II. Złota wolność szlachecka
Kulturę warstwy rządzącej dawną Polską wyróżnia-
ły - zdaniem Andrzeja Zajączkowskiego - takie war-
tości, jak szlachectwo, równość, ziemiaństwo czy są-
siedztwol (zwłaszcza to ostatnie określenie wywołało
ożywioną dyskusję). Wydaje się jednak, iż przede wszy-
stkim należałoby tu wymienić ideologię polityczną szla-
chty. W żadnym chyba kraju przywileje stanowe nie
odegrały tak doniosłej roli w tworzeniu się jednolitej
świadomości narodowej warstwy rządzącej, żaden inny
stan nie wytworzył lei tak daleko idącego poczucia
wspólnoty. Szlachecka komitywa znalazła swój wyraz
również i w tytulaturze (panie bracie), stosowanej tylko
do członków tego stanu. Z drugiej zaś strony, jego przy-
wileje przyczyniły się do umocnienia więzi łączących
różnolitą pod względem etnicznym szlachtę z państwem
polskim. One też chyba sprawiły, iż polskie wzory ustro-
jowe okazywały się atrakcyjne również dla szlachty
w krajach sąsiadujących z Rzecząpospolitą (od inflan-
ckiej i moskiewskiej po węgierską czy śląską). Obca zaś
nam z ducha i języka szlachta Prus Książęcych będzie
jeszcze w drugiej połowie XVII wieku domagać się po-
wrotu pod berło królów polskich. Wciągnięta w tryby
1 A. Zajączkowski, Szlachta polska. Kultura i struktura. War-
szawa 1993, s. 59 i n.
56
nowożytnego państwa, które kosztem sakiewek i przy-
wilejów osobistych obywateli budowało silną armię, za-
sobny skarb i sprężystą administrację, szlachta ta z
zazdrością zerkała za miedzę, gdzie ziemianin był sobie
panem na własnym folwarku i potencjalnym kandyda-
tem na monarchę. Jeśli zaś w dobie najazdu szwedz-
kiego dzieło pokoju w Toruniu (1466 r.) i unii lubejskiej
(1569 r.) zostało mimo wszystko utrzymane, nie ostat-
nią tego przyczyną był fakt, iż swobody polityczne, ist-
niejące pod rządami elekcyjnych królów szlacheckiej
Rzeczypospolitej, okazały się bardziej atrakcyjne niż
perspektywa dostania się pod władzę monarchów rzą-
dzących w sposób prawie absolutny. W związku z prze-
biegiem szwedzkiego potopu warto zresztą zadać sobie
pytanie, czy szkodliwa w innych okresach decentraliza-
cja Rzeczypospolitej, w latach 1655 - 1658 nie okazała
się przydatna dla odparcia groźnego najazdu. Mimo bo-
wiem początkowej ucieczki króla (wraz z ówczesnym
rządem) za granicę i niezwoływania przez trzy lata sej-
mu, poszczególne województwa umiały zgromadzić na
własną rękę wojsko oraz zapewnić mu ekwipunek i żyw-
ność. Gdyby wszystko było uzależnione od władzy cen-
tralnej, brak ośrodka dyspozycyjnego uniemożliwiłby
podjęcie skutecznej obrony kraju.
Całokształt przywilejów stanowych szlachty bywa
określany w historiografii i literaturze pięknej mianem
złotej wolności, przy czym pojęcie to nosi obecnie odcień
zdecydowanie pejoratywny. Warto jednak pamiętać, że
przynajmniej w XVI wieku - a więc w szczytowym
okresie rozwoju polskiego parlamentaryzmu - aurea
libertas nie oznaczała jeszcze, że szlachcie wszystko
wolno, lecz, że władzy zwierzchniej nie wolno wszy-
stkiego (i czego mianowicie). Uzasadniony w wielu wy-
padkach lęk przed absolutyzmem i niechęć do władzy'
centralnej nie prowadziły jeszcze wówczas do anarchi-
zmu. Wręcz przeciwnie, przywiązaniu do złotej wolno-
ści towarzyszyły szacunek dla tradycji, poczucie soli-
57
darności i współodpowiedzialności za losy państwa,
wx'sszcie duży legalizm oraz niechęć do warcholskich
i nieodpowiedzialnych wystąpień.
Prawdą jest, iż wolność ta była równoznaczna z po-
szanowaniem praw jednostki należącej do stanu szla-
checliego i tylko do tego stanu. Warto jednak zwrócić
uwagę, że u schyłku XVIII wieku na 100 mieszkańców
Europy przypadało 3 do 4 przedstawicieli szlachty, gdy
tczasem w Rzeczypospolitej było ich odpowiednio
8 do 10 (z czego przeszło połowa mieszkała na Mazo-
wszu). Jedynie Hiszpania ze swymi 6,5% szlachty czy
Bretania (56% całej ludności) mogły iść z Polską w za-
wody. Już jednak w całej Francji szlachty było zaledwie
1%, w sąsiadującej z nami Rosji 2%, na Węgrzech zaś
4% (wszystkie te szacunkowe cyfry dotyczą drugiej po-
łowy II wżeku).
Należy też pamiętać, że nie cała szlachta europejska
Posiadała tak zasadnicze przywileje jak polska, a mia-
nowicie iż członek tego stanu moźe zostać uwięziony
jd ,
e ynie na podstawie prawomocnego wyroku sądu (ne-
minem captivabimus), chyba że się go schwyta na go-
rącym uczynku zabójstwa, podpalenia, kradzieży lub
ałtu. Warto przypomnieć, iż podobny akt uchwalono
w Anglii dopiero w roku 1679 (zakaz aresztowania oby-
watela bez wyroku sądowego). Mimo daleko posuniętej
d5'ferencjacji polskiej szlachty obowiązywała całkowita
równość wobec prawa, niezależnie od stanu majątko-
wego i szczebla na drabinie społecznej. Na mocy przy-
wileju z roku 1588 zakazano zaś przeprowadzania r-
wizji w domach szlacheckich nawet wtedy, gdy byo
's'iadomo, iż ukrywa się w nich banita. Istniało wic
poczucie bezpieczeństwa osobistego, całkowitej ochroy
przed samowolą monarchy lub jego urzędników 2.
Ogół szlachty posiadał czynne i bierne prawo wy-
2 Szeroki zakres tych przywilejów omawia obszernie C. Ba,ck-
r'is, Szkice o kulturze staropolskiej. Warszawa 1975, s. 467 i n.
58
borcze do izby poselskiej, bez zgody której nie wolno
było nakładać podatków, zwoływać pospolitego rusze-
nia, wypowiadać wojen ani też uchwalać żadnych
ustaw dotyczących tej warstwy. Stanowiła ona mniej-
szość w państwie, należyjednak zauważyć, że we Fran-
cji w latach 1831 - 1848 prawo wyborcze posiadało
zaledwie 1,5% ludności, w Anglii zaś dopiero w roku
1832 uzyskało je 3,2% ogółu mieszkańców. W Polsce
z prawem wyborczym łączył się szeroko rozwinięty sa-
morząd terytorialny oraz przedstawicielstwo stanowe,
jak też głębokie poszanowae dla wszelkich przejawów
odrębności regionalnej. Wiązało się z tym także prze-
konanie, że istnieje pełna swoboda wyrażania w mowie
i na piśmie swoich poglądów politycznych, społecznych
czy religijnych i że ta wolność jest nieograniczona,
przynajmniej teoretycznie, Jeśli zaś coś ją krępowało
w praktyce, to raczej względy konformizmu politycz-
nego (chęć dostosowania się do opinii ogółu szlachec-
kiego) niż obawa przed karą czy utratą łaski monar-
szej. Zauważył to podró2ujący po Polsce u schyłku XVI
wieku Anglik (przypuszczalnie Wiliam Bruce), który z
niejakim zgorszeniem stwierdził: "Każdemu szlachci-
cowi wolno przemawiać bezkarnie, wypowiadać wszy-
stko, co mu przyjdzie do głowy, choć może to wywołać
poważne zaburzenia, rozruchy, kłopoty i zawiści..."3
Podobnie anonimowy autor dziełka Oliva pacifera
(1597 r.) jako główne osiągnięcie Polski szlacheckiej
wymieniał wolność myśli i słowa (których osiągnięcie
tyle trudu i kłopotu przysparza niemal wszystkim in-
nym narodom). Na sejmie koronacyjnym Zygmunta III
Wazy jeden z mówców (Świętosław Orzelski) tak mówił
do króla: "Przyjmować raczysz od ludzi wolnych i pod
wolnościami od kilkuset lat żywiących, koronę zacną,
każdemu imperia pod słońcem równą"4. Jan Lechoń
3 H. Zins, Polska w oczach Anglików XIV- b. zawa
1974, s. 247. a
B,h
zł,'ot n ;
a
9
J IisG2l; , .
ozn ,n.v
słusznie zwrócił uwagę, iż Kochanowski rozpoczął de-
dykację Satyra dla Zygmunta Augusta od słów, jakie
nie mogłyby wyjść spod pióra żadnego z poetów fran-
cuskich: "Panie mój (to największy tytuł u swobod-
nych)". Choć Molier i Racine byli geniuszami, to "warto
porównać ich dedykacje, aby zdać sobie sprawę, że jako
ludzie właściwie nie byli swobodniŻ"5.
