II2R
NUMER
. \V tym miejscu nie powinni mieszkać nie tylko ludzie, ale i zwierzęta - twierdzą lokatorzy kamienicy przy ulicy Grodzkiej 4 w Radomiu.
Kamienica straszy wyglądem już od frontu: oknami bez futryn i szyb, odpadającymi tynkami. Prawdziwe ..niespodzianki" kryje jednak dopiero w swoim w nętrzu. Na klatce schodowej pełno szkła z rozbitych butelek, po ziemi walają się przewody elektryczne (pod napięciem!). Na pierwszym piętrze - puste jamy pomieszczeń: bez okien, bez drzwi, z powyrywanymi podłogami i całą stertą śmieci na środku. Wszędzie natarczywy, nic do zniesienia odór.
FoL: W. Matłok
STRONA 7
- Co dzień mamy tu pijackie orgie - mówi pani Bialczakowa. lokatorka kamienicy - Klną. hałasują, a nic daj Bóg. zwrócić im uwagę. Butelką po głowic można zarobić! Goraj, żc wpadką tu młode chłopaczki i palą ogniska Przecież chwila nieuwagi i może być pożar!
• Niech pan spojrzy do góry! - pani Bialczakowa pokazuje na wygięty w pałąk i popękany sufit - Jeszcze niedawno stały tu drewniane stemple. Teraz ktoś je ukradł i lada dzień wszystko runie!
Jak twierdzą lokatorzy, ich cxodus rozpoczł się w 1991 r.. gdy zadecydowano. żc kamienica, ze względu na fatalny stan techniczny, pójdzie do robiórki. Każdemu zaproponowano mieszkanie zastępcze, ale mc każdy je przyjął. W rezultacie w zrujnowanym budynku pozostało 10 rodzin. Wśród nich Białczakowic.
• Chcieli mnie przenieść do jednopokojowego mieszkania, choć syn cierpi na astmę i musi mieć oddzielne pomieszczenie. Tak zalecił mu lekarz. Kto na moim miejscu przyjąłby propozycje ..lokalówki’*!? - tłumaczy pani Bialczak.
- Poza tym - dodaje - bardzo dziw* ** były te przydziały. Dwoje staruszków mieszkało w dwóch pokojach, i dostali dwa pokoje. A kilkuosobowym rodzinom wlepiano małe klitki Czy to sprawiedliwe?
Mieszkanie Bialczaków znajduje stę na drugim piętrze. Mieszkanie zresztą to za dużo powiedziane: jedno wąskie pomieszczenie z małą. *ąską dobudówką i gęstym liszajem grzyba na ścianach. Zęby dostać się do niego, pani Biulc/akowa musi pokonać kilkadziesiąt stromych, spróchniałych schodów na klatce i ogonić się od urzędujących w opuszczonych lokalach pijaczków.
- Najgorzej jest w zimie - opowiada. - Od dołu. przez rozbite szyby ciągnie taki chłód, że nic nadążamy palić w piecu. Syn złapał astmę od tych przeciągów. Trzymam go teraz w mieszkaniu u matki, bo tu całkiem by się zmarnował!
W lokalu pani S. (prosi o nic wymienianie nazwiska • obawia się szykan administracji) ściany są tak wilgotne i tak spróchniałe, żc można w nic wkładać palce. Najbardziej zapaskudzone miejsca córka zalepia zdjęciami i plakatami. Przynajmniej jest kolorowo.
- Władze zostawiły nas samych, na pastwę losu - żali się S. - Każda interwencja kończy się stwierdzeniem: dom idzie do rozbiórki, na remont nic damy ani złotówki. I tak razem z tą chałupą gnijemy.
- W zimie przestała lecieć woda z kranu. Zgłaszamy awanę i czekamy: tydzień, dwa, trzy. W końcu przychodzą fachowcy • kompletnie pijani • i mówią, że jak będziemy się stawiać. to zupełnie odetną nam wodę! Mąż sąsiadki nic wytrzymał i nareszcie, z pomocą kolegów, sam ten kran narepcrowal. Dach też musieliśmy łatać na własny koszt. Kto nam zwróci te pieniądze? • pyta pani S.
Lokatorzy prowadzą mnie na podwórko z tyłu kamienicy. Pokazują u-bikację - wspólną dła wszystkich -która zasypana jest ponad półmetrową warstwą odchodów, hydrant, z którego od 7 miesięcy lejc się woda, bo -podobno - nie można go zakręcić, potrzaskane drewniane komórki, gdzie jawnie, na oczach łudzi, buszują ogromne, tłuste szczury.
