Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 14


Część XIV

Piątek, 1 listopada, 1991

Pokój Nauczycielski

12:02

Nie jestem pewna, czy dam radę tak żyć.

Wszyscy wokół są podekscytowani tym, że wczoraj w nocy Harry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger pokonali górskiego trolla i udało im się dostać za to pięć punktów dla Gryffindoru. Ooooch, aaaaach. Oni nie rozumieją. Nie mają zielonego pojęcia, że prawdziwe zło jest wśród nas!

Siedzi na końcu stołu i coś pisze. Co jakiś czas rozgląda się i uśmiecha ironicznie. I wierzcie mi, to są złe uśmiechy
pewnie nie może się doczekać, żeby większość z nas powiesić w lochach za paznokcie i słuchać, jak jęczymy w agonii, błagając, żeby nas wypuścił. Czego oczywiście nie zrobi (zły drań)
tylko zaśmieje się triumfalnie. Myślę, że będzie chodził w tę i z powrotem, spoglądając na wszystkich znad złączonych koniuszków palców. (Tak robią złe dranie, wiecie, fakt udowodniony naukowo.)

"Chcecie, żebym was wypuścił?"
spyta okrutnym głosem. - "A to ciekawe."

I wtedy wszyscy zaczną patrzeć na mnie, bo, spójrzmy prawdzie w oczy, mam z nim najlepszy kontakt. Może z wyjątkiem Dumbledoreła, ale wątpię, żeby ktokolwiek, nawet Snape, śmiał powieść Dumbledoreła za paznokcie. On pewnie po prostu kupi Dumbledorełowi bilet gdzieś na Jamajkę i powie mu, że ciężko pracował i zasługuje na odpoczynek. "Stary, weź sobie wolny weekend, ja tu zostanę i będę miał na wszystko oko."

A Dumbledore, oczywiście, pojedzie, bo idiotyczny, śmieszny, głupi, głupi, GŁUPI starzec nie widzi, że zatrudnił morderczego maniaka. Prawdopodobnie będzie tak zajęty musami - świstusami, że nie zauważy, jak oczy Snapeła stają się czerwone i jak co chwila śmieje się maniakalnie.

"Tak, oczywiście Severusie. Tylko pamiętaj, proszę, żeby co jakiś czas przypomnieć Hagridowi, żeby wygonił bliźniaków Weasley z Zakazanego lasu."

Oczywiście, dyrektorze. MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!!!"

"Co mówiłeś?"

"Och, nic takiego."

"Dobrze, wszystko w porządku."

O Boże. Nie będziemy mięli najmniejszych szans. Facet może być najpotężniejszym czarodziejem na świecie, ale Snape zna jego słaby punkt. W końcu Dumbledore nie bardzo próbuje go ukrywać. Wątpię, żeby ktokolwiek w tym zamku nie wiedział, że za torebkę słodyczy z Miodowego Królestwa Dumbledore sprzedałby własną ciotkę Berthę. (Tak właściwie to nie jestem pewna, czy Dumbledore ma jakąś ciotkę Berthę
a gdyby miał, to pewnie już byłaby martwa. Mam na myśli potencjalną ciotkę Berthę, zauważcie, i przestańcie tak na mnie patrzeć.)

O Boże
nie byłabym zaskoczona, gdyby się okazało, że Snape kupił Dumbledorełowi musy - świstusy, doskonale wiedząc, że po tym stanie się potulny!

(Nie wspominając o tym, że widok tego starca unoszącego się nad ziemią rozśmiesza go do łez. Tylko patrzcie
uzależni najlepszego dyrektora Hogwartu od żądłeł żądlibąka. Chory drań.)

I, oczywiście, Dumbledore poleci na Jamajkę, zostawiając nas na pastwę losu i Snapeła. A nikt oprócz mnie nie jest świadom jego prawdziwej natury! I raczej nie mam szans z potężnym, złym czarodziejem. W końcu nigdy tak naprawdę nie opanowałam zaklęć rozbrajających, na miłość boską!