Anglia wyprzedzała nas ze swoją Magna Charta
Libertatum (z 1215 r.), przyznającą ograniczone prawa
także przedstawicielom innych stanów, lecz jeśli chodzi
o swobody osobiste jednostki, szlachta polska zdecydo-
wanie dystansowała wszystkie inne stany na konty-
nencie europejskim. Jakjuż wspominaliśmy, jej udział
w rządach krajem był procentowo wyższy niż obywateli
monarchii konstytucyjnych XIX wieku. Pamiętajmy, że
przez cały czas istnienia pierwszej Rzeczypospolitej
żadna szlachcianka nie została spalona za czary. Obok
paru szlachciców, straconych w XVII - XVIII wieku za
bluźnierstwo (op. porąbanie obrazu Matki Boskiej),
wiemy o dwóch ściętych za ateizm (Kazimierz Łysz-
czyński w r. 1689 i Krzysztof Przyborowski w dziesięć
lat później). Już w 1537 roku kanclerz wielki koronny,
ks. biskup Jan Chojeński pisał do Albrechta Hohen-
zollerna: ,eżeli myślisz, że król może szlachtę poskro-
mić, bardzo się mylisz: jest jej niezliczona liczba [...]
a wolność i swobody ma tak wielkie jak w żadnym
chrześcijańskim królestwie"6.
Co ważniejsze, wszyscy przedstawiciele tego stanu,
niezależnie od języka, jakim mówili, i wyznania, ko-
4 K. Lepszy, Walka stronnictw w pierwszych latach panowa-
nia Zygmunta III. Kraków 1929, s. 91.
5 M. Koralko, Klejnot swobodnego sumienia. Polemika wokół
konfederacji warszawskiej w latach 1573-1658. Warszawa
1974, s. 337; J. Lechoń, Dziennik 1: 30 sierpnia 1949 - 31 grud-
nia 1950. Warszawa 1992, s. 163.
6Eneyklopedia powszechna Orgelbranda. T. 24, s. 683. Cy-
tuję wg tłumaczenia J. Bartoszewicza.
rzystali z tych samych przywilejów. Dla ruskich i lite-
wskich bojarów zamieszkałych w Wielkim Księstwie
unia z Polską oznaczała zarazem znaczny awans spo-
łeczny, skoro przedtem byli do tego stopnia zależni od
kniaziów, że nie mieli pełnej wolności osobistej ani nie
mogli swobodnie rozporządzać swoją ziemią. Wejście
w skład Rzeczypospolitej zniosło te wszystkie ograni-
czenia. Wspólnota przywilejów stanowych po kilku czy
kilkunastu latach pociągnęła za sobą polonizację szla-
chty litewsko-ruskiej. Każde nowe wydarzenie w Eu-
ropie na zasadzie znanego skojarzenia "słoń a sprawa
polska" budziło obawę, czy na tym nie ucierpi polska
wolność, lub radość, że podobne ekscesy (jak op. noc
św. Bartłomieja) nie są u nas, w kraju wolnych ludzi,
chwała Bogu, możliwe. Wystarczy przypomnieć, z jaką
odrazą podróżujący w początkach XVII wieku po Fran-
cji Jakub Sobieski pisał o Bastylii, w której wolno Bur-
bonom zgnoić każdego człowieka.
Dlatego również katolicy potępiali inkwizycję hisz-
pańską czy włoską, widząc w jej procedurze sądowej
naruszenie praw szlacheckich, skoro na podstawie ano-
nimowego donosu ("za lada chłopa powieścią") więzi
się ludzi, a następnie skazuje na śmierć. W pochwale
zaś Tomasza Morusa podkreślano, że bronił nie tylko
wiary katolickiej i papieża, ale również praw ojczystych
oraz wolności stanowych przeciwko monarsze-tyrano-
wi. To umiłowanie swobód odbiło się także na stosunku
szlachty do rewolucji amerykańskiej, która była przed-
stawiana jako przykład walki z obcym despotyzmem,
pragnącym podeptać prawa polityczne wolnych naro-
dów. Sympatyzowali z nią również konserwatyści, wi-
dzący w powstaniu na drugiej półkuli tak bliski sercu
każdego szlachcica bunt wolnych obywateli przeciwko
despotycznemu monarsze, który śmiał naruszać przy-
znane im niegdyś przywileje. Dlatego też pisano, iż
Franklin i Waszyngton są godni pochwały, ponieważ
ośmielili się wyrwać despotom ich zaborcze berło.
ł
60 ' 61
Późniejszy targowiczanin, Seweryn Rzewuski, z uzna-
niem zaś relacjonował oglądane na własne oczy zbu-
rzenie Bastylii. "Jęczał tam nieszczęśliwy więzień cza-
sem i całe życie, nie wiedząc częstokroć [...] za co go
los tak okrutny spotkał". Z Rzewuskim był tym razem
wyjątkowo zgodny w poglądach filar polskich jakobi-
nów, Franciszek Salezy Jezierski. I on również kwito-
wał z satysfakcją zburzenie twierdzy, owego siedliska
tyranii, które porównywał do jadowitej i obrzydli-
wej żmii".
Konserwatywni obrońcy instytucji wolnej elekcji
dość często zresztą nie tylko nawiązywali do antyab-
solutystycznych koncepcji oświecenia, ale - co więcej
- powoływali się na... współczesne ruchy rewolucyjne.
Język szlacheckiego republikanizmu nadawał się do
tłumaczenia tych wszystkich terminów, j akimi zwykli
byli szermować ich przywódcy. Słownik frazeologiczny
członków izby poselskiej już w XVII wieku zawierał
bowiem takie pojęcia, jak wolność, równość, rzeczpo-
spolita, ojczyzna, obywatele czy prawo narodu do wol-
ności, choć oczywiście ograniczał ich zasięg do jednego
tylko stanu. Podobnie zresztą i rzeczpospolita nie ozna-
czała formy rządu, a więc republiki (jak to się zwykło
niekiedy twierdzić), ale polityczną i społeczną organi-
zację obywateli, która ma na celu wspólne dobro. Jak
jednak słusznie zauważa Claude Backvis, w pojmowa-
niu polityków szlacheckich Polska nie była państwem
podobnym do innych, lecz czymś wielkim posiadanym
wspólnie, o co należało się troszczyć i poczuwać do
odpowiedzialności. I ten właśnie organizm polityczny
nazwali rzecząpospolitą. W jej ustroju widziano, posłu-
gując się dzisiejszym językiem, realizację państwa pra-
7 Z. Libiszowska, Opinia polska wobec rewolucji amerykań-
skiej w XVIII wieku. Łódź 1962, s. 23 116 i 144; J. Tazbir,
Paradoksy sarmackiego konserwatyzmu. [w:] W kręgu oświecenia
i teatru. Wrocław 1989, s. 7 i 15.
62
we. Wszyscy szlacheccy obywatele, nie wyłączając mo-
narchy, mieli być podporządkowani tym samym nor-
mom prawnym. Łączyła się z tym ściśle koncepcja su-
werenności ludu rozumianego jako ogół szlachty.
Władza wykonawcza miała być podporządkowana jego
plenipotentom, wybranym w "wolnych wyborach i zbie-
rającym się w parlamencie" (Z. Ogonowski)8.
Tak więc przeprowadzona przez oświecenie krytyka
absolutyzmu padała w Polsce na podatny grunt daw-
nych ideałów szlacheckich: tym też m.in. da się wytłu-
maczyć ścisła współpraca patriotów oświeconych i pa-
triotów sarmackich w dobie Sejmu Czteroletniego.
Wolnościowe ideały epoki nadawały dawnym, wywo-
dzącym się jeszcze z XVI wieku koncepcjom politycz-
nym szlachty nowy, oświecony blask.
W jednym z wierszy Stryjkowskiego cnota-ojczyzna
tak mówi o Polakach:
Dałam im wolność, prawa, sławę wieczną,
Za pracę wdzięczną,
Którym się tak dziś dziwią Francuzowie,
Włoszy, Hiszpani i czarni Indowie,
Skąd ta Libertas Sarmatom urosła?
Ze mnieć ta poszła.
