Wiek X, XI i XII
Anzelm z Canterbury
Rozum i wiara
Według Anzelma, chrześcijanie mają do dyspozycji dwa źródła wiedzy - rozum i wiarę. Anzelm sprzeciwia się dialektykom i twierdzi, że najpierw należy utwierdzić się w wierze, odrzucając w konsekwencji podporządkowanie Pisma Świętego dialektyce. Wiara jest więc tym darem, który stanowić powinien punkt wyjścia - wierzy się po to, by zrozumieć (credo ut intelligam). Z drugiej strony, sprzeciwia się także skrajnym antydialektykom, którzy odrzucali rozum, tym samym zapominając, że wiara wymaga zrozumienia.
Anzelm nie postulował, by tajemnice wiary uczynić intelektualnie poznawalnymi same w sobie, lecz udowodnić przy pomocy „koniecznych racji”, że właściwie przeprowadzone badanie rozumowe z konieczności kończy się ich podtrzymaniem. Zrozumienie tajemnicy byłoby czymś znacznie większym niż zrozumienie jej konieczności.
Istnienie Boga w „Monologium”
„Monologium” ogranicza się całkowicie do przedstawienia rozumowych dowodów na istnienie Boga. Dowody te zakładają uznanie dwóch zasad: faktu empirycznego, że rzeczy są nierówne w swej doskonałości, oraz bezpośredniej oczywistości intelektualnej: rzeczy posiadające doskonałość w różnym stopniu czerpią ją z tej samej doskonałości w stopniu najwyższym.
Pierwszy dowód: rzeczy są w różnym stopniu dobre, gdyż pożądamy je właśnie i tylko ze względu na owo dobro, które w sobie zawierają. Rodzi się pytanie, skąd pochodzą wszystkie te rzeczy - z racji swojego dobra, muszą mieć jedną przyczynę w absolutnym Dobru, które je wszystkie przewyższa.
Drugi dowód: wszystko, co jest, posiada swoją ostateczną przyczynę, która istnieje sama przez siebie - Boga.
Trzeci dowód: wszystko, co istnieje, jest w różnym stopniu doskonałe. Nie można zakładać, że szereg istnień ciągnie się w nieskończoność, a więc istnieje taki byt, który jest doskonały w najwyższym stopniu.
Dowód z „Proslogionu”
Założeniem dowodu z „Proslogionu” było poznanie słowa „Bóg” oraz jedynego sensu, jaki słowu temu można przypisywać. Dowód ten stanowi oczywiście jedno z zastosowań „wiary poszukującej zrozumienia” („nie staram się bowiem zrozumieć, abym uwierzył, ale wierzę, bym zrozumiał”).
Znamy przynajmniej słowo „Bóg” i wiemy, co ono oznacza - byt, od którego większy nie może być pojęty. Rozumie to pojęcie nawet człowiek głupi, gdyż jakaś rzecz może istnieć w intelekcie niezależnie od tego, że istnieje lub że nie istnieje w rzeczywistości. Należy jednak zauważyć, że to, od czego niczego większego nie można pomyśleć, nie może istnieć tylko w intelekcie, gdyż w takim wypadku można by było pomyśleć sobie coś większego od tego („istnienie rzeczywiste” jest cechą doskonalszą, wyższą od „istnienia w umyśle”, byt rzeczywisty jest doskonalszy od bytu myślnego) - a to sprzeczność. Byt, od którego nic większego nie można pojąć, z konieczności zatem istnieje zarówno w intelekcie, jak i w rzeczywistości.
