III. Świadomość narodowa szlachty
Jak wynika z prac poświęconych temu zagadnieniu,
ze znakomitym studium Stanisława Kota sprzed sześć-
dziesięciu lat na czelel, okres odrodzenia i humanizmu
nie przyniósł zasadniczych zmian w rozwoju świado-
mości narodowej w porównaniu ze schyłkiem XIV wie-
ku, a tym bardziej z XV stuleciem. W dobie renesansu
uległa ona niewątpliwie nasileniu, zwiększył się rów-
nież krąg ludzi zdających sobie sprawę z tego, iż są
Polakami - wszystko to jednak nie oznacza żadnych
poważniejszych przemian natury jakościowej. Naród
polski jest bowiem w XVI wieku nadal pojmowanyjako
pewna zbiorowość ludzka, zamieszkała na wspólnym i .
terytorium, ogarniająca te grupy ludności, które mają
wspólny obyczaj i przeszłość historyczną oraz posługują
się tym samym językiem. Dopiero druga połowa XVI
stulecia zapoczątkowuje zasadnicze zmiany świadomo-
ści narodowej szlachty, u podłoża których legły konse-
kwencje wydarzeń zarówno natury polityczna-ustrojo-
wej, jak społeczno-gospodarczej i kulturalno-religijnej.
Mamy tu na myśli przede wszystkim następstwa unii
1 S. Kot, Ś'wiadomość narodowa w Polsce w XV-XVII w.
"Kwartalnik Historyczny" 1938, t. 52. Przedruk w: tegoż, Polska
Złotego Wieku a Europa. Studia i szkice. Oprac. H. Barycz. War-
szawa 1987, s. 91 - 113.
87
lubelskiej, skutki zdobycia przez szlachtę, a później
przez magnaterię, zdecydowanej przewagi nad pozo-
stałymi warstwami społecznymi, a co ważniejsze -
nad samym monarchą, wreszcie konsekwencje wypły-
wające z dążeń zwycięskiej kontrreformacji do odbudo-
wy jedności wyznaniowej państwa.
Wszystko to sprawiło, iż zasadnicze czynniki kształ-
tujące świadomość narodową szlachty uległy gruntow-
nym przemianom. Zacznijmy od terytorium: aż do dru-
giej połowy XVI wieku polska grupa etniczna zamie-
szkiwała na ogół dość zwarty obszar, gdzie stanowiła
jeśli nie całość, to przynajmniej większość ludności.
Również ważniejsze nabytki terytorialne do momentu
unii lubelskiej tworzyły ziemie z ludnością w znacznym
stopniu polską. Nie mówiąc już o włączeniu do Korony
księstw oświęcimskiego (1456 r.) i zatorskiego (1494 r.)
czy inkorporacji Mazowsza w 1526 roku, należy przy-
pomnieć o ludności polskiej zamieszkującej obok Nie-
mców na terenie Prus Królewskich, przyłączonych po
pokoju toruńskim z 1466 roku. Pisząc w tym czasie
o konieczności obrony państwa polskiego, utożsamiano
je z obszarem zamieszkanym przez ludność tegoż po-
chodzenia i języka. W drugiej połowie XVI wieku było
to już niemożliwe. Jedni mówili Polska, inni Rzeczpo-
spolita, dla nikogo jednak nie ulegało wątpliwości, iż
własnej ojczyzny nie można już utożsamiać li tylko
z ziemiami Mazowsza, Wielkopolski, Małopolski czy
Pomorza.
Nową wspólnotę terytorialną, obejmującą - w pier-
wszej połowie XVII wieku - obszar blisko miliona ki-
lometrów kwadratowych, łączyło jedynie dość równo-
mierne rozsiedlenie (choć cienką warstewk stanu
szlacheckiego, stosunkowo jednolitego w XVII wieku
pod względem nie tylko obyczajów, lecz również języka
i wyznania. Cała ta warstwa nawiązywała do pewnych
wspólnych tradycji historycznych. Dzięki badaniom Ta-
deusza Ulewicza wiemy, żejuż począwszy od Jana Dłu-
gosza, poprzez takich kronikarzy, jak Maciej Miecho-
wita, Marcin Bielski, Aleksander Gwagnin, Marcin
Kromer czy Stanisław Sarnicki, utrwalał się w polskim
dziejopisarstwie pogląd, iż w pierwszych wiekach n.e.
