Ach śpij, kochanie
Widziołem Maryne raz we młynie
W górze tyle gwiazd, W dole tyle gwiazd, Gwiazdy miastu dają znać, Że dzieci muszą spać.
Ach, śpij kochanie, jeśli gwiazdki z nieba chcesz - dostaniesz, Czego pragniesz, daj mi znać, Ja ci wszystko mogę dać, Więc dlaczego nie chcesz spać?
Ach, śpij bo nocą, kiedy gwiazdy się na niebie złocą, Wszystkie dzieci, nawet złe, Pogrążone są we śnie, A ty jedna tylko nie.
Aaa, aaa, były sobie kotki dwa,
Aaa, kotki dwa, szarobure, szarobure obydwa.
Ach, śpij bo właśnie, księżyc ziewa i za chwilę zgaśnie,
A gdy rano przyjdzie świt, księżycowi będzie wstyd,
Że on zasnął, a ty nie.
Widziołem Maryne raz we młynie Jak lazła do góry po drabinie I widać jej było kawał nogi Oj jakie grubaśne - Boże drogi
I widać jej było kolaniska Oj jakie grubaśne jak sośniska I widać jej było kawał uda A potem to były same cuda
Więc którejś niedzieli się jej pytam Czy chciałaby zostać mą kobitą A ona mi na to chuderloku Weź sznura i powieś się na haku
Wybrała se chłopaka jak niedźwiedzia Po roku zrobiła z niego śledzia I wzięła se chłopa jak wilczura Po roku zrobiła z niego szczura
Z piosenki wynika morał taki
Nie bierzta se grubych bab chłopaki
Szła dzieweczka
Karolinka
|
BD7Es |
Do zielonego - ha, ha, ha, |
B |
Do zielonego - ha, ha, ha, |
F |
Do zielonego. |
B |
Napotkała myśliweczka |
|
Bardzo szwamego |
|
Gdzie jest ta ulica, |
|
Gdzie jest ten dom, |
B |
Gdzie jest ta dziewczyna, |
F |
Co kocham ją. |
F |
Znalazłem ulicę, |
B |
Znalazłem dom, |
BG7 |
Znalazłem dziewczynę, |
G7c |
Co kocham ją. |
EsF |
|
FB |
Myśliweczku kochaneczku Bardzom ci rada Dałabym ci chleba z masłem Alem go zjadła.
Jakżeś zjadła, tożeś zjadła, To mi się nie chwal Bo jakbym cię w lesie spotkał, To bym cię zeprał
Myśliweczku bardzo szwarny, Czarne oczka ma A ta jego kochaneczka Łezki ociera
O cóż płaczesz, lamentujesz Moja dziewczyno Wypłakałaś swoje oczka, Nie miałaś o co
Poszła Karolinka do Gogolina
A Karliczek za nią jak za młodą panią
Z flaszeczkąwina.
Wróć se Karolinko napij se wina -
A bydziesz czorwona, a bydziesz czorwona
Jako malina.
Szła do Gogolina przedsa patrzyła -Ani se na swego synka szykownego Nie obejrzała.
Wróć se Karolinko bo jadom goście -
Joł se już nie wrócam, bo se bardzo smucą
Boch już na moście.
Pod tom kamienicom bronny koń stoi -Już se Karolinka, już se Karolinka Do ślubu stroi.
Jak se nastroiła bardzo płakała -
Awój zielony wionek, swój zielony wionek
Z głowy stargała.
Prowadź że mnie dróżko hen w daleki świat ■ Znajda tam inkszygo synka szykownego Co mi bydzie rad.
GCDG
GE7DG
CDG
Krakowianka
Za górami
Jestem sobie krakowianka Faj duli, faj duli, faj Mam fartuszek po kolanka Faj duli, faj duli, faj
A spódniczkę trochę wyżej Faj duli, faj duli, faj Żeby chłopcom było bliżej Faj duli, faj duli, faj
Kiedy idę do kościoła Faj duli, faj duli, faj Pełno chłopców za mną woła Faj duli, faj duli, faj
Na jednego mrugnę oczkiem Faj duli, faj duli, faj A drugiego trącę boczkiem Faj duli, faj duli, faj
Zaś trzeciemu dam buziaka Faj duli, faj duli, faj A czwartemu dam kopniaka Faj duli, faj duli, faj
Jestem sobie krakowianka Faj duli, faj duli, faj Mam fartuszek nie mam wianka Faj duli, faj duli, faj
C
C7F C GC
Za górami, za lasami, za dolinami
Żyli byli trzej krasnale nie górale
Trzech ich było, trzech z fasonem
Dwóch wesołych, jeden smutny bo miał żonę
A ta żona była jędza no i basta Miała wałek taki wielki jak od ciasta I tym wałkiem, kiedy chciała Swego męża krasnoludka wałkowała
Już krasnalek taki chudy jak niteczka Już krasnalek taki cienki jak karteczka Ale żona uważała że jest gruby Więc go dalej wałkowała
Już krasnalek zwałkowany w trumnie leży Że od wałka żony zginął, nikt nie wierzy Gdy rodzinka w głos płakała Żona jędza jeszcze trumnę wałkowała
Zasiali górale
Idzie dysc
Zasiali górale owies, owies
od końca do końca, tak jest, tak jest
Zasiali górale żyto, żyto
od końca do końca, wszystko, wszystko
A mam ci ja mendelicek, w domu dwa, w domu dwa U siąsiada śwarnych dziewuch gromada, gromada A mam ci ja trzy mendele, w domu dwa, w domu dwa nie podoba mi się inna - tylko ta, tylko ta
Zasiali górale owies, owies
od końca do końca, tak jest, tak jest
Zasiali górale żyto, żyto
od końca do końca, wszystko, wszystko
Tam na polu góralicek gromada, gromada Czemu żeś się wydała kiejś młoda, kiejś młoda ? Czemu żeś się wydała kiejś mała, kiejś mała ? Będzie z ciebie gospodyni niedbała, niedbała
Idzie dysc, idzie dysc, idzie sikawica Uleje, usiece, uleje, usiece, Uleje, usiece Janickowe lica
Nie lij dyscu, nie lij, bo cie tu nie trzeba. Obyndź lasy góry, obyndź lasy, góry, Obyndź lasy, góry - zawróć się do nieba
Leje dysc, leje dysc - i we dnie i w nocy Uleje, usiece, uleje, usiece, Uleje, usiece Janickowe ocy.