Powyższy argument opiera się na trzech zasadach:
pojęcie Boga dane jest przez wiarę;
istnieć w umyśle to tyle, co być naprawdę;
istnienie pojęcia Boga w myśli domaga się logicznie uznania, że istnieje On w rzeczywistości;
Rozstrzygalność powyższego dowodu na istnienie Boga została zakwestionowana jeszcze w średniowieczu przez mnicha Gaunilona. Wysunął on wobec dowodu dwa główne zarzuty:
nie posiadamy takiego pojęcia Boga, z którego można by wnioskować o Jego istnieniu; analogia Bóg - malowidło jest nietrafiona;
nie można na podstawie istnienia w myśli dowodzić istnienia poza myślą (być pojmowanym to nie to samo, co istnieć rzeczywiście) - przykład Wysp Szczęśliwości, które mogą, ale nie muszą istnieć w rzeczywistości;
Gaunilon zauważa też, że Anzelm popełnił w dowodzie ontologicznym błąd, zwany petitio principii: dowodził istnienia Boga, zakładając w przesłance Jego istnienie.
Święty Anzelm odpowiada na te zarzuty, że przejście od istnienia w myśli do istnienia w rzeczywistości jest możliwe tylko wtedy, gdy w grę wchodzi najdoskonalszy byt, jaki można pojąć. Pojęcie Wysp Szczęśliwości nie zawiera niczego, co by zmuszało myśl do przypisywania im istnienia. Tylko o Bogu nie można myśleć, że On nie istnieje, gdyż Jego najwyższa doskonałość implikuje konieczność Jego istnienia. To Bóg jest jedynym Desygnatem określenia: „byt, od którego większy nie może być pojęty”.
Atrybuty Boga i stworzenie
Bóg istnieje w sposób najdoskonalszy i najbardziej prawdziwie (stopniowanie bytu). Jako Jedyny istnieje sam przez się (jego esencja równa jest egzystencji), a wszystkie inne rzeczy stworzył z niczego.
Niezrozumiałe byłoby absolutne odmawianie światu istnienia przed momentem jego stworzenia. Anzelm przyjmuje więc, że przed kreacją świat istniał jako model w myśli swojego Stwórcy - tam istniał i istnieje nawet prawdziwiej niż w połączeniu z materią.
Chcąc stwierdzić cokolwiek o Bogu, można przypisywać mu tylko i wyłącznie imiona oznaczające pozytywne doskonałości. Imiona te należy mu przypisywać w sensie absolutnym. Jest rzeczą słuszną przypisywanie Bogu tylko tych pozytywnych doskonałości, o których można powiedzieć, iż lepiej, że są, niż gdyby miało ich nie być.
Poznanie i wola
Według Anzelma, prawda poznania pochodzi z jego „poprawności”, jest więc zgodnością tego, co jest, z zasadą, która decyduje o tym, czym to być powinno.
Wola jest w pierwszym rzędzie jedną z władz duszy, przez którą podejmuje dusza decyzje. W drugim znaczeniu wola określa uczucie - dyspozycję tej władzy do działania w określony sposób (ustosunkowania się do tego, co sprawiedliwe, i tego, co pożyteczne).
Wolny wybór obejmuje dwa elementy: arbitraż w sytuacji, gdy sąd rozumu stwierdza, co należy uczynić, oraz wolność, która jest władzą wyboru i postępowania zgodnie z zasadą sprawiedliwości.
Szkoła w Chartres - platonizm w XII wieku
Gilbert de la Porree
Największym wkładem Gilberta w historię metafizyki są jego komentarze do teologicznych traktatów Boecjusza. Gilbert podzielił byty na substancje i subsystencje. Substancją jest każdy aktualnie istniejący byt jednostkowy, będący zasadą swoich przypadłości. Subsystencja jest właściwością tych bytów, które, by być tym, czym są, nie muszą posiadać przypadłości (np. gatunki, rodzaje). Każda substancja jest subsystencją, gdyż nie potrzebuje ona do swego istnienia przypadłości. Niektóre subsystencje, z kolei, nie są substancjami, gdyż nie podtrzymują żadnych przypadłości.
Czyste substancje są idealnymi elementami: wodą, powietrzem, ogniem i ziemią.
Każda rzecz (substancja lub subsystencja) powstaje dzięki Stwórcy ze złożenia materii oraz formy. Nie jest to jednak owa forma idealna, ale jej kopia (universale), sama w sobie będąca subsystencją.