• Tu nie powinni mieszkać nie tylko ludzie, ale i zwierzęta - załamuje ręce pani S. - Zginiemy wszyscy od gnoju i smrodu!
Zarządcą kamienicy jest administracja nr 3 przy ul. Garbarskiej. Jej pracownicy twierdzą, żc znają „problem Grodzkiej". Znają - i nic są w stanic go rozwiązać.
- Wyjściem byliby wyprowadzka tych lokatorów - mówi odpowiedzialna za posesję pani Zdzisława Zamoc-ka. - Co jednak możemy zrobić, gdy ci ludzie odrzucają kolejne propozy-cjc „lokalówki"? Przecież na silę ich nic wyrzucimy z kamienicy!
W administracji są przekonani, żc wiciu z tych. którzy zostali na Grodzkiej. usiłuje po prostu wyłudzić nowe mieszkania w blokach. W ostatniej chwili meldowali krewnych, kuzynów i „zagęszczali" lokale, dlatego teraz uparcie tkwią w brudnych i cuchnących klitkach.
- Zresztą - macha ręką pani Zamoc-ka - co za towarzystwo tam mieszkało: tylko libacje im były w głowic.
O czynszu mało kto pamiętał. Ta dewastacja (o także ich zasługa!
Pytam, czy jest szansa, by do czasu rozwiązania konfliktu prowizorycznie choćby zabezpieczyć kamienicę.
- Niestety, budynek nadaje się już tylko do rozbiórki. Poza tym na remonty prawie nic mamy pieniędzy. Takich miejsc jak Grodzka w Radomiu nie brakuje... • odpowiada pani Zamocka.
- A co będzie, jeżeli ta kamienica po prostu się zawali i dojdzie do jakiegoś nieszczęścia?
- No. to wtedy my nic będziemy winni. My zrobiliśmy, co do nas należało...
ARKADIUSZ RUTKOWSKI
Podsumowując zakończone w niedzielę VIII Dni Leśmia-nowskie w Iłży, przewodniczący jury, prof. Zdzisław Dąbrowski z warszawskiej PWST, zwrócił się do recytatorów ze słowami: „Dowodem szlachectwa serca naszego jest wdzięczność. A zatem w waszym imieniu chciałbym podziękować instruktorom i nauczycielom za przygotowanie was. Słowa uznania należą się tym, którzy chcieli, by Leśmian był z nami”.
Leśmian
nie-zapomniany...
Dni Lcśmianowskie, to impreza organizowana w Iłży od 1987 roku, poświęcona popularyzacji związku B. Leśmiana z regionem iłżeckim. Służy też upowszechnianiu twórczości poetyckiej oraz promocji amatorskiego mchu artystycznego.
W koncercie laureatów, reżyserowanym przez Urszulę Bliską, wystąpili najlepsi - ubiegłoroczna i tegoroczna laureatka. Beata Kos no z Iłży. Radosław Flis z Pilawy, który w kategorii poezji śpiewanej zajął III miejsce, Adam Falkiewicz z Radomia, wraz z akompaniującą mu grupą wokalno-instrumentalną „Po prostu zespół”. który otrzymał jedno z wyróżnień.
Śpiewających teksty Leśmiana było zaledwie kilku - większość recytowała „Dusiołkjf. „Dziewczynę", teksty ze zbioru „Łąka" i „W malino-
wym chruśmaku". Sympatię słuchaczy zdobyli Karol Kieliszczyk z Zakopanego i Anna Wnciechowska ze Skarżyska - otrzymali oni dwie równorzędne drugie nagrody.
Na konkurs poetycki nadesłano 17 prac. Za zestaw tekstów I miejsce zdobył Władysław Kępka z Zielonej Góry.
Słowa uznania należą się dyrektorowi Domu Kultury w Iłży. Krzysztofowi Kozerze, który z uporem maniaka co roku zabiega o fundusze na zorganizowanie imprezy. Nic zawiedli sponsorzy - Wydział Spraw Społecznych UW. Kuratorium Oświaty. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Iłżeckiej. Zarząd oraz Rada Gminy i Miasta. Biuro Poselsko-Senatorskie i Zarząd Wojewódzki ZSL.
JERZY MADEJSKI Fol.: autor