O Boże, o Boże.

Dumbledoreła nie będzie, a Snape zrobi dzieciom jakąś krzywdę. Nawet nie chcę o tym myśleć. Z wyjątkiem Draco Malfoya, którego tak lubi, że pewnie kupi mu obróżkę i pluszową poduszeczkę i będzie go trzymał jak jakiegoś... pieska salonowego, albo coś.

I wtedy, oczywiście, my, niegodni nauczyciele, zostaniemy zabrani do lochów i powieszeni za paznokcie. To pewnie skończy się tym, że wszyscy stracą paznokcie, co musi być raczej nieprzyjemne, ale z drugiej strony przynajmniej ja przestanę moje obgryzać. Ale to nie będzie już miało znaczenia, jak Snape przejmie władzę.

I... od czego to zaczęliśmy?

Chwila. Muszę sprawdzić.


12:10

W porządku. Znalazłam.

"Chcecie, żebym was wypuścił?"
spyta okrutnym głosem. "A to ciekawe."

I wtedy zatrzyma się przede mną i wymienimy spojrzenia. Nie takie spojrzenia z gatunku: "Hopsasa, oto Auriga, ciekawe jak będzie po tym wyglądać jej skóra, ha, ha!", ale prawdziwe, głębokie spojrzenia. Może nawet Spojrzenia.

Tak, zdecydowanie Spojrzenia.

Bo łączy nas poplątany i namiętny związek, jego i mnie. Poza nienawiścią i zjadliwymi komentarzami i filiżankami kawy od czasu do czasu, zawsze była pomiędzy nami prawdziwa więź. I poza tym, że oboje się nie cierpimy, on prawdopodobnie szczerze, prawdziwie, troszczy się o mnie, jedyne dobre uczucie pośród mroku i zła i okazjonalnymi napadami "muahahaha".

W końcu tańczył triumfalnie.

Więc zatrzyma się na chwilę, a ja będę na niego patrzeć, wiedząc, że musze go zauroczyć najlepiej jak potrafię, żeby uratować nauczycieli, uczniów i całą szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart. (Nie mam zielonego pojęcia gdzie w tym wszystkim jest Harry Potter, naprawdę nie wiem, jak mógł zostawić taki problem na mojej głowie.)

"Aurigo"
powie Snape, bardzo miękko, i po raz pierwszy w jego mrocznych oczach pojawi się wahanie.

"Severusie"
odpowiem wtedy gładko, głosem mówiącym, że ja też czuję nieskończoną tęsknotę, która jest między nami.

A on po prostu będzie na mnie patrzył, złapany między światłem a mrokiem, niebem a piekłem, mroczną i potężną mocą, pochodzącej ze służenia Sami
Wiecie
Komu, a czystą i naiwną słodyczą moich oczu.

"Aurigo"
on powie znowu, a jego głos będzie pełen emocji
"Ja



12:20

zdecydowanie nie wątpię, że notujesz coś...
"ironiczny uśmieszek" - ...niezmiernie istotnego, ale na wypadek, gdybyś była zbyt zajęta opisywaniem przeżyć ze swoim... "ironiczny uśmieszek" - ...zawsze
jakże
czarującym kochankiem, pragnę cię poinformować, że dyrektor właśnie prosił, żebyśmy wszyscy opuścili pokój nauczycielski."

Nienawidzę go.


Komnaty Sypialne

12:26

Szczerze nie wiem, skąd mi się to wszystko nasunęło. Pewnie z braku snu wczorajszej nocy. W końcu nie tak łatwo zasnąć, kiedy dowiadujecie się, że wasz długo przeklinany wróg jest zły.

Ale, rozumiecie, nie posunęłam się za daleko.


12:27

No dobrze, trochę za daleko.


