POWRÓT "PIASTÓW"
Michał Korybut Wiśniowiecki królem (1669).
„Po najazdach, co wypełniały cały niemal wiek XVII, żadna siła nie mogła narzucić szlachcie na pana cudzoziemca. Wszyscy pragnęli pokoju”. Mógł go zapewnić — według powszechnej opinii — jedynie ten, kto pragnął go równie silnie, jak wszyscy, czyli mieszkaniec Rzeczypospolitej, „Piast”.
Sejm konwokacyjny wykluczył z udziału w elekcji tych, którzy za Jana Kazimierza dążyli nielegalną drogą do zdobycia korony, co dotyczyło konkretnie kandydata francuskiego. Na zjeździe elekcyjnym senatorowie rozpatrywali co prawda kandydatury obcych książąt, francuskich i niemieckich, ale szlachta nie chciała słyszeć o cudzoziemskich kandydatach. Domagała się króla-„Piasta”, „męża walecznego”, znającego problemy i prawa Rzeczypospolitej, potrafiącego jej bronić. Agitacja za rodakiem stawała się dowodem niezależności od obcych dworów i potrzebą chwili. Dość przypadkowo rzuconą kandydaturę Wiśniowieckiego przyjęto z zapałem w kole poselskim. Senatorom — popierającym cudzoziemców i ostrzelanym dwa dni wcześniej przez szlachtę wrogą tym kandydatom — pozostało jedynie potwierdzić dokonany wybór.
MICHAŁ WIŚNIOWIECKI był synem bohatera wojen z Kozaczyzną, księcia Jeremiego Wiśniowieckiego i Gryzeldy Zamoyskiej. Dla wyborców liczyło się przede wszystkim jego nazwisko i rodzime pochodzenie, mniej uwagi zwracano na osobowość kandydata.
Król Michał okazał się zbyt słabym człowiekiem, aby rządzić samodzielnie, i szybko stał się pionkiem w rękach ambitnych i skłóconych doradców. Przez małżeństwo z arcyksiężniczką austriacką Eleonorą wszedł w krąg polityki Habsburgów. Przeciwnicy króla skupiali się z kolei w obozie zwolenników sojuszu z Francją. W życiu publicznym wystąpiło wyraźne rozdwojenie i ostra walka o wpływy, o stanowiska państwowe i godności senatorskie, o poparcie dla każdego z obozów magnacko-senatorskich wśród szlachty na sejmikach. Ta rywalizacja i rozgrywki wewnętrzne wypełniły panowanie Wiśniowieckiego. Dopiero wybuch wojny z Turcją zmusił przeciwników do wspólnego działania.
Wojna z Turcją.
W drugiej połowie XVII w. państwo tureckie przeżywało okres odrodzenia swej potęgi militarnej, a sułtan Mehmed IV rozwijał politykę ekspansji. Odebrał Wenecji Kretę, po czym, zachęcony przez Kozaków Doroszeńki (zobacz: Wojna z Rosją), skierował swe wojska przeciw Rzeczypospolitej oraz krajom opanowanym przez Habsburgów.
Współpraca zagrożonych państw wydawała się w tych warunkach oczywista. Odwiecznie wroga Habsburgom Francja nie była jednak zadowolona z takiego obrotu sprawy, a dyplomacja Ludwika XIV starała się zapobiec zbliżeniu Warszawy i Wiednia.
Najazd turecki spadł na nie przygotowaną Rzeczpospolitą późnym latem 1672 r. Turcy przekroczyli Dniestr, zdobyli Kamieniec Podolski — najpotężniejszą twierdzę osłaniającą pogranicze polsko-tureckie — po czym zajęli Podole i południowo-wschodnie ziemie Polski, dochodząc aż pod Lwów. Pod wpływem klęski i zagrożenia oraz wobec braku na Podolu większych sił zbrojnych podpisano w Buczaczu fatalny układ, w którym Rzeczpospolita odstępowała Turcji województwa podolskie, bracławskie, resztę kijowskiego i zobowiązywała się do płacenia corocznego „upominku” (okupu).
