Rozszerzenie tematyki i odświeżenie słownictwa w utworach poetów grupy Skamandra
Na okres dwudziestolecia międzywojennego przypada wielki rozkwit poezji polskiej. Łączy się to ze zmianą pokoleniową, z licznymi debiutami młodych dynamicznych poetów, które nastąpiły tuż po wojnie. Młodych oczywiście wiele różni, ale i także wiele łączy. Przeżyciem pokoleniowym łączącym wszystkich, bez względu na przekonania polityczne czy orientacje artystyczne, jest zakończenie wojny światowej i odzyskanie przez Polskę niepodległości. W związku z tym pojawia się ton „radości z odzyskanego śmietnika”, poczucie swobody twórczej, przechodzącej nawet w euforię. Przeciwstawiając się młodopolskiemu indywidualizmowi, młodzi łączą się w grupy poetyckie, gromadzą wokół pism artystycznych, powstaje instytucja wspólnego wieczoru autorskiego, kabaretu literackiego itp. Z blisko dziesięcioletnim opóźnieniem młodzi chłopcy chłoną europejskie -izmy: ekspresjonizm, futuryzm, dadaizm, kubizm, nadrealizm itp.
Spośród grup poetyckich dwudziestolecia największą sławę i uznanie zdobyła grupa Skamandra. Z innymi grupami łączyło skamandrytów przekonanie, że nadszedł czas wyzwolenia się literatury od służby narodowej. Dobitnym wypowiedzeniem tej służby były dwa wiersze, a raczej wyjęte z nich fragmenty: słowa J. Lechonia z Herostratesa (z tomu Karmazynowy poemat) - „A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę, zobaczę” i wersy A. Słonimskiego z poematu Czarna wiosna:
|
„Ojczyzna moja wolna, wolna... Więc zrzucam z ramion płaszcz Konrada”. |
Ze wszystkich grup poetyckich dwudziestolecia skamandryci najtrwalej zapisali się w pamięci współczesnych i w historii literatury. Nie wynikało to z atrakcyjności ich programu, ale z powiązania z interesującymi czasopismami, kabaretami, dzięki którym zdobyli rozgłos. Nie bez znaczenia była też ich działalność satyryczno-humorystyczna oraz to, że adresowali swą twórczość do określonego czytelnika, ówczesnego inteligenta i trafiali w jego gust. Można zaryzykować stwierdzenie, że rozumieli zasady rynku wydawniczego. W skład tej grupy wchodzili wybitnie uzdolnieni poeci: Julian Tuwim, Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Antoni Słonimski, Jarosław Iwaszkiewicz. Blisko grupy znajdował się Leopold Staff, a także Kazimiera Iłłakowiczówna i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Każdy z wymienionych poetów był wybitną indywidualnością, ale, choć zasadniczo byli przeciwni tworzeniu programów, wiele ich łączyło: wspomniane już odrzucenie służby narodowej, fascynacja codziennością, współczesnością oraz dbałość o wysoki poziom artystyczny. Przy tym postawa ich, w odróżnieniu od awangardy, jest wyraźnie ewolucyjna - nie zrywają z tradycyjną wersyfikacją, z rymem, z budową stroficzną.
Wszystkie te cechy dobitnie uwidoczniły się w twórczości Juliana Tuwima. Jego młodzieńcze wiersze charakteryzuje biologiczny witalizm, atmosfera entuzjazmu i radości. Wszedł do literatury niczym uosobienie Bergsonowskiego elan vital. Zadebiutował w 1918 r. wierszem Wiosna, który stał się wydarzeniem artystycznym, ale i skandalem obyczajowym. Wiersz jest dytyrambem czyli utworem pochwalnym na cześć życia, tłumu, biologii, seksualizmu. Z tematem koresponduje potoczny język, nie stroniący od wulgaryzmów. Poeta zdaje się zrywać z kanonami dobrego smaku i wysokiego stylu poezji. Takich wierszy nie pisał dotąd nikt. Bardzo wymowny jest wiersz „...Życie”. Promieniuje on wprost czystą radością z samego faktu istnienia. Podmiot liryczny tak cieszy się, że żyje, iż chce mu się krzyczeć. Zachwyt budzi nawet tak banalne spostrzeżenie, jak to, że „krew jest czerwona”. Podobny w nastroju jest wiersz Do krytyków. Tu zachwyt budzi najzwyklejsza pod słońcem przejażdżka tramwajem w maju. Zachwyt podmiotu lirycznego ogarnia wszystko: przyrodę, ulice, ludzi, zapachy, dźwięki, kolory. Utwór jest jednocześnie utrzymaną w nonszalanckim tonie polemiką z tytułowymi „szanownymi panami” krytykami. Tuwim uważa, że poezja nie musi zajmować się wyłącznie sprawami ważnymi, poważnymi czy też problemami filozoficznymi, ale może służyć również wyrażaniu radości z najbanalniejszych drobiazgów.