część Sarmatów, zamieszkująca stepy czarnomorskie
między Donem a dolną Wołgą, opuściła swe siedziby
i osiedliła się między Dnieprem a Wisłą, obracając tam-
tejszą ludność w niewolników. W XVI wieku pogląd
ten zyskiwał stopniowo licznych zwolenników wśród
szlachty, nie przekształcił się jednak jeszcze w panu-
jącą ideologię tego stanu. Ulewicz zwraca słusznie uwa-
gę, iż pojęcie Sarmacji pełniło wówczas wyraźną fun-
kcję integrującą, łączyło bowiem pod jedną nazwą
"wszystkie ziemie rozległych i różnojęzycznych dzier-
żaw Jagiełłowych"2. W ten sposób tradycja historyczna
szlachty uległa wzbogaceniu, ale i zarazem rozszcze-
pieniu: do czerpanych z kronik wspomnień o bohater-
skich czynach dawnych Polaków, żywotnych i mogą-
cych oddziaływać tylko w czysto polskich kręgach
etnicznych, zostaje dodany wywód o zdobyczach sar-
mackiego miecza poprzedzających czasy pierwszych
Piastów. Wywód ten w XVII wieku funkcjonuje w świa-
domości przede wszystkim polskiej szlachty. Ruska od-
woływała się bowiem często i chętnie do czasów świet-
ności Rusi Kijowskiej, skwapliwie przyjmując panegi-
ryki, w których wśród jej przodków wymieniano
Rurykowiczów. Także szlachta litewska pamiętała
o dawnej potędze swego państwa. Na jej to użytek Ma-
ciej Stryjkowski odnowił i rozbudował średniowieczną
jeszcze legendę o rzymskim pochodzeniu tamtejszej
szlachty. Wyprowadzała ona Litwinów od wielkiej ro-
dziny narodów Europy, dając im - dzięki antycznej
genealogii - miejsce równie dobre jak Polakom.
Pamiętajmy, iż Polska XVI wieku należała - obok
2 T. Ulewicz, Sarmacja. Studium z problematyki slowiańskiej
XV i XVI wieku. Kraków 1950, s. 76.
88 89
Austrii i Turcji - do państw o najbardziej zróżnico-
wanym pod względem etnicznym i wyznaniowym spo-
łeczeństwie. Mieszkańców tego olbrzymiego po unii lu-
belskiej terytorium nie łączyła tożsamość języka, wiary
czy obyczaju. Stąd elementy integrujące stawały się
szczególnie cenne i potrzebne, choć nie przez wszyst-
kich uznawane. Należało do nich również pojęcie Sar-
macji; mianem tym określano ziemie całej Rzeczypo-
spolitej, przy czym Sarmatów utożsamiano przede
wszystkim z Polakami.
Czasem Sarmacją nazywano wschód Europy, za
Sarmatów uważano zaś wszystkich Słowian. W Rze-
czypospolitej świadomość, iż tutejsza szlachta to po-
tomkowie dziedziców ziem nad Oką, Wołgą i Donem,
podbudowywała historycznie ekspansję na tereny Dzi-
kich Pól i dalej na wschód, poza ówczesne granice pań-
stwa (podobnie zresztąjak Moskwa tytułem III Rzymu
uzasadniała parcie na zachód oraz walki z Turcją).
W tym znaczeniu sarmatyzm był więc historyczną do-
kumentacją racji istnienia polsko-litewskiego Com-
monwelthu, do którego w połowie XVII stulecia usi-
łowano, bez powodzenia (bo zbyt późno), dołączyć
trzeci, ukraiński człon. Wyprowadzanie pochodzenia
narodu od szczepów zamieszkujących ongiś jego tery-
torium nie stanowiło wyłącznie polskiej specjalności,
wystarczy tu przypomnieć tak popularny we Francji
XVI wieku frankogallizm. Na terenie Skandynawii wie-
lu zwolenników miał nordyzm. Holendrzy uważali się
za potomków dawnych Batawów itd. Jednak - jak
się zdaje - tylko w Polsce ten historyczny wywód po-
służył w XVII wieku do wytworzenia się pojęcia narodu
szlacheckiego. Była to subiektywna kategoria myśle-
nia, nie mająca pokrycia w rzeczywistości. Zbudowana
została na przeświadczeniu, iż tylko warstwa panująca
stanowi naród polski, inne zaś stają się czymś dodat-
kowym, społecznie potrzebnym, ale włsnej racji bytu
nie mającym. Tadeusz Ulewicz w związku z tym za-
90
uważa: "Mieszczanin jeszcze może tylko z rzadka i nie-
śmiało, a już w żadnym wypadku chłop nie zaliczał się
wówczas do Sarmatów, chyba jako człowiek, który wy-
szedł poza ramy swego stanu i pochodzenia (op. du-
chowny)"3.