Hej, górol ci jo, górol iej bystro woda
Hej, górol cijo, górol , ., x . . . ...
Hej, spod samiuśkich Tater eJ bystro woda, bystro wodicka
Hej descyk mnie ukompoł ^ ° dziewce ° Jan'cka. .
I ukołysoł wiater ]e\lesie Clemny wirsku zielony
(aj mój Janicek umilony
Hej descyk mnie ukompoł , . •,,»■,
I wiater ukołysoł lo Cl P°w'adała Anielo
Hej, cozem się napłakoł ^ie chodz na wesele z k^dziel^
Ale mnie nikt nie słysoł ° na, wfe u tancu^ .
To ci kądziołeckę zepsują.
Hej, nicego mi nie żal ,■•,,■■_■■_,,■
Hej, ino kapelusa HeJ- Powiadal'. heJ powiadali
Hej, cok się jej nakłanioł ^eJ.' ze Jan'cka Poruba"
Hej nie kciała, psia dusa! ^ Poruba" 9? Orawiany,
Hej, za owiecki, za barany.
\ mówiła ja ci Janicku Mie chodź po orawickim chodnicku 3o ci te orawskie juhasy Długie już cekali han casy.
Baby
Hej, tam pod lasem
Tylko spojrzeć wkrąg, Tyle pól i łąk, na słoneczku się mieni i lśni! Az porywa i rwie, takie piękne są wsie, Lecz piękniejsze są bardziej od tych wsi:
Kochane baby, ach te baby...
Człek by je łyżkami jadł...
Tęgi chłop, co lekko w ręku łamie sztaby,
Względem baby jest tak jak dziecko całkiem słaby.
Baby, ach te baby...
Czem by bez nich był ten świat?
Co tu łgać, co tu kryć, spróbuj bez baby żyć,
Gdy ci uda się taka sztuka, toś jest chwat!
Gdy wszystkiego masz dość, Kiedy bierze cię złość, a na duszy ci smutno i źle, Kiedyś chmurny i zły, kiedy w oczach masz łzy, Jedno tylko rozwieje troski twe:
Hej, tam pod lasem coś błyszczy z dala Banda cyganów ogień rozpala
Goń stare baby, goń stare baby Goń stare baby do łasa. Goń stare baby, goń stare baby Goń stare baby, goń
Ogniska palą, strawę gotują Jedni śpiewają, drudzy tańcują
Co wy za jedni i gdzie idziecie My rozproszeni po całym świecie
Cygan bez roli, Cygan bez chaty Cygan szczęśliwy, choć niebogaty
Cygan nie sieje, Cygan nie orze Gdzie tylko spojrzy tam jego zboże
C F C A7 d GG7C
C
GC C GC
Co wy za jedni i gdzie idziecie My rozproszeni po całym świecie
My, Cyganie
El Condor Pasa
My Cyganie, co pędzimy razem z wiatrem, F C A7
My Cyganie znamy cały świat, d a
My Cyganie wszystkim gramy, d a
A śpiewamy sobie tak: E a A7
Ore, ore szabadabada amore, Hej amore szabadabada, O buriaty, o szogriaty, Hejże trojka na mienia.
Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną, Kiedy gwiżdżę, gwiżdże ze mną wiatr. Oczy zamknę - liście więdną, Kiedy milknę, milczy świat.
Ore, ore szabadabada amore...
Gdy śpiewamy, słucha cała ziemia, Gdy śpiewamy, słucha każdy rad. Niechaj każdy z nami śpiewa, Niech rozbrzmiewa piosnka ta.
Ore, ore szabadabada amore...
Będzie prościej, będzie jaśniej, Całą radość damy wam. Będzie prościej, będzie jaśniej, Gdy zaśpiewa każdy z was.
l'd rather be a sparrow than a snail e G
Yes I would, if I could, I surely would e
l'd rather be a hammer than a nail Yes I would, if I only could, I surely would
A way, l'd rather sail away e
Like a swan thafs here and gone G
A man gets tied up to the ground C
He gives the world its saddest sound G
Its saddest sound e
l'd rather be a forest than a Street Yes I would, if I could, I surely would l'd rather feel the earth beneath my feet Yes I would, if I only could, I surely would
Ore, ore szabadabada amore...
Cygańska ballada
Cygan
Czy słońce na niebie, czy wieczór zapada, Wędruje po świecie cygańska ballada. I śpiewa harcerzom w zielonych dąbrowach, Jak dobrze z balladą wędrować.
Usiądzie ballada przy ogniu wędrowca I wrzuci do ognia gałązkę jałowca. Kto raz się zachłysną podobnym zapachem, Ten nigdy nie uśnie pod dachem.
Wędruje ballada bez płaszcza i boso, Zasypia z księżycem, a budzi się z rosą. I doli cygańskiej na żadną nie zmieni Melodia szerokich przestrzeni.
Są inne piosenki dźwięczące jak młoty, Wesołe melodie codziennej roboty, A ona jest ptakiem, a ona jest wiatrem, Cygańską tęsknotą za światem.
Niejeden próbował namówić balladę, By poszła do miasta i wzięła posadę, Że tam ją czekają przyjęcia i bale, A tutaj marnuje swój talent.
