ARY O W JE I ICH SIEDZIBY. 155
tak co do języka, jak i co do pochodzenia tych Indów; niebawem pokrewność ta rozciągniętą została i do ludów europejskich. Te zdobycze naukowe osiągnięte zostały w pięciu ostatnich dziesiątkach naszego wTieku. Przebiedz treściwie prace dokonane w tym przedmiocie, zapoznać się ze starem piśmiennictwem tych ludów, a przedewszystkiem odnaleść w niem ślady ich najdawniejszych pojęć religijnych, jest celem niniejszej pracy.
Musimy jednak pierwej pomówić o rodowodzie tych ludów.
Do niedawna nie znaliśmy jeszcze stosunku pokrewieństwa ludówT, na jakie w ciągu wieków rozdzieliło się potomstwo Adamowe. Zapiski, jakie pozostawili nam starzy pisarze, niczego nas nie nauczyły: albo nie wspominają o rodowodzie ludzkim, albo bajeczne widocznie przywodzą podania. Jedyny wyjątek w tym względzie stanowi pisarz „Księgi Rodzaj uu, który w X rozdziale rzucił szkic rodowodu i zamieścił wykaz ówczesnych ludów. Lecz od tego czasu wielkie nastąpiły zmiany, wiele ludów wyginęło, a raczej zatraciło swe nazwy, inne zmieniły siedziby, wytworzyły nowe społeczeństwa, zlały się z obcemi rasami; zresztą pisarz natchniony miał głównie na oku ludy, które sąsiadowały z narodem wybranym, o wielu innych, o rasie czerwonej, żółtej, a nawet o murzynach, których znał dobrze w Egipcie, nic nie wspomina.
"W obec braku danych historycznych potrzeba było niepospolitych badań, ażeby wśród mnogich, a tak różnorodnych ludów odnaleść cechy, wskazujące bliższe pokrewieństwo.
Ród ludzki nadzwyczajną przedstawia rozmaitość w swych jednostkach; rozpada się on na tyle ras, szczepów i pokoleń, a wszystkie różnią się tak jaskrawemi cechami, iż wahano się niejednokrotnie w uznaniu jedności jego pochodzenia. Xa pierwszy rzut oka trudno przypuścić, iż taki Apollo Belwederski
i jakiś Weddah z Cejlon są odroślami jednego i tego samego *
pma; taki Newton i jakiś Papuas obdarzeni są temi samemi
11*