I
GAZETA POLSKA
Str. 3
BYŁO TO „GDZIEŚ NA BUSKIM WSCHODZIE”.,.
ORŁY
POLSKIMI LOTNIKAMI
WYWIAD DZIENNIKARZA PALESTYŃSKIEGO Z
pod artyleryjskim ogniem, przy kuwało wzrok, trzeci lotnik, z którym miałem sposobność zetknąć się na owych manewrach stał z całym spokojem, obierając pomarańczę i patrząc w błękitne niebo. I o nim powiedziono ml, te jest Ł<o Jeden z najlepszych polskich lotników. I on przybył z załogą samolotu, który przywiózł Naczelnego Wodza.
(Reporiaz specjalny dla „Gazety Polskiej" z
ile tylko wlazło, mając niezwykłą t o nim ktoś z obecnych n nerwy
pewność bezpiooxeasŁwa. Nagle ma ze st3łi".
jodnak poezułom, źo samolot plo- Po rfiz pierwszy zmierzył *ię 7.
| nie. Knftinzłem się. jakby w Ognia- Niemcami w powietrza podczas tej zasadzce. Zeskoczyć ze spado. walk wrześniowych w Polsce, cUroiłem nic chciałem, mając na- .Cóż było robić? Zostaliśmy podzieję. że uda mi xlę wylądować konani, 3c.,-z nie ulegliśmy w walce" gładko. Błyskawicznie obniżyłem — podkreśla z naciskiem lotnik, lot. ale równocześnie płomienie Bvł jedj ym z nienwszych, którzy zaczęły ;ui ogarniać mój kombi- z żll się w , iii, by tam kon-neaon lo.niczy. Gdyby znajdowało tynuować walkę, by wziąć udział sie w pobliżu lotnisko, mógłbym w bitwie powietrznej, która rozładować szybko i bezpiecznie, aie strzygnęk. o losach wojny. Kiedyś lotnisko było daleko Rozglądałem poszczęści o mu się wyjątkowo — się Więc za możliwości* ładowania, s.rącići nnraz trzy samoloty nie-n tymczasem płomienie obejmo, przyjaciel kie. wały już twarz. ręce.. Prosiłem Przed tym jeszcze, zanim rozpo-o śmierć nagłą, która uratowałaby, cz*ł sio n:emlecki „blitz" na Lon-mnic od nieludzkich cierpień. Jod-! dyn. gdy Niemcy skoncentrowali
jąc, odrzucił mnie jak najdalej od Polskiego ! wyruszyliśmy naprze-siabie. w przeciwnym razie dosta- eJw śmieici. Jakoś na szczęście nę się pod płonąc* maszynę, n śmierć nis roztoczyła doiąd na-, wtedy koniec. Więcej nic pamiętam demną swoich skrzydeł" mówi nic. Gdy wypadłem z samolotu — lotnik z uśmiechem, dłonie moję płonęły zapaloną oli- Później, gdy zakończyła »:ę faza
Lecz .wszystko to nte wiele mówi — dodaje lotnik, zajadając pomarańczę (..CÓŻ to za wspaniały fSESfG -IŁ-Jpi: waszej pięknej Palestynie" — wtrąca mimocho-dem), Opowiem parni rzecz cle-. , kawsz*. Kiedyś lecieliśmy ..We;-1
K,cdy hu* *>.* . Hngtoncm- nad Brem*. Ozicń
powjetrec natarcie roi pi«hoty ^ pna,clwlotniczeJ mor.
D2!ał» grzmiały bez przerwy, miotając ogniste pociski na wyznaczone wzgórze. Wśród ohsorwc torów ćwiczeń artylerii polskiej, których dowództwo umieściło się na równinie, przylegającej do owego wzgórza, w otoczeniu Naczelnego Wodza znalazło się kilku polskich tomików w stalowych mundurach^ — asów lotnictwa polskiego. Odcinali się wyraźnie od całego otoczenia. Stall w skupieniu. spoglądając w górę w obłoki. Właśnie owi lotnicy, nic odrywali wzroku od-błękitnego nieba. Widz z ubocza nie mógł wyzbyć się wra żen-a ie lotnicy ci odczuwaj* w całej lej ognistej zabawie brak — samęfotu „Gdy nie masz przy sobie dziecko najdroższego - tłumaczył mi potym Jeden z lotników nie dziw. źc smutek cię ogarnia".
Przylecieli do mu? niedewno. przywożąc Naczelnego Wodza Armii Polskiej gon. Sosnkowakie-go i jego otoczenio. Trzej lo.nlcy
trzy gwiazdy w dziedzinie lotnictwa. Piersi ich- zdobi* liczne odznaczenia
Oto stoi przodomn* kapitan B .,m:lioner" powietrzny, nwijący z*. ' sob* jeszcze w wolnej PcJsce ponad milion kilometrów lotów. Wielu Palestyńczyków pamięta go dobrze, jako pilota na stałej linii powietrznej - aż do wybuchu wojny Pałestynn.Polska. Kapitan Ił. nio jest Już młodzikiem, cechuje go jednak młodzieńczy onuizjaam i zapał rasowego lotnika Parnię:n.-n dobrze swój osobisty przelot z Tol-Avivu do War. sza wy i z powrotem, jako repre-bontanta dziennika „Haaretz" na zapr03zonie P. L. L. ..Lot", leiedy ;o eamołot pilotował właśnie k«-piten B. Powiedziano nem wówczas: „Jeśli B. leci z wami, moje-clo byó najzupełniej spokojni". Istotnie, przelot był prawdzlw* przyjemności*.
