Część XII
Piątek, 4 października, 1991
Komnaty Sypialne
1:30
Ach.
Obawiam się, że nie jestem w stanie tego rozwinąć.
1:32
... Dobra, jestem.
Próbowałam udawać zakochaną, ale uroczo powściągliwą i niewinną istotkę, ale nie mogę się oprzeć. Muszę to napisać wielkimi, drukowanymi literami a potem pogapić się z uwielbieniem.
KOCHAM ALGERNONA BRIGHTMANNA.
Szczerze i prawdziwie.
I tak, zdaję sobie sprawę, że zachowuję się jak piętnastolatka.
Potrzebuję chwili, żeby się opanować.
1:34
Opanowałam się.
1:35
Opanowanie chyba mnie opuściło.
Ale trwało przynajmniej trzydzieści sekund, więc chyba należy mi się jakieś uznanie.
Ale naprawdę... on jest taki...
Ach.
1:37
Ach.
1:38
Aaaaach.
1:39
Dobra. Już przestaję, serio.
(Ach.)
Przypuszczam, że powinnam zdać wam (tak, wam, Wielkiemu Nieożywionemu Notatnikowi) relację z dzisiejszego wieczoru.
Spędziłyśmy z Victorią jakieś czterdzieścipięć minut na wybieraniu doskonałego stroju. Coś niemożliwie seksownego, ale profesjonalnego
tym sposobem mogłabym wyglądać całkowicie oszałamiająco i sprawiać wrażenie, że zawsze wyglądam całkowicie oszałamiająco. Victoria to wymyśliła
jest całkiem bystra jeśli chodzi o te sprawy.
No cóż, nie jestem pewna, czy normalnie włożyłabym czarną sukienkę bez rękawów i burgundowy, połyskujący szal do pracy, ale czy Algernon o tym wie?
Raczej nie.
Tak więc, gdy minęła jedenasta trzydzieści wyszłam z Wieży Astronomicznej. Przyznaję, że ta część mogła pójść lepiej.
Po pierwsze, nie mam zbyt dużej wprawy w chodzeniu na obcasach. Nie zrozumcie mnie źle
moje umiejętności w tej dziedzinie znacznie się poprawiły w przeciągu kilku ostatnich lat. Znaczy, nie widujecie mnie już wpadającej na moją biedną babkę cioteczną Agnes z impetem, który mógłby spowodować
no nie wiem, trzymiesięczną śpiączkę albo coś w tym guście, prawda?
No właśnie.
Ten etap został daleko w tyle.
Ale przyznaję, że mój chód jest nadal trochę... chwiejny.
I właśnie ta chwiejność prawdopodobnie utwierdziła Severusa Snapeła w przekonaniu, że jestem w nim zakochana do szaleństwa. (Ha! Chciałby. Albo i nie.)
Los mnie nienawidzi. Tyle już zdążyliśmy ustalić. Wielki Koleś Na Górze zaśmiewa się do rozpuku, wymyślając nowe sposoby torturowania mnie. I gdy jakże szczęśliwie skręciłam za róg, straciłam równowagę i gwałtownie wpadłam na... cóż, kto inny mógłby to być? Na pewno nie Victoria, która pewnie trochę by się ze mnie pośmiała, ale nie użyła by tego przeciw mnie. Nie profesor Sprout czy Pani Pomfrey, bo obie byłyby bardzo miłe. Nie profesor McGonagall czy profesor Kettleburn. Nawet nie Quirrell
chociaż w tym wypadku byłoby to troszeczkę zawstydzające doświadczenie.
Ale nie.
Severus Snape. Pan Mroczny, Posępny i Oślizły. Jedyna zmora mojego istnienia.
Cóż...
Może nie jedyna zmora.
Ale na pewno wiodąca, bez dwóch zdań.
Wyobraźcie to sobie--
W jednej chwili spaceruję sobie, czując się pewnie i wytwornie i zadziwiająco oszałamiająco, biorąc pod uwagę moją tragiczną przypadłość bycia mną i w ogóle, a w następnej trzymam się kurczowo Severusa Snapeła i patrzę w te jego czarne i demoniczne oczy, które pod żadnym względem nie są seksowne.
A jeśli już przy tym jesteśmy to czuję się w obowiązku poinformować, że cała ta sytuacja w ogóle nie była pod żadnym względem seksowna.
Nie.
Wstrętny drań.
(Ha!)
Przez chwilę patrzył na mnie osłupiały, jakbym była oznaką zbliżającej się Apokalipsy albo Gryfonem albo Destiny du Maurier a potem jego lewa powieka zaczęła drgać, ale ledwo widocznie. To było dość imponujące
ciekawe czy próbował to jakoś leczyć.
Aż w końcu, niestety, odezwał się.
"Aurigo," powiedział tym niskim i niebezpiecznym (i kompletnie nieseksownym) głosem, "Co ty wyprawiasz??"
Na co odpowiedziałam
starając się brzmieć nonszalancko, co wypadło raczej nędznie, bo nadal tak jakby byłam na nim uwieszona
"Idę uczyć. Nie żeby to cię powinno interesować."
