A przecież mi żal
Balonik
Co było nie wróci i szaty rozdzierać by próżno.
Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład,
A przecież mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin
Tak bardzo bym chciał, choć na kwadrans na koniak z nim wpaść.
Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkania, I tyle jest aut i rakiety unoszą nas w dal, A przecież mi żal, że po Moskwie nie sunąjuż sanie I nie ma już sań i nie będzie już nigdy, a żal.
Pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego Stwórcę i Mistrza. Pojętny mój wiek, zdolny wiek mój chcę cenić i czcić, A przecież mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza. I jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić.
Nie darmo zwycięstwem bojowy nasz szlak się uświetnił. I wszystko już jest, cicha przystań, non iron i wikt, A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym, Górują cokoły, na których nie stoi już nikt.
Co było nie wróci, wychodzę wieczorem na spacer
I nagle spojrzałem na Arbat i ech, co za gość.
Drżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się,
Ach głowę bym dal, że już jutro wydarzy się coś.
Płacze dziewczynka Balon uciekł jej Ludzie mówią nie płacz A balonik hen
Płacze dziewczyna Chłopca trzeba jej Ludzie mówią "nie płacz" A balonik hen
Płacze kobieta Mąż porzucił ją Ludzie pocieszają A balonik hen
Płacze staruszka Matko dosyć łez A balonik wrócił I niebieski jest
Trzy miłości
Buty
Pierwsza miłość z wiatrem gra, z niepokoju drży Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi A ta trzecia jak tchórz w drzwiach przekręca klucz I walizki ma spakowane już
Pierwsze kłamstwo mówisz - ech, zażartował ktoś Drugie kłamstwo pusty śmiech, śmiechu nigdy dość A to trzecie, gdy już przejdzie przez twój próg Głębiej zrani cię niż na wojnie wróg
Pierwsza wojna - pal ją sześć, to już tyle lat Druga wojna - jeszcze dziś winnych szuka świat A tej trzeciej, co chce przerwać nasze dni Winien będę ja, winna będziesz ty
aE
EaA7
da
El a W
Znów buty, buty, tupot nóg I ptaków oszalałych czarny wiatr. Kobiety stają u rozstajnych dróg, Piechocie odchodzącej patrzą w ślad.
Gdy słyszysz werbel, werbel, werbel gra, Żołnierzu żegnaj ją, pożegnaj ją, Odchodzi pluton, tylko mgła i mgła I tylko przeszłość nie zachodzi mgłą.
A męstwo nasze, gdzie na miły Bóg, Gdy przyjdzie wracać na rodzinny próg, Kobiety za pazuchę kładą je, Jak pisklę ukradzione nam we śnie.
A gdzie kobiety nasze, powiedz gdzie, I gdy nadejdzie utęskniony dzień, Witają w progu nas i wiodą tam, Gdzie wszystko nasze ukradziono nam.
A nam nie łzy, nie załamanie rąk. A my z nadzieją w nadchodzące dni, A pośród pól żerują stada wron, A pośród miast echami wojna brzmi.
I znów w zaułkach buty, tupot nóg, I ptaków oszalałych czarny targ, Kobiety stoją u rozstajnych dróg, W żołnierski podgolony patrzą kark.