Jeden z publicystów politycznych XVII wieku twier-
dził zaś, iż inne narody mają "miedzi, złota, srebra
dostatek", podczas gdy naród polski "szczerą wolność
za najwiętsze skarby sobie poczyta"9. Te i tym podobne
pochwały razem zebrane mogłyby się bez wątpienia
złożyć się na spore dzieło.
8 C. Backvis, Szkice..., s. 475 oraz Z. Ogonowski, Filozoa
polityczn,a w Polsce XVII wieku i tradycje demokracji europej-
skiej. Warszawa 1992, s. 98 - 99.
9Poeci polskiego baroku. T. 2, s. 437; Krótkie rzeczy potrzeb-
nych z strony wolności I...J zebranie. Kraków 1859, s. 10.
.
63
Z nader szerokim pojmowaniem wolności wiązało
się nie tylko rozwinięte w wysokim stopniu poczucie
godności osobistej, ale i przekonanie, iż niemal każdy
szlachcic nosi koronę monarszą za pasem kontuszo-
wym. Równocześnie jednak z uszanowaniem, przynaj-
mniej formalnie i publicznie, odnoszono się do królów.
Nawet w okresach rokoszów (wojna kokosza, bunty Ze-
brzydowskiego czy Lubomirskiego) aktualnych wład-
ców traktowano z szacunkiem. W roku 1679 został ścię-
ty w Grodnie Aleksander Weryha Darowski za to, iż
porąbał szablą portret Jana III Sobieskiego, złorzecząc
przy tym królowi. Nie tylko w XVI, ale i w XVII wieku
na wyskok rozżalonej pani Sułkowskiej, podwojewodzi-
ny rawskiej, która oburzona zachowaniem się wojska
kwarcianego naurągała samemu Janowi Kazimierzowi
("żeby pioruny na niego z jasnego nieba trzaskały, żeby
go ziemia żywo pożarła, żeby go pierwsza kula nie mi-
nęła [...] za te wszystkie krzywdy, które my, ubodzy
ludzie, cierpiemy i całe królestwo"1ł), nie zdobyłby się
zapewne żaden z mężczyzn, a tym bardziej posłów szla-
checkich. Niemniej Mikołaj Kazimirski (notabene aria-
nin), kiedy Stefan Batory krzyknął na niego w sejmie:
"milcz, błaźnie", potrafił mu odpowiedzieć w sposób
równie godny, co groźny: "Nie jestem błaznem, lecz
obywatelem, który wybiera królów i obala tyranów".
Warto jednak podkreślić, że podczas gdy w innych
krajach Europy miarą znaczenia szlachcica był stopień
łatwości, z jaką mógł się pojawiać na dworze i stawać
przed obliczem króla (oraz miejsce, które zajmował
w jego otoczeniu), w Rzeczypospolitej o pozycji, zwła-
szcza magnata, decydowała między innymi szansa na
możliwość objęcia samemu tronu. Nad Sekwaną naj-
większą karą dla arystokraty było pozbawienie wstępu
do Wersalu, gdy tymczasem brakiem możliwości oglą-
dania króla w Warszawie czy Wilanowie mało kto by
to J. pasek, Pamiętniki, s. 354.
się w Polsce przejął. Szlachta złotego wieku chlubiła
się swoimi wolnościami, tym bardziej że jej hegemonii
w państwie towarzyszyły wielkie sukcesy orężne i po-
lityczne, u najbliższych sąsiadów zaś oglądała opłaka-
ne skutki arbitralnej ingerencji władzy absolutnej
w życie prywatne obywateli.
Jeślibyśmy za pomocą komputera zbadali częstotli-
wość występowania różnych słów w szlacheckiej publi-
cystyce politycznej XVI - XVII wieku, to okazałoby się
zapewne, iż najczęściej pojawiało się słowo wolność, naj-
rzadziej zaś strach. Słowo to wymieniano zazwyczaj
w tym kontekście, iż król łamiący pakta konwenta wi-
nien się obawiać szlachty, niesłychanie zaś rzadko stra-
szonojąkrólem. W okresie zabiegów Henryka Walezego
o tron polski kalwinista Hieronim Bużeński mówił, że
gdyby nawet kandydat francuski był okrutnym tyranem
i sprawcą rzezi nocy św. Bartłomieja, "to i tak panując
w takim państwie jak Polska, będzie musiał raczej on
się bać poddanych, a nie - poddani jego"11. Zapewne,
doktrynę o legalności oporu wobec tyrana głosili fran-
cuscy monarchomachowie czy angielscy purytanie. Były
to jednak tylko pewne opozycyjne nurty polityczne
w obrębie istniejącej rzeczywistości, podczas gdy u nas
pochwała takiego postępowania wchodziła w skład ofi-
cjalnej ideologii państwa szlacheckiego. Dlatego też Pol-
ska "staje się ziemią obiecaną dla społeczeństw podda-
nych monarchicznej lub oligarchicznej samowoli"12.
W związku z tym nasuwa się refleksja ogólniejszej na-
tury, a mianowicie, iż kultura polityczna szlachty była
po prostu kulturą ludzi wolnych.
Wysunięcie w ideologii politycznej na plan pierwszy
sprawy wolności i przywilejów stanowych znalazło od-
m W. Bobieski, Polska a hugonoci po nocy św. Bartiomieja.
Kraków 1910, s. 13.
1z J. Siemieński, Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej. Wyklad syn-
tetyczny. Lwów 1922, s. 15.
64 . .. 65
bicie również w tym, że w ideale osobowym szlachty
obowiązki wobec ojczyzny nie sprowadzały się jedynie
do obrony jej niezawisłości na polu bitwy; bodaj czy
nie ważniejsza była obrona pcztrimonium szlacheckiego
wewnątrz kraju. Szło tu oczywiście o strzeżenie praw
i przywilejów stanowych przed wszelkimi próbami
wzmocnienia władzy monarszej, nie mówiąc już o groź-
bie wprowadzenia absodutum dominium. Obowiązki
wobec współbraci stały bez wątpienia na pierwszym
miejscu, podczas gdy w krajach rządzonych samowład-
nie na czoło wysuwały się powinności w stosunku do
monarchy. Jakub Sobieski członka stanu szlacheckiego
nie kochającego jego wolności nazywał wręcz wyrod-
kiem. Jan Szczęsny Herburi, którego ideałem jest
"szlachcic cnotliwy, godny, mądry, pobożny, sprawied-
liwy [...] przedni miłośnik ojczyzny", szlacheckie zgro-
madzenia w postaci sejmów, sejmików, sesji trybunal-
skich czy pospolitego ruszenia lub nawet rokoszu
określał mianem "kościołów cnót obywatelskich"z3
W publicystyce politycznej XVII stulecia warstwa
szlachecka znajdowała daleko idącą aprobatę swego
światopoglądu. W przeciwieństwie do XVI wieku pa-
negiryk zaczął brać zdecydowanie górę nad krytyką.
O ile jeszcze na przełomie stuleci dadzą się słyszeć
pochwały silnej władzy królewskiej (exemplum Piotr
Skarga) czy rządów możnych, to przez cały XVII wiek
nikt właściwie nie ośmielił się wystąpić z apologią oli-
garchii magnackiej. Rządzi ona w imieniu szlachty, ale
o icjalnie przyłącza się do opinii, iż to w rękach panów
braci spoczywają najważniejsze decyzje w sprawach
państwowych. Zdaniem niektórych badaczy (Ksawery
Piwocki) obok publicystyki politycznej równieź sztuki
plastyczne brały niekiedy udział w tym kamuflażu
13 S, Cynarski, Sarmatyzm - ideologia i styl życia. [w:] Pol-
ska XVII wieku. Państwo - społeczeństwo - kultura. Warszawa
1974, s. 282 i n.
ideologicznym, skoro magnaci nie tylko na sejmikach,
ale i na obrazach grupowych lubili niekiedy przybierać
wygląd brata-łaty.
W sarmackim ideale ustrojowym mieścili się zresztą
doskonale zarówno oni, jak i król. Ideałem szlachec-
kiego monarchy był bowiem skrępowany przez sejm
władca, ktoś dobry, sprawiedliwy i - mało ambitny,
bo nie wtrącający się do spraw szlachty, oraz daleki
od myśli o wzmocnieniu swojej władzy. Stąd brały się
tak dobre opinie o Auguście III Sasie: szlachta nie oba-
wiała się z jego strony zamachów na swoje przywileje
i wolności polityczne. Jeśli zaś działania takie podej-
mowała królowa, nienawidzonojej podwójnie: jako wro-
ga wolności szlacheckiej i jako kobiety mieszającej się
do polityki (odczuły to na sobie zwłaszcza Bona i Lu-
dwika Maria).