12:28

Dobrze, przyznaję, całkiem zwariowałam.


12:29

Ale to nie wasza sprawa, głupi notatniku.


12:30

Możecie już przestać siedzieć w kącie z miną niewiniątka.


12:31

Co, braliście lekcje u Snapeła jak być paskudnym draniem?


12:32

CO powiedzieliście???

Tak, jasne, i twoja matka też, ty mała, wredna wiedźmo!


12:33

Ekhm.


12:44

Um. Właśnie przeczytałam wszystko co dzisiaj napisałam i ...

O Boże. Zwariowałam.

...albo...


12:45

Dobry Boże.


12:46

Mogłabym być Moirą K. Mockridge.


12:47

(Tylko, przyznam, z gorszą fryzurą.)


12:48

(Tak, przyznaję, to wcale nie ma związku z małą... awanturą z notatnikiem.)


12:49

(Och, odwalcie się.)


Wieża Astronomiczna

21:23

Po długich rozważaniach zdecydowałam, że będzie lepiej, jeśli na trochę przestanę pisać.

Myślę, że odkrycie prawdziwej natury Snapeła przepełniło kielich. Nie można mnie za to winić
mam na myśli, za to potworne odkrycie.

Co nie zmienia faktu, że pokłóciłam się z nieożywionym notatnikiem.

I napisałam mini
romans wątpliwej jakości o mnie i o Snapełie, z Dumbledorełem prawdopodobnie nadużywającym żądeł żądlibąka.

Z tego nie będzie nic dobrego.

Boże, Algernon musi wrócić. Czułam się ze sto razy bardziej zdrowa psychicznie jak on tu był.


21:30

Ech.


Wtorek, 6 listopada, 1991

Komnaty Sypialne

17:72

W porządku. Czuję się już lepiej. Miałam czas, żeby przyzwyczaić się do tego, że Snape jest zły i już doszłam do siebie.

Pogodziłam się też z faktem, że wieszanie kolegów z pracy w lochach za paznokcie, nie jest w jego stylu.

Widzicie, przyglądałam mu się uważniej niż zwykle. Doszłam do wniosku, że skoro nikt inny nie zna prawdy, to tym bardziej ważne jest to, że ja znam go dobrze
wszystkie drobne zwyczaje i sposób, w jaki reaguje na określone rzeczy. Dzięki temu, jeśli Snape postanowi nas pojmać i zabić, to być może uda mi się to zawczasu przewidzieć. To trochę jak Wróżbiarstwo.

Auriga Sinistra, Wróżka Snapełowa.

... Dobrze, nie będę się zastanawiać nad oficjalnym tytułem, bo to głupie.

Jakkolwiek. Obserwowałam go przez tydzień, zapamiętując niektóre rzeczy. Po pierwsze on kuleje, a nie chodzi normalnie, co może oznaczać, że nie przeszedł obok Puszka nietknięty - albo, co bardziej prawdopodobne, że nie przeszedł w ogóle
albo po prostu pragnie przyciągnąć naszą uwagę i współczucie i zrobi wszystko, żeby to dostać.

Co wydaje się mało prawdopodobne.

Poza tym zauważyłam, że ostatnio jest w jeszcze paskudniejszym nastroju niż zwykle. Kiedy zwyczajnie szłam za nim korytarzem (Nie, nie śledzę go. Bycie Snapełową Wr- ahem, poznawanie Snape wymaga takich rzeczy). Widziałam, jak odebrał w sumie 182 punkty wszystkim domom. Czepiał się także Ślizgonów, a to naprawdę niezwykłe. Pewnie Sami
Wiecie
Kto na niego naciska; może jest jakiś konkretny termin na kiedy potrzebuje Kamień Filozoficzny, żeby powrócić i móc siać spustoszenie w całym czarodziejskim świecie jeszcze przed Bożym Narodzeniem.

Niezbyt radosna wizja.