Zaśmiała się lekko cygańska ballada: Nie dla niej kariera, nie dla niej estrada, Bo w mieście balladom jest cicho i obco -I któż by zaśpiewał wędrowcom?
I poszła ballada na wieczną włóczęgę, I śpiewa wędrowcom cygańską piosenkę. Wieczorem pod jednym sypiają namiotem I nigdy nie przyjdą z powrotem.
A kiedy harcerze do miasta odjadą, Zostawiacie w lesie, cygańska ballado. I może po roku pod starym namiotem Odnajdą balladę z powrotem.
dg6 A7d dg6 A7d
Na dancingu tańczą goście Cygan na gitarze gra Otwarł serce swe na oścież Z ust mu płynie piosnka ta
Z taborem chciałbym iść D7 g
Pod niebem chciałbym spać A7 d
Ale co noc-jak dziś dg
Wciąż muszę grać A7 d
Patrzą goście na Cygana Podziwiają jego grę A on szepcze:"ukochana, Jak ja bardzo kocham cię"
Ty odjechałaś w świat Z tobą cygańska brać A ja zostałem sam I ludziom gram
Ach któż go zrozumieć może Jego smutek jego żal Goście bawią się dokoła A on gdzieś spogląda w dal
0 łkaj gitaro ma
Tak płacz jak płaczę ja Serdecznym bólem łkaj Żałośnie graj
Zrozumiała płacz gitara Zakwiliła skargę swą Zajęczała rozżalona I wypadła jemu z rąk
1 nikt nie słyszał już
Cygańskich skarg i łez
Cygan w oddali znikł
Gitara też
Jarzębina Hava nagila hava
Zapadł cichy wieczór już ucichł wiatru wiew Hava
Gdzieś w oddali słychać harmonii tęskny śpiew Nagila hava
Biegnę wąską ścieżką - co pośród gór się pnie Nagila hava
Bo pod jarzębiną dwóch chłopców czeka mnie Nagila venis mecha
Jarzębino czerwona, Hava neranena
Któremu serce dać Hava neranena
Jarzębino czerwona Hava neranena
Biednemu sercu radź Venis mecha
Jeden dzielny drukarz a drugi kowal zuch Uru
Co mam biedna robić podoba mi się dwóch Uru achim
Obaj tacy mili i każdy dzielny zuch Uru achim belev sameach,
Droga jarzębino, którego wybrać mów! Uru achim belev sameach,
Uru achim belev sameach,
Tylko jarzębina poradzić może mi Uru achim belev sameach,
Ja nie mogę wybrać choć myślę tyle dni Uru achim
Przeszła wiosna, lato, już jesień słońcem lśni Uru achim
Już się ze mnie śmieją dziewczęta z całej wsi Uru achim
Belev sameach...
Ataman
Czerwony pas
Ej ty, ojcze atamanie Ukraina śpi w najlepsze Śpią sokoły na kurhanie I stanęła woda w Dnieprze Koń już ledwie nogi wlecze Człek tak żyje, że nie żyje Czas nie płynie, ale ciecze Na limanie czajka gnije
Wyhowskiego szablą krzywą Mała bawi się dziecina Ty Kozacze śpisz leniwo Płacze matka Ukraina Skowroneczek strzepnął piórka Gdzieś na stepie orzeł kracze Rwie się pardwa i przepiórka A ty jeno śpisz, Kozacze
Ej ty, ojcze atamanie Niech nad tobą się użalę Gdy tak dalej pozostanie To chatynkę swoją spalę Spisę w drobne drzazgi złamię Szablę rzucę na dno morza Sam się skryję na kurhanie W dzikich stepach Zaporoża
Czerwony pas, za pasem broń I topór co błyszczy z dala Wesoła myśl, swobodna dłoń To strój, to życie górala.
Tam szum Prutu, Czeremoszu hucułom przygrywa
A ochocza kołomyjka do tańca porywa,
Dla hucuła nie ma życia jak na połoninie
Gdy go losy w doły rzucą, wnet z tęsknoty zginie.
Gdy świeży liść okryje buk I Czarna Góra sczernieje Niech dzwoni flet, niech ryczy róg Odżyły nasze dzieje.
Pękł rzeki grzbiet, popłynął lód Czeremosz szumi po skale, Niech w dobry czas kędziory trzód Weseli kąpią górale.
Połonin step na szczytach gór Tam trawa w pas się podnosi, Tam ciasnych miedz się ciągnie sznur Tam żaden pan ich nie kosi.
Dla waszych trzód tam paszy dość, Tam niech się mnożą bogato. Tam runom ich pozwólcie róść, Tam idźcie na całe lato.
A gdy już mróz posrebrzy las, Ładujcie ostrożnie konie. Wy z plonem swym witajcie nas, My z czcią podamy wam dłonie.
d A7 d Ad d A7 d Ad
d
A7d gAA7 d A7d
Ukraina
W piwnicznej izbie
Hej tam gdzieś znad Czarnej Wody Siada na koń Kozak młody Czule żegna się z dziewczyną Jeszcze czulej z Ukrainą
Hej, hej, hej sokoły Omijajcie góry, lasy, pola, doły Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku Mój stepowy skowroneczku.
Hej, hej, hej sokoły Omijajcie góry, lasy, pola, doły Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku Mój stepowy dzwoń, dzwoń, dzwoń.
Ona jedna tam została Przepióreczka moja mała A ja tutaj w obcej stronie Dniem i nocą tęsknię do niej.
Żal, żal za dziewczyną Za zieloną Ukrainą Żal, żal serce płacze Już jej więcej nie zobaczę.