Biologicznemu dynamizmowi Tuwima bliska była frenetyczna radość życia Kazimierza Wierzyńskiego. Taki ekstatyczno-radosny ton obserwujemy w dwóch pierwszych tomach poety: Wiosna i wino oraz Wróble na dachu. Przybiera on postać wprost bachiczną: jako czysta i jak gdyby pijana radość istnienia. Świadczą o tym już tytuły jego wierszy: Zielono mam w głowie, Hej! Świat się kręci, Jestem jak szampan. Dla Wierzyńskiego świat jest powodem do bezustannej radości, każda przeżyta chwila to możliwość cieszenia się życiem. Tytuł wiersza Zielono nam w głowie świetnie uzupełnia dalszy ciąg wersu „...i fiołki w niej kwitną”. Celem życia jest tu radość dawana ludziom, śmiech, szczęście. Wiersz kończy przekonanie, że poeta powinien być raczej wiosną, a nie człowiekiem. Radością życia kipi wiersz Jestem jak szampan. Podmiot liryczny czuje się świeży, wesoły, upojony życiem jak alkoholami: „jestem jak szampan (...), jak koniak (...), jak likier (...), jak miód (...), jak spirytus czysty”.
Od takiego wiersza może się czytającemu też zakręcić w głowie. Tytuł wiersza Manifest szalony sugeruje, że może to być utwór programowy, ale jest to raczej antyprogram. Wierzyński sprzeciwia się wszystkiemu i wszystko odrzuca:
|
„Precz zpoezjami! (...) Niech żyją bzdurstwa, bujdy, banialuki! Dosyć rozsądku (...) wiwat trans wariata! (...) życie jest wszystkim z(...) nie ma żadnej sztuki!” |
Podmiot liryczny tych wierszy to młody człowiek żyjący wśród konkretnych realiów współczesnej miejskiej cywilizacji, pijący wodę sodową, palący papierosy, po prostu codzienny i obnoszący po ulicach swą zwariowaną radość życia. Tę radość manifestuje dość niefrasobliwie, po sztubacku, wbrew rygorom zastanego świata. Jest to przejaw typowo młodzieńczego buntu.
W 1927 r. Kazimierz Wierzyński wydał tom wierszy poświęconych sportowi pt. Laur olimpijski. Za ten tom otrzymał pierwszą nagrodę na konkursie literackim dziewiątych igrzysk olimpijskich w Amsterdamie (1928 r.). W zbiorze wyraźnie nawiązuje autor do poezji antycznej, ale jednocześnie kontynuuje poprzednią tematykę i tonację wierszy. Tomik zawiera portrety sportowców w akcji, przy czym przeważają autentyczni mistrzowie, co nadaje tym wierszom odcień poetyckich reportaży. Głównym problemem artystycznym było tu oddanie ruchu i trzeba powiedzieć, że poeta rozwiązał to zadanie w sposób mistrzowski. Poetycki reportaż łączy się z patetyczną, entuzjastyczną pochwałą sportu i jego wartości moralnych. Wiersze stają się hymnami na cześć dynamicznego, przekraczającego wyznaczone przez naturę granice człowieczeństwa. Wiersz 100 M opisuje przygotowanie sportowca do biegu, oczekiwanie na sygnał startera, gotowość naprężonych mięśni, następnie start, wyzwolenie nagromadzonej energii. Sam bieg to radosny wysiłek, konieczna walka z dystansem, z przestrzenią. I w końcu biegacz przecina linię mety, ogarnia go uczucie lekkości, wolności, ma wreszcie możliwość złapania oddechu. Nie ukrywany podziw dla ludzkiej siły, sprawności, hartu ducha wprost emanuje z tego wiersza. Utwór Dyskobol to nawiązanie do słynnego posągu z brązu, przedstawiającego zawodnika w chwili poprzedzającej rzut dyskiem. Podmiot liryczny utworu, tytułowy dyskobol, niczym mityczny heros czuje w sobie siłę zdolną poruszyć z posad całą kulę ziemską. I znowu można powiedzieć: takich wierszy nie pisał dotąd nikt. Z nowymi tematami wchodzi do poezji nieobecne w niej dotąd słownictwo sportowe.