I wreszcie zauważyłam też, że Snape stara się mieć na oku Quirrella. Rzuca mu nieprzyjemne spojrzenia podczas posiłków i jak mijają się na korytarzach. Quirrell, oczywiście, wygląda na przerażonego. Nie mam zielonego pojęcia, co się dzieje. Jedyna myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to że Quirrell też go podejrzewa i zebrał się na odwagę, żeby mu to powiedzieć.

Co by oznaczało, że nie jestem sama, tak jak myślałam.

Quirrell tak samo cierpi, zupełnie nieświadomy, że wiem dokładnie przez co przechodzi. Moglibyśmy połączyć siły
dzielić smutki związane z tym, co różni nas od reszty mieszkańców zamku, spróbować ustalić, kiedy dokładnie Snape uderzy, cały czas zbliżając się bardziej i bardziej...


18:03

Ugh.


18:04

Chyba jednak wolę pozostać samotna, dziękuję.


Piątek, 8 listopada, 1991

Pokój Nauczycielski

10:12

Och, mój Boże. Było tak blisko. Za blisko.

Takie życie jest zdecydowanie nie dla mnie. Stres źle na mnie wpływa. Poza oczywistymi momentami odejścia od zdrowych zmysłów, kiedy to kłócę się z notatnikiem, tak jakby on mógł odpowiadać, to jeszcze moje włosy stają się coraz bardziej rozczochrane. Wiem, że to brzmi jak kompletna bzdura. Czy kiedykolwiek słyszeliście, żeby stres powodował u kogoś problemy z włosami? Ale przysięgam na Boga, to prawda. To znaczy, nawet Snape zauważył. Skomentował to zjadliwie wcześniej przy śniadaniu.

Oczywiście, to mogło nastąpić na skutek tego, że odwróciłam się i niechcący uderzyłam go włosami w twarz, ale zawsze. Czy mężczyźni nie powinni być kompletnie ślepi na takie sprawy, dopóki nie staną się boleśnie oczywiste?

W tym tempie pod koniec miesiąca będę mieć afro.

Mam nadzieję, że Algernon nie przyjedzie niespodziewanie, bo jak zobaczy mnie w takim stanie, to umrze na miejscu. I naprawdę nie będę mogła mieć mu tego za złe.

Ale wracając do okropnych okoliczności, które powodują, że moje włosy są w jeszcze gorszym stanie.

Więc zwyczajnie siedziałam, delektowałam się filiżanką kawy i najnowszą powieścią Moiry K. Mockridge, kiedy weszła Victoria i powiedziała, że potrzebuje kofeiny przed lekcją numerologii z piątym rokiem.

Wtedy, oczywiście, czułam się dobrze. Wszystko było w porządku
Victoria spytała, czy książka jest ciekawa, a potem zaczęła żartować, jak bardzo podobało jej się Niebezpieczne Zaklęcie (to ta powieść, która natchnęła mnie do rozważań o nieistniejącym związku Algernona i Narcyzy Malfoy) - i rozmawiałyśmy przez chwilę beztrosko, dopóki ona nagle nie zamilkła.

Wróciłam do książki, zakładając, że Victoria zamierza wyjść za chwilę, ale ona nadal siedziała i patrzyła na mnie. Przez to zaczęłam trochę panikować, bo pomyślałam, że może ona zauważyła, jak obserwuję Snapeła i chce spytać, co ja do diabła wyprawiam i czy nie zamierzam przypadkiem zdradzać z nim Algernona, albo coś równie niedorzecznego, a wtedy ja czułabym się zmuszona opowiedzieć jej wszystko, bo inaczej ona ciągle myślałaby, że jestem niewierna i nie uwierzyłaby mi i powiedziałby McGonagall, że jestem stuknięta, a McGonagall powiedziałaby to Dumbledorełowi, i...

Jakkolwiek.

"Aur"
powiedziała w końcu - "wszystko w porządku?"