Wina, wina, wina dajcie
A jak umrę pochowajcie
Na zielonej Ukrainie
Przy kochanej mej dziewczynie.
a
EE7 a EE7aG
C
GG7E7 a EE7aG
C
GG7E7
a
E E7 a E7 a
W piwnicznej izbie siedzę sam Nad kuflem pełnym piwa, Oczyma wodzę tu i tam I głowa mi się kiwa.
Ja nie dbam o czerwony nos, Ni o to, że wciąż tyję, Ja biorę kufel w ręce swe I piję, i piję, i piję (do dna).
A gdyby ktoś mi wybór dał: Dziewczynę, konia, trunek I rzekł: wybieraj sobie sam, Ja płacę za rachunek -
Na próżno dziewczę wdzięczy się
I koń wyciąga szyję,
Ja biorę kufel w ręce swe
I piję, i piję, i piję (do dna).
A gdy nadejdzie sądu czas I stanę u stóp tronu, Pokłonię ja się panu w pas I rzeknę bez pardonu:
Rozkoszy rajskich nie chcę znać, Ni wiedzieć gdzie się kryją, Lecz tam mnie Panie Boże wsadź, Gdzie piją, i piją , i piją (do dna).
C GC
GC
GC GC
GC
Bal u weteranów Fest, ta joj.
O północy się zjawili
Dzisiaj bal u weteranów, Jacyś dwaj cywili,
Każdy zna tych panów, Mordy podrapane,
Bo tam co niedziela Włosy jak badyli.
Jest zabawy wiela Nic nikomu nie mówili,
Choć komitet za wstęp bierzy Ino w mordy bili
Czterdzieści halerzy, I bal zakończyli,
Ale wyznać szczerzy, Ta już, ta joj.
Co wart ta, joj.
A muzyczka, ino, ano, A muzyczka rżnie, Bo przy tej muzyczce Gości bawią się (wesoło!). Wszystko jedno, czy to męska, Czy to damska jest, Byli tylko rżnęła Fest a fest.
A tam znowu jakiś frajer Wielki pieniądz traci, Trzy kolejki piwa Przy bufecie płaci. Ty do niego ani słowa, Naj ci Bóg zachowa, Bo on z Łyczakowa Jest, ta joj.
A tam znowu jakaś szarża Mocno się obraża, Boja mam nagniotki, Naj no pan uważa. Idź-że ty, nie gadaj wiele, Ty cywilne ciele, Bo cię w morda strzelę Ta już, ta joj.
A tam w tyli, pan Bazyli, Przeprasza na chwili, Bo mu spodnie pękli Na samiutkiej tyli. Tu agrafką się nie chwyci Trzeba iść po nici, Bo się gołe świci
Tylko we Lwowie
Komu dzwonią
Am E7 Am
Komu dzwonią, temu dzwonią,
CDmEm
Mnie nie dzwoni żaden dzwon,
Dm AmE7
Bo takiemu pijakowi }
Am
Jakie życie, taki zgon, zgon, zgon. } x2
Księdza do mnie nie wołajcie, Niech nie robi zbędnych szop, Tylko ty mi, przyjacielu, Spirytusem głowę skrop, skrop, skrop.
W piwnicy mnie pochowajcie,
W piwnicy mi kopcie grób
I głowę mi obracajcie
Tam, gdzie jest od beczki szpunt, szpunt, szpunt.
W jedną rękę kielich dajcie, W drugą rękę wina dzban I nade mną zaśpiewajcie: "Umarł pijak, ale pan, pan, pan".
A po śmierci na mym grobie Beczka wina będzie stać I gdy przyjdziesz się pomodlić, Możesz kufel sobie wlać, wlać, wlać.
Bo gdzie jeszcze ludziom Tak dobrze jak tu? Tylko we Lwowie! Gdzie śpiewem cię tulą I budzą ze snu? Tylko we Lwowie!
I bogacz, i dziad
Tu są za pan brat
I każdy ma uśmiech na twarzy.
A panny to ma
Słodziutkie ten gród,
Jak sok, czekolada i miód...
I gdybym się kiedyś Urodzić miał znów, To tylko we Lwowie! Bo szkoda gadania, Bo co chcesz, to mów Nie ma jak Lwów!
O jednej Wiśniewskiej
Żyli w pałacu hrabia z hrabiną On zwał się Rodryk, ona Franceska, A w drugim domu za ich meliną Mieszkała sobie jedna Wiśniewska.
Niewinne serce miała hrabina I takąż duszę pieską, niebieską; A on był gałgan i straszna świnia, I pitigrilił się z tą Wiśniewska.
Biedna hrabina łzami płakała
Z ciągłej żałości wyschła na deskę,
I na kolanach męża błagała,
Odczep się draniu od tej Wiśniewskiej.
Próżno chodziła z hrabią na udry, Na próżno klęła swą dolę pieską, On ciągle ganiał do tej łachudry . I szeptał czule, o ty Wiśniewsko!
Aż raz hrabina miecz zdjęła z ściany Zmierzyła hrabię okiem królewskim. Siedź tu powiada, ty w herb drapany, Dzisiaj nie pójdziesz do tej Wiśniewskiej.
On zaś będący pod alkoholem, Czyli jak mówią zalany w pestkę Wyrżnął hrabinę łbem w antresolę I dawaj gazu do tej Wiśniewskiej.
Biedna hrabina padła na dywan, Cała zalała się krwią niebieską A gdy już czuła, że dogorywa, Rzekła poczekaj o ty Wiśniewsko.
Potem się odbył pogrzeb wspaniały, Hrabia nad grobem poronił łezkę. Strasznie się martwił przez dzionek cały, A na noc poszedł do tej Wiśniewskiej.
Wtedy hrabina z mogiłki wstała, Wyrwała z trumny sękatą deskę, Poszła za hrabią, na śmierć go sprała
I rozwaliła łeb tej Wiśniewskiej.