Inni skamandryci może nie wyrażali w swych wierszach tak dobitnie radości życia, ale także deklarowali zainteresowanie codziennością i chwilą obecną. W cytowanym już Karmazynowym poemacie Jan Lechoń nawiązał do wzorów wielkiej literatury narodowej. Polemizował z „poezją grobów”, troszczył się o Polskę, stojącą w obliczu wyzwań świeżo odzyskanej niepodległości. W Herostratesie, wstępnym wierszu poematu, wyraził swój niepokój o przyszłość Polski. Nie brak tu również prowokacji artystyczno-estetycznej, która przejawia się w znanym z manifestów futurystycznych wezwaniu do zniszczenia tradycji, historii, zabytków. Lechoń pisze więc o burzeniu warszawskich Łazienek i o zabiciu widma Kilińskiego. Rozprawia się również z mitami narodowej przeszłości, przede wszystkim z mesjanistyczną wizją Polski, określając ją jako „papugę wszystkich ludów - w cierniowej koronie”. Poezja, zdaniem poety, powinna przestać być poezją wyłącznie tyrtejską, powinna zająć się codziennością, zwyczajnością, powszedniością. Poeta nadal powinien przewodzić narodowi, ale w zwyczajnym codziennym, powszednim życiu.
Do zrzucenia z ramion płaszcza Konrada wzywał też Antoni Słonimski w poemacie Czarna wiosna. Jest jednak Słonimski bardziej konsekwentny i bardziej radykalny od Lechonia. Stanął na pozycji zdecydowanie antymilitarystycznej, pacyfistycznej i humanistycznej. Najwcześniej też u niego pojawiły się tony katastroficzne. Wynikały one z troski o całą zbiorowość ludzką, nie tylko o Polskę.
W kolejnych tomikach poetyckich Tuwima, Słonimskiego, Iwaszkiewicza spotykamy coraz mniej radości życia, a coraz więcej powagi, zainteresowania problemami społecznymi, politycznymi. Skamandryci przecież chcieli być poetami dnia powszedniego, a dzień powszedni Polski przynosił coraz mniej radości. Po entuzjastycznych młodzieńczych tomach (Czyhanie na Boga, Sokrates tańczący, Siódma jesień, Wierszy tom czwarty) Tuwim wydaje Słowa we krwi, a w nim wiersze zaangażowane społecznie i politycznie. Jako próbę stworzenia pewnego rodzaju programu można potraktować wiersz Prośba o piosenkę. Wiersz jest modlitwą, w której poeta prosi Boga o dar w postaci siły wyrazu. Nie chce pisać romantycznych, górnolotnych hymnów dla elit, chce natomiast, by jego wiersze były zrozumiałe dla prostych ludzi. Poeta posługuje się w wierszu słownictwem militarnym: wiersz ma być jak pistolet, piosenka jak kula. Zadaniem poezji jest więc znowu walka z możnymi i tyranami w obronie uciskanych.
Z tego samego tomu pochodzi wiersz Pogrzeb prezydenta Narutowicza. Utwór ma charakter bardzo emocjonalny, zaangażowany politycznie, wymierzony przeciwko mocodawcom mordercy. Napisany został językiem dynamicznym, ekspresywnym, pełnym wykrzykników i potocznego słownictwa. Poeta występuje w nim przeciwko wszelkim gwałtom, morderstwom, terroryzmowi politycznemu.
Podobny w tonie jest wiersz Do prostego człowieka. Ma formę odezwy politycznej o wydźwięku pacyfistycznym. Dla Tuwima-humanisty każda wojna jest złem, bo przynosi śmierć niewinnych ludzi, każde więc wezwanie do walki w obronie jakichkolwiek ideałów jest oszustwem, zwykłym kłamstwem. Wiersz został napisany językiem potocznym, nawet z użyciem wulgaryzmów. Wiele zdań ma w nim postać krótkich, dobitnych haseł.
Deklarując sympatię do prostego człowieka, występował Tuwim równocześnie przeciwko filistrom. Ośmieszył ich w wierszu Mieszkańcy. Już sam początek wiersza jest bardzo wymowny:
|
„Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie”. |
Aż czterokrotnie powtórzone w tych dwóch wersach słowo „straszny”, dobitnie świadczy o stosunku poety do opisywanej rzeczywistości. Piętnuje tu ograniczenie kołtuna, zawężenie horyzontów do gromadzenia dóbr doczesnych, troski jedynie o swoją własność.