Zuzanna
W swe miejsce nad rzeką Zabiera cię Zuzanna Możesz słuchać plusku łodzi Możesz zostać z nią do rana Wiesz że trochę źle ma w głowie Lecz dlatego chcesz być tutaj Proponuje ci herbatę Oraz chińskie pomarańcze I gdy właśnie chcesz powiedzieć Że nie możesz jej pokochać Zmienia twoją długość fali I pozwala mówić rzece Że się zawsze w niej kochałeś
I już chcesz z nią powędrować Powędrować chcesz na oślep Wiesz że ona ci zaufa Bowiem ciała jej dotknąłeś Myślą swą
Pan Jezus był żeglarzem Gdy przechadzał się po wodzie Spędził lata na czuwaniu W swej samotnej wieży z drewna Gdy upewnił się że tylko Mogą widzieć go tonący Rzekł - Żeglować będą ludzie Aż ich morze wyswobodzi... Lecz zwątpił zanim jeszcze Otworzyły się niebiosa Zdradzony niemal ludzki Jak kamień zapadł Jezus W mądrość swą
I już chcesz z nim powędrować Powędrować chcesz na oślep Myślisz - chyba mu zaufam Bowiem dotkną twego ciała Myślą swą
Dziś Zuzanna za rękę
Prowadzi cię nad rzekę
Cała w piórach i w łachmanach
E Fis
E
gis
A
E
fis
E
fis
E
gis
A
E
fis
E
Z jakiejś Akcji Dobroczynnej Słońce kapie złotym miodem Na Madonną taj Przystani Są tu dzieci o poranku Bohaterzy w wodorostach Wszyscy dążą do miłości I podążać będą zawsze Gdy Zuzanna trzyma lustro
I już chcesz z nią powędrować Powędrować chcesz na oślep Wiesz że można jaj zaufać Bo dotknęła twego ciała Myślą swą
Francois Villon
Maleńka, nie wolno się żegnać w ten sposób
Dopóki nam ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak Panie, ofiaruj każdemu z nas, czego mu w życiu brak: Mędrcowi darować głowę racz, tchórzowi dać konia chciej Sypnij grosza szczęściarzom i mnie w opiece swej miej
Dopóki ziemia obraca się, o Panie, daj nam znak Władzy spragnionym uczyń, by władza im poszła w smak Hojnych puść między żebraków, niech się poczują lżej Daj Kainowi skruchę, i mnie w opiece swej miej
Ja wiem, że Ty wszystko możesz, wierzę w Twą moc i gest Jak wierzy żołnierz zabity, że w siódmym niebie jest Jak zmysł każdy chłonie z wiarą Twój ledwie słyszalny głos Tak wszyscy wierzymy w Ciebie, nie wiedząc co niesie los
Panie zielonooki spraw, mój Boże jedyny, spraw Dopóki ziemia toczy się, zdumiona obrotem spraw Dopóki czasu i prochu wciąż jeszcze wystarczy jej Daj nam każdemu po trochu i mnie w opiece swej miej
a d E a CadGC ad H E a Ad E a
Kochałem cię dziś rano |
A |
Ust naszych ciepła słodycz |
|
Jak senna złota burza |
fis |
Nade mną twoje włosy |
|
Przed nami na tym świecie |
D |
Już inni się kochali |
|
1 w mieście albo w lesie |
A |
Też tak się uśmiechali |
|
A teraz trzeba zacząć |
fis |
Rozłączać się po trochu |
|
Twe oczy posmutniały |
D |
Maleńka nie wolno się żegnać w ten sposób |
E AE AE AE AE |
Na pewno cię nie zdradzę
Odprowadź mnie do rogu
Ty wiesz że nasze kroki
Zrymująsięze sobą
Twa miłość pójdzie ze mną
A moja tu zostanie
I tak się będą zmieniać
Jak brzeg i morskie fale
Czy miłość to kajdany ?
Nie mówmy lepiej o tym
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać w ten sposób
Kochałem cię dziś rano
Ust naszych ciepła słodycz
Jak senna złota burza
Nade mną twoje włosy
Przed nami na tym świecie
Już inni się kochali
I w mieście albo w lesie
Też tak się uśmiechali
Czy miłość to kajdany ?
Nie mówmy lepiej o tym
Twe oczy posmutniały
Maleńka nie wolno się żegnać w ten sposób
Słynny niebieski prochowiec
Wspomnienia
Ca FG CaFG CEa CEa
FC
FC
FF7F
FC CaFG
Jest czwarta nad ranem, już kończy się grudzień
List piszę do ciebie, czy dobrze się czujesz?