Boecjusz pisał w „De Trinitate”, że byt składa się z tego, co jest (id quod est) oraz z tego, dzięki czemu jest (quo est), które utożsamia się z bytem tego, co jest (esse). Dla Boecjusza Bóg był bytem, którego id quod est równało się Jego esse. Gilbert de la Porree przejął terminologię Boecjusza, ale zmodyfikował jej znaczenie. Każde stworzenie składać ma się z id quod est (np. „człowiek”) oraz esse („człowieczeństwo”). Owo esse jest formą (kopią formy wiecznej) nadaną temu stworzeniu przez Boga. Filozof z Chartres poszedł dalej, gdyż z jednej strony uznał Boga za absolutnie prostego (za Boecjuszem: id quod est = esse), a z drugiej, wyróżnił w nim id quod est („Bóg”) oraz esse („Bóstwo”).
Teodoryk z Chartres
Wydaje się, że Teodoryk poszedł nie w kierunku dialektyki, lecz kosmogonii, stawiając dwa problemy: zagadnienie przyczyn wszechświata oraz porządek dni stworzenia.
Przyczyny świata są cztery: sprawcza (Bóg), formalna (Mądrość Boga), celowa (Boża hojność) oraz materialna (cztery elementy, które zostały utożsamione z „niebem i ziemią”). Porządek stworzenia wyprowadza Teodoryk z gry tychże czterech elementów.
Clarenbaud z Arras
Głównym przedmiotem wiedzy teologicznej jest Bóg, który jest absolutną formą i zarazem absolutnym aktem. Czysta i absolutna aktualność jest konieczna i niezmienna - Bóg jest formą bytu, a to znaczy, że jest wszędzie tam, gdzie znajduje się cokolwiek.
Wszystkie rzeczy są jednością w Bogu, ale źródłem mnożenia bytów są Boskie Idee, a następnie zrodzone z nich formy. Kontrast między Clarenbaudem a Gilbertem pojawia się w kwestii uniwersaliów. Gilbert twierdził, że każdy człowiek jest człowiekiem dzięki swojemu człowieczeństwu. Clarenbaud, natomiast, utrzymywał, że wszyscy ludzie są ludźmi dzięki jednemu człowieczeństwu.
Jan z Salisbury
Na gruncie filozofii Jan z Salisbury ustawicznie powołuje się na Akademików jako na swój autorytet. Podziwiał myśl Cycerona - nie dlatego, że wyznawał całkowity sceptycyzm, ale dlatego, że rozpoczynał od odrzucenia określonej liczby zdobytych prawd, rezygnując z jałowej sztuki nie kończącej się dyskusji wobec prawd pozostałych. Typowym przykładem problemu, który Jan z Salisbury uważa za nierozwiązywalny i jałowy, jest problem uniwersaliów.
Absurdem jest wątpić we wszystko - człowiek posiada trzy źródła poznania - zmysły, rozum i wiarę. Zanegowanie któregokolwiek z nich wiąże się ze znacznym poznania ograniczeniem. Niemal we wszystkich problemach trzeba się zadowolić osiągnięciem prawdopodobieństwa. To właśnie, dzięki swojemu umiarkowaniu i afazji, uczynili akademicy.
Nie znaczy to, że nie należy zgłębiać spekulatywnych problemów pod pretekstem, że ich rozwiązanie musi przekraczać ludzkie możliwości poznawcze. Wręcz przeciwnie - erudycja kreuje akademika. Wolność umysłu człowieka proporcjonalna jest do jego wiedzy o świecie.
Filozofem w pełni nie jest ten, kto zadowala się wiedzą teoretyczną, ale ten, kto żyje zgodne z głoszoną przez siebie doktryną.
