na mnie nieco dłużej (z pewnością obydwaj pomyśleliśmy o tym samym; o Jego postawie wobec moich badań hydrogeochemicznych), a następnie bez słowa przystąpiliśmy do pracy. Kończąc relację o tym epizodzie powiem, że chciałbym mieć jeszcze kiedyś w moim życiu uniwersyteckim podobnie osobliwe przeżycie intelektualne.
Po doktoracie moje zainteresowania naukowe ukierunkowane zostały na badania jakościowe wód dwu regionów geograficznych: Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego i Roztocza. Można zatem stwierdzić, że poszedłem śladami zainteresowań naukowych Prof. Tadeusza Wilgata. Rozwijając problematykę jeziorną mojego Mistrza, określiłem kierunki zmian cech jakościowych wód jeziornych pod wpływem antropopresji, w tym KW-K, prześledziłem zmiany termiki jezior dimiktycznych w cyklu rocznym, przedstawiłem specyfikę jakości wód jezior bezodpływowych oraz -po wielu dyskusjach z Profesorem - zobiektywizowałem swój pogląd na genezę jezior łęczyńsko-włodawskich. Ostatnie zagadnienie było przez nas dyskutowane wielokrotnie, a kiedy w końcu przedstawiłem swój pogląd na ten temat. Profesor podsumował akcep-tująco: „Niech pan to napisze". Na drugą rocznicę odejścia Pana Profesora (t 04.06.2005) opublikowałem część naszych wspólnych rozważań dotyczących tej kwestii, a jedynym usprawiedliwieniem mojej opieszałości w napisaniu tekstu niech będzie sentencja z „Wielkiej dydaktyki" autorstwa znakomitego nauczyciela i twórcy nowoczesnej pedagogiki JA Komensky ego (1592-1670): Jłatura dba o odpowiedni moment".
Wyniki badań roztoczańskich, zwłaszcza na Roztoczu Zachodnim (Gorajskim), były podstawą do napisania rozprawy habilitacyjnej pt. „Transformacje i translokacje jonowe w wodach naturalnych Roztocza Zachodniego". I tu nie obyło się bez szczegółowego przejrzenia tekstu przez doświadczonego naukowca i świetnego stylistę, Profesora T. Wilgata. Bieg wydarzeń był prosty - zaraz po napisaniu padło pytanie: Czy chciałby pan, abym przeczytał habilitację?
Po szybkim przejrzeniu tekstu odbyła się merytoryczna dyskusja i Profesor przedstawił propozycje dotyczące ewentualnych zmian w tekście. Dodać należy, iż od 1987 roku (tj. wówczas od około dziesięciu lat) Profesor był już na emeryturze. W ten oto sposób Profesor T. Wilgat stał się piątym (choć nieformalnym, ale najważniejszym) recenzentem mojej „habilki" Po jej wydrukowaniu otworzyłem pierwszy egzemplarz i zacząłem pisać dedykację: Mojemu najlepszemu Nauczycielowi....
Po kolokwium habilitacyjnym bardzo się ucieszyłem, że będę mógł siedzieć dalej w pracowni hydrochemicznej za szafą i spokojnie, bez strachu przed rotacją, pracować naukowo. Ależ, gdzie tam! W Zakładzie zro dziła się „potrzeba" bardziej eksponowanego miejsca do pracy dla nowego, samodzielnego pracownika naukowego. Za zgodą, a w moim odczuciu z inspiracji Profesora Wilgata ustalono. że będę dzielił pokój właśnie z Nim. Podziękowałem, ale odmówiłem twierdząc, iż nie mogę swoją obecnością przeszkadzać w pracy mojemu Nauczycielowi, byłemu twórcy i wieloletniemu Kierownikowi Zakładu Hydrografii (w tym czasie Profesor pisał, jak dawniej, rozprawy naukowe). Wtedy to mój przyszły „współlokator" oświadczył na zebraniu naukowym Zakładu, iż kończy wizyty i pracę w swoim gabinecie, a na dowód podjętej decyzji zawiesił w szafce klucz od pokoju. Jak się później okazało był to „podstęp" zachęcający mnie do zmiany pomieszczenia. Szczerze się ucieszyłem, kiedy po jakimś czasie moje przewidywania spełniły się - Pan Profesor wrócił do swojego biurka. Usiadł w fotelu z ledwie dostrzegalnym uśmiechem i zaczął pracę. Po tym dniu, jeszcze dosyć długo pisywał artykuły na komputerze.
Biurko Profesora stoi do dziś w tym samym miejscu.
Kiedy w dorobku naukowym miałem ponad 30 publikacji, jesienią 2002 roku postanowiłem ubiegać się o stanowisko profesora nadzwyczajnego UMCS. Złożyłem stosowne dokumenty, uczelnia rozpisała konkurs. Profesor ciągle interesował się zarówno Zakładem, jak i ludźmi w nim pracującymi. Po upewnieniu się co do moich zabiegów, spytał: Czy zwracał się pan do kogoś z naszej Rady Wydziału z prośbą
0 dodatkową opinię, co jest praktykowane w tego typu procedurach? Po przeczącej odpowiedzi, było następne pytanie: Czy pomyślał pan o kimś, kto mógłby to zrobić? Odpowiedziałem twierdząco, z zastrzeżeniem, że nie mogę o tym mówić głośno, gdyż osoba ta słyszałaby naszą rozmowę. Profesor uśmiechnął się i odparł: Napiszę panu opinię
1 to z przyjemnością. Opinia została napisana na dwóch stronach gęsto usianych drukiem. Nie byłoby potrzeby przytaczania z niej nawet krótkiego wyimka, choćby z tego powodu, ze byłby to dowód braku skromności. Nie o to jednak chodzi. To, co Profesor napisał w opinii jest swego rodzaju przesłaniem skierowanym do każdego pracownika naukowo dydaktycznego, do każdego z nas. I tylko dlatego pragnę Jego słowa w ten sposób upowszechnić. Oto one: Sylwetkę nauczyciela akademickiego tworzą też cechy jego osobowości. Sądzę, że cechą [...], która specjalnie zasługuje na podkreślenie jest[...j bezkompromisowa uczciwość. Ona - w połączeniu z pracowitością, szeroką wiedzą, inteligencją i pasją naukową - decyduje o rzetelności [...] prac naukowych i o [...] wysokich walorach dydaktycznych.
VERBA DOCENT, EXEMPLATRAHUNT.
Bronisław Janiec