W New Yorku jest zimno, poza tym w porządku
Orkiestra na Clinton Street gra na okrągło
Podobno budujesz swój własny dom w głębi pustyni
Od życia nie chcesz już nic
Lecz musiałeś zachować wspomnienia
A Jane do dziś kosmyk włosów ma Twych Choć wiem, że gdy dawałeś go jej Myślałeś już o tym, by zwiać Lecz niełatwo jest zwiać
Gdy tu byłeś ostatnio, wyglądałeś jak starzec Podniszczyłeś swój słynny, niebieski prochowiec Do każdego pociągu wychodziłeś na dworzec Bez swej Liii Marlene pojechałeś do domu Dałeś mojej kobiecie swego życia zaledwie strzęp Nie jest już moją żoną Ale Twoją też nie
Ciągle widzę Cię z różą w zębach choć wiem Że to tani był greps Lecz spodobał się Jane Jane pozdrawia Cię też
Cóż mam Ci powiedzieć, mój bracie, mój kacie
Sam nie wiem, czy pisać, czy nie...
Brakuje mi Ciebie, przebaczam od siebie
To dobrze, żeś w drogę mi wszedł
A może byś tak kiedyś wpadł do mnie
Lub do Jane
Twój wróg sypia nadal twardo
A jego żona nudzi się
A Jane do dziś kosmyk włosów ma Twych
Choć wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym, by zwiać
Tak
A Jane do dziś kosmyk włosów ma Twych
Choć wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym, by zwiać
Z poważaniem Leonard Cohen
a F
de
aF
dE
a h a h
aG
aGE
CG a
hG FE
Kanada, lata pięćdziesiąte. Brudna, przepocona sala gimnastyczna w jakiejś kanadyjskiej szkole. Dziewczęta tańczą ze sobą, chłopcy trochę pijani podpierają drabinki gimnastyczne. W kieszeniach butelki taniego wytrawnego wina po 20 centów, a może nawet po 19...
Frankie Lane właśnie śpiewał "Jesabel" Przypiąłem więc Żelazny Krzyż do piersi swej Podszedłem do najwyższej z dziewczyn i najbardziej blond Powiedziałem - Jeszcze nie znasz mnie i to twój wielki błąd
Więc czy pokażesz mi Powiedz, czy pokażesz mi Gadaj, czy pokażesz mi Swe nagie ciało?
A teraz muszę skoncentrować się przed czekającym mnie w następnej zwrotce trudnym zadaniem aktorskim. Jak wynika z tekstu muszę wcielić się w postać młodej, niewinnej, jasnowłosej kanadyjskiej nastolatki.
Chodź, odtańczymy w najciemniejszy kąt Tam może nie odepchnę twoich rąk Wyraźnie słyszę w twoim głosie wielki głód Wszystkiego, czego dotknąć zechcesz, będziesz mógł
Lecz nie pokażę ci Nigdy nie pokażę ci W życiu nie pokażę ci Nagiego ciała!
Tańczymy blisko, zespół zagrał "Star Dust" Confetti, baloniki lecą prosto w nas Szepnęła - Masz minutę, by zakochać się W tak uroczystej chwili muszę wierzyć, że
Pokażesz jednak mi, Że pokażesz w końcu mi Że pokażesz dzisiaj mi Swe nagie ciało!
Jestem mały miś
Nigdy w życiu mym nie umiałem zdjąć h e6
Czapki przed nikim, G Fis h G Fis
A teraz na twarz, na kolana ryms -
Przed jej bucikiem.
Byłem wściekłym psem, ona uczy mnie,
Jak jeść z jej rączki.
Miałem wilcze kły, zamieniłem je
Na mleczne ząbki.
Jestem mały miś, własność lali tej, h Dis Fis
Co palec ssie, kiedy zasypia. h A D Fis
Jestem mały miś, własność lali tej, h Dis Fis
Co mamy chce, gdy jej dotykam. h A D Fis h e6 h e6 Fis
Byłem twardy drań, ona sprawia że,
Jak z makiem kluska.