Malowany król, prżmus inter pares szlacheckiej re-
publiki, nie kolidował ze stawianymi monarsze wymo-
gami cnót rycerskich. Na zewnątrz miał to być bowiem
miecz Rzeczypospolitej, broniący jej niezawisłości, we-
wnątrz kraju zaś pierwszy straźnik swobód szlachec-
kich. W tej samej roli miał wobec monarchy występo-
wać również senator. Także od "dobrego magnata"
domagano się współdziałania w obronie tych swobód;
mógł on różnić się od reszty szlachty wielkością dóbr,
ale nie ideałami politycznymi. Wzorowy przedstawi-
ciel tego stanu winien - jak twierdzono - walczyć
z wszelkimi próbami wprowadzenia absolutum domi-
nium, posuwając się w razie potrzeby nawet do roko-
szu. Jeśli twierdzono, że monarchę powinna charakte-
ryzować łagodność, sprawiedliwość, szczerość, męstwo,
łaskawość czy dobrotliwość, to warto przypomnieć, iż
podobnych zalet wymagano także od szlachty. Z jednej
strony, każdy magnat mógł być w swych posiadłościach
małym królikiem (nieraz z licznymi atrybutami tego
stanu), z drugiej zaś - sam monarcha bywał mode-
lowany po prostu na pierwszego szlachcica Rzeczypo-
66 I' 67
spolitej. Poglądy te stanowiły fundament sarmatyzmu,
ideologii szlacheckiej uformowanej w XVII wieku. Był
to nie pierwszy chyba w dziejach polskiej myśli poli-
tycznej światopogląd konserwatywny, ale pierwszy
sformułowany w sposób tak wszechstronny i oddziału-
jący tak silnie na opinię szlachecką.
Ideały polityczne szlachty były na ogół zawężone do
partykularza; najbardziej typowy wzorzec to nie poli-
tyk czy dyplomata, lecz mówca sejmikowy. "Gdzie in-
dziej - pisał Sarbiewski - wymowa znajduje schro-
nienie w książkach, u nas panuje na zebraniach, w są-
dach, na sejmach. Dlatego to jak Hiszpan jest z natury
teologiem, Włoch filozofem, Francuz poetą, Niemiec hi-
storykiem, tak Polak mówcą"14. Pod tym kątem mode-
lowano też wzorce wychowawcze, preferujące przede
wszystkim studiowanie prawa ojczystego i sztuki ora-
torskiej. Była to więc edukacja pomyślana utylitarnie,
nastawiona na szybkie uzyskanie z wykształcenia kon-
kretnych korzyści. Kładła nacisk na przyswojenie ele-
mentów niezbędnych w karierze politycznej (dostoso-
wanej raczej do skali powiatu lub województwa niż
kraju) czy w obcowaniu towarzyskim z sąsiadami.
W drugiej połowie XVII wieku głos ogółu twierdził, że
szlachcic powinien mieć głowę wolną od balastu zby-
tecznych wiadomości (choć oczywiście chętnie rozpra-
wiano o pożytkach płynących z wykształcenia czy zna-
jomości języków) oraz stronić od abstrakcyjnych roz-
ważań. Brak też zupełnie koncepcji, które troszczyłyby
się o przyszłość świata jako całości. Jeśli wysuwano
mniej lub bardziej realne projekty ulepszeń, reform
politycznych czy społecznych, to dotyczyły one jedynie
konkretnego kraju, a nie całej ludzkości.
Poszlibyśmy jednak tropem mętno-apologetycznych
rozważań Antoniego Chołoniewskiego (Duch dziejów
14 M. K. Sarbiewski, O poezji doskonalej, czyli Wergiliusz
i Homer. Wrocław 1954, s. 201.
Polski) czy Artura Górskiego (Ku czemu Polska szła),
gdybyśmy poprzestali na zaakcentowaniu wyłącznie
dodatnich stron wolności ideologii szlachty. Przede
wszystkim więc praktyka przeczyła założeniom teore-
tycznym. Nie bano się króla, ale płaszczono przed miej-
scowym królikiem w sposób nieraz bardzo serwilisty-
czny. Jeden z przedstawicieli szlachty padał plackiem
przed wojewodą, inny, aby uzyskać opłacenie nauki
syna, porównywał nawet powszechnie znanego z pijań-
stwa i okrucieństwa starostę kantowskiego (Mikołaja
Bazylego Potockiego) do Boga, w Trójcy Jedynego. Stąd
też już Szyxnon Starowolski cytował odpowiedź moskie-
wską daną kanclerzowi koronnemu ks. Jakubowi Za-
dzikowi: "Nie choczem, panie biskupie, waszej wolności
[...] bo u nas jeden tylko car, co naszym horłem i ma-
jętnościami dysponuje, a u was, co bojar, to tyran"15.
Nie obawiano się policji królewskiej, ale za to moż-
niejsi sąsiedzi terroryzowali często bliższą i dalszą oko-
licę. Dobitnie wyraził to Skarga w Kazaniach sejmo-
wych: "Mówi: króla się nie boję, a przed sąsiadem
ucieka i drży, który go w tej wolności na dom najeżdża
i zabija, i majętność wyłupi"ls. Andrzej Stadnicki zaś,
któremu się zresztą ustrój polityczny Polski niesłycha-
nie podobał, pisał: "Otóż macie wasze mowy: jestem
równy, a pozwać go nie śmiesz, jestem wolny, a ty się
możnemu kłaniasz, wotujesz jako każe, chociaż nie
z sumienia"17. W dobie rokoszu Zebrzydowskiego Mar-
cin Błażewski uskarżał się na arogancję magnaterii,
która groźnym warknięciem: "Milcz, szaraku!" potrafi
zmusić szlachtę do milczenia, jak również wydziera jej
majątki drogą zajazdów.
Bojąc się o nienaruszalność swoich przywilejów,
S. Starowolski, Reformacyja obyczajów polskich.... s. 25.
15
1s p. Skarga, Kazania sejm.owe. Wrocław 1972, s. 137.
1 A. Radawiecki, Prawy szlachcic w kazaniu na pogrzebie
(...j Andrzeja ze Żmigroda Stadnickiego. Kraków 1632, s. 14.
68
szlachta występowała zarówno przeciwko powiększa-
niu stałej armii, jak i powołaniu do życia sprawnej
policji. Zbliżoną postawę zajmowali zresztą w XVIII
wieku mieszkańcy Londynu. Woleli padać ofiarami
przestępców aniżeli zgodzić się na przyjęcie "tyranizu-
jącej opieki" policji, której powołaniu Anglicy dość dłu-
go zdecydowanie się przeciwstawialilg. Podobnie i pol-
ska szlachta wolała cierpieć na skutek postępującej
anarchizacji życia publicznego niż znaleźć się pod ja-
rzmem absolutum dominium. Pojęcie "sejmik szlache-
cki" oznacza zresztą do dziś dnia w krajach skandyna-
wskich burzliwe i nie przynoszące żadnego pożytku
zgromadzenie. Przywiązanie do złotej wolności wytwa-
rzało zaś presję publiczną działającą nieraz skuteczniej
od najsurowszej cenzury. Strach przed opinią szlachec-
ką powodował bowiem, iż wszelką śmielszą krytykę
dotyczącą panującego ustroju odkładano do szuflady.
Warstwa szlachecka dość wcześnie zaczęła z po-
chwałą mierności i poprzestania na małym (o której
wspominaliśmy w poprzednim rozdziale) łączyć kon-
serwatyzm wyrażający się w przekonaniu, iż każda no-
wość jest równie szkodliwa dla państwa, jak i dla niej
samej. Konserwatyzm szedł w parze z daleko posu-
niętym legalizmem; poczucie, iż tylko przestrzeganie
dawniej uchwalonych ustaw może zachować wolność
szlachecką w jej pierwotnym kształcie, było zresztą po-
niekąd uzasadnione, skoro się zważy, iż każdy ambit-
niejszy władca, który nie chciał się kontentować w Pol-
sce rolą dożywotniego prezydenta, musiał te właśnie
prawa obchodzić i łamać. "Dawno króle polskie kole to
w oczy, wolność szlachciców polskich; nie masz bowiem
żadnego, który by nie miał myśli o zgwałceniu praw i
swobód naszych", z tą tylko różnicą, iż jeden szukał
wewnętrznych sprzymierzeńców, drugi zaś " mocy, ra-
18 M. Ossowska, Myśl moralna Oświecenia angielskiego. War-
szawa 1966, s. 53.
runku i sztuk fortelnych cudzoziemskich" - pisano
w czasie rokoszu Zebrzydowskiegol9. Do tych praw
i swobód szczególnie silnie była przywiązana szlachta
zagrodowa i bezrolna (stanowiąca aż 60% ogółu człon-
ków tego stanu) - po pierwsze dlatego, iż jedynie herb
i płynące z niego przywileje wyróżniały ją od chłopów,
po drugie, z uwagi na fakt, że tylko przynależność do
szerokiej rzeszy panów braci dawała gołocie szlachec-
kiej utrzymanie w charakterze klienteli magnackiej.