Chociaż lebiegi grzeszyli tyle I na nich w końcu też przyszła kreska. Dziś sobie leżą w jednej mogile, Hrabina, hrabia i ta Wiśniewska.
Bal na Gnojnej
Mały biały domek
Nieprzespanej nocy gnojnej Jeszcze mam na ustach smak U starego Joska na ulicy Gnojnej Bawi się ferajny kwiat
Bez jedzenia i bez spania Byle byłoby co pić Kiedy na harmonii Antoś zaiwania Trzeba tańczyć, trzeba żyć
Harmonia z cicha na trzy czwarte rżnie Ferajna tańczy, ja nie tańczę Z szaconkiem, bo się może skończyć źle Gdy na Gnojnej bawimy się
Kto znał Antka ten czuł mojrę Ale jeden nie znał jej I naraził się dlatego na dintojrę Skończył się z przyczyny tej
Już latarnie biedo świcą
Cicho gwiżdże nocny stróż
A kat Maciejewski tam, pod szubienicą
Na Antosia czeka już
Mały, biały domek, w mej pamięci tkwi F
Mały biały domek co noc mi się śni g C7 F
Okna tego domku jakoś dziwnie lśnią F
Jakby czyjeś oczy zachodziły łzą g C7 F
Nie wiem, ach nie wiem co mi się stało F C
Że zakochałem się F C
Tyle jest innych dziewcząt na świecie F C
A ja o tobie marzę i śnię F C
Nie krępuj się, śmiać się można żartować FCF
Ja jedno wiem, że zakochałem się C F
Mały, biały domek wzbudza we mnie żal Za tym co minęło i co poszło w dal W małym białym domku byłaś ze mną ty Mały biały domek co noc mi się śni
Siadła muszka Uciekła mi przepióreczka
Siadła muszka na badylu Uciekła mi przepióreczka w proso,
I zapyliła kwiat, a ja za nią nieboraczek boso;
Czemu żeś mi moja miła każą mi się pani matki pytać,
Zawiązała ten świat. czy pozwoli przepióreczkę chwytać?
A chwytajże, mój syneczku, chwytaj,
Jam ci świata nie związała tylko jej się pióreczek nie tykaj.
Zawiązał ci go ksiądz, A każe ją, pani matko, chwytać,
Jam cię tylko pokochała żeby jej się pióreczek nie tykać?
Tyś mnie nie musiał wziąć. Trza zastawić, mój syneczku, sieci,
to ci sama przepióreczka wleci. Murarzu mój, zamuruj mi Moje czarne oczy, Żeby one nie patrzyły Za chłopcami w nocy.
Jam się ładnie ubierała Pięknie stroiła się A tyś myślał, że ja ładna I to uwiodło cię.
Na Wojtusia
Czarne oczy
Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga Chodź opowiem ci bajeczkę, bajka będzie długa.
Była sobie raz królewna, pokochała grajka Król wyprawił im wesele, ot, skończona bajka.
Była sobie Baba Jaga, miała chatkę z masła, A w tej chatce same dziwy, cyt, iskierka zgasła.
Patrzy Wojtuś, patrzy smutno, łzą zaszły oczęta Czemu żeś mnie okłamała, Wojtuś zapamięta.
Już ci nigdy nie uwierzę, iskiereczko mała Najpierw błyśniesz, potem zgaśniesz, ot i bajka cała.
Gdybym miał gitarę, To bym na niej grał, Opowiedziałbym o tej miłości, Którą przeżyłem sam.
A wszystko te czarne oczy, Gdybym ja je miał, Za te czarne, cudne oczęta, Serce, duszę bym dał.
Wódki ja nie piję,
Fajki nie palę
Ale z żalu, z żalu wielkiego
Ledwo co żyję.
Ludzie mówią: głupi,
Po coś ty ją brał
Po coś to dziewczę czarne, figlarne
Mocno pokochał?
a
EaA7 da E7aA7
Przepijemy naszej babci
Pije Kuba do Jakuba
Przepijemy naszej babci domek cały, Domek cały, domek cały, I kalosze i bambosze i sandały Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś.
Przepijemy naszej babci pieska, kotka. Pieska, kotka, pieska, kotka, Pozostanie naszej babci tylko cnotka Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś.
Przepijemy naszej babci wszystko w domu, Wszystko w domu, wszystko w domu, Przepijemy naszą babcię po kryjomu Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś.
Pije Kuba do Jakuba, Jakub do Michała, Pijesz ty, piję ja, kompanija cała,
A kto nie wypije, tego we dwa kije,
Łupu cupu, po kożuchu, tego we dwa kije.
Tyś Polakiem i ja takim, w tym jest nasza chwała, Wiwat ty, wiwat ja, kompanija cała.
A kto nie wypije...
Pili nasi pradziadowie, każdy wypił czarę, Jednak głowy nie tracili bo pijali w miarę.
Kto nad miarę pije...
W piwnej karczmie nam upływa, czas pełen uciechy, W beczkach piwa zaś ubywa, nie próżnują strzechy.
A kto nie wypije...
W górę kufle, za Prezydium nigdy nieomylne, Wypijemy toast szczery, zaśpiewamy z biglem.
A kto nie wypije...
Wszystkie rybki
Upływa szybko życie
Pij, pij, pij bracie pij
Na starość torba i kij
Wczoraj grałem w sześćdziesiąt sześć
A dzisiaj nie mam co jeść.
Pytała się pani pewnego doktora, Czy lepiej dać z rana, czy lepiej z wieczora Dobrze dać z wieczora by się fajnie spało, A rano poprawić by się pamiętało.