Pierre Abelard
Przed Awicenną i Awerroesem średniowiecze nie posiadało praktycznie poza problemem uniwersaliów żadnego zagadnienia ściśle filozoficznego. Boecjusz zaproponował dwa jego rozwiązania: jedno w duchu metafizyki Platona, drugie - w duchu metafizyki Arystotelesa. Jednakże ludzie początku XIII wieku nie mieli pojęcia o żadnej z nich. To stanowi rację, dla której pod koniec wieku XII Jan z Salisbury mógł otwarcie krytykować jałowość współczesnych mu, czysto dialektycznych dyskusji, do których doprowadziła próba zawężenia filozofii do logiki.
Jan z Salisbury wspomina logików, z których najstarszym był Roscelin. Miał on uważać, że ogólne pojęcia są słowami, co mogło być pewną odmianą nominalizmu. Przeciwnego zdania był Wilhelm z Champeaux, nauczyciel Abelarda. Skłaniał się on ku poglądowi głoszącemu, że gatunek jest czymś równocześnie obecnym we wszystkich jednostkach objętych gatunkiem - całkowicie obecnym w każdej z nich z osobna, a jednocześnie wspólny im wszystkim.
Najsławniejszym spośród wszystkich logików tego okresu był Piotr Abelard. Nie znał on Organonu, nie miał pojęcia o „Fizyce”, ani „Metafizyce” czy traktacie „O duszy”. W gruncie rzeczy zajmował się tym samym, co wszyscy wymienieni wyżej profesorowie logiki, ale te same zagadnienia rozważał w sposób samodzielny i oryginalny.
Logika
Abelard odrzucił realizm pojęciowy Boecjusza, Gilberta de la Porree i Wilhelma z Champeaux i uznał, że ogólności nie można przypisać rzeczom, a tylko słowom (terminy ogólne i terminy szczegółowe) - jest to stanowisko konceptualizmu. Nie był to jednak powrót do stanowiska Roscelina, który uznawał uniwersalia za dźwięki, które wydajemy.
Z drugiej strony, rzeczy nadają się do tego, by orzekać o nich za pomocą uniwersaliów. Musi więc tkwić w samych rzeczach coś, co uzasadnia prawdziwość lub nieprawdziwość logicznych orzeczeń. Tym czymś jest stan rzeczy, to znaczy sposób, w jaki rzecz jest odpowiednia dla każdego z tych orzeczeń.
Abelard odpowiada więc na pytania postawione przez Porfiriusza:
P: Czy uniwersalia istnieją w rzeczywistości, czy tylko w umyśle?
A: Uniwersalia istnieją tylko w rozumie, ale signifikują realne byty.
P: Jeżeli uniwersalia istnieją w rzeczywistości, to są cielesne czy niecielesne?
A: Rzeczowniki są cielesne, ich znaczenie jest niecielesne.
P: Czy uniwersalia istnieją w rzeczach poznawalnych zmysłowo, czy poza nimi?
A: Uniwersalia istnieją jako wewnętrzne formy rzeczy poznawalnych zmysłowo, a, o ile oznaczają formy jako oddzielone przy pomocy abstrakcji z tego, co zmysłowo poznawalne, o tyle znajdują się poza tym.
Etyka
Abelard poświęcił wiele czasu rozważaniom nad podstawą moralności działań. W „Poznaj samego siebie” wychodzi od rozróżnienia pomiędzy wadą a grzechem. Wada jest skłonnością do niepowstrzymywania się od tego, czego czynić nie należy. Sama nie jest więc grzechem, a jedynie skłonnością do grzechu, którą można zwalczać. Sam zaś grzech pozbawiony jest substancji - jest raczej niebytem niż bytem, polega na zgodzie na zło, intencji wzgardzenia Bogiem.
