mo że dorośli. I cukierki bardzo nam pomagają w pracy. Czasem przywożę do Radwanowie zabawki przytulanki - sama uważam się za normalną osobę, a od czterdziestu lat śpię ze „śpiochem”, taką puszystą maskotką - i co to kogo obchodzi? Jeżeli dam osobom upośledzonym umysłowo sto tysięcy złotych, nie będą wiedzieli, co zrobić z tymi pieniędzmi. Gdy zaś dam komuś pluszowego pieska, to ten człowiek może się do niego przytulić, wie, że to jest od pani Ani. Pluszowy piesek czy miś nie upokarza nikogo, to może być pierwszy krok do nawiązania jakiejś więzi, do tego, żeby później pomagać i lepiej ich zrozumieć.
Czasem słyszę też zarzuty, że jestem aktorką, że moje programy traktuję jak występy, że wygaduję głupoty. Odpowiadam: że być może właśnie dlatego, że całe życie uczę się w moim zawodzie zrozumieć drugiego człowieka, uczę się go słuchać i z nim rozmawiać... Być może dlatego odważyłam się prowadzić tak trudny program. Ale podstawą moich kontaktów z osobami niepełnosprawnymi jest szczerość, zaufanie, prawda... Muszę całkowicie zapominać o tym, że jestem aktorką. Zapominam też, że to są jacyś „pacjenci”.
Podstawą w tej pracy jest postrzeganie każdego człowieka jako osobnej planety, indywidualne zbliżenie. Nie ma dwóch osób takich samych. Nie ma dwóch takich samych osób niepełnosprawnych czy dwóch tak samo umierających na mukowiscydozę. Każdy jest inny i każdy inaczej to przeżywa...
S.S.: - Czy jako osoba stykająca się na co dzień z niepełnosprawnymi ma Pani sugestie dotyczące kształcenia nauczycieli pracujących w klasach integracyjnych oraz studentów pedagogiki specjalnej?
- Ludzie niepełnosprawni potrzebują normalnego traktowania. Znam przypadek, kiedy to w klasie integracyjnej nauczycielka rozpoczynając lekcje powiedziała: „Na świecie są różne dzieci - normalne i nienormalne. W naszej klasie będą dzieci nienormalne...”. Na studiach każdego typu trzeba uczyć przede wszystkim kontaktu
z człowiekiem. Prof. Andrzej Szczeklik twierdzi, że studia medyczne powinny być inaczej zorganizowane, bo w erze internetu i telefonów komórkowych student nie powinien męczyć się godzinami, by nauczyć się nazwy każdej kosteczki na pamięć - może skorzystać ze ściągi elektronicznej. Potrzebnych jest natomiast dużo więcej zajęć, gdzie będzie okazja kontaktu z drugim człowiekiem. Studenci czasem nie wiedzą, że jak się podaje rękę, to się patrzy człowiekowi w oczy, że można zadać pytanie, ale trzeba czekać na odpowiedź.
Osobę niepełnosprawną należy traktować na równi z innymi, oczywiście zdając sobie sprawcę, na ile ona jest okaleczona i jak jej można pomóc Od osoby niepełnosprawnej należy również wymagać. Jeżeli się źle zachowuje, należy jej zwrócić uwagę. My w fundacji możemy się bardzo kochać, ale musimy przede wszystkim okazywać sobie szacunek. Oni się temu podporządkowują, są szczęśliwi, że się od nich czegoś wymaga. Osoby niepełnosprawne są często zamknięte w sobie, niesympatyczne, „opancerzone” z powodu obaw przed odrzuceniem. Niestety mają powody. Czasem długo trzeba „pukać”, żeby się otworzyły.
Niektórzy niepełnosprawni nienawidzą świata. Nie mogą sobie poradzić z tym, co ich spotkało. Najpierw pojawia się pytanie: dlaczego ja? Odpowiedzią jest nienawiść wobec wszystkich, wobec Boga. odrzucanie wszystkiego, zamykanie się w sobie, rozpacz. Często jednak się od tego cierpienia „odbijają”, znajdują radość i motywację do dalszego życia. Czasem tłumaczą sobie, że są wybrańcami, skoro cierpienie jest tak dotkliwe, to musi być bardzo ważne.
Ci, którzy wierzą odkrywają, że Bóg wystawił ich na próbę, bo w nich uwierzył. Mają w sobie 51
tak nieprawdopodobną siłę, że ja patrząc na -
nich myślę sobie, że to jest niemożliwe, żeby w człowieku coś takiego istniało. Ale to długa droga. I jest możliwa przede wszystkim wtedy, gdy jest ktoś obok. Samotność niestety jest dla człowieka najgorszym nieszczęściem. I to właśnie możemy zmienić.
Konspekt nr 4/2006 (27)