Pamiętając cały proces myślowy, który przed chwilą przeprowadziłam, nie bardzo mogłam powiedzieć nonszalancko: "Co? Czemu pytasz, czy wszystko w porządku? U mnie wszystko świetnie, wręcz doskonale."

Czasami jestem idiotką.

W każdym bądź razie Victoria nie poddawała się: "Ostatnio często jesteś zamyślona."

"Tak, wiesz..."

Niestety, nie miałam pomysłu co po "Tak, wiesz...". Pewnie dlatego, że nie chciałam powiedzieć: "Widzisz, Snape jest zły i tylko ja o tym wiem, więc muszę na niego uważać, dla dobra nas wszystkich."

Victoria, na szczęście, nie zauważyła, że coś ukrywam. Zamiast tego wzięła mnie za rękę, spojrzała współczująco, i spytała: "Tęsknisz za Algernonem, hm?"

I wtedy z ulgą zdałam sobie sprawę, że to dość prawdopodobne.

"Och, tak." - Zgodziłam się, kiwając głową.
"Widzisz, on wyjechał, a ja jestem tu, i naprawdę za nim tęsknię, on jest taki cudowny."

Victoria przytaknęła: "Och, tak." Uścisnęła moją dłoń zanim wstała i uśmiechnęła się. "Trzymaj się, Aurigo."

Wiecie, kiedy akurat nie ma obsesji na punkcie seksu i nie żartuje z zawstydzających mnie sytuacji, to naprawdę ją kocham.

I siedziałam tak, widząc jak jej sylwetka znika w drzwiach, i przez chwilę miałam straszną ochotę, żeby jej powiedzieć co naprawdę się dzieje. W końcu ona nienawidzi Snapeła, a ja jestem jej najlepszą przyjaciółką
dlaczego nie miałaby mi uwierzyć?

Ale z jakiegoś powodu nie mogłam.

Domyślam się, że po prostu nie chcę w to wciągać nikogo więcej.

Wystarczy, że ja odchodzę od zmysłów.


Komnaty Sypialne

13:11

Wiecie, mimo wszystko, on może jednak nie być zły.

To znaczy, tak w ogóle to jest okropny. Pomaganie Sami
Wiecie- Komu w odzyskaniu władzy czyni z każdego niegodną łaski namiastkę ludzkiej istoty. Ale to, że dokonał kilku złych wyborów nie musi znaczyć, że jego dusza jest całkowicie czarna i nie ma tam ani odrobiny ludzkich odruchów.

Gdyby tak było, to, co stało się przed chwilą, nie miałoby miejsca.

Chyba, że znowu oszalałam. Wcale bym się nie zdziwiła. Właśnie wychodziłam z Pokoju Nauczycielskiego, po tym jak skończyłam czytać najnowszą powieść Moiry K. Mocridge (świetna, tak na marginesie) i zauważyłam, że Snape idzie w moją stronę i ma bardzo zirytowany wyraz twarzy.

"Aurigo"
powiedział swoim oschłym tonem
"Musimy porozmawiać."

I zanim zdążyłam pomyśleć o odpowiedzi, on chwycił mnie za ramię i siłą wyprowadził na dziedziniec. Pełno tam było uczniów, rozmawiających i cieszących się chwilą przerwy przed popołudniowymi zajęciami. Nie widziałam powodów, żeby się cieszyć, było przeraźliwie zimno, tak że widziałam swój oddech i czułam jak palce mi kostnieją i w ogóle. Oczywiście, nawet nie miałam pelerynki, ale Snapeła to całkowicie i kompletnie nie obchodziło.

Zatrzymaliśmy się dopiero w raczej opustoszałym zakątku, niemal całkowicie odizolowanym przez splątane pędy bluszczu. To jest, oczywiście, powszechnie znane, drugie najlepsze miejsce do całowania się w Hogwarcie. (Pierwszym jest Wieża Astronomiczna. Ale mam szczęście.) Więc, naturalnie, zaczęłam trochę panikować.