Wszystkie rybki mają cipki Trala la, trala la la A karasie po kutasie Trala la, trala la la
A ty stary nie kręć gitary Trala la, trala la la Nie zawracaj kontra mary Trala la, trala la la
Aniele mój złoty Tańcz walca z ochoty Tańcz walca tak mile Zabawimy się chwilę
C
Cd G G7C
Upływa szybko życie Jak potok płynie czas Za rok, za dzień, za chwilę Razem nie będzie nas.
I nasze młode lata Popłyną szybko w dal, A w sercu pozostanie Tęsknota, smutek, żal.
Więc póki młode lata, Póki wiosenne dni Niechże przynajmniej teraz Nie płyną gorzkie łzy.
Choć pamięć o nas zginie, Już za niedługi czas, Niech piosnka w dal popłynie Póki jesteśmy wraz.
A jeśli lasów koło, Złączy zerwaną nić, Będziemy znów pospołu Śpiewać, marzyć, śnić.
Więc kiedy dziś stajemy Już u rozstaju dróg, Idącym w świat z otuchą, Niech błogosławi Bóg.
Szalała, szalała
Czerwone korale
Hej szalała, szalała
Hej rybecka za wodą
Ale jo nie bede, ale jo nie bede
Hej dziewcyno za Tobą
Hej szalała, szalała Hej bo jej się pić chciało Ale jo nie bede, ale jo nie bede Hej, bo dziewcyn nie mało
Hej z kamienia na kamień Hej przeskakuje srocka Te dziewcyne kochom Te dziewcyne kochom Hej co mo corne ocka
Hej szalała, szalała Hej rybecka za wodą Ale jo nie bede Alejo nie bede Hej chłopaku za Tobą
Czerwone korale, czerwone niczym wino Korale z polnej jarzębiny i łzy dziewczyny I wielkie łzy
Z miasta płaszcz i korale me
On pochwalił i rzekł, że ze mną zatańczyć chce
Jego dżins i mej bluzki biel
Zwarły się w tangu wnet we włosy miał wtarty żel
Potem mnie na wycieczkę wziął
I na wycieczce tej mą bieluśką bluzkę zmiął
Wszyscy mi zazdrościli tam
Gdy wróciłam i gdy w pomiętej bluzeczce szłam
Wczoraj też na tych tańcach był
A na włosach mu żel, jak srebrzysty księżyc lśnił
Tyle że z Kryśką cały czas
Tańczył a w stronę mą, nie spojrzał ni jeden raz
Z innym zatańczę gdy Z tą Kryśką będziesz ty A potem czemu nie?! Niech inny bluzkę mnie
La laj laj
Czerwone jagody
Czerwone jabłuszko
Czerwone jagody wpadają do wody, Powiadają ludzie że nie mam urody, Choć urody nie mam, ale serce dobre, Za pana nie pójdę, byle kogo nie chcę.
Urodo, urodo gdybym ja cię miała, Dostałabym chłopca jakiego bym chciała. Ale, że mnie Pan Bóg urodą nie skarał Wezmę sobie chłopca, co się o mnie stara.
Raz mi matuś rzekła córuś moja droga Przecież masz majątek na co ci uroda, Majątku nie mają lecz mają urodę Tam się chłopcy schodzą jak po żywą wodę.
Stworzył Pan Bóg raka, żeby tyłem chodził, Stworzył i chłopaka, żeby panny zwodził, Stworzył i kukułkę żeby nam kukała, Stworzył i dziewczynę by się z chłopców śmiała.
aEE7 aEE7a da EE7aa
Czerwone jabłuszko przekrojone na krzyż Czemu ty dziewczyno krzywo na mnie patrzysz?
Gęsi za wodą, kaczki za wodą
Trzeba je rozegnać bo cię pobodą
Ty mi buzi dasz, ja ci buzi dam,
Ty mnie nie wydasz, ja Cię nie wydam
Mazurek, mazureczek, oberek, obereczek,
Kujawiak, kujawiaczek
Choćże Maryś, choćże, chodź, chodź
Czerwone jabłuszko po ziemi się toczy Tę dziewczynę kocham, co ma siwe oczy.
Modre oczy miała, modrymi mrugała, Modrymi się śmiała, bo innych nie miała
Tam gdzie woda czysta, tam koniki piją Gdzie ładne dziewczyny, tam się chłopcy biją.
Nie bijta się chłopcy, dla Boga świętego! Nie wyjdę za wszystkich, ino dla jednego
Głęboka studzienka
Kukułeczka kuka
Głęboka studzienka, głęboko kopana, A przy niej Kasieńka, jak wymalowana,
Stała przy studzience, wodę nabierała, swoim kochanku Jasieńku myślała.
Żebym cię Jasieńku, choć raz zobaczyła To bym do studzienki, za tobą wskoczyła.
Najpierw bym rzuciła, ten biały wianeczek Com sobie uwiła ze samych różyczek.
Głęboka studzienko, czy mam do cię skoczyć? Tęsknić za Jasieńkiem, życie sobie skrócić?
Nie skoczę do ciebie, studzienko głęboka, Za daleko do dna i zimna twa woda.
Ucałuję listek, szeroki dębowy,
Razem z pozdrowieniem rzucę go do wody.
Kukułeczka kuka, Chłopiec panny szuka Spozira przebira i nosa zadzira
Kuku, kuku, aha, aha Oj, diridi oj diridi dyna Oj diridi dyna uha
Chłopcy moje chłopcy w co wy się dufacie Czy to w te surduty co na sobie macie?
Poznać ci to poznać, chłopca fanfarona Choć pusto w kieszeni głowa najeżona
Kukułeczka kuka, syrce we mnie puka. Głupi ten kawalir, co z majątkiem szuka
Pytajta kukułki on wam odpowie,
Że ten najbogatszy co ma dobrze w głowie
Laura i Filon
Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły I coś tam klaszcze za borem. Pewnie mnie czeka mój Filon miły Pod umówionym jaworem.