Smaczny, słodki i ciepluteńki wciąż
Wpadam w jej usta.
Mleczne ząbki ma, kiedy śmieje się
I kiedy śpiewa,
Lecz ma wilcze kły, gdy jest na mnie zła,
Kiedy się gniewa.
Siedzę w kącie mym i cichutko łkam
Pod jej pantoflem,
Kiedy wścieka się, choć powodu brak,
Bo jest zazdrosna.
Pewien śliczny kwiat wydał mi się raz
Ładniejszy od niej,
Pewien śliczny kwiat, zginąć musiał więc,
Pod jej pantoflem
Wszyscy mędrcy wciąż wykrzykują mi,
że w jej ramionach,
Gdy skrzyżują się, gdy oplotą mnie,
Niechybnie skonam.
Może będzie tak, może będzie siak,
Ale dość krzyków!
Jeśli zginąć mam, jeśli wisieć mam,
To na jej krzyżu
Król
Georges Brassens
Jego dynastia mocno tkwi (jego dynastia mocno tkwi) W siodle, które dźwigamy my (W siodle, które dźwigamy my)
Bo nie poradzisz nic, bracie mój Gdy na tronie siedzi eh...
Buntu nie boi się władca ten Co by z powiek spędzał mu sen
I nie poradzisz...
Ja, ty, ona, my, wy, oni, on Wszyscy liżemy mu dupę wciąż
Lecz nie poradzisz...
Długo panował nam perski szach Chomeini zrobił ba-bach
W dalekiej Etiopii zdarzył się fakt
Że negus, król królów, też z tronu spadł
A i w Hiszpanii, każdy to wie Że stary Franco nie ostał się
Pewnego dnia obudzi nas huk Brytyjska korona poleci na bruk
A czyż mieszkańcy Tokio i Kioto Nie rzekną "Koniec!" do Akihito
Więc nie rwij włosów i nie załamuj rąk Pomęczysz się jeszcze nie jeden rok
hfis hfish hfis hfish
eADh e Fis7 h
a e dGCa
d E7a
Maja
Georges Brassens
Zwyczajem starszych także ja C Gis
Już mam w tym dużą wprawę F G
Umilam sobie swą samotność G d
Śpiewając piosenkę tę a G C
Gdy czasem wspomnę Maję, to staje mi, oj staje G D D7 G
Na Ewy widok sam też wzwodzik mam G7 C G
Gdy myślę o Małgosi, to jeszcze się podnosi G7 C H7 e
Lecz myśl o Krysi już, zabija wszelką chuć H7 e D h
Bo wzwód nie sługa stary, nie poradzisz nic H7 e D G
Ta tęskna nuta męskich łez Ryk samotnego samca Rozbrzmiewa w budce wartowniczej To strażnik zawodzi tak w głos
Raz przemierzając Plac Zwycięstwa Do łez się aż wzruszyłem Gdy głos żołnierza nieznanego Cichutko zaśpiewał tak
Zaś po modlitwie swej wieczornej Choć jest mu trochę smutno Wciąż klęcząc jeszcze przed ołtarzem Młodziutki ksiądz śpiewał tak
Więc o samotni! siły swe Zespólmy aby wreszcie Tę pieśń pociechy zatwierdzono Jako państwowy nasz hymn
Bo nie poradzisz...
Kaczusia Piotrusia
Georges Brassens
CadG
Kaczusia Piotrusia zdążyła jajko znieść, C a d G C a d
Lecz tak była uparta, że zmarła i cześć! GCadGC adG
Kaczusia Piotrusia zły rum zrobiła,
Choć potem się go wyparła, bo zmarła, a co!?
Kaczusia Piotrusia na jajku siedząc, e H7 e
Wspak nowe pióra wydarła i zmarła, a jak! H7 e H7 e adG
Kaczusia Piotrusia samotnie żyła, C a d G C a
Więc jajka i pióra także są nasze, okay! dGCadGC adG
Cholera, my nieraz pytamy, patrząc w dal, Jak tam w niebie Kaczusia Piotrusia się ma...
