PRZEŁOM ANTYPOZYTYWISTYCZNY
POCZĄTEK XX-WIECZNEJ TEORII LITERATURY
ianem przełomu antypozytywistycznego określa się,
mającą miejsce na przełomie XIX i XX wieku, dyskusję
nad paradygmatem nowoczesnej nauki, w wyniku której
dyscypliny humanistyczne wyraźnie wyodrębniły się od
szeroko rozumianego przyrodoznawstwa. Mówiąc o
dyskusji mam tu oczywiście na myśli pewną hipostazę. Przełom
antypozytywistyczny bowiem to pojęcie służące podkreśleniu faktu, że na
przełomie wieków silnie zaznaczyły się głosy, które okrzepły później w nowych
nurtach w myśleniu filozoficznym (które uznać można za komentatora nauki
właściwej, za metajęzyk nauki), a które doprowadziły do diametralnie
odmiennego uporządkowania dziedzin na scenie nauki. W wyniku owej
dyskusji nie tylko wyodrębniono dwie grupy nauk: przyrodnicze oraz
humanistyczne, ale także skupiono się szczególnie mocno na określeniu
wyraźnej różnicy między nimi. Choć asumpt do zmiany nastawienia
badawczego dały nauki przyrodnicze (będzie o tym mowa jeszcze później), to
ich wystąpienie spotkało się z natychmiast ujawnioną analogiczną potrzebą w
dziedzinie teorii literatury. Nie ma tu zatem mowy o działaniu, które miałoby
tylko jedno źródło, ale o całym zbiorze dziedzin, które, jedynie pobudzone
wystąpieniem przyrodników, wypowiedziały aktywnie swoje własne
zastrzeżenia, dotyczące obowiązującej metodologii i wypracowały swoiste dla
siebie,
nowe
podejścia
i
rozwiązania.
W II połowie XIX wieku w teorii literatury dominowała bardzo silna
metodologia pozytywistyczna. Choć szczególnie rozwinięta właśnie w tym
okresie, swoimi korzeniami sięgała podstaw nowożytnego racjonalizmu
ufundowanych w filozofii Kartezjusza. Dla przyrodoznawstwa i filozofii będąc
pewnym etapem rozwoju, w dziedzinie literatury okazała się jednak raczej
rodzajem myślenia narzuconego z zewnątrz, podejścia przeszczepionego, niż
efektem namysłu nad samą literaturą, czy szerzej – sztuką. Choć więc w tym
miejscu najważniejsza będzie literatura właśnie, to dokonania przełomu
antypozytywistycznego stosują się rzecz jasna do całej, szeroko rozumianej
humanistyki.
Potrzeba zmiany, ujawniona na przełomie wieków, była wynikiem kilku
zasadniczych zjawisk, związanych ze statusem literatury (i sztuki) wśród innych
dziedzin aktywności człowieka. Wiązała się z silnie odczuwaną
nieadekwatnością dotychczasowej, zawężającej i obcej metodologii, która
uzależniała refleksję nad literaturą od paradygmatu nauk ścisłych, wpływając
tym samym na jej utrwalający się w opracowaniach obraz – obraz
zniekształcony
i
pusty.