Tymczasem wewnątrz kraju trwały walki między zwolennikami i przeciwnikami monarchy. Pospolite ruszenie zgromadzone pod Gołębiem zawiązało konfederację opowiadającą się po stronie króla. Konfederaci zażądali istotnych reform: zniesienia dożywotności pełnionych urzędów i oddania pod sąd zrywających sejmy. Te dobre pomysły zaginęły jednak w zamęcie rozgrywek politycznych, a zgromadzeni nie wyruszyli na Podole, lecz rozeszli się do domów, grabiąc po drodze majątki hetmana Jana Sobieskiego. Był on bowiem przywódcą przeciwnego obozu — konfederacji wojska koronnego ze Szczebrzeszyna, domagającej się wypłaty zaległego żołdu i broniącej zasady nieusuwalności z urzędów, m.in. z urzędu hetmańskiego.
Sejm 1673 r. uznał układ buczacki za poniżający dla Polski i odmówił jego ratyfikacji, czyli zatwierdzenia. Uchwalił także znaczne podatki na wojsko. Zapomniano o wzajemnych urazach, a wojsko polsko-litewskie pod komendą hetmana Sobieskiego zaatakowało Turcję i późną jesienią 1673 r. odniosło pod Chocimiem świetne zwycięstwo nad armią sułtańską.
Bitwa trwała dwa dni. Pierwszego dnia polski atak na obóz turecki został odparty. Sobieski zatrzymał wojska w polu przez całą zimną noc, w padającym deszczu ze śniegiem. Hetmanowi chodziło o znużenie przeciwnika nieprzywykłego do chłodu i nieodpornego na zimno. Przemarznięci Turcy zostali zaskoczeni porannym szturmem prowadzonym osobiście przez Sobieskiego i nie byli w stanie stawić oporu. Z 30 tys. armii sułtańskiej ocalało jakoby zaledwie 4 tys. żołnierzy.
Wygrana chocimska stała się nie tylko sukcesem politycznym Rzeczypospolitej, ale i osobistym Sobieskiego. To on zgromadził armię i doprowadził do zjednoczenia sił polskich i litewskich. Zdobywając obóz turecki, „Lew Lechistanu”, jak nazywali go Turcy, nie zdawał sobie sprawy, że jednocześnie zdobywa koronę królewską, dzień wcześniej bowiem we Lwowie zmarł król Michał.
Jan Sobieski na tronie (1674).
Tym razem najsilniejszym kandydatem do korony, popartym zdecydowanie przez szlachtę — ziemian i żołnierzy — był hetman JAN SOBIESKI.
Nowo obrany król zamierzał początkowo zmienić kierunki polityki zagranicznej Rzeczypospolitej. Chciał oprzeć się na sojuszu z Francją, zawrzeć pokój z Turcją i po odzyskaniu swobody działania starać się o powrót do Rzeczypospolitej niedawnego jeszcze lenna Prus Książęcych. Zawarł więc w Jaworowie tajne przymierze z Ludwikiem XIV. Rozwój wydarzeń nie pozwolił jednak na realizację tych planów. Turcy przystąpili bowiem do ataku i ponownie zajmowali ziemie Podola. Sobieski stawił najeźdźcy opór i zawarł z sułtanem porozumienie podpisane w obozie pod Żurawnem (1676): Kamieniec pozostał w rękach tureckich, kilku innych objętych układem miast król nie przekazał. Spór o Podole i Ukrainę miały rozstrzygnąć późniejsze rokowania.
Wiosną 1683 r., wobec zagrażającej wojny z Turcją, Rzeczpospolita i Austria zawarły sojusz. Sobieski zdawał sobie sprawę nie tylko z wagi zagrożenia, ale także z konsekwencji politycznych, gospodarczych i kulturowych ataku tureckiego na każde z zagrożonych państw. Uważał, że interes Rzeczypospolitej wymaga, aby uczestniczyła ona w wojnie poza swoim terytorium, ale także, aby jej udział w starciach z „niewiernymi” był odczuwany przez innych sojuszników jako niezbędny.
Odsiecz wiedeńska (1683).
