33
ZAANGAŻOWANIE KAPITAŁU W STACJE RTV
diów (co w Niemczech jest mniej prawdopodobne), jak i - szczególnie -wywierać nacisk na komercjalizacją programów telewizyjnych48.
Zapewne jeszcze większe niż Niemcy obawy przed „obcym”, zwłaszcza gdy przybywa on zza Oceanu, tradycyjnie żywią Francuzi, choć przecież nie tylko oni podnoszą argument o konieczności obrony przed „amerykanizacją” czy „makdonaldyzacją” kultury. Nas jednak interesuje tu sytuacja
Polski.
Nie każda firma zachodnia inwestująca w ostatnich latach w polskie media jest przedstawicielem (wysłannikiem?) dużej korporacji o globalnym zasięgu działania; zresztą wytropienie ewentualnych powiązań „płotek” z „rekinami” nie zawsze jest proste. Ale powyższy (niemiecki) przykład, ukazując typowe obawy, być może odsłania zarazem przynajmniej niektóre spodziewane realne zagrożenia: „jeśli ci ponadnarodowi giganci przyjdą do nas, to grozi nam to i to”, co z kolei może rodzić retoryczne (jak się wydaje, choć nie dla wszystkich) pytanie typu: wpuszczać czy nie wpuszczać obcych?
Przyjmując, że praktycznie, w warunkach globalizującej się gospodarki XXI wieku oraz naszych aspiracji do UE, nie ma alternatywy dla odpowiedzi „wpuszczać”, a przynajmniej - wpuszczać „swoich” (z Unii). Można się jednak zastanowić, czy lista niebezpieczeństw nie jest dłuższa i czy w warunkach młodego rynku medialnego Polski są one podobne do tych obserwowanych na stabilnych rynkach bogatych krajów Zachodu, a wreszcie -jak tym zagrożeniom przeciwdziałać (np. kogo wpuścić, a kogo nie).
Czego mamy się bać: kolonizacji czy prowincjalizacii?
W dyskusjach na temat obecności kapitału obcego w mediach ścierają się czasem skrajne poglądy. Jedni, zwolennicy tezy o kolonizacji, mówią, że penetracja kapitału zagranicznego na naszym rynku (i innych podobnych) już przybiera niebezpieczne rozmiary, albo też obawiają się, że niebawem, po liberalizacji prawa, zagraniczne (czytaj: zachodnie) firmy medialne się w Polsce rozpanoszą w sposób nieskrępowany i nieuchronny, spychając rodzimych nadawców do roli klienta; używają też niekiedy określenia datynoamerykanizacja’ rynku. Drudzy natomiast obawiają się, że zachodni inwestorzy, zniecierpliwieni utrzymującymi się barierami prawnymi, ostatecznie się od polskiego rynku odwrócą, co, wraz z wystu-dzeniem niezbędnych procesów inwestycyjnych, grozi wręcz jego prowin-cjalizacją49.
Dziesięć lat temu (1992) profesor Jurg Becker z Frankfurtu n/Menem na podstawie obserwacji początków transformacji systemowej w krajach Europy Wschodniej, zwłaszcza Rosji i krajów b. ZSRR, ale także Polski i Wę-
48 Zob. P. Konopka: Rekin na pożarcie, Press 2002, nr 4, s. 42-45.
49 Na niebezpieczeństwo prowincjalizacji zwracał uwagę członek KRRiT Waldemar Dubaniecki na XVIII Konferencji OIGKK w Mikołajkach. Zob. A. Z a r ę b s k i: W cieniu recesji, Tele@top 2001, nr 5, s. 10-11.