"Ach, rozumiem," powiedział gładko (i denerwująco). "A czy zazwyczaj... chadzasz uczyć(Ironiczny uśmieszek.) "w małej czarnej i butach, które powodują, że stajesz się jeszcze bardziej niekompetentną, chodzącą, śmiertelną pułapką niż zazwyczaj?"
W tym momencie byłam nieco podenerwowana. Znaczy, bardziej niż zwykle. I tak jakby na niego naskoczyłam. (Na co sobie oczywiście w pełni zasłużył. Kilka razy.) "Och, co ja cię właściwie obchodzę?? Zejdź w końcu ze mnie!"
A potem go popchnęłam z całej siły. Co, owszem, spowodowało, że poruszył się o całe dwa cale, ale jestem pewna, że dzięki temu przynajmniej zrozumiał aluzję, że GO NIENAWIDZĘ.
Na co odpowiedział
przygotujcie się, notatniku, bo ja żałuję, że nie miałam na to czasu --
"Uwierz mi, Sinistra, gdybym był na tobie, to nie wyraziłabyś tego życzenia."
Naprawdę nigdy w życiu nie byłam bardziej zawstydzona. Szczerze. A biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o moim życiu, to wiele mówi.
Ale naprawdę. Poczułam, jak moja twarz robi się całkiem czerwona a moja szczęka opada i chyba o mały włos nie upadłam na podłogę, bo moje nogi nagle zaczęły się chwiać.
Na szczęście nie ja jedna byłam dokumentnie zaszokowana. Snape wyglądał na niezmiernie zdziwionego faktem, że to powiedział i natychmiast powróciła drgająca powieka w pełnej krasie. Nawet już się sarkastycznie nie uśmiechał
tylko drgał i gapił się bezmyślnie, tak jakby właśnie wyjawił swój najgłębszy i najmroczniejszy sekret całemu światu.
W końcu powiedział, bardzo pospiesznym tonem "Muszę już iść."
Ja oczywiście odpowiedziałam, "Ja też." i uciekliśmy w przeciwnych kierunkach.
Cóż, niezupełnie uciekliśmy. Ja pokuśtykałam najszybciej jak potrafiłam bez skręcenia sobie kostki a on odpłynął w swoim tradycyjnym jestem
wielkim - złym
nietoperzem stylu.
To było naprawdę dziwaczne zajście. Prawie zaczęłam się zastanawiać, czy sobie tego nie wymyśliłam
ale nie mam pojęcia po co miałabym coś takiego wymyślać. Chyba nie jestem aż tak niestabilna psychicznie.
Wydaje mi się, że mogłam właśnie paść ofiarą molestowania seksualnego
owszem, werbalnego, ale zawsze
przez Severusa Snapeła. Nieumyślnego molestowania. Przez to prawie skłaniam się ku teorii, że jest mną zainteresowany.
Ale szczerze, nie obchodzi mnie to. Bo...
Algernon.
Ooch, on jest cudowny i nigdy, przenigdy nie brałby udziału w nieumyślnym werbalnym molestowaniu seksualnym. Przeciwnie...
Kupił mi różę.
Jedną czerwoną różę.
Żaden mężczyzna nigdy tego dla mnie nie zrobił. Żaden skrzat domowy nigdy tego dla mnie nie zrobił. To było tak niebywale romantyczne, że przez chwilę myślałam, że się popłaczę.
Er. Właściwie to trochę się popłakałam, kiedy przechadzałam się pośród pierwszorocznych Ślizgonów, żeby sprawdzić ich postępy przy mapach gwiazd. A wtedy ten mały bachor Malfoy musiał zapytać tym głośnym tonem, specjalnie przeciągając samogłoski, "Pani profesor, czy pani płacze?"
Mini-drań.
Powiedziałam, że moje oczy po prostu łzawią, bo podczas wymachiwania piórem udało mu się wpakować do nich kropelkę atramentu i dałam mu trzy noce szlabanów. Muahahaha. A mówią, że tylko Snape jest odrażająco niesprawiedliwy.
Jego odpowiedzią było naturalnie, "Mój ojciec się o tym dowie!"
Więc teraz czeka mnie spotkanie twarzą w twarz z gniewnym Lucjuszem Malfoyem, który najpewniej doprowadzi do mojego zgonu. Był na nieco starszym roku w Hogwarcie i nadal nie zapomniałam tego incydentu, kiedy prawie zabił Petera Pettigrew za nadepnięcie na jego egzemplarz Dzikich Wiedźm: Magazynu dla Czarodziejów.
W sumie może powinien był to zrobić. Znaczy, to byłaby prawdopodobnie przyjemniejsza śmierć niż to, co zgotował Peterowi Syriusz Black.
Ugh. Czy wszyscy faceci to pod jakimś względem dranie? Zaczynam to podejrzewać. Ale chyba nikt nie jest większym draniem, niż Syriusz Black. Właściwie, to nawet mi się podobał, kiedy byliśmy w szkole. Niedobrze mi się robi, gdy teraz o tym pomyślę.