Sejm poparł stanowisko króla i zatwierdził przymierze z Austrią. Do bezpośredniej pomocy zobowiązano się tylko w razie zagrożenia Wiednia lub Krakowa.
Gdy wezyr turecki Kara Mustafa w połowie lipca rozpoczął oblężenie Wiednia, władca Rzeczypospolitej zebrał 25-tysięczną armię i wyruszył z pomocą. Połączone wojska austriackie i polskie, wsparte posiłkami niektórych państw Rzeszy, odniosły pod dowództwem Sobieskiego 12 września 1683 r. decydujące zwycięstwo u bram Wiednia. W walce wyróżniła się polska artyleria, a o zwycięstwie przesądził zmasowany atak husarii, ze wzgórz wiedeńskich na obóz turecki. Turcy wycofali się w popłochu. Wieczorem król pisał do żony: „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel [...] ucieka”. To poczucie dumy z dokonanego dzieła Sobieski powściągnął pisząc do papieża krótki list, załączony do zdobytej w obozie nieprzyjaciela „świętej chorągwi Proroka”: „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył”.
Ostatnie lata panowania Jana III Sobieskiego.
Lata po odsieczy wiedeńskiej przyniosły kolejne rozstrzygnięcie polityczne dotyczące działań przeciw Turcji — wejście Rzeczypospolitej do Świętej Ligi (1684), czyli sojuszu Państwa Kościelnego, Wenecji i Austrii. Polska uczestniczyła w walkach na froncie mołdawskim — zdołała zająć pograniczne twierdze, co związało część wojsk tureckich i umożliwiło zwycięstwa Wenecji i Austrii. Następstwem działań Ligi stał się pokój z Turcją, zawarty już po śmierci Sobieskiego, w Karłowicach (1699). Porta zrzekła się w nim ziem zdobytych na Rzeczypospolitej — Polska odzyskała Kamieniec i ziemie utracone w układzie buczackim. Granicą na powrót stał się Dniestr.
Tak jak odsiecz wiedeńska złamała ofensywną siłę armii tureckiej, tak pokój w Karłowicach rozpoczął zmierzch potęgi politycznej imperium ottomańskiego, przez stulecia zagrażającego Europie
Jan III zmarł w 1696 r. Mimo wszystkich wewnętrznych konfliktów i słabości Rzeczpospolita wzniosła się za jego panowania na wyżyny swoich możliwości. Powstrzymała napór imperium tureckiego na swe ziemie, a w Europie zyskała sobie sławę „przedmurza chrześcijaństwa” i „obrońcy Europy”. Rację należy chyba przyznać historykowi stwierdzającemu: „Godniejszego Piasta nie mogła Rzeczpospolita wyszukać w 1674 r.”
Kultura polska w XVII w.
Na rozległych obszarach Rzeczypospolitej krzyżowały się w XVII w. wpływy różnych cywilizacji. Na bogatą i zróżnicowaną kulturę mieszkających tu narodów oddziaływały przykłady budownictwa, malarstwa i rzemiosła, strojów i rozrywek z Zachodu i Wschodu. Wszystko to w połączeniu z rodzimą tradycją ulegało przetworzeniu w oryginalne formy zwane barokiem polskim lub sarmackim.
Sarmatyzm.
Terminem tym określa się ideały, uznawane wartości, styl życia i obyczaje XVII-wiecznej szlachty polskiej. Podobnie jak mieszkańcy innych krajów Europy tego czasu, Polacy poszukiwali swego starożytnego rodowodu. Za XV — i XVI-wiecznymi kronikarzami przyjmowali, że przodkami ich byli Sarmaci, waleczny lud zamieszkujący w przeszłości tereny polskie, ruskie i litewskie. W spadku po tych Sarmatach lub ze starożytnego, republikańskiego Rzymu szlachta przejęła wzory cnót obywatelskich i zachowań. Łączyła je ze zwyczajami i obyczajowością ziemiańską, elementami kultury rycerskiej, z religijnością, a także z zamiłowaniem do przepychu i wystawności, które kształtowało się pod wpływem Wschodu. Ten orientalizm stanowił jedną z cech oryginalnych polskiego baroku, był wynikiem nie tylko wojen, ale i żywych kontaktów handlowych z Turcją i chanatem krymskim.
