Autor Dziejów grzechu był dla Brzozowskiego istotnym problemem do rozstrzygania, zwornikiem wątpliwości, które nim targały, śladem doświadczania przekleństwa, czy jak kto woli: deter-minizmu, pułapki, zapętlenia się w dziedzinie spraw istotnych gdzieś między Tatrami a Bałtykiem. Czyli: zupełnie ślepym oraz niewrażliwym na, by tak powiedzieć, oceaniczne perspektywy. Stąd w tymże Pamiętniku nieco wcześniej ułoży Brzozowski opozycję dogodniejszą dla kontrastu, ale to urodzony w Świętokrzy-skiem pisarz ogniskował swą twórczością zagadnienie, które oznaczone zostało tak:
Kasprowicz i Whitman — istotnie to określa. Biedny, oślepły słonecznik i szeroka, żywa, nieograniczona, widząca dusza oceanu w wichrze i słońcu. Biedny oślepły słonecznik!32.
Jest w tej metaforze jakieś niezwykłe napięcie dramatyczne, gorycz samopoznania, uroda i ograniczenie partykularza, iluminacja, która nie objawia, ale oślepia; i „każe” trwać w tym stanie całe dekady. Jednakże ów splot, który nawykły do prostych porządków umysł sprowadza do opozycji: polskie — globalne (uniwersalne), korygowany jest przez inną parę terminów, dla Brzozowskiego kluczowych: pisarstwo i myśl sytuacyjna oraz myśl bezsytuacyjna. Otóż kwestia: polonocentryzm a uniwersalizm, ma wszelkie szanse pozostawać w sferze myśli bezsytuacyj-nej, patriotycznej deklamacji albo teoretycznego dyskursu. Problem Żeromskiego, tak jak go rozumie Brzozowski i jak ja rozumiem Brzozowskiego, nie polega na tym, że omotany jest polskimi sprawami i nie widzi więcej, ani też że zadeklamuje niekiedy z patosem bądź nadmiernie modeluje rzeczywistość. Problem Żeromskiego — to osaczenie przez polskie losy, bo takie jest sytuacyjne napiętnowanie polskiego dziewiętnastowiecznego pisarza, osaczenie, które ma postać osobistego, najgłębszego doświadczenia. I w tym jest Żeromski „najsilniejszy, najodważniej czujący”, tu nie ma pozy. Wszakże pojmuje ten własny polski można by uważać za najgłębiej, najsilniej, najodważniej czującego spośród żyjących pisarzy współczesnych przeczyć nie odważyłbym się, ale klasycznie typowy, w spazmach, szlochach, w sercowych palpitacjach rozmiłowany femi nizin tego uczucia i histeryczną erotykę jego rewolucjonizmu, tak daleką od męskiej gospodarki duchowej, a tak niebezpiecznie bliską efektownym pozom inelodramatycznego heroizmu, ma prawo uważać za składnik w budowie zwy cięskiej, dojrzałej, hartownej kultury narodowej co najmniej niepożądanej". Ibidem, s. 175—176.
32 Ibidem, s. 20.
216