Nie będę sobie warkocz trefiła, Tylko włos zwiążę splątany; Bobym się bardziej jeszcze spóźniła, A mój tam tęskni kochany.
Wezmę z koszykiem maliny moje I te plecionkę różową; Maliny będziem jedli oboje, Wieniec mu włożę na głowę.
Prowadź mię teraz, miłości śmiała. Gdybyś mi skrzydła przypięła! Żebym najprędzej bór przeleciała, Potem Filona ścisnęła.
Otóż już jawor...
Nie masz miłego!
Widzę, że jestem zdradzona!
On z przywiązania żartuje mego;
Kocham zmiennika Filona. Pewnie on teraz koło bogini Swej, czamobrewki Dorydy, Rozrywkę sobie okrutną czyni
Kosztem mej hańby i biedy. Pewnie jej mówi, że obłądzona Wpieram się w drzewa i bory I zamiast jego białego łona
Ściskam nieczułe jawory.
Filonie! Wtenczas, kiedym nie znała
Jeszcze miłości szalonej,
Pierwszy raz-em ją w twoich zdybała
Oczach i mowie pieszczonej. Jakże mię mocno ubezpieczała, Że z tobą będę szczęśliwą!
A z tym się chytrze ukryć umiała,
Że bywa czasem fałszywą. Słabą niewinność łatwo uwiodą! Teraz, wracając do domu, Nauczać będę moją przygodą,
Żeby nie wierzyć nikomu.
Ale któż zgadnie, przypadek jaki
Dotąd zatrzymał Filona?
Może on dla mnie zawsze jednaki,
Możem ja próżno strwożona? Lepiej mu na tym naszym jaworze Koszyk i wieniec zawieszę. Jutro paść będzie trzodę przy borze;
Znajdzie... Jakże go pocieszę! Och, nie! On zdrajca; on u Dorydy, On może teraz bez miary Na sprośne z nią się wydał niewstydy:
A ja mu daję ofiary....
Widziałam wczoraj, jak na nię mrugał,
Potem coś cicho mówili;
Pewnie to dla niej kij ten wystrugał,
Co mu się wszyscy dziwili. Jakżeby moje hańbę pomnożył, Gdyby od Laury uwity Wieniec na głowę Dorydy włożył Jako łup na mnie zdobyty! Wianku różany! Gdym cię splatała, Krwią-m cię rąk moich skropiła, Bom twe najmocniej węzły spajała. I z robotą-m się kwapiła. Teraz bądź świadkiem mojej rozpaczy I razem naucz Filona, Jako w kochaniu nic nie wybaczy Prawdziwa miłość wzgardzona.
Prząśniczka
Nie zmogła go kula
U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki Przędą sobie, przędą jedwabne niteczki
Kręć się, kręć wrzeciono, wić się w tobie wić Ta pamięta lepiej, czyjej dłuższa nić
Poszedł do królestwa młodzieniec z wiciną Łzami się zalewał żegnając z dziewczyną
Gładko idzie przędza wesołej dziewczynie Pamiętała trzy dni o wiernym chłopczynie
Inny się młodzieniec podsuwa z ubocza I innemu rada dziewczyna ochocza
Kręć się, kręć wrzeciono, prysła wątła nić
Wstydem dziewczę płonie, wstydź się dziewczę, wstydź
dgd AdAd
CFCF d DgAd
Nie zmogła go kula Nie zmogła go siła Tylko ta jedyna Co przy sianie była
Nocką do niej chadzał Listy do niej pisał Tylko o niej myślał I świata nie słyszał
Ona go puszczała Tylko do okienka Popatrz se przez szybkę Bo jestem panienka
On przez szybkę patrzył Wielce się nasładzał A drugimi drzwiami Żandarm do niej chadzał
Zbójowie, Zbójowie Bądźcie se zbójami A my se pośpimy Nocą z dziewczynami
Na sianeczku sianie Na sianie kochanie Na sianeczku, na białym Przez miesiączek cały
Umówiłem się z nią na dziewiątą
Ada, to nie wypada
5.15 -odczyt rolniczy, 6.30 - płyty, 7.5 - słuchowisko dla dzieci..
Ósma cztery jakaś płyta
Ósma dziewięć ktoś coś czyta
To nie ważne, najważniejsza dziś jest ona
Pierwsza,siódma, trzecia, piąta
Ktoś mi wszystko dziś poplątał
Ale jedno, jedno wiem
Umówiłem się z nią na dziewiątą Tak mi do niej tęskno już Zaraz wezmę od szefa a konto Kupię jej bukiecik róż Potem kino, cukiernia i spacer W księżycową jasną noc I będziemy szczęśliwi, weseli Aż przyjdzie północ i nas rozdzieli I umówię się znów na dziewiątą Na dziewiąta tak jak dziś
Jak ten czas powoli leci Pierwsza, druga, w pół do trzeciej Do dziewiątej jeszcze tyle tyle godzin Gdyby można zrobić czary Ponapędzać te zegary By dziewiąta była już
F
C
dG
F
C
dGG7
C G
C7F
FC
GCC7
FC
GC
Wciąż się martwi biedny tatek, Co ma począć, nie wie sam. Taki jak ja gagatek, Nie lada to kram. I po każdej nowej psocie, Gdy go dręczy wyczyn mój, Płaczą z nim wszystkie ciocie I babcia i wuj.
Ada, to nie wypada!
Tak być nie może, trudna rada!
Na widok wszystkich twoich fantastycznych psot
Aż oblewa zimny pot.
Ada, to nie wypada!
Co rusz to wybryk, maskarada,
Te eskapady dzikie i figle psie.
Co ty robisz? Zmiłuj się!
Pannie z twojej sfery
W tym wieku za mąż czas,
Ty zaś masz maniery,
Jak sztubak z niższych klas...
