Meksyku armia (a raczej armijka: 630 ludzi) nie miała możliwości odwrotu. Zupełnie jak teraz legioniści. Z opuszczonego, widmowego miasta, zniszczonego przez epidemie, którego jedynymi stałymi mieszkańcami były szakale i moskity, żołnierze ruszyli w głąb interioru. Legionistów skierowano do ochrony konwojów, gdyż z Północnej Afryki znali taktykę walk z nieuchwytnymi powstańcami. Strzegli broni i pieniędzy, zwłaszcza przed nieregularnymi oddziałami meksykańskiej kawalerii, które poparły Juareza, ale pozostała im mentalność i sposób postępowania taki jak w czasach, gdy grasowali na gościńcach w Sierra Mądre. Pierwszym etapem marszruty oddziałów pułku był wygodny przejazd koleją do Tejeria, gdzie założono obóz warowny, będący bazą wypadową. Drobniejsze od-działki rozsiano po okolicy.
29 kwietnia z Tejeria wyruszył kolejny konwój chroniony przez legionistów. Wiózł 24 mi- ; liony franków w złocie, przeznaczone dla cesarskiego garnizonu w Puebla. Szpicę kolumny stanowiły dwie kompanie 1. Batalionu: 3- pod kpt. Danjou i 7. dowodzona przez kpt. Saussiere a. 29 kwietnia dowodzący konwojem płk. Jeannin-gros wysłał 3- Kompanię w rejon Paolo Verde z zadaniem obserwacji ruchów dostrzeżonego tam oddziału kawalerii meksykańskiej. Kpt. j Danjou odrzucił propozycję wspólnego działa- !
Bitwa o Camerone, 30 kwietnia 1863
nia z 7. Kompanią, która doszła w rejon Passo del Macho.
Pomysł wysłania 3- Kompanii na pieszy rekonesans był podwójnie chybiony. Śledzenie przez piechurów kawalerii w nieznanym i częściowo pustynnym terenie już na pierwszy rzut oka jest niedorzecznością. Błąd Jeanningrosa dodatkowo potęgował fakt, że kpt. Danjou nie był urodzonym zwiadowcą. Wręcz przeciwnie, słynął z rygorystycznego - że-by nie powiedzieć: tępego - trzymania się regulaminu. Na usprawiedliwienie pułkownika trzeba powiedzieć, że miał do wyboru jedynie meksykańskich zwiadowców pod rozkazami płk. Dupina (Bretończy-ka wielokrotnie odznaczonego za dzielność, a usuniętego z regularnej armii za rozboje i oszustwa), dziwną mieszaninę degeneratów i kryminalistów (28 z nich ścigały listy gończe). Nic dziwnego, że nie ufał im za grosz. Pisał: „Naprzeciw tych ludzi moi żołnierze to najniewin-niejszy chór chłopięcy, mogący w każdej chwili występować w Notre-Dame”1. Dowódca 3 Kompanii Jean Danjou urodził się w małej mieścinie Chalabre u podnóża Pirenejów, w rodzinie oficera. Nie przejął odziedziczonej po matce fabryki sukna, ukończył akademię St.-Cyr i trafił do 51. Pułku Piechoty Liniowej. Stamtąd w roku 1852 przeniesiono go do Legii. Walczył w Kabylii, na Krymie, we Włoszech i na pograniczu marokańskim. Jako kapitan został ranny pod Sewastopolem. Amputowaną rękę miał mu zastąpić krzyż Legii Honorowej i proteza. Złośliwi twierdzili, że kończynę stracił, gdy zapalił ręczny granat i aż do eksplozji medytował, w którą stronę go rzucić.
Zastępcami kpt. Danjou byli porucznicy Maudet i Vilain. Pod swymi rozkazami mieli Szwajcarów, Bawarczyków, Prusaków, Wirtemberczyków, Belgów, Duńczyków, Włochów, Hiszpanów, Nadreńczyków i Francuzów. Przed wstąpieniem do Legii
Konspekt nr 2/2007 (29)