Abelard kładzie nacisk na rozróżnienie dobroci lub zła w intencji od dobroci lub zła w czynie. Dobro i zło znajdują się między spontaniczną skłonnością woli a samym czynem, powstałym pod wpływem działania, czyli w intencji kierującej tym działaniem. Dlatego właśnie działanie posiada tę samą wartość moralną, co i stojąca za tym działaniem intencja
By intencja była dobra, nie wystarczy, by wydawała się dobrą - musi być tym, co człowiek winien robić zgodnie z wolą Boga. Nie ma zatem słuszności bez wiary. Prowadzi to jednak do pewnej aporii: czy ludzie mogli mieć dobre intencje przed ogłoszeniem Ewangelii? Abelard odpowiada: nie można grzeszyć przeciwko prawu, którego się nie zna.
Teologia
Na podobny problem natknął się Abelard na gruncie teologii: zasada, że niewiara wyklucza niewierzących z królestwa Bożego, pozostaje nienaruszona; kto jest jednak niewierzącym? Jak ma się rzecz z filozofami pogańskimi, którzy swoim postępowaniem nie odbiegali specjalnie od późniejszych wzorców chrześcijańskich? Tylko wtedy człowiek w pełni zasługuje na miano filozofa, gdy prawdziwie miłuje Chrystusa.
Jak widać, Abelard przechodził od wiary do rozumu w sposób szczególnie odważny. Wilhelm z Saint Thierry i Bernard z Clairvaux potępili tę odwagę jako pychę intelektualną.
Spekulatywny mistycyzm
Bernard z Clairvaux
W umyśle Bernarda zetknęły się ze sobą po raz pierwszy od czasów Eriugeny łacińska teologia Augustyna z grecką teologią Grzegorza z Nyssy i Pseudo-Dionizego. Bernard nie odkrył w nich niczego własnego, a jedynie osiągnął syntezę dwóch tradycji - nową teologię, która łączyła teologię grecką (opartą na stosunku obrazu do wzoru) z teologią łacińską (opartą na stosunku natury do łaski).
Stosunek Bernarda do dialektyków ujawnił się w podjętej przez niego walce przeciwko Gilbertowi de la Porree i Abelardowi. Rozwinięta przez niego doktryna mistycznej miłości zapoczątkowała ruch spekulatywny, który miał rozwinąć się w ciągu najbliższych stuleci.
Drogą, która prowadzi do prawdy, jest Chrystus, a nauką Chrystusa jest pokora. Pokorę można określić jako cnotę, dzięki której człowiek, poznając dokładnie po co istnieje, zostaje pomniejszony we własnych oczach. Nad dwunastoma stopniami pokory wznoszą się trzy stopnie prawdy: rozpoznanie naszej własnej nędzy, miłość (współczucie wobec bliźniego z powodu jego nędzy), litość nad własną nędzą i wzdychanie do sprawiedliwości. Na pierwszy stopień wznosimy się dzięki pokorze, na drugi - dzięki litości, na trzeci - dzięki kontemplacji.
Kulminacyjny punkt poznania ludzkiego osiąga się w ekstazie, kiedy dusza oddziela się od ciała i dostępuje przebóstwienia. Wszelkie ludzkie uczucie zanika i przelewa się całkowicie w wolę Boga. Tylko miłość może sprawić cud unii w dwóch zasadniczo różnych bytach. Połączenie i harmonia w miłości oznaczają harmonię aktów woli. Jest to najwyższa granica, do której dochodzi człowiek.
Bóg jest miłością, dlatego stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo w akcie czystej miłości. Obrazem Boga jest wolna wola. Stworzona aktem Bożej miłości, wola człowieka jest zasadniczo Bożą miłością, kochającą Boga dla Niego samego.
Wilhelm z Saint Thierry
Doktryna Wilhelma także jest nauką miłości. Większą rolę niż w doktrynie Bernarda odgrywa w niej jednak augustiańska pamięć. Bóg w sposób naturalny umieścił w sercu swego stworzenia miłość do siebie. Miłość ludzka powinna więc zmierzać do Boga na mocy własnego ciężaru, lecz grzech zwrócił ją w innymi kierunku. Celem życia klasztornego jest przywrócenie jej właściwego kursu.
