i tytułami są ściśle powiązane z treścią lekturowych programów szkolnych. Na zasadzie, że książki przynoszone przez dzieci z biblioteki szkolnej lub publicznej są czytane przez dorosłych. W taki prosty sposób utrzymywał się kanon lekturowy wspólny dla dwu lub nawet trzech pokoleń. Z tej tradycji zostało niewiele. Zmiany w programach szkolnych przyspieszyły zapadanie się w niepamięć czytelniczą prawie całej twórczości okresu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Było w niej wiele pozycji wartościowych, stanowiących niegdyś trzon czytelnictwa powszechnego. Można zrozumieć niechęć czytelników do pisarzy zbytnio zaangażowanych w bieżącą politykę, takich jak Roman Bratny, Bogdan Czeszko, Jerzy Putrament czy Stanisław Ryszard Dobrowolski, ale trudno pogodzić się z odrzuceniem książek pisarzy, bez których zrozumienie czasów realnego socjalizmu jest prawie niemożliwe. Dobrze więc, że „Polityka” wznowiła wydawanie serii książek obejmujących twórczość: E. Rylskiego, J. Stryjkowskiego. E. Redlińskiego, J. Andrzejewskiego, S. Rembeka, T. Borowskiego, M. Białoszewskiego, Wł. Odojewskiego, T. Parnickiego i innych. Wypadałoby upomnieć się o twórczość J. Krzysztonia, H. Malewskiej i innych. Bez tej literatury wiedza obejmująca półwiecze staje się coraz wątlejsza, a przez młodszą generację cały ten brzemienny w skutki społeczne okres traktowany jest jak czarna dziura lub głęboka studnia, w którą zapadła się nie tylko literatura, ale wszelkie sprawy pokolenia rodziców i dziadków. Jest to o tyle ważne, że literatura piękna w dalszym ciągu cieszy się powodzeniem. Stanowi ona 65% ogółu wyborów czytelniczych. Chyba jednak warto podtrzymać tę tradycję.
Rynek wydawniczy książki drukowanej wcale się nie kurczy. Od wielu lat światowa produkcja ustabilizowała się wokół 1 min tytułów rocznie i nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała ulec zmianie na gorsze. Jesteśmy nadal zalewani drukowanym papierem w postaci książek, gazet, czasopism, wszelkiego rodzaju drukami życia społecznego, wreszcie niebywale rozwiniętą reklamą. Praktyka akademicka nakazuje pisać prace dyplomowe, książki, artykuły, sprawozdania, wszelkiego rodzaju komunikaty i omówienia. Archiwa uniwersyteckie pękają w szwach. Rektor Uniwersytetu Warszawskiego podjął decyzję, iż jeden egzemplarz pracy dyplomowej musi
28