Chociaż, przyznaję, nie aż tak, jak Marcus Flint i Tara Nott, przyłapani przez Snapeła.

"Zjeżdżać!"
syknął.

Zniknęli, zanim zdążyłam pomyśleć, jakie to zawstydzające, zobaczyć dwoje uczniów próbujących zjeść swoje usta.

Snape patrzył na nich przez chwilę, zanim spojrzał na mnie.

Zastanawiałam się niejasno, czy on zamierza mnie porwać i powiesić w lochach za paznokcie.

"Więc."
powiedział głosem bardziej niż trochę groźnym.

Nieświadomie podniosłam dłoń do ust i zaczęłam obgryzać paznokieć na prawym kciuku. Pomyślałam, że w końcu można by wykorzystać nasze ostatnie chwile razem.

"Ja -"
przerwał i spojrzał na mnie.
"Co ty robisz?"

Natychmiast wyjęłam palec z ust. "Nic."

Spojrzał na mnie wzrokiem jasno dającym do zrozumienia, że wątpi w moje zdrowe zmysły
jakby to było coś nowego
zanim znowu zaczął swoją przemowę.

"Po pierwsze, Aurigo, zwykle wyciągasz niedorzeczne wnioski, ale tym razem się powstrzymaj."

Mrugnęłam. "Ekhm."

Najpierw byłam totalnie zaskoczona, a potem chciałam zaprzeczać, w końcu za kogo drań się uważa, żeby tak o mnie mówić.

Ale potem przypomniałam sobie, że on jest przecież zły, i milczałam.

(Widzicie? Jakie nie
idiotyczne zachowanie, dziękuję za uwagę!)

"Naprawdę nie dbam o to, w jaki sposób zrujnujesz sobie życie."
poinformował mnie
"To raczej twój własny wybór. Mogłabyś rzucić się z Wieży Astronomicznej z powodu jakiegoś obłąkanego kochanka i nie zrobiłbym nic, żeby cię powstrzymać." (W tym miejscu miałam straszną ochotę powiedzieć: "Och, dzięki.", ale się powstrzymałam. Zły i w ogóle.) "Zaiste, nawet nie trudziłbym się i nie marnowałbym mojego czasu żeby z tobą o tym porozmawiać, gdyby nie fakt, że sprawa dotyczy... innych... ludzi."

Wtedy zaczęłam podejrzewać, że jednak nie zwariowałam.

Niestety, zaczęłam też podejrzewać, że umrę z wyziębienia.

"Co więcej"
znowu przerwał i spojrzał na mnie. Mógłby przestać to robić, im szybciej skończy swoje psychotyczne uzewnętrznienia, tym szybciej będę mogła wrócić do środka. Z każdą sekundą marzłam coraz bardziej, ale on nie wyglądał, jakby się tym przejmował.

Albo tak mi się tylko zdawało, nieważne.

"Drżysz."
zauważył, wyglądając na zdenerwowanego tym faktem.

"Tak"
odpowiedziałam, niezdolna do całkowitego wyeliminowania irytacji z mojego głosu. Niemądre, wiem, ale umierałam, na miłość boską! Myślę, że mogę sobie wybaczyć odrobinę głupoty. "Ludzie często tak robią, gdy są trzymani na dworze, gdy jest przeraźliwie zimno i nawet nie mają pelerynki."

Jego źrenice zwęziły się, paskudny uśmieszek zaczął pojawiać się na jego twarzy. Naprawdę, myślałam, że był gotów mnie wtedy zabić. Próbowałam się uspokoić, tłumacząc sobie, że przecież nie popełniałby morderstwa na dziedzińcu pełnym uczniów, nawet jeśli żaden z nich nas nie widział z powodu bluszczu. Ale przestałam, gdy zdjął swoją pelerynę, żeby wyjąć różdżkę i zamordować mnie za bezczelność. Kto by się przejmował naocznymi świadkami! On zaraz...