Ale nieważne. Nie powinnam myśleć o nieprzyjemnych rzeczach, bo mam Algernona.
Przyszedł do sali kilka minut po mnie i sprawił, że moje kolana dosłownie się pode mną ugięły i przypadkiem wpadłam na Pansy Parkinson. Na szczęście chyba tego nie zauważył. I jest taki czarujący.
Ochhhh... ach.
Posłał mi cudowny uśmiech i powiedział, "Dziękuję, że pozwoliłaś mi sobie towarzyszyć tego wieczoru."
Na co odpowiedziałam, "Nie ma problemu," i natychmiast zdałam sobie sprawę, że brzmię jak dwunastolatka.
Wtedy wręczył mi różę a ja tak jakby wykrztusiłam instrukcje dla klasy a potem potrzebowałam chwili, żeby... ogarnąć te wszystkie emocje.
Podczas gdy dzieciaki pracowały (albo, w przypadku Malfoya, rozrzucały kawałki pergaminów po sali. Cóż za niebywale dojrzały młody człowiek.), Algernon i ja staliśmy z boku i rozmawialiśmy. Opowiedział mi o tym, że zawsze interesował się astronomią a potem powiedział, że wyglądam, cytuję, olśniewająco. Chyba nikt mi tego do tej pory nie powiedział. Nawet moja własna matka nigdy jakoś nie mogła przymknąć oczu na to, że jestem mniej więcej wzrostu Flitwicka (dobra, kilkadziesiąt centymetrów w tę albo w tamtą stronę. ... W tę.) i że mam najbardziej poskręcane włosy, jakie ludzkość widziała.
Ale Algernon... ach.
A kiedy Malfoy nie przestawał rozrzucać pergaminu, Algernon fuknął na niego, ale w tak doskonale miły sposób, że tym razem Malfoy nie mógł poszczuć nikogo swoim ojcem.
Algernonie Brightmannie, jesteś idealny, kocham cię i jutro idziemy razem na kolację do Hogsmeade.
Zaprosił mnie. Och, to było cudowne! Tak więc jutro zjemy razem kolację w Złotym Zegarze o siódmej trzydzieści.
Och, nadal nie mogę w to uwierzyć. W końcu znalazłam idealnego faceta, który nie posyła mi ironicznych uśmieszków i nie dostaje na mój widok dreszczy ani drgawek.
2:02
... Ale dzisiaj włożyłam moją jedyną ładną sukienkę.
Cholera.
Sobota, 5 października, 1991
Komnaty Sypialne
23:45
Ach!
Kolacja była idealna. Dostałam więcej kwiatów
tym razem tuzin różowych róż
i wziął mnie za rękę przy stole. Och! Światło świec, wspaniałe jedzenie, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego można sobie wyobrazić tuż obok...
Chyba jestem na najlepszej drodze do posiadania chłopaka.
Ach!
Wtorek, 8 października, 1991
Pokój nauczycielski
12:03
Ach!
Czwartek, 10 października, 1991
Komnaty Sypialne
7:49
Podczas wczorajszej lekcji Hermiona Granger powiedziała mi, że wyglądam wyjątkowo radośnie.
Zachichotałam i odpowiedziałam, że miłość potrafi tak zmieniać ludzi.
Hermiona zmarszczyła brwi i chyba miała zamiar zapytać czy nauczycielom przystoi pozostawanie w romantycznych związkach albo o coś w tym stylu, ale przerwał jej Ron Weasley, który zaczął dosyć głośno i nieco zbyt dramatycznie udawać, że się krztusi.
Poniedziałek, 14 października, 1991
Pokój Nauczycielski
12:24
Hahaha! Algernon i ja właśnie razem piliśmy kawę podczas przerwy obiadowej. Powiedział, że jestem, cytuję, zachwycająca i poprawił mi okulary.
Snape, który akurat też tam był, cisnął swój kubek do zlewu z taką siłą, że roztrzaskał go na kawałki.
Naprawdę. Czy ktoś tu nie jest odrobinkę zbyt brutalny?
Piątek, 18 października, 1991
Komnaty Sypialne
21:19
Dzisiaj przy kolacji Albus zauważył, że Algernon znacznie przedłużył swój pobyt.
Chcecie wiedzieć dlaczego?
Przeze mnie! Mnie! Mnie!
Ten facet mnie kocha!
Piątek, 25 października, 1991
Komnaty Sypialne
22:02
Mój Boże
czy naprawdę minął już tydzień od ostatniego wpisu?
Chyba po prostu byłam zajęta, no wiecie, uczeniem, chłopakiem i takimi tam.
(Chłopakiem! Łiiii!)
Wiecie, co to oznacza - prawda, notatniku? Prawda? Przeżyłam tydzień bez sięgnięcia po was. Zrobiłam to, co wydawało się całkowicie niemożliwe.
Rozpoczęłam normalne życie.
22:05
Z innych wiadomości
Snape wydaje się być ostatnio wyjątkowo nieprzyjemny.
Ciekawe dlaczego.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 3Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 7Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 5Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 4Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 2Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki !Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 9Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 8Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotkiNarzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 6Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 1Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki więcej podobnych podstron