W paradygmacie pozytywistycznym literatura rozpatrywana była w jednym,
powszechnie obowiązującym paradygmacie – w utworzonej na potrzeby
przyrodoznawstwa metodologii scjentyzmu. Ponieważ filozofia
pozytywistyczna pragnęła stać się narzędziem uniwersalnym, choć nie
absolutnym, jej dążeniem musiało być ogarnięcie jednym spojrzeniem jak
największej liczby dziedzin. Bez problemu zatem zaanektowała nauki ścisłe,
przyrodoznawstwo, ściśle pojętą psychologię, przyciągając w orbitę swoich
metod także nauki humanistyczne, w tym literaturoznawstwo. Przedmiotem
zainteresowania teorii literatury jest tekst pojęty, jako specyficznie
ukształtowany twór językowy, posiadający pewne sensy. W myśli
pozytywistycznej tekst nie może posiadać żadnej jakości naddanej – niczego, co
wykraczałoby poza wartości mierzalne i wykrywalne, co więcej możliwe do
wywiedzenia ze swoich przyczyn. Tak, jak mesmeryzm, czy hipnozę, będące
przedmiotem zainteresowania badaczy pozytywistycznych, starano się
zaanektować w przestrzeń tego, co wytłumaczalne, to ignorowano te elementy
owych zjawisk, które w paradygmacie scjentyzmu się nie mieściły. Tak samo w
przypadku literatury brano pod uwagę jedynie te elementy, które dawały się ująć
i zaklasyfikować w istniejących już, obiektywnych schematach. Literaturą było
więc jedynie to, co dostrzec zdołało „szkiełko i oko”. Dlatego też badania
pozytywistyczne konsekwentnie pomijały status ontologiczny tekstu – jego
istota, swoiście okrojona w samych założeniach scjentystycznego podejścia, nie
budziła bowiem żadnych wątpliwości, była oczywista. Tekst, tak, jak każdy
inny przedmiot naukowej interwencji, był po prostu rzeczą. W taki sposób był
też
traktowany.
Literackie badania prowadzone w duchu pozytywizmu, przynależąc do
restrykcyjnej, obowiązującej wówczas metodologii, spełniać musiały kryteria
pozytywnej, racjonalnej nauki. Stąd odsunięcie poza nawias racjonalności pytań
o wartość dzieła, jego sens, czy jednostkowe znaczenie. (Warto zaznaczyć, że
racjonalność dotyczyła w tym wypadku raczej sensowności, celowości
zadawania pewnych pytań, co do których pozytywista uznawał, że w granicach
reprezentowanego przez niego światopoglądu, odpowiedź na nie jest
niemożliwa, niż racjonalności samego zagadnienia, o które pytano). Paradygmat
dziewiętnastowiecznej nauki wymagał od badacza literatury jasnego określenia
kryteriów badania tekstu, wyraźnego określenia jego przedmiotu oraz
zawężenia obszaru dociekań do tego, co dostępne w każdym kolejnym,
powtarzalnym wglądzie (co uznać można za źródło obecnie dominującej
standaryzacji). Wymóg swoiście zawężającej „mierzalności”, czy
„wymierności”, nastawienie na obiektywnie wykrywalne elementy dzieła, które
można sprowadzić do miana faktów i sformułować w prawa, w końcu
zainteresowanie tekstem jako przedmiotem – wynikiem biografii autora i
warunków historycznych, w których powstał, sprawiło, że uprzywilejowanym
podejściem było nastawienie zewnętrzne i reifikujące, spetryfikowane w
dziedzinie, jaką jest historia literatury. To historia literatury stała się zatem
naczelnym nurtem w badaniach nad tekstami a postulat badawczej
obiektywności wykluczał z dziedziny obowiązującej działalności możliwość
zaistnienia krytyki literackiej w obecnie istniejącym kształcie. Tak pojęte
literaturoznawstwo sprowadzało twórczość literacką do każdej innej
wytwórczości, a jej efekt – dzieło do rangi przedmiotu wśród innych
analogicznych ontologicznie przedmiotów; faktów poznawalnych i
klasyfikowalnych w klarownych systemach teoretycznych.
Niebezpieczeństwem owej analogii była szczególna łatwość w anektowaniu
utworu przez nauki wobec literatury obce. Powszechną i uznaną praktyką było
więc przykładanie do twórczości i jej efektu wzorów psychologicznych czy
koncepcji
zaczerpniętych
z
nauk
przyrodniczych.