... zdejmie swoją pelerynę i mnie okryje.

"Och, na brodę Merlina, Auriga"
próbował nadać swojemu głosowi rozdrażniony ton, pewnie na skutek tego, że zachował się w miły sposób
"Może gdybyś była na tyle rozsądna, żeby odpowiednio się ubierać..."

Zdawałam sobie sprawę, że to moja kolej na ostry komentarz, ale byłam nieco skołowana, bo właśnie prawie mnie zabito, a potem zostałam otulona pelerynką. Więc po prostu patrzyłam na niego.

"Wiesz, chciałbym to potem odzyskać."
poinformował mnie po chwili, starając się nadać głosowi groźny i przerażający ton, ale nie całkiem mu się to udało.

Potaknęłam słabo, ze świadomością, że jestem okryta pelerynką złego człowieka, i wtedy coś mnie naszło.

"Dobrze."
powiedziałam i pozwoliłam sobie na figlarny uśmieszek.
"Odzyskasz pelerynkę, jak ja dostanę z powrotem moją bluzkę."

Mrugnął, zaskoczony. Byłam chwilowo przepełniona triumfem, bo raz los się odwrócił i to ja, Auriga Sinistra, sprawiłam, że on, Severus Snape, czuł się jak idiota, a nie odwrotnie!!

...

Tak, wiem, że nie musiałam wymieniać naszych imion i nazwisk, ale tak brzmi bardziej triumfalnie, więc zamknijcie się.

Notatniku.

"Zatem."
powiedziałam, uśmiechając się. To niesamowicie budujące, przynajmniej raz być tą sprytną stroną, która powoduje mruganie u tej drugiej.
"To o czym tak naprawdę chciałeś porozmawiać?"

Uśmiechnął się ironicznie. "O czymś, co już mnie nie obchodzi, zapewniam cię."

I wtedy odwrócił się i odszedł w kierunku drugiej stront dziedzińca. Patrzyłam na niego, ciągle nieco zdenerwowana tą dziwną rozmową, jak pastwił się nad Harrym Potterem i jego przyjaciółmi. Wyszarpnął jakąś książkę z ręki Harryłego i skierował się z powrotem do zamku.

Szczerze. To było idiotyczne, nawet jak na niego. Pewnie powiedział mu, że czytanie jest zabronione, albo coś takiego.

Fantastyczna postawa jak na nauczyciela.

I tak oto siedzę tutaj, zastanawiając się, co u diabła dzieje się w zakręconym umyśle Severusa Snapeła. Gdyż, w końcu, jest oddanym sługą Sami
Wiecie
Kogo. Ale z drugiej strony dał mi swój płaszcz. Więc nie może być taki całkiem zły, prawda?

Nie żebym miała coś przeciwko.

To znaczy, nie żebym wciąż była w jego płaszczu.

Ha!

Ha.

... ha.


Sobota, 9 listopada, 1991

Komnaty Sypialne

13:12

O Boże.

Naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę, szczerze, nie mogę uwierzyć, że -

Ooooch, ale z niego drań. Kompletnie chory, odrażający, morderczy, okropnie wredny...

Ekhm, jakkolwiek.

Wiecie, co mam na myśli.

Ale naprawdę! Wy nie próbujecie uśmiercić Harryłego Pottera! To niemal profanacja! To znaczy... mój Boże.

Już dobrze. Wdech, wydech, wdech, wydech.

Spróbuję opisać wszystko spokojnie.

Dzisiaj był pierwszy mecz quidditcha w tym sezonie. Oczywiście wszyscy byli niesamowicie podekscytowani, więc na chwilkę odłożyłam na bok moje podejrzenia co do tego, że Snape jest zły. W końcu wczoraj był całkiem ludzki, więc pomyślałam, że nie będzie wprowadzał swoich morderczych planów w życie zbyt szybko. Więc Victoria i ja udałyśmy się na mecz , tak gorliwie demonstrując, że będziemy kibicować Gryfonom, że doprowadziłyśmy powiekę Snapeła do drżenia.

