WAKACJE KARTOGRAFICZNE
Świat został już taić ucywilizowany, że właściwie można by się odbyć w podróży bez mapy. Na placu Defilad w Warszawie mamy wielki obelisk, na którym wypisano odległości do wszystkich ważniejszych punktów Europy, jak Białystok, Paryż etc. Na każdym skrzyżowaniu szos całej Europy ustawiono znaki drogowe z podaniem kierunku i kilometrażu — można nieomal zamkna.ć oczy i jechać. Jestem jednak takim turystą, który do mapy ma senty-zamku!) stwierdziłem, że wystawy wszystkich księgarni są obłożone wprost... {napami samochodowymi. Niech żyje dystrybucja map.
W Budapeszcie poszło bez trudu, ale za to w Rumunii była kołomyjka nie z tej ziemi. Zaraz poza granicą wę-giersko-rumuńską leży duże ładna miasto Oradea. W księgarniach oświadczono mi, że ani samochodowej, ani żadnej innej mapy Rumunii nie ma w ogóle. Zapytałem:
W Czechosłowacji na ostrych skrzyżowaniach ustawione są lustra
Bułgarzy, doceniający zagranicznych turystów, piszą na znakach drogowych nazwy miejscowości cyrylicą oraz alfabetem łacińskim — fonetycznie. Niestety takie znaki rozstawione są tylko na trasach o ruchu międzynarodowym
Cale szczęście, że Węgrzy numerują swe szosy. Jechałem na te numery. Nazwy miejscowości są niekiedy ...nie do odczytania
ment. Czy mapa potrzebna czy nie, lubię ją mieć. Nad mapą przyjemnie jest podumać, ba! nawet popatrzyć, choć to już teraz niemodne.
Gdy więc w czasie tegorocznych wakacji postanowiłem przejechać moją „Warszawą” trasę Warszawa — Złote Piaski w Bułgarii, przede wszystkim udałem Się do księgarni z zapytaniem, czy otrzymam mapy samochodowe Czechosłowacji, Węgier, Rumunii i Bułgarii Patrzono na mnie jak na Marsjanina, który spadł prosto z satelity i to właśnie na głowę. Nie wiem dlaczego. W czasie mego pobytu w Poznaniu z okazji Targów Poznańskich widziałem tam niejednego automobilistę zachodnioeuropejskiego, który rozporządzał atlasem samochodowym... całej Europy, pięknie wydanym w jednym efektownym tomie.
Ponieważ w księgarni map nie otrzymałem, udałem się do placówek dyplomatycznych wymienionych czterech państw, z prośbą, ażeby — jeżeli nie mogą pożyczyć — to niech chociaż pokażą mapy, a ja sobie moją trasę przerysuję. Prośbę moją uwzględniono tylko w jednym wyipadku. W rezultacie wyjechałem bez map. O tym, ile kilometrów liczyć będzie droga do Złotych Piasków wiedziałem tylko w przybliżeniu, z okruchów informacji w „Pezetmocie”. W każdym z krajów, do którego wjeżdżałem, pierwsze kroki kierowałem do księgami w poszukiwaniu mapy. W rezultacie zakupiłem mapy wszystkich czterech państw. Ale żadnej z nich nie otrzymałem prostą drogą. Zawsze wynikały stąd jakieś kłopoty. W ten sposób moje wakacje urosły do rzędu problemowych, a mianowicie kartograficznych.
W czeskim Cieszynie panienka z księgarni najpierw mi powiedziała, że map samochodowych już nie ma. Potem ja zacząłem się do niej uśmiechać (babka była całkiem „równa”). Gdy mój uśmiech oznaczał miłość bezwarunkową od pierwszego wejrzenia, panna powiedziała:
— Może się znajdzie jeszcze ostatni egzemplarz, który chowamy dla zagranicznych gości.
Egzemplarz się znalazł. Powiedziałem pannie, że zaraz się jej oświadczę, tylko na chwilę skoczę do samochodu. No i pojechałem dalej. Jakież było moje zdumienie, gdy 200 km dalej, w miejscowości Trencin (wspaniałe ruiny
— Może są mapy ścienne? Przecież w szkołach uczycie chyba dzieci geografii.
Mapy ściennej też nie było.
Takie rozmowy powtórzyły się jeszcze w dwóch czy trzech miastach. Mijały setki kilometrów, a ja jechałem bez mapy, tylko na drogowskazy. A odległości tam nie byle jakie — od granicy węgierskiej do Bukaresztu blisko 700 km. Wreszcie w przedostatnim mieście przed stolicą powiedzieli mi:
— Być może — w Bukareszcie pan mapę dostanie!
Po kilku godzinach poszukiwań w tymże właśnie Bukareszcie wreszcie mapę znalazłem. Jednak nie w księgami! U portiera Hotelu Lido. Jest to hotel przeznaczony dla obcokrajowców. Taki ich Grand Hotel Orbisu.
Niemniej zabawne były perypetie w Bułgarii. W księgarni otrzymałem wprawdzie ładną i dużą mapę samochodową tego kraju — cóż, kiedy wszystkie na niej nazwy pisane były cyrylicą. Jak wiadomo, jest to pismo, które
458