Psychologizm, czy wręcz biografizm, widział więc w tekście bezpośredni,
wyprowadzany z realnych faktów efekt procesów psychicznych, które były
udziałem autora oraz wynik jego biografii. W owym dedukcyjnym badaniu
literaturoznawca przyjmował postawę detektywa odkrywającego oznaczoną na
każdym etapie drogę od autora do dzieła. Brak miejsc pustych na owej drodze
był niewątpliwie znakiem naukowości przyjętej metody: każde, nawet
najbardziej skomplikowane i hermetyczne dzieło rozkładalne było na szereg
tworzących go „zdań” prostych, zaczerpniętych, jako ze źródła elementów
tekstu, z biografii autora i bezpośrednio jej przypisane, jako ich przyczyna. W
konsekwencji takiego podejścia utwór był niejako w pełni oczywisty – jego
treść i jego forma były dedukowane z kolei życia twórcy, a codzienne
wydarzenia zostawały zrównane ze światem przedstawionym i sytuowane na
jednej linii jako jego bezpośrednia, mogąca być rozpatrywana na tym samym
niejako poziomie, przyczyna. Psychologia zatem, w połączeniu z zaborczym
biografizmem, pozwalały widzieć dzieło, jako swoiście rozumiany produkt
konkretnego człowieka, który to produkt był czymś w rodzaju jego oczywistego
przedłużenia, następstwem jego życia, które sprowadzić było można do faktów
poznawalnych, wyrażalnych i przekazywalnych. Realność powiązana być
mogła
z
fikcją
w
sposób
niemal
konieczny.
Nauki przyrodnicze z kolei narzucały literaturze nie tylko wzorce badania
zaczerpnięte z własnej metodologii (jak kult faktu, ideał obiektywizmu, itp.), ale
także przyjmowały ją w obręb własnych teorii interpretacyjnych. Doskonałym
przykładem jest tutaj przeniesienie narzędzi myślenia ewolucjonistycznego w
obręb świata dzieła literackiego i całej literatury. Genetyczne postrzeganie
narodzin, rozwoju i upadku form literackich, jako procesu analogicznego do
przyjmowanego obrazu rozwoju świata naturalnego, do Darwinowskiej ewolucji
gatunków, prowadziło do potwierdzenia równości i istotowej tożsamości
literatury i rzeczywistości, sprowadzając tekst do faktu, rzeczy w świecie, która
podlega
powszechnym
prawom
ewolucyjnej
zmiany
Tak ukształtowany model podejścia do literatury wykazywał, już w momencie
swojej
świetności,
wiele
braków
i
niedoskonałości.
Pozytywistyczne nastawienie, faworyzujące perspektywę ogólną, stało bowiem
w zasadniczej sprzeczności z istotą twórczości literackiej, która jest
indywidualną ekspresją podmiotu, jest jednostkowa i niepowtarzalna, a dzieło
nie jest prostą sumą swoich składników (działań autora, zdań, konwencji).
Wszelkie próby sprowadzenia artystycznej aktywności i jej wytworów do
pewnych większych całości, które czerpie się spoza niej, poza niepewnym
zyskiem klasyfikacyjnym, prowadzą do absolutnego wypaczenia jej istoty. Tak
właśnie działała teoria literacka pragnąca widzieć w zbiorze poszczególnych
dzieł grupy, klasy, czy, ignorując ich nieprzekraczalną jednostkowość,
wykrywać w ich obrębie zrównujące je, ponadindywidualne prawa, które miały
prowadzić do unieważnienia fundujących je konkretnych przejawów (czyli
utworów
właśnie).
Po drugie, a być może nawet ważniejsze, okazało się, że pozytywistyczne ideały
są de facto niemożliwe do pełnego zastosowania w praktyce analitycznej.
Metodologia ta nie sprawdziła się w sposób oczywisty w rutynowej pracy
badawczej, prowadząc często do niezgrabnych zabiegów mających ukryć
pojawiające się mimowolnie elementy oceny, czy wartościowania, do
mechanicznych prób dostosowania jednostkowości dzieła do
wykoncypowanych grup czy typów. Fiaskiem owego podejścia była więc
najzwyklejsza niemoc interpretacyjna i jałowość produkowanych według
pozytywistycznego
modelu
opisów.