Spośród niej rekrutowali się rękodajni dworzanie, ofi-
cerowie milicji nadwornej, urzędnicy, jak również krzy-
kacze sejmikowi opłacani za swe usługi polityczne.
Pisarze doby oświecenia nie cierpieli drobnej szla-
chty za jej anarchizm, "służalstwo u panów" (jak pisał
Staszic), niechęć do silnej władzy centralnej, przywią-
zanie do własnych przywilejów. "Żebracy, próżniacy,
pijacy, a często nawet hultaje" - tymi słowy ks. Fran-
ciszek Salezy Jezierski charakteryzował szlachtę "bru-
kową" siedzącą po miastach wielkopolskich2ł. Podobnie
zresztą byli ustosunkowani do drobnej szlachty przed-
stawiciele hiszpańskiego oświecenia (po przeprowadze-
niu wówczas weryfikacji jej tytułów liczba członków
tego stanu spadła w Hiszpanii z 722 rys. do 403 rys.).
W dobie reform stanisławowskich uważano zaś drobną
szlachtę - słusznie zresztą - za jedną z zasadni-
czych przeszkód na drodze do przebudowy ustrojowej
państwa, a więc jednocześnie do umocnienia jego su-
werenności.
Dlatego też Konstytucja 3 maja pozbawiła niepose-
sjonatów i gołotę szlachecką praw politycznych, co, gdy-
by nie rozbiory, stałoby się zapewne powodem zasad-
niczego konfliktu pomiędzy tą warstwą a zreformowa-
nym państwem polskim. Posunięcie to było zdaniem
l9Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego, 1606
- 1608. Wyd. J. Czubek. T. III: Proza. Kraków 1918, s. 350.
2o F. S. Jezierski, Wybór pism. Warszawa 1952, s. 73 - 74.
70 71
niektórych historyków błędem i grzechem, szlachta za-
grodowa bowiem "pomimo ciemnoty żywiła w sercu
iskrę miłości ojczyzny i gotowość do poświęceń"21.
A przecież obok tych szlachetnych uczuć również i in-
ne, konkretne i bardziej przyziemne powody sprawiały,
iż zwłaszcza drobna szlachta nienawidziła zaborców.
Społeczne korzenie patriotycznych, antycarskich ani-
mozji znakomicie przedstawił Mickiewicz, pisząc:
[...] Cham, Skołuba krzyknął,
Głupi, tobieć to lepiej, tyś chłopie przywyknął
Jak węgorz do odarcia, lecz nam urodzonym,
Nam wielmożnym, do złotych swobód wzwyczajonym [...]
Dziś nam szlachectwa przeczą, każą nam drabować
Papiery, i szlachectwa papierem probować [...]
Niechaj Moskal w las idzie pytać się dębiny
Kto jej da't patent rosnąć nad wszystkie krzewiny.
(Pan Tadeusz, ks. IV, w. 331 - 334)
Państwa zaborcze były rządzone w sposób absolutny
przez monarchów lubiących przypominać poddanym,
że wszelka władza pochodzi od Boga. W Polsce jednak
naród szlachecki uważał się od pokoleń za jej wyłączne
źródło. Latami straszono społeczeństwo widmem abso-
Lutum dominium, w jakie mogło się przekształcić pa-
nowanie każdego z władców. Po rozbiorach słowo stało
się ciałem. Władcy absolutni, których dotąd oglądano
tylko podczas podróży zagranicznych, objęli panowanie
nad dawną Rzecząpospolitą. Wówczas to legitymizm
pruski czy austriacki starł się z zasadą suwerenności
narodu szlacheckiego oraz z jego prawem do samosta-
nowienia o sobie. Teoria wszechwładzy imperatora na-
trafiła na zakorzenioną w świadomości pokoleń konce-
pcję państwa opartego na umowie wolnych poddanych
2r T. Korzon, Odrodzenie w upadku. Wybór pism krytycznych.
Warszawa 1975, s. 61.
72
z obieralnym władcą. "Oni jedni wybierają sobie króla,
swobodnie źyją i wypowiadają się pod jego rządami"
- pisał o szlachcie Maciej Kazimierz Sarbiewski2Z. Jej
anarchiczny i krnąbrny charakter przez wieki dawał
się we znaki nawet własnym monarchom, powołanym
na tron w drodze wolnej elekcji. Cóż zaś mówić o obcych
władcach, którzy z jednej strony oparli swe prawo do
tronu wyłącznie na boskim mandacie i - bagnetach,
z drugiej zaś, ogołocili szlachtę z większości przywile-
jów23. Jedynie w zaborze rosyjskim samorząd szlache-
cki został częściowo utrzymany. W zaborach austriac-
kim i pruskim natomiast zlikwidowano go niemal
całkowicie. Towarzyszyło temu nakładanie podatków,
ingerencja zaborczej biurokracji w stosunki między pa-
nem a poddanymi, przejmowanie przez państwo daw-
nych królewszczyzn oraz dóbr duchownych.
Zwłaszcza szlachta zaściankowa mogła wystawić
długi rachunek krzywd, zważywszy, że jej właśnie wła-
dze zaborcze odmawiały najczęściej prawa do herbu,
a po klęskach powstańczych całe zaścianki deportowa-
no w głąb cesarstwa. Tylko w latach 1832 - 1849
z ziem litewskich, białoruskich i ukraińskich przesied-
lono (głównie na południowe stepy i na Kaukaz) ponad
50 rys. rodzin drobnoszlacheckich. Zamieszkała tam
szlachta zagrodowa i zaściankowa została, mocą ukazu
z 31 października 1831 roku, pozbawiona znacznej czę-
ści dawnych przywilejów (m.in. ograniczono jej prawa
własności, wolność osobistą oraz nietykalność cieles-
ną). Stanowiło to niewątpliwie przejaw represji polity-
cznej wobec tej warstwy, akt, który - wbrew woli
ustawodawcy - uczynił z niej tym bardziej zajadły
ośrodek irredenty. Jak słusznie zauważa Halina Cha-
merska, drobna szlachta była niezmiernie podatna na
zz M,K. Sarbiewski, O poezji..., s. 201.
23 Pr. J. Tazbir, Szlacheckie inspiracje. "Przegląd Politycz-
ny" 1996, nr 30, s. 17 - 21.
73
l
antycarską agitację; wychodźcy z niej stanowili poważ-
ną część uczestników wszystkich spisków niepodległo-
ściowych i powstań. Szlachta ta nie widziała dla siebie
żadnych perspektyw przy istniejącym status quo, stąd
też wszelkie nadzieje polepszenia bytu wiązała ze zmia-
nami politycznymi. Mogli więc na nią liczyć przywódcy
ruchów niepodległościowych24. Dlatego też literatura
romantyczna gloryfikowała tę warstwę, czyniąc z niej,
z jednej strony, strażnika cnót staropolskich, które
miały przetrwać właśnie w zaścianku, z drugiej zaś,
głównego szermierza sprawy narodowej.
Doświadczenia czasów nowożytnych wykazały, że
okupacja w państwie o sprawnej administracji dawała
się bardziej we znaki jego mieszkańcom niż w kraju,
gdzie przedtem opór wobec władzy uchodził niejako za
cnotę obywatelską. W Polsce schyłku XVIII wieku za-
borcy, chcąc realizować swoje cele, nie mogli przejąć
sprawnie funkcjonującej policji czy wszystko kontrolu-
jącej administracji, ponieważ aparat taki nie istniał.
Musieli go sami stworzyć, nadając pewnym instytucjom
od początku piętno obcych, wrogich i zasługujących na
bojkot. Było to źródłem licznych szykan i dokuczliwych
dowcipów, z jakimi spotykali się ze strony szlachty
pruscy czy austriaccy urzędnicy (mnóstwo anegdot
o tym zawierają pamiętniki).
W gruntownie zmienionych warunkach historycz-
nych wady szlacheckie okazywały się czasem cnotami.
Prawdą jest, że w dobie rozbiorów serwilizm wobec
własnej magnaterii przenoszono niekiedy na rosyjskich
czy austriackich dygnitarzy, a sejmikowe warcholstwo
i anarchia wypływały w potępieńczych swarach pol-
skiej emigracji. Równocześnie jednak nierzadko kon-
serwatyzm zmieniał się w przywiązanie do przeszłości
i tradycji narodowej, a dawna opozycja wobec władzy
24 H. Chamerska, Drobna szlachta w Królestwie Polskim
(1832 - 1864). Warszawa 1974, s. 128.