Cóż mam panu opowiedzieć?
- mówi kapitan B. gdy zwracam się do niego z próśb*, by opowiedział coś niecoś o dalszych kolejach swej koriory lotniczej. Przebywam bardzo daleko od was, i chyba wystarczy. Jeśli zdradzę panu. że bywa niekiedy tak, iż w dzień grzeje się w locie na linii Europa-Ameryka, a wieczorem liczę gwiazdy rozpostarto nad Oceanem Atlantyckim Trzeba przywozić sprzęt i żywność dla wojsk Sprzymierzonych. „Roboty jeszcze dużo, aż do ostatecznego zwycięstwa nad okrutnym wrogiem". Tylko czasowo przybył do Palestyny, trzymając w ręku ster samolotu, który Naczelnego Wodza przywiózł do Armii.
Palestynę kapitan B. zna bardzo dobrze. W Tei-Avivje jest, jak u siebie w domu, ma tu wielu przyjaciół i znajomych. „Nadejdą Jess. cze dawne dni — kończy rozmowę kapitan B. — i samoloty polskie! znów lecieć będ* z Polski do Palestyny l z powrotem, w całkowitym bezpieczeństwie".
nok szkoda było samolotu. Czułem zamęt w głowie, Jakgdybym się porządnie napił wódki. Posla-nowiłem za wszelka cenę ładować w ten sposób, by samolot, spnda-w* — jak dwłe świeco".
Okoliczni chłopi sprowadzili ciężko poparzonego lotnika do szpital*, gdzie przeleżał 8 miesięcy, większość tego czasu — bez przytomności.
„Jak Pen widzi Jednak, wylizałem jakoś? a moje zwęglono
dłonie to moje odznaczenia
Tylko proszę Pana — dodaje po chwili — niech Pan nio wspomina mojego nazwiska. Zresztą nazwisko nio jeat xvnźno. Tylu lot. pików dokonało czynów śmielszych ode mnie u nazwisk ich sio nie ogłasza".
wilk obronnych, a zaczęła się oir vyra lotni •, lotnik ten, na-lc/. do okr. go sław* Dywizjonu 308. brał udział dziesiątki razy w nalotach aa miasla nie-miockle. tył nad Koloni*, E.tsen. Lubek*. P.ostoklom. Widział niemieckie miasta w ogniu płomieni, Mścił się za Warszawę...
derczy. Nagle czuję, te samolot mój płonie. Szybko skierowałem aie w stronę otwartego morza I opadłem z moją maszyn* na wodę. Wodo. ugasiła, ooprawda, płonące dolne części samolotu, górne części jednak płonęły dolej. A przez o:\vory wybite kulami — cckaomów wodę przeciekał*' do wnętrza. Ro. zun pan, że -uncja nie byłe
Potok]. A wtedy: Wtedy dopiero , będę służył lotnictwu polskiemu w ) granicach Potok) i na dalekich młakach komu ni kacyj ny Ch*\
•
Ćwiczenia artyleryjskie trwały dalej, xv myśl ustalonego programu. Naczelny Wódz i wyżsi oficerowie polscy i brytyjscy z uwng* śledzili przebieg manewrów, ogłuszający huk dział rozlega? się dokoła. A owi trzej lotnicy' nieustanni® spoglądali w górę. r.a podniebne szlaki ■przestworzy.
Szymon Samet.
zbyt przyjemna, Ale w takich .Ręka mu nio drgnio — mówi, chwilach nie wolno tracić równo-1
ćwiczeń A.P.W.)
wagi ducha. Samolot zanurzał się comsr bardfcioj, ja Jednak zdążyłem wyskoczyć i usadowić się w gumowej lodzi WrMzeie samolot poszedł na dno ja zostałem xam w łódce. Przez czlery godziny byłem nn I rui cc fal. Nadeszło ocalenie. Konwój brytyjski, towarzyszący okrętom. płynącym do Murmańska, ■wyratował mnie od niechybnej śmierci* Nie długo trwał odpoczynek. Robota zaczęta. się na nowo i trwać 'będzie — aż do wyzwolenia
w porkuh francuskich wielk* ilość okrętów l łodzi dla Inwazji n\ Wyspy Brytyjskie powiedzieliśmy sobie: przenigdy! Na
czapce RAF”u umieściliśmy Orla
Na odbytych ćwiczeniach APW obecni byli zaproszeni przez Centrum Informacji na Wschód reprezentanci prasy palestyńskiej, zagranicznych agencyj telegraficznych i pism polskich, orur, P.A.T. Na zdjęciu: Naczelny Wódz generał Kazimierz Soankowski w rozmowie z przedstawicielem dziennika tel-awiwskiego „Haaretz" — ml. S*. Samotem, którego reportaż dziś zamieszczamy.