Przełom antypozytywistyczny to efekt rozważań zapoczątkowanych już w XIX
wieku i, co warto zauważyć, w obrębie samych nauk przyrodniczych. Henri
Poincarè i Eduard le Roy w swoich pracach podważyli możliwość absolutnej
obiektywności, która byłaby niezależna od uwarunkowań podmiotowości
badacza, a zatem dawała niezapośredniczony obraz faktycznej rzeczywistości.
Przywołani myśliciele negowali także zasadność apodyktycznego uznawania
powszechnej stosowalności metodologii przyrodoznawczych, w szczególności
determinizmu. W ich pracach pojawia się również kwestia konwencjonalności
języka opisu i metod badania, które aktywnie wpływają na kształt
uzyskiwanych
wyników.
Konwencjonalizm, podniesiony także w stosunku do języka, diametralnie
zmieniał status tekstu literackiego, a co za tym idzie, miejsce samej teorii
literatury w przestrzeni nauki. Tworom językowym, właśnie jako
konwencjonalnym, przyznano bowiem istnienie jedynie fikcjonalne a nie realne.
Takie podejście umożliwiło ostatecznie uwolnienie dyskusji o literaturze od
jałowości i nierozstrzygalności ich odniesienia do świata realnego w
dosłownym, pozytywistycznym aspekcie. Co więcej, owe fikcyjne językowe
byty wykluczone zostały z rzeczywistości podlegającej jurysdykcji
pozytywistycznego przyrodoznawstwa, przestały być uznawane za odnoszące
się do realnej rzeczywistości a świat przedstawiony zaczął być traktowany jako
autonomiczna przestrzeń prezentacji możliwych modeli rozumienia
rzeczywistości. Literatura zaczęła być zatem traktowana nie jako przedmiot, ale
jako głos w filozoficznej już dyskusji na temat natury rzeczywistości. Mogła
być traktowana jako szczególne, uprzywilejowane wręcz miejsce swoistych
doświadczeń nad światem, nad możliwościami myśli i wyobraźni. Co więcej, w
ujęciu prądów podkreślających lingwistyczne uwarunkowania naszego
poznania, stała się właściwie centrum owych rozważań, jednocześnie ich
przedmiotem
i
podmiotem.
Zanim to jednak nastąpiło na przełomie wieków podstawowym zadaniem teorii
literatury stało się określenie zapoznanej przez pozytywizm swoistości literatury
– zatem podjęcie badań ontologicznych. Istotna okazała się także potrzeba
wypracowania nowych metod badania tekstów, adekwatnych do ich faktycznej
istoty.
Za najważniejsze, i bezpośrednio nawiązujące do ducha przełomu
antypozytywistycznego, nurty w dwudziestowiecznym literaturoznawstwie
uznać należy neoidealizm (Dilthey, Croce, Bergson), fenomenologię (Ingarden)
oraz estetyzm, które wymagają odrębnego omówienia.
Jeśli chodzi o dalsze dzieje myśli wynikłej z przełomu antypozytywistycznego,
to kres tej formie refleksji położyła im II Woja Światowa. Drugą połowę XX
wieku zdominowały nurty diametralnie odmienne (z najwyraźniejszą pozycją
strukturalizmu), jednak ostatnie dekady wieku to swoisty powrót do
wcześniejszych o sto lat koncepcji, które zyskały swoistą artykulację w
przełomie
postmodernistycznym.
oprac. MM
Za przykład posłużyć tu może chociażby koncepcja Ferdinanda Brunetièra, por. F.
Brunetière, Ewolucja rodzajów w historii literatury, przeł. Teresa Dmochowska, w: S.
Skwarczyńska, Teoria badań literackich za granicą, t. 1, cz. 2, Kraków 1966.
Bibliografia:
•
Anna Burzyńska, Michał Paweł Markowski, Teorie literatury XX wieku.
Podręcznik, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009.
•
Literatura, teoria, metodologia, pod red. Danuty Ulickiej, wydanie trzecie,
zmienione, Wydano nakładam Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego,
Warszawa 2006.
•
S. Skwarczyńska, Teoria badań literackich za granicą, t. 1, cz. 2, Kraków 1966.