Ada, to nie wypada!
Gdzie wychowanie, gdzie ogłada?
Ten, kto by cię małżeństwem uszczęśliwić chciał,
Po tygodniu wpadnie w szał!
Wiem, ma racje biedny papa, Lecz gdy mnie ogarnia bzik, Trudno, przepadło, klapa, Nie wytrzyma mnie nikt! Nie ma rady! Co ja zrobię, To wewnętrzny jakiś mus. Próżno wymyślam sobie Od trzpiotów, od kóz.
Grosza nie mam
Godzina piąta, minut trzydzieści
Ja o drogę się nie pytam Bo nieważny dla mnie czas Nie zabłądzę, bo nie mogę Domu nie mam już od lat
Grosza nie mam i nie będę Nigdy swego domu miał Ale zawsze robić będę To, co tylko będę chciał
Jakiś drab kamieniem cisnął Za mną, jak za jakimś psem Dziwią wtedy się ludziska Że coś pewnie ukraść chcę
Gdy mnie głód za gardło ściśnie To dwie ręce jeszcze mam Dziwią wtedy się ludziska Że na chleb zarabiam sam
Spać pod drzewem jest wesoło A na trasie każdy - brat Piasek sypie się pod koła A ja wolny jak ten ptak
Idź, idź przed siebie, idź Nikt ci drogi nie zastąpi O nic nie lękaj się Nikt ci drogi nie zastąpi
eD e De eD e D e
GD GDG D e De
Godzina piąta, minut trzydzieści, Kiedy pobudka zagrała. Grupa rezerwy szła do cywila, Niejedna panna płakała.
Niejednej pannie żal się zrobiło I serce z bólu zadrżało. Że jej kochanek szedł do cywila, A jej się dziecko ostało.
Lecz to nie honor dla rezerwisty, By na peronie z panną stać. Wsiadł do pociągu i trzasnął drzwiami, Tak się pożegnał z pannami.
Wsiadł do pociągu i trzasnął drzwiami, A pociąg ruszył z łoskotem. A wszystkie panny co się spóźniły, Poszły do domu z powrotem.
Przyszła do domu siadła przy piecu I tak cichutko płakała. Że jej kochanek szedł do cywila, A jej troszeczka została.
Szósta trzydzieści na dworcu głównym, Wszystkie się panny zebrały. Z kamieniem w ręku, z dzieckiem na ręku, Na rezerwistów czekały.
Biały miś
Stary kowboj
Biały miś dla dziewczyny, Którą kocham i kochał będę wciąż, Lecz dziewczyna jest już z innym I pozostał mi tylko biały miś.
Hej dziewczyno, spójrz na misia, Niech przypomni chłopca ci Nieszczęśliwego małego misia, Który w oczach ma tylko białe łzy.
Minął czas, naszych spotkań,
Minął dzień, zaginął biały miś
I pozostał żal i smutek,
Po dziewczynie, po misiu i po snach.
Biały miś, nie kochany, Porzucony już dawno w ciemny kąt, Już dziewczyna go nie weźmie, Nie przytuli do swoich ciepłych rąk.
Na prerię szary spływa mrok,
Po stepach hula wiatr.
Rozsiodłał stary kowboj konia,
Przy ognisku siadł.
Gdy płomień resztką sił się tlił,
Dorzucił parę drew,
Wieczorne mgły niosą jego śpiew.
Co mi tam wiatr, co mi tam chłód, Byle był koń - wiatronogi druh. Byle był colt, lasso i bat, Co mi tam chłód, co mi tam wiatr.
Pamiętasz stary koniu, Gdyś źrebakiem jeszcze był, Marzyłem - kupię sobie dom, Jak człowiek będę żył. Pasałem bydło życie całe, Co z tego mam, czy wiesz? Dwa colty, pas, ciebie i tę pieśń.
Nad rankiem, gdy kowboje
Wyganiali bydło w step,
Starego pochowali,
Starej szkapie kula w łeb.
Na morzu, prerii, w dali gdzieś,
Kowbojów znika sznur.
Wiatr niesie pieśń, wzmaga tylko ból.
Prawy do lewego
Miłość ci wszystko wybaczy
W dużej sali duży stół.a przy nim gości tłum Gospodarz zgięty w pół bije łychą w szklane Cisza! Chciałbym toast wznieść, jak można to na cześć Ojczyzny w której wieść przyszło życie nasze hej
Racja brachu, wypijmy za to Kto z nami nie wypije, tego we dwa kije Prawy do lewego, wypij kolego Przecież wiemy nigdy nie ma tego złego
A na stole śledzik był, zobaczył go pan Zbych I pojął dobrze w mig, że śledzik lubi pływać Wstał by nowy toast wznieść za rodzin świętą rzecz No i teściowych, bo rodzina to jest siła!
Dzisiaj młodzież już nie ta użalał się pan Stach Lecz ręką machnął tak, że wylał barszcz na panią Nic to jednak przecież, bo sukienkę można zdjąć A toast wznosi ktoś za dobre wychowanie
Pana Kazia kolej to, więc krawat ściągnął bo Przecież postarza go i choć był już na bani Bez pomocy z gracją wstał, jąkając się dał znak By wypić teraz za balony pani Mani
Miłość ci wszystko wybaczy, Smutek zamieni ci w śmiech. Miłość tak pięknie tłumaczy Zdradę i kłamstwo, i grzech.
Choćbyś ją przeklął w rozpaczy, Że jest okrutna i zła, Miłość ci wszystko wybaczy, Bo miłość, mój miły, to ja.
Gdy pokochasz tak mocno, jak ja, Tak tkliwie, żarliwie, tak, wiesz, Do ostatka, do szału, do dna, To zdradzaj mnie wtedy i grzesz.
Miłość ci wszystko wybaczy ...
Hej