Dzielna Margot Powolutku jęła narastać dzika złość;
Wreszcie przyszedł we wsi dzień gniewu, każda chwyciła
Georges Brassens tegj ^j
' - — I zatłukły biedne maleństwo z żądzy krwi.
DBDBDBD A Margot po roku lamentów, by się pocieszyć wzięła ślub
W naszej wsi bezbronnego kotka znalazła w trawie raz A A7 D I już tylko się mąż z jej wdzięków cieszyć mógł.
Margot, h fis E A Z czasem o tym pozapominano. Oprócz starców już
A że sama była sierotką, wzięła go. A7 D rnało kto
Był malutki jeszcze, więc chciała jakąś poduszkę zdobyć h E A D Mówi dzieciom dziś na dobranoc o dzielnej Margot,
mu, h fis h fis
A jedyną, jaką znalazła, był jej biust. h fis h fis
Kotek wziął ją za swoją mamę i ssać zaczął dzielną h fis h fis
Margot, h fis E E A
Ona zaś ze wzruszenia nagle straciła głos.
Syn sołtysa właśnie przechodził, ujrzał rzadki obrazek A A7 D D6 D
ten D7- D
I poleciał z nowiną do wsi... A na drugi dzień... H E A
D
Gdy Margot stanik swój rozpinała, B
By miał kotek, biedactwo, co ssać,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.
A niewinna Margot przypuszczała, że do kotka, co z jej piersi ssał, Biegła nas, biegła nas cała zgraja, By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć, By popa-pa-pa-pa-pa-pa.
Nauczyciel lekcje porzucił, kowal podkowy, pole kmieć,
I pognali prędko na skróty na tę wieść.
Nasz listonosz, taki uczciwy, na tę wieść listy ciepnął w
mig,
Których czytać i tak w tej chwili nie chciał nikt.
Na tę wieść, zaufawszy Bogu, że odpuści im grzeszną
myśl,
Ministranci w lot dali nogę w środku mszy.
Nawet gliniarz, postrach ludności, tak z natury tępy jak
słup,
Stał opodal oszołomiony scenąjak ze snu.
Ale w pozostałych niewiastach - wszak każdej zwiał i gach i mąż
Goryl
Georges Brassens
W naszym ZOO trzymali goryla W klatce z bardzo grubych krat Zaś przed nią baby stawały co chwila I podziwiały samca bez szat Zwłaszcza na jedną część jego ciała Wszystkie bezwstydnie gapiły się wciąż Nie powiem na co, lecz nie było to małe Każda wzdychała: "Gdzie przy nim mój mąż...
Strzeż się goryla...
Lecz oto małpa wyłazi ukradkiem Ku zaskoczeniu szacownych pań Chyba ktoś źle zamknął klatkę Jak to się stało - nie wiem sam Goryl stanoł wolnością zachwycon I odezwał się słowem tym: "Od dziś nie będę już dziewicą" A oto jak słowo przeszło w czyn
Dyrektor ZOO postradał zmysły I powtarzał ciągle bez tchu: Mój goryl nie miał nigdy samicy On jest silniejszy niż ludzi stu!" Gdy dowiedziały się o tym niewiasty Zaraz podniosły straszliwy krzyk I, miast skorzystać z wielkiej szansy, Idiotki dały drapaka w mig
Nawet te z nich, co jeszcze przed chwilą Marzyły o małpim supermenie Teraz zwiewały, że się kurzyło A więc to były tylko marzenia Ten ich strach był tym mniej zrozumiały Że przecież goryl to na schwał chłop Bo nawet Don Juan nie dałby mu rady Szczęście było dosłownie o krok
DADAD
D
DA
AD DA
AD
DADADAD