Niepokój o los Polski i świata pojawia się dość wcześnie w poezji A. Słonimskiego. W 1935 r. w tomie Okno bez krat umieścił on wiersz Niemcom. Jest to utwór o Archimedesie, zamordowanym przez prymitywnego „rzymskiego barbarzyńcę”. Archimedes jest tu symbolem dorobku kulturowego ludzkości, niszczonego przez nieświadomych prostaków. Sytuacja przedstawiona w wierszu jest aluzją do tego, co może stać się już niedługo. Dlatego wiersz został zatytułowany (i zadedykowany) Niemcom. Słonimski widział zagrożenie, jakie niósł faszyzm i ostrzegał przed nim już na kilka lat przed wybuchem wojny.
Niepokoje i lęki lat 30. odbiły się też w twórczości Jarosława Iwaszkiewicza, najbardziej odległego od codzienności, a jednocześnie najbardziej europejskiego ze skamandrytów. Lęki Iwaszkiewicza przybierają formę egzystencjalną, metafizyczną (Lato 1932). Opisy przyrody w tym zbiorze pełne są lęku przed nocą, a także przed śmiercią i przemijaniem. W twórczości tego poety najwyraźniej chyba widać skłanianie się skamandrytów ku klasycyzmowi i estetyzmowi. Widoczne jest to w nawiązaniach do kultury śródziemnomorskiej oraz w wyraźnej trosce o piękno, kunsztowność poetyckiej metafory. Troskę o słowo poetyckie, o pieczołowite „szukanie słów dla żywego świata” możemy dostrzec też w wielu wierszach J. Tuwima. Niewątpliwie takim wierszem jest Sitowie, utwór, w którym Tuwim okazuje się być prawdziwym wirtuozem słowa. Poeta stara się zbadać relacje zachodzące między rzeczywistością, przyrodą (tu: sitowiem) a poezją odtwarzającą tę rzeczywistość. Umiejętność tworzenia jest darem, pozwalającym uchwycić i nazwać jakiś obraz, moment. Jednocześnie „szukanie słów” jest cierpieniem. Poeta tęskni za „zwyczajnym” widzeniem świata, bez przymusu nazywania go. Wiersz Rzecz czarnoleska jest manifestacją przywiązania Tuwima do tradycji poezji polskiej, której czuje się spadkobiercą. Wzorem dla Tuwima jest Jan Kochanowski oraz Cyprian Kamil Norwid (tytuł Rzecz czarnoleska jest aluzją do fragmentu wiersza Norwida (Moja piosnka I). Autotematyzm wiersza polega na sformułowaniu zadania poezji, którym jest tworzenie ładu z chaosu, porządkowanie obrazu rzeczywistości. Łączy się z tym myśl o zbawczej, unieśmiertelniającej roli sztuki.
Z czymś w rodzaju gorzkiego podsumowania dotychczasowego dorobku twórczego mamy do czynienia w wierszu Tuwima Do losu. Podmiot liryczny wiersza jest rozczarowany, mimo odniesionych sukcesów. Nawet przekonanie o nieśmiertelności własnej poezji (wyrażone przez zacytowanie fragmentu z Exegi monumentum Horacego) budzi smutek i gorzki śmiech:
|
„I smutnie brzmi: »Dum Capitolium...« I śmiesznie jest: »Non omnis moriar«”. |
Przytoczone przykłady wyraźnie dowodzą jak wiele zmienili w poezji polskiej skamandryci. Nie ma dla nich tematu niepoetyckiego. Wyzwolili poezję z obowiązków służenia narodowi, pisali o zwyczajnych ludziach, codziennych sprawach, siebie przedstawiali także jako normalnych ludzi, takich samych jak wszyscy. Tonacja ich wierszy też jest bardzo różnorodna: od euforycznej radości po zadumę nad śmiercią. Pisali przy tym zrozumiale, choć niezwykle pięknie. Bardzo rozszerzyli zakres słownictwa poetyckiego; umieli posługiwać się piękną metaforą i jeśli trzeba potocznym, kolokwialnym czy nawet rubasznym językiem. Świadomie korzystają z bogatych pokładów polszczyzny, by pisać o wszystkim dla wszystkich. Żadna z grup poetyckich w naszej literaturze nie nawiązała tak bliskiego kontaktu z czytającą publicznością. I kontakt ten trwa do dzisiaj.