74
centralnej i niechęć do absolutyzmu znajdowały ujście
w antycarskiej czy antycesarskiej postawie. Zauważył
to już Maurycy Mochnacki, który w roku 1833 pisał,
iż polskie konspiracje narodowe mają swe źródło w tra-
dycjach dawnych rokoszy i konfederacji. Gdyby nato-
miast dawna Polska była krajem rządzonym despoty-
cznie, to po jednej klęsce militarnej, pozbawiona
wojska, administracji i skarbu, nie próbowałaby nadal
walczyć o niezawisłość.
Do podobnych wniosków doszedł przed siedemdzie-
sięcioma laty Wacław Sobieski, pisząc w artykule
Skrzydła i pęta ducha narodowego ("Myśl Narodowa
1926 r.), że w dobie zaborów nasze niedomagania prze-
kształcały się w skrzydła polskiego patriotyzmu. Ro-
gata buta szlachecka stała się "tarczą"naszej niepod-
ległości, bo zrzucała pęta obcej niewoli .
Także Józef Siemieński twierdził, iż kultura polity-
czna dawnej Rzeczypospolitej była tak odrębna od kul-
tury panującej w państwach zaborczych, że Polak spo-
glądał z góry na niewolników, którzy go prześladowali.
Cechujący kulturę szlachecką indywidualizm znalazł
ujście w zbrojnym oporze przeciwko najeźdźcy25. W to-
ku odbytej przed ćwierćwieczem sesji IBL poświęconej
tradycjom kultury szlacheckiej (1973 r.) zwrócono uwa-
gę (R. Zimand) na fakt, iż narodowe powstania zbrojne
w Europie XIX wieku wybuchały częściej "w krajach,
które nazwalibyśmy z pewnych względów szlacheckimi
niż w krajach, które można by określić jako chłopskie
lub mieszczańsko-chłopskie". Trudno oczywiście przy-
stawać na tezę, iż walka zbrojna oznaczała szlachecki
sposób dobijania się o prawa narodowe, podczas gdy
bierny opór (i praca organiczna) miałyby stanowić jej
chłopsko-mieszczański odpowiednik. Niemniej powsta-
nie łatwiej było wywołać w kraju zdominowanym przez
25 J. Tazbir, Szlaki kultury polskiej. Warszawa 1986, s. 59;
J. Siemieński, Ustrój..., s. 52.
szlachtę. Zdaniem oponentów przeciwstawiających się
temu poglądowi, jeśli można mówić o wyraźniejszym
i częstszym wysuwaniu haseł niepodległości w krajach,
które miały silną i świadomą narodowo szlachtę, to
przyczyną nie były specyficzne cechy tego stanu, lecz
jego większe możliwości "organizacji działań przeciwko
istniejącemu aparatowi państwowemu"26.
Nie jest chyba rzeczą przypadku, że do pierwszej
na szerszą skalę ugody z zaborcą doszło w takim pań-
stwie, które z jednej strony nadało Polakom autonomię
narodową, z drugiej zaś przeszło ewolucję od centrali-
zmu absolutystycznego do monarchii konstytucyjnej,
przyznając poddanym duże swobody obywatelskie (cho-
dzi oczywiście o Galicję schyłku XIX wieku). Pewne
znaczenie miał tu także fakt, że było to jedyne wśród
zaborczych państwo katolickie. Można wprawdzie po-
wiedzieć, że podobny okres ugody i szerokiej autonomii
narodowej istniał również w Królestwie Polskim lat
1815 - 1830, którego sejm (podobnie jak przedtem sejm
Księstwa) nawiązywał do tradycji polskiego parlamen-
taryzmu. Warto przypomnieć, że jego mieszkańcy, ze
szlachtą na czele, na gwałcenie prawjednostki i swobód
konstytucyjnych odpowiedzieli powstaniem narodo-
wym, które stanowiło poniekąd drugą szlachecką wojnę
o konstytucję (pierwszą stoczono w roku 1792). Trudno
zaprzeczyć, że powstanie listopadowe miało przede
wszystkim charakter walki w obronie praw politycz-
nych, nie zaś ściśle narodowych, bo przecież ucisku
narodowego jeszcze w tym okresie, nawet na tzw. zie-
miach zabranych, nie stosowano. Do jakiego stopnia
wydarzenia lat 1830 - 1831 były konsekwencją daw-
niejszej historii Polski oraz przywiązania jej szlachec-
kich mieszkańców do swobód politycznych, może świad-
czyć choćby i to, że w tym samym przecież czasie
również w Finlandii oburzano się na gwałcenie auto-
zs Trcdycje kultury szlacheckiej..., s. 106 - 107 i 191.
nomu, niezwoływanie sejmu, tolerowanie nasłanych
z Rosji urzędników etc., a mimo to nie wybuchło tam
przez cały wiek XIX żadne powstanie.
Insurekcja listopadowa sięgała głęboko korzeniami
w przeszłość głównie dlatego, że w charakterystycznej
dla szlachty ideologii wolnościowej mieściło się prze-
konanie, iż opozycja polityczna jest nie tylko dopusz-
czalna, ale - co więcej - stanowi cnotę obywatel-
ską. Władzy centralnej należy ciągle patrzeć na ręce,
albowiem będzie ona z natury rzeczy dążyć do tyranii
oraz ograniczania praw jednostki. Wszelkie zatargi
i konflikty z władzą zwierzchnią najlepiej zaś regulo-
wać w drodze zbrojnego wystąpienia narodu szlachec-
kiego: poprzez rokosz lub konfederację wojskową, sta-
nowiącą polską odmianę frondy. I nieprzypadkowo
pierwsze nasze powstanie narodowe przybrało postać
konfederacji (barskiej). Właśnie w epoce powstań na-
rodowych okazały się żywe i potrzebne te cechy kultury
szlacheckiej, które przejawiała ona w XVII wieku: pa-
triotyzm, ofiarność i gotowość do poświęceń. Notabene
tak patriotycznej poezji, jaka powstawała pod piórem
Wacława Potockiego, Samuela Twardowskiego czy
Zbigniewa Morsztyna, doczeka się polska literatura do-
piero w dobie romantyzmu.
W umysłach szlacheckich szanse powstań narodo-
wych budowano zresztą na charakterystycznym dla
mentalności sarmackiej prowidencjalizmie, na przeko-
naniu, iż Bóg czuwa nad Polską i nie da jej zginąć. Uję-
te ono zostało przez Krzysztofa Opalińskiego w (chyba
poważną? a zabawną dziś dla nas) metaforę o chło-
pcach, którzy napastują błazna, aż się panu uprzykrzy
i natrętów przepędzi.
Tak Pan Bóg czasem czeka, aż nieprzyjaciele
Do woli się ucieszą, zewsząd obracając
Mizerną naszą Polskę. Dopiero gdy nazbyt
Naprzykrzą się i onej, i Jemu samemu,
76 77
Zawoła - Ciszej, Turcy! Ciszej Tatarowie! [...]
Opatrzność zgoła Boża nad nami Polaki2.
Nadzieja na interwencję sił nadprzyrodzonych już
w XVIII wieku przekształciła się w bardziej świeckie
przeświadczenie, że Zachód nie dopuści do upadku pań-
stwa polskiego. Jesteśmy mu bowiem potrzebni nie tyl-
kojako osłona militarna (przedmurze), dostawca zboża
i drzew, ale i jako istotny czynnik równowagi w tej
części kontynentu. Równocześnie zaś, ponieważ Polska
nie ma stałej i silnej armii oraz nie wtrąca się do spraw
innych państw - nie przeszkadza nikomu. W dość
przedziwny sposób dystans wobec zagranicy i niechęć
do cudzoziemców godzono z przeświadczeniem, że uczy-
nią oni wszystko, aby ocalić szlachtę polską, która ich
tak bardzo nie lubi. Wiara w to, iż mocarstwa zachod-
nie w najbardziej krytycznym momencie przyjdą z po-
mocą ojczyźnie potomków Sobieskiego okazała się bar-
dzo trwała w czasach zaborów; kiedy zaś czytamy sa-
tyryczny dialog Stanisława Morawskiego Politycy
litewscy (1839 r.), w którym szlacheccy statyści spod
Wilna pocieszają się myślą, że niebawem ruszy z po-
mocą Francja i Anglia, mimo woli sprawdzamy datę
napisania utworu; równie dobrze mógłby on bowiem
powstać w sto lat później. Spisane w XVIII wieku prze-
powiednie Wernyhory, że nadejdą dobre lata, gdy Tu-
rek "konie w Horyniu napoi", krążyły jeszcze w latach
drugiej wojny światowej.