Z przeświadczeniem o istnieniu starożytnego rodowodu szlachty polskiej łączyło się przekonanie o jej szczególnej roli w dziejach, potwierdzone liczebnością stanu rycerskiego, co miało stanowić — jak wówczas wierzono — dowód szczególnej opieki Opatrzności.
Poglądy popularne wśród szlachty tak przedstawiał w połowie stulecia Łukasz Opaliński: „Prawdą jest, że nienawidzimy niewoli [...], kochamy zaś wolność i, co jest z tym jednoznaczne, cenimy ową wolność [...]. Żyjemy bezpieczni, nie znając gwałtów ani obawy. Nie łupi nas żołnierz, nie gnębi poborca, władca nie uciska ani nie zmusza do ciężarów [...]. Donosiciele [...], surowe kary, więzienia [...], wygnanie, a w końcu wyrok śmierci bez wysłuchania obrony — wszystko to nie jest nam znane [...]. Nie zmuszani bierzemy na się obowiązki [publiczne], nie składamy ich bez przyczyny, choćby na rozkaz. Bezpiecznie możemy pędzić życie prywatne, sprawowanie urzędów nie naraża na żadną obawę”.
Z tą wiarą w doskonałość praw i zwyczajów polskich, gwarantujących swobodę myśli, słowa i wyznania, z umiłowaniem pokoju, szła w parze nieufność wobec cudzoziemców, w pewnych wypadkach usprawiedliwiona zachowaniem i polityką władców, uzasadniana częściej położeniem poddanych w państwach rządzonych absolutystycznie (zobacz: Artykuły henrykowskie i pacta conventa). Z czasem, zwłaszcza wobec ciągłych niemal w XVII w. wojen z narodami protestanckimi (Szwedami i Brandenburczykami), z wyznawcami prawosławia (Rosjanami, Kozakami), wreszcie z muzułmanami (Turkami i Tatarami), polskość zaczęto łączyć z katolicyzmem, a obronę Kościoła rzymskokatolickiego — ze szczególną rolą Polski w dziejach Europy.
Sarmatyzm znajdował własne odbicie w sztuce, literaturze, obyczajach, życiu codziennym, tworząc, obok dworskiego, kształtowanego przez wpływy zachodnie, drugi nurt XVII-wiecznej polskiej kultury. Architektura ziemiańskich dworków i dworów, wiersze Wacława Potockiego, pamiętniki typowego żołnierza-szlachcica Jana Chryzostoma Paska są równie cennymi zabytkami tej epoki, jak pałace magnackie, wzorowane na utworach włoskich i francuskich wiersze podskarbiego koronnego Jana Andrzeja Morsztyna czy pamiętniki kanclerza litewskiego Albrychta Radziwiłła.
Szlachecki ideał życia był związany z rodzinną okolicą — rodowym gniazdem, dworem, parafią, miasteczkiem, siedzibą sejmiku, województwem. Programowo głoszono ideały równości, prostoty, umiarkowania, ale jednocześnie obyczaje, zarówno religijne, jak i świeckie, charakteryzowała ceremonialność, bogata oprawa, wielobarwność i kosztowność strojów. Polski strój szlachecki łączył w sobie proste, długie szaty z wschodnimi, ozdobnie tkanymi pasami, futra z jedwabiami, umiarkowanie z przepychem.
Kształcenie synów szlacheckich odbywało się w XVII w. najczęściej w kolegiach jezuickich (zobacz: Reforma katolicka i jezuici). Posyłali do nich swe dzieci nawet innowiercy, świetnie bowiem rozwijające się w XVI w. gimnazja protestanckie w epoce Wazów podupadły lub uległy likwidacji (słynna szkoła rakowska). W kolegiach uczono młodzież według jednolitego programu, co też sprzyjało poczuciu jedności stanu szlacheckiego. Nauczana tam łacina, choć nie dorównywała czystością i doskonałością łacinie XVI-wiecznych humanistów, stawała się drugim językiem mieszkańców Rzeczypospolitej, czego dowodem są liczne wtręty łacińskie w tekstach tej epoki, tzw. makaronizmy.