Bo dziki samiec przeraził ich tak Pozostał tylko pewien sędzia młody I jakaś staruszka (stuletni wrak) Goryl, widząc jedynie tych dwoje Poczuł gwałtowny erotyki głód Więc, aby żądze swe zaspokoić Ku nim skierował swój kaczy chód
Starucha czując nagłą ochotę Westchnęła: "Więc jednak zdarzył się cud Ktoś jeszcze miewa do mnie ciągoty Już nie liczyłam na szczęścia łut" "Ciekawe, jaką samicę tu znajdzie Chyba tę starą, przecież nie mnie" Pomyślał sędzi, lecz przyszłość zasię Dowiodła jak bardzo mylił się
Bo zastanówmy się w tym momencie: Gdyby ktoś inny na miejscu małpy Musiał tu wybrać: starucha czy sędzia Komu z nich szczęścia spróbaowć dałby Ja, gdybym rozwiązać miał osobiście Alternatywę taką już dziś Bym wybrał babinę oczywiście (Choć włos się jeży na samą myśl)
Ale, niestety, co prawda goryl Jest arcymistrzem w miłosnej grze Lecz jeśli chodzi o smak czy urodę Wiadomo powszechnie - raczej nie Albowiem zamiast zgwałcić staruchę Jak to uczyniłby byle kto Ten sędziego ułapił za ucho I w jakieś krzaki zaciągnął go
Dalszego ciągu zdradzić nie mogę Chociaż i miejsce na to, i cza Lecz mi nie wolno, a wielka szkoda Bo ubawiłoby to was
Jako, że sędzia w szczytowym momencie Zapłakał głośno i krzyknął "mamo" Zupełnie jak człowiek, którego na ścięcie Skazał był właśnie tego dnia rano
Ludzie pierzchnęli we wszystkie strony
Między ciszą a ciszą
Między ciszą a ciszą |
FCGFC |
Sprawy się kołyszą |
G FC |
1 idą i płyną |
FCGFC |
Póki nie przeminą |
G FC |
Każdy swoje sprawy |
Ca |
Trochę dla zabawy |
FG |
Popycha przed siebie |
FG |
Po zielonym niebie |
FG |
A ja leżę i leżę i leżę |
CG |
1 nikomu nie ufam |
F |
1 nikomu nie wierzę |
G |
A ja czekam i czekam i czekam |
CG |
Ciszę wplatam we włosy |
F |
1 na palce nawlekam |
G |
Na palce nawlekam |
F |
Między ciszą a ciszą |
|
Sprawy się kołyszą |
|
Czasem trwają bez ruchu |
|
Klepią się po brzuchu |
|
I tylko ciebie wciąż wołam Ciebie wzywam z daleka Więc ja leżę i leżę i leżę Bo tylko tobie zaufam Tylko tobie uwierzę Tylko tobie uwierzę
Ale czasem i one Lecą jak szalone Wystrzelają w przestworza I spadają do morza
A ja leżę...
Między ciszą a ciszą Sprawy się kołyszą Sprawy martwe i żywe Nie do końca prawdziwe Między ciszą a ciszą
Sprawy się kołyszą I idą I płyną Póki nie przeminą Póki nie przeminą Póki nie przeminą
A ja czekam i czekam i czekam
Naprawdę nie dzieje się nic
Czy zdanie okrągłe wypowiesz e
Czy księgę mądrą napiszesz g d
Będziesz zawsze mieć w głowie tę samą a g
Pustkę i ciszę d D
Słowo to zimny powiew Nagłego wiatru w przestworze Może orzeźwi cię ale do nikąd Dojść nie pomoże
Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum aGCGCFCF
Wódka w parku wypita albo zachód słońca a G C G E E7 (e)
Lecz pamiętaj naprawdę nie dzieje się nic F G
I nie stanie się niż aż do końca F E a
Czy zdanie okrągłe wypowiesz F a G g F E a
Czy księgę mądrą napiszesz F a g g F E a
Będziesz zawsze mieć w głowie tę samą Pustkę i ciszę
Zaufaj tylko warg splotom Bełkotom niezrozumiałym Gestom w próżni zawisłym Niedoskonałym