Wszyscy oczywiście oczekują od swoich sojuszników
lojalności oraz dotrzymywania zobowiązań. Trudno jed-
nak chyba uznać, by w światopoglądzie Anglików czy
Francuzów tkwiło przekonanie, że inne państwa, tylko
na zasadzie długu wdzięczności czy wspólnoty kultu-
ralnej, są zobowiązane do zajmowania się ich losem,
gdy tymczasem u nas myślenie polityczne dość często
2ł K. Opaliński, Satyry. Wrocław 1953, s. 149.
było zastępowane przez pogląd, jakoby święty obowią-
zek Zachodu stanowiła opieka na Polską. W dużym
stopniu na tej płaszczyźnie toczyła się swego czasu
dyskusja, mająca za punkt wyjścia filmową wersję Po-
piołów. Dominował w niej mianowicie problem, czy i w
jakim stopniu Napoleon wywiązał się z obowiązku
wskrzeszenia niepodległego państwa polskiego. Jedy-
nie stosunkowo nieliczne głosy przypominały, iż w po-
lityce liczy się trzeźwa kalkulacja strat i zysków, na-
dzieja zaś na pomoc jakiejś dynastii oraz związane
z tym rozczarowania - to jedynie temat rozważań
dla starych subiektów w rodzaju arcysympatycznego
zresztą Ignacego Rzeckiego.
Wiara w obcą pomoc wiązała się w umysłowości
szlacheckiej z przekonaniem, iż Opatrzność nie opuści
przedmurza chrześcijaństwa, za jakie dość powszech-
nie - zarówno wewnątrz kraju, jak i za granicą -
uważano Rzeczpospolitą szlachecką28. Liczne wypowie-
dzi na ten temat spotykamy w źródłach już od połowy
XV wieku; mnożą się one w XVII stuleciu w dobie walk
polsko-tureckich. Ponieważ pojęcie przedmurza zawie-
rało wówczas przede wszystkim akcenty antymuzuł-
mańskie, stąd do nazwy tej pretendowały kolejno obok
Rzeczypospolitej szlacheckiej takie kraje, jak Węgry
(a później Siedmiogród), Wołoszczyzna, Austria oraz
posiadająca swe posiadłości na Półwyspie Bałkańskim
Wenecja i oczywiście Hiszpania.
W sytuacji, gdy Polska padała w XVII wieku kilka-
krotnie ofiarą agresji tureckiej, teza o ntemurale chri-
stianitatis została podbudowana pewnym stanem rze-
czy narzuconym przez aktualny układ sił w polityce
międzynarodowej. Obrona przedmurza była zarazem
obroną własnej ojczyzny. Skoro i tak musieliśmy toczyć
boje z Wysoką Portą, wygodniej je było prowadzić w pła-
2s Por. J. Tazbir, Polskie przedmurze chrześcijańskiej Europy:
mity a rzeczywistość historyczna. Warszawa 1987.
78 ( 79
Przekonanie, iż Bóg wybrał dany naród i powołał
go do realizacji swoich planów na ziemi, spotykamy
dość często w dziejach świata. W XVII wieku występo-
wało ono nie tylko u Polaków. John Milton nazywał
więc Anglików ludem wybranym przez Opatrzność, pu-
rytanie zaś mówili wprost o the Lord People (nar odzie
Pana). Rozległe kolonie, zdobywane wówczas przez An-
glię, miały być nagrodą przyznaną jej przez Boga za
utworzenie prawdziwego kościoła i zerwanie z błędami
Rzymu. Również Hiszpanie swe nabytki terytorialne
w Ameryce traktowali jako dar Opatrzności, otrzymany
za to, że wyparli Maurów z Półwyspu Iberyjskiego oraz
gorliwie zwalczali herezję. Uważali się za naród wy-
brany przez Boga, pełniący niejako rolę miecza w rę-
kach Stwórcy, który wspomaga ich w dążeniach do he-
gemonii nad światem. Z jego też pomocą Hiszpanie
spodziewali się narzucić swą wiarę i władzę innym
narodom. W okresie baroku twierdzono, iż na polskim
szlachcicu ciąży obowiązek czynnego udziału w reali-
zacji własnej misji dziejowej.
Sam termin przedmurze określał przede wszystkim
miejsce Polski w Europie. Kiedy w dobie baroku pisa-
no, iż Rzeczpospolita broni chrześcijańskiej wspólnoty
wyznaniowej, tym samym odpowiadano na pytanie,
jakie są jej znaczenie i rola na naszym kontynencie.
Rozstrzygano tę kwestię w podwójnym aspekcie: do-
czesnym - strzeżemy interesów oraz bezpieczeństwa
Europy na jej południowa-wschodnich krańcach, oraz
w metafizycznym. Fakt, iż Polska została okrążona
przez wrogów wiary, traktowano jako wynikający
z woli boskiego stratega, który takie jej właśnie miej-
sce na mapie świata wyznaczył. Stąd też, mimo nie-
ustannych w XVII wieku wojen z najbliższymi sąsia-
dami, nikomu nie przychodziło do głowy skarżyć się
na niefortunne położenie geograf'iczne. Wierzono, iż
męstwo obrońców zastąpi brak naturalnych granic
i fortec. Dopiero w dobie oświecenia Stanisław Sta-
81
I
szic, wyrażając potoczną opinię współczesnych mu po- sławy nabywał"31. Wolno jednak wątpić, czy te żołnier-
lityków, z rozpaczą wykrzyknie: "Nie ma w całej Eu- skie ideały były przez szlachtę przyjmowane z entu-
ropie drugiego takiego kraju, który by tak źle był po- zjazmem. Zarówno bowiem Grabowski, jak Skarga czy
łożony jak Polska"3ł. Wereszczyński formułowali je na przełomie XVI
Wyznaczało to zarazem miejsce narodu szlachec- i XVII wieku, a więc w okresie, gdy szlachta sceptycz-
kiego w Europie; podobnie jak każdy stan miał swa- nie patrzyła na wszelkie próby wciągnięcia Rzeczypo-
je odrębne obowiązki, tak i każdy naród zajmował spolitej w zbrojne konflikty (zwłaszcza zaś w krucjatę
się - w rozumieniu szlacheckiego widzenia świata antyturecką). Co ważniejsze, dobrze zdawano sobie
czym innym: Anglicy żeglowaniem po morzach, Ho- sprawę z tego, iż próby uczynienia ze szlachty zawodo-
lendrzy kupiectwem, Polacy obroną innych narodów wago rycerstwa były ściśle związane z koncepcją odsu-
chrześcijańskich, przy czym oczywiście ten właśnie co- nięcia jej od rządów w państwie. Mówił o tym niedwu-
dzaj obowiązków, zaszczytniejszy od innych, wzma- znacznie tak surowy krytyk wad szlachty jak Jan
gał jeszcze znaczenie ich szlachectwa. Ideał dobrego Jurkowski, który w kolonizacji kresów wschodnich oraz
chrześcijanina, połączony z wzorcem dobrego rycerza, w pochodzie na Moskwę widziałjedyną szansę pozbycia
był więc czymś wielowymiarowym, bo sięgającym te- się z kraju warcholskich przedstawicieli tej warstwy.
rytorialnie poza Polskę, czasowo zaś ponad życie do- Należy wreszcie pamiętać, iż przeciętny ziemianin od-
czesne. nosił się zawsze z lekceważeniem i pogardą do ludzi
W tym, co powiedzieliśmy, nieustannie przewijały zawodowo trudniących się wojaczką, których traktował
się pojęcia obrony i obrońców; bo też rycerskie obowiązki ; jako niebezpieczną i grabieżczą hałastrę. Jeśli zaś cza-
szlachcica były sprowadzane raczej do działań defen- sem i rozbrzmiewały nawet surmy wzywające do wojny
sywnych niż zaczepnych. Sama zresztą koncepcja prze- ; zaczepnej, to przeważnie propaganda dworska w tym
dmurza wiązała się z obroną raz ustanowionej fortecy, dziele magna pars fuit, jak to widzimy w okresie inter-
nie zaś z posuwaniem się naprzód. Jeśli na przełomie wencji moskiewskiej czy - nie zrealizowanych zresztą
XVI i XVII wieku Piotr Grabowski, Józef Wereszczyński - planów wojny tureckiej (1646 - 1648).