Język polski był wówczas językiem międzynarodowym. Posługiwali się nim dyplomaci i kupcy z Rosji, Mołdawii, Wołoszczyzny, Węgier, Siedmiogrodu, Brandenburgii, Prus, a nawet z chanatu krymskiego.
„Sarmatyzm był w pewnej mierze świadomy swego nadrzędnego stanowiska w stosunku do kultury krajów otaczających Rzeczpospolitą od wschodu czy południa. Nie stanowił on przy tym jakiejś radykalnej i zdecydowanej próby oderwania nas od Europy Zachodniej — pisze Janusz Tazbir. — Wzajemne wpływy kultury Wschodu i Zachodu zazębiały się u nas, nigdy jednak wzajemnie się na siebie nie nakładały. Orient oddziaływał na sztukę dekoracyjną, ubiory, na broń, Zachód na literaturę, budownictwo, w pewnym stopniu naukę. Żaden z tych dwóch wielkich systemów kulturowo-cywilizacyjnych nie wywierał natomiast istotnego wpływu na kształt ustrojowy Polski”.
Sztuka i kultura baroku.
Początki architektury barokowej na ziemiach polskich wiązały się z reformą Kościoła po soborze trydenckim (zobacz: Reforma katolicka i jezuici) i nowymi sposobami oddziaływania na wiernych przyjętymi przez Kościół i stosowanymi przez zgromadzenia zakonne. Sztuka miała głosić wielkość i siłę religii oraz Kościoła, potęgować uczucia wiernych. Budowano więc bardziej okazałe kościoły, klasztory i kalwarie, czyli zespoły kaplic upamiętniających Drogę Krzyżową i Mękę Pańską na Golgocie. Czasami przebudowywano stare gotyckie czy renesansowe świątynie, wprowadzając do nich bogato zdobione ołtarze, organy, ambony, konfesjonały.
Przemianom stylu w sztuce świeckiej patronował dwór królewski. Za Zygmunta III przebudowano zamek w Warszawie na potrzeby przeniesionego tu w 1596 r. dworu. Król był miłośnikiem sztuki — gromadził obrazy, sam zajmował się złotnictwem. Jego syn Władysław IV otaczał opieką teatr i operę. Na scenie teatru dworskiego wystawiano wśród innych opery włoskie i tragedie Szekspira. Władysław zamawiał też obrazy o tematyce historycznej, podkreślające osiągnięcia polityczne ojca i własne oraz więzi łączące dynastię Wazów z tradycją jagiellońską.
Monarchów naśladowali magnaci — budowali okazałe, nie ustępujące wspaniałością królewskim, rezydencje w Warszawie i w swoich dobrach, fundowali kościoły, zamawiali kosztowne obrazy i meble.
Pomyślny rozwój Rzeczypospolitej, który sprzyjał popieraniu sztuki (zobacz: Ostatnie lata panowania Władysława IV), został jednak w połowie stulecia gwałtownie przerwany wojną domową (z Kozakami) i potopem szwedzkim. Po zniszczeniach tego okresu (zobacz: Osłabienie Rzeczypospolitej) pałace, dwory, domy, a także kościoły odbudowano zgodnie z najnowszą modą. Stąd na ziemiach polskich tak wiele zabytków sztuki pochodzących z tej epoki.
Dwór królewski za Wazów i Sobieskiego stanowił w znacznym stopniu ośrodek mody cudzoziemskiej. Obie żony Zygmunta III, Habsburżanki, wprowadziły język i modę niemiecką. Żona Władysława IV, a potem Jana Kazimierza, Ludwika Maria Gonzaga, upowszechniła modę na stroje i język francuski, którą podtrzymywała później jej rodaczka, żona Jana III, Maria Kazimiera d`Arquien. Także na dworach magnackich ubiór, obyczaje i język zmieniały się pod wpływem niemieckim i francuskim. Budziło to często niechęć szlachty, pielęgnującej inne wzorce kulturowe.