Hugon ze świętego Wiktora
Drugim ośrodkiem spekulatywnego mistycyzmu w XII wieku było założone przez Wilhelma z Champeaux opactwo świętego Wiktora. Tam do swej śmierci nauczał wybitny teolog, Hugon. Usiłował zebrać na nowo najistotniejsze elementy zawarte w świętych i w świeckich naukach, by zwrócić je ku kontemplacji Boga i ku miłości. Można określić Hugona mianem świetnie wykształconego mistyka, który zabiegał o przemianę swojej wiedzy w kontemplację mistyczną. Uważał on, że wiedzę należy zdobywać w tym celu, by ją przekroczyć.
Hugon podzielił nauki na teoretyczne (teologia, matematyka, fizyka), praktyczne (etyka indywidualna, domowa, polityczna), mechaniczne i logiczne (gramatyka, sztuka dyskutowania).
Alain z Lille
Alain urodził się w pierwszej połowie XII wieku. Stał się bardzo głośnym teologiem, ale porzucił świat i wstąpił do klasztoru, gdzie zmarł na początku wieku XIII. Do jego czasów wszelkie spory teologiczne toczyły się między jednym teologiem a drugim i kończyły synodem, na którym doktryna jednego z nich była potępiana. Alain z Lille stał się świadkiem nowej sytuacji, gdy rozwinęły się w Europie gminy żydowskie, a Piotr Venerabilis z Cluny przetłumaczył Koran. Od tej chwili chrześcijaństwo znalazło się w obliczu dwóch żywych religii, a więc stanęło przed czymś diametralnie różnym od doktrynalnych rozbieżności w swoim obrębie. Zaczął się okres pisania traktatów przeciwko poganom, chrześcijaństwo powróciło do defensywy.
Alain ma jeszcze do czynienia z religiami i sektami, a nie z filozofami pogańskimi. Nic nie wie o dziełach Awerroesa i Awicenny. Przystępuje po prostu do rewizji metod teologicznych oraz bezpośredniego dowiedzenia głównych prawd filozoficznych wiary chrześcijańskiej. Z sugestii Boecjusza wnioskuje, że teologię należy zbudować dedukcyjnie na podstawie uprzednio zdefiniowanych terminów oraz aksjomatów.
W swoim dziele "Maksymy teologiczne" Alain sformułował absolutnie pierwszy aksjomat: monada jest tym, przez co każda rzecz jest jedna. Formuła ta upewnia, że Alain porusza się w orbicie Plotyna. Jego teologia Jedności jest monadologią. Naturalnie Monada jest niczym innym, jak tylko samym Bogiem. Bóg stanowi porządek "nadniebiański". Drugi z kolei, porządek "niebiański", stanowią aniołowie - tu pojawia się pierwsza różnica, jako że porządek ten, jako stworzony, podlega zmienności. Trzecim porządkiem jest porządek "podniebiański" - świat ciał i wielości, w którym żyjemy.
Według Alaina, Monada nie dzieli się na esse i quod est. Jest prostą, niematerialną formą - formą wszystkiego. W oparciu o powyższe zasady Alain określa reguły języka, jakich należy przestrzegać, gdy mówi się o Bogu. Następnie definiuje wszechmoc Boga, stosunek przyszłych zdarzeń do opatrzności oraz konieczność wynikającą z przewidywania tych zdarzeń, naturę dobra naturalnego, naturę świadomego dobra i zła.
Sławę zawdzięcza Alain "Lamentowi natury" (nad występkami popełnionymi przeciwko niej przez sodomitów) oraz pismu "Anticlaudianus" - przywołaniu wszelkich wad. W "Sztuce wiary katolickiej", z kolei, dowodzi, że jedynym sposobem dyskusji z poganami jest dyskusja oparta o argumenty rozumowe. Racje te nie są jednak w stanie w pełni oświetlić treści wiary, pragnie jedynie przystosować je do wierzenia w sposób przekonywujący.
HISTORIA FILOZOFII ŚREDNIOWIECZNEJ