czy Piotr Skarga postulują daleko idącą militaryzację Nawet i później, gdy od połowy XVII wieku szlachta
szlachty (powołanie na kresach zakonów rycerskich, musiała nolens volens brać udział w odpieraniu licz-
utworzenie akademii wojskowej dla młodzieży szlachec- nych najazdów na Polskę, dostrzegała w tym raczej
klej), to próba tajest raczej skazana na niepowodzenie. ciężki obowiązek narzucony z zewnątrz niż szczytne
Grabowski uważał służbę wojskową za "jeden wielki zadanie, któremu należałoby poświęcić całe życie. Jak
hołd składany Bogu, a śmierć na polu bitwy [...] za wynika z ostatnio przeprowadzonej analizy licznych
największe szczęście ,jakie może spotkać rycerza. Skat- kazań, idea pokoju a nie odwetu po wojnach szwedz-
ga zaś pisał, że idealny szlachcic winien po pierwsze kich, moskiewskich czy kozackich była wśród niej
- służyć ojczyźnie i w razie potrzeby krew swoją za szczególnie popularna. Dopiero na przełomie XVIII
nią przelać, po drugie - wiary i Kościoła bronić przed i XIX wieku, w okresie pierwszych walk o niepodle-
niewiernymi, po trzecie - po to żyje, "aby na wojnie
31 Ł. Kurdybacha, Ziemianin czy poeta. "Kultura i Wychowa-
30 S. Staszic, Przestrogi dla Polski. Kraków 1926. s. 8. nie", 1938, r. V, z. 1, s. 50 - 52.
82 83
głość, nastąpiło przewartościowanie pojęć, wskutek
czego zawód żołnierza zyskał wysoki prestiż również
w społeczeństwie szlacheckim.
Mimo licznych i częstych wojen nie doszło do takiej
militaryzacji społeczeństwa szlacheckiego jak na przy-
kład we Francji, zwłaszcza w pierwszym okresie rzą-
dów Ludwika XIV.
W wojnie nie dostrzegano żadnych istotnych korzyści,
wręcz przeciwnie, z wygraną kampanią wiązano wzmoc-
nienie władzy monarszej (a widma absolutum domi-
nium szlachta lękała się bardziej niż najazdu tureckie-
go). Przegrana wojna groziła zaś zniszczeniem kraju przez
nieprzyjaciela. Wzorcem osobowym szlachty nie był
więc w żadnym wypadku konkwistador, choć wiedziano
coś niecoś o sukcesach Corteza, Pizarra czy Almagra.
Rozbiory i długoletnia niewola narodowa sprawiły,
iż zarówno pojęcie przedmurza chrześcijaństwa, jak
i związany z nim mesjanizm stały się, znamiennymi
składnikami kultury polskiej. Zmienił się tylko zasad-
niczo sens ideowy obu tych pojęć. Z chwilą upadku
Turcji termin antemurale musiał oczywiście stracić swe
antymuzułmańskie ostrze. Zaczęto je pojmować jako
obronę cywilizacji europejskiej (a więc już nie wiary)
przed azjatyckim barbarzyństwem. Motyw ten w ideo-
logii szlacheckiej XVI-XVIII wieku w ogóle nie wystę-
pował. Zwracał na to swego czasu uwagę Władysław
Konopczyński, który pisał, że chociaż "cywilizacje wal-
czyły ze sobą od wieków", to "narody nic o tym nie
wiedziały". Także Polacy dalecy byli od myśli, że "warto
było ginąć za wspólny dorobek Francuzów, Niemców,
Włochów czy Hiszpanów"32.
Jeśli natomiast w XIX wieku sugerowano, iż azja-
tyckie barbarzyństwo oznaczało nie tylko potęgę turec-
ką, ale i moskiewską, to teza ta, lansowana głównie
32 Polska w kulturze powszechnej. T. I. Kraków 1918, s. 33
i 4.
(choć nie tylko) w kołach konserwatywnych, miała swo-
je historyczne antecedencje.
Już bowiem Jan Ostroróg w przemówieniu wygło-
szonym do papieża Piusa II (1467 r.) podkreślał z dumą,
że ojczyzna jego broni chrześcijaństwa zarówno prze-
ciwko Tatarom i Turkom, jak i Moskwie czy Wołochom.
Zwłaszcza zaś w XVII wieku pisarze szlacheccy dość
często twierdzili, iż państwo moskiewskie ze względu
na barbarzyńskie obyczaje swych mieszkańców, pozor-
nie tylko nawróconych, nie należy do chrześcijańskiej
rodziny narodów Europy. Rewanżując się niejako za te
twierdzenia, historycy rosyjscy XIX wieku (z Siergiejem
Sołowjowem na czele) zarzucali Polsce, że sprzeniewie-
rzyła się swojej misji dziejowej. Zamiast bowiem być
przedmurzem Słowian zachodnich, bronić ich plemiona
przed naporem germańskim, dopuściła do ich zgermani-
zowania, a ekspansję skierowała całkowicie na Wschód.
Rosja natomiast odgrywała rolę rzeczywistego prze-
dmurza; przyjmowała bowiem na siebie główny ciężar
najazdów tatarskich, co tłumaczy w znacznym stopniu
jej zacofanie cywilizacyjne (ta ostatnia teza pojawia się
po dziś dzień w pracach rosyjskich historyków).
Warto przypomnieć, iż w dobie powstania listopado-
wego do projektu nowego herbu Polski chciano dodać
hasło przedmurze. Motyw ten często powracał, zwła-
szcza w publicystyce emigracyjnej. W okresie obchodów
tysiąclecia chrztu Polski (1966 r.) wykorzystywała go
na szeroką skalę propaganda kościelna, nadając mu
określony podtekst polityczny. Na zasadzie kontrakcji
historiografia marksistowska zaczęła z przedmurzem
łączyć same ujemne treści, zapominając, że hasło an-
temurale w niektórych okresach historycznych sprzy-
jało w "jakiejś mierze mobilizacji społeczeństwa w ob-
liczu nowego niebezpieczeństwa"33, jakim była groźba
33 J. Maciszewski, Szlachta polska i jej państwo. Warszawa
1986, s. 252.
84 85
inwazji, a następnie i okupacji tureckiej (los Podola
u schyłku XVII wieku). W XIX wieku do pojęcia prze-
dmurza odwoływała się również lewica emigracyjna.
Wystarczy przypomnieć dokumenty z pierwszych lat
istnienia Towarzystwa Demokratycznego Polskiego czy
uchwalony przed stu laty (1874 r.) w Londynie Adres
wychodźców polskich do Narodu Angielskiego, w któ-
rym m.in. czytamy, iż narody Europy mogły rozwijać
w spokoju swe życie społeczne i kulturę tylko dlatego,
że "na Wschodzie żołnierz polski stał na czatach, za-
wsze czujny, zawsze gotów do walki, do poświęcenia
swego zdrowia, własności, życia. Europa zawdzięcza
ochronie oręża polskiego, że przy jej zbudzeniu się do
nowego życia sztuka i nauka mogły zakwitnąć na no-
wo, że handel, przemysł i dobrobyt mogły dosięgnąć
swego obecnego wspaniałego rozkwitu w Europie Za-
chodniej"34.
Tak więc zmodyfikowane pojęcie przedmurza, stwo-
rzone przez szlacheckich publicystów politycznych,
znalazło się w deklaracji polskich socjalistów, podpisa-
nej przez generała Komuny Paryskiej, Walerego Wrób-
lewskiego, a ułożonej we współpracy z Fryderykiem
Engelsem. Również ściśle związany z tym pojęciem me-
sjanizm przeżył - jak wiadomo - swój renesans
i osiągnął rozkwit w XIX wieku. O ile dwieście lat
wcześniej twierdzono, iż Bóg powierzył narodowi pol-
skiemu misję całkowitego wyparcia Turków z granic
Europy, to obecnie wyznaczano mu rolę mesjasza na-
rodów, który oswobodzi je od wszelkiej tyranii. Na Po-
laku ciążył więc - w rozumieniu lewicy emigracyjnej
- obowiązek walki o powszechne i uniwersalistycznie
pojmowane wyzwolenie, podobnie jak szlachcic XVII
wieku miał być rycerzem występującym w obronie
chrześcijan cierpiących pod jarzmem Wysokiej Porty.
34 Marks i Engels o Polsce. Warszawa 1971, a. 469.
86
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R4Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R5Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R8Tazbir Kultura szlachecka w Polsce WSTEPTazbir Kultura szlachecka w Polsce R1Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R1Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R3Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R6Tazbir Kultura szlachecka w Polsce BIBLIOGRTazbir Kultura szlachecka w Polsce R7Raport o stanie i zróżnicowaniach kultury miejskiej w PolscePrzejawy kultury łemkowskiej w Polsce południowo wschodniej(1)Bogactwo kultury szlacheckiej w Panu Tadeuszu A Mickiewicza Funkcje obrazów polskiej dawności w tydemokracja szlachecka w polscedemokracja szlachecka w polsceKrawiec Seksualność w średniowiecznej Polsce R2więcej podobnych podstron