(To był, oczywiście, pomysł Victorii.)

Usiadłyśmy tuż obok Snapeła (niezbędna część wyżej wspomnianego pomysłu) i wyglądało na to, że będziemy się świetnie bawić. I tak było, przez jakieś dwadzieścia minut.

I wtedy miotła Harryłego oszalała.

Naprawdę
zaczęła się rzucać dziko, jakby była narowistym koniem gotowym zrzucić jeźdźca. Oczywiście, wszyscy od razu zaczęli panikować, a ja zauważyłam coś pośród chaosu


Snape szeptał do siebie.

Odwróciłam się, tak nonszalancko, jak tylko mogłam, i zauważyłam, że Snape patrzy prosto na Harryłego. Zatem, nie potrzeba geniusza, żeby ustalić, czemu miotła Harryłego zachowywała się dziwnie.

Spanikowałam. Ale naprawdę, dziwicie się? Życie chłopca było w moich rękach, musiałam zrobić coś Snapełowi i to szybko.

Więc pod wpływem chwili zaczęłam układać plan, który zawierał
cóż, no dobrze, nie możecie tego użyć przeciwko mnie...

Pamiętajcie, że musiałam zrobić coś, co naprawdę nim wstrząśnie, przerwie jego skupienie i zostawi go w szoku i rozproszonego na tak długo, żeby Harry mógł spokojnie wylądować.

I naprawdę nie mogłam wymyślić lepszego sposobu na zaszokowanie i rozproszenie Snapeła niż pocałowanie go.

Oczywiście to by spowodowało, że pomyślałby sobie rzeczy, którym nie miałabym szans zaprzeczać, nie ważnie jakbym się tłumaczyła.

Na pewno spędziłby resztę swojego długiego i złego życia w przekonaniu, że kocham go do szaleństwa. Ale to była sprawa życia i śmierci, więc musiałam odsunąć takie myśli na bok.

Więc tak zrobiłam. I właśnie przysuwałam się bliżej i miałam go chwycić, kiedy nagle


Zapalił się.

To naprawdę go rozproszyło
w jednej chwili rzuca zaklęcia na Harryłego Pottera, a w następnej krzyczy z zaskoczenia, bo jego szaty płoną.

Harry zdołał wylądować bezpiecznie, dzięki Bogu, a poza tym złapał znicz.

Ustami.

Czasami nie mogę pozbyć się myśli, że ten chłopak ma jakieś nadludzkie zdolności.

Więc, dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrze.

Nie musiałam całować Snapeła.

Co nie zmienia faktu, że Snape próbował zabić Harryłego i wątpię, żeby się poddał tylko dlatego, że za pierwszym podejściem skończył z płonącymi szatami. O nie, on będzie nadal próbował...

Chyba że ja stanę mu na drodze.

Zdałam sobie sprawę, że będę musiała. Muszę iść do niego i powiedzieć, że wiem dokładnie do czego on zmierza, i że pójdę z tym do Dumbledoreła, jeśli nie przestanie.

Nie ma czasu do stracenia. Nie w takiej chwili.

Życz mi powodzenia, Notatniku, za chwilę pójdę do lochów.


13:23

Naprawdę idę.


13:27

Szczerze.


13:32

Naprawdę, tak, idę.


13:35

Jeśli już nic nie napiszę, to dlatego, że mnie zabił.

Albo dlatego, że jestem powieszona za paznokcie w lochach.


13:40

Już idę.


13:41

Obiecuję.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 3
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 7
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 5
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 4
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 2
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki !
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 9
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 8
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 6
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 1
Narzekania zapatrzonej w gwiazdy idiotki 

więcej podobnych podstron