Stawianie chłopa poza obrębem narodu pozostawało
oczyW ście w ścisłym związku z pogarszającym się go-
spodarczym i prawnym położeniem tej warstwy, podo-
bnie jak zdobycie przez szlachtę - kosztem miesz-
czaństwa i chłopów - zdecydowanej przewagi w pań-
stwie, przyczyniło się do powstania koncepcji narodu
szlacheckiego. Jest rzeczą interesującą, że różnorakie
konflikty społeczne i narodowe znajdowały uzasadnie-
nie w doszukiwaniu się odmiennej genealogii history-
cznej. Dość często wspomina się, iż warstwa szlachecka
przypisywała sobie inne niż chłopom pochodzenie; aje-
dynie marginalnie o tym, że magnateria starała się -
w latach największego nasilenia jej wpływów - od-
ciąć pod tym względem od szlachty. Przedstawiciele
niektórych rodów twierdzili wręcz, iż wywodzą się nie
od Sarmatów, lecz od patrycjuszowskich rodzin rzym-
skich.
Pojęcie narodu szlacheckiego sprzyjało procesowi
integracji tego stanu na obszarze całej Rzeczypospoli-
tej. Wspólnota przywilejów po kilkunastu czy kilku-
dziesięciu latach przynosiła ze sobą wspólnotę języka
oraz obyczajów, czego dowodem może być ostateczna
polonizacja większości szlachty litewsko-ruskiej oraz
ukraińskiej.
Do poczucia odrębności języka czy obyczaju docho-
dziła w Rzeczypospolitej świadomość swoistości pol-
skiego modelu ustrojowego, wysuwającą się dość często
na plan pierwszy. Szlachtę łączyło poczucie udziału
w pewnym wspólnym organizmie politycznym - ol-
brzymim terytorialnie państwie stanowiącym niejako
3 Tamże, s. 107.
91
jej własność. Wypływało stąd przekonanie o koniecz-
ności obrony tej Rzeczypospolitej zarówno wobec wro-
gów zewnętrznych, jak i wewnątrz państwa, przed za-
kusami ze strony przeciwników tzw. złotej wolności.
Wspominaliśmy już o tym, że pod urokiem owej
wolności byli również przedstawiciele innych stanów,
a wzorzec osobowy szlachcica odczytywano dość często
jako najlepiej odpowiadający statusowi człowieka wol-
nego z wszystkimi atrybutami tego położenia. Stąd też
znaczna część starszyzny kozackiej pragnęła być po
prostu szlachtą (w blisko dwieście lat później spora
grupa jakobinów bez większych oporów przedzierzgnę-
ła się w baronów i książęta cesarstwa). Opór szlachty
polskiej, która nie chciała przyznać starszyźnie kozac-
kiej własnych wolności stanowych tak atrakcyjnych dla
niej, popchnął ją do powstania. Zawarcie ugody ha-
dziackiej o 20 lat wcześniej (w 1638 zamiast 1658 r.)
i utworzenie Wielkiego Księstwa Ruskiego na wzór Li-
tewskiego przyniosłoby zapewne polonizację również
drugiej - po ukraińskiej magnaterii i szlachcie z prze-
łomu wieku XVI i XVII - generacji tamtejszej elity
społecznej.
Nasuwa się pytanie, jak przedstawiała się świado-
mość narodowa asymilującej się dopiero szlachty lite-
wskiej, ukraińskiej czy białoruskiej. Elementem wią-
żącym ją z polskością były na początkowym etapie
przede wszystkim przywileje stanowe; w ten sposób
tworzy się typ "Polaka politycznego", a więc kogoś, kto
czuje się przynależny najpierw do pewnej wspólnoty
polityczna-ustrojowej, potem zaś dopiero do grupy wła-
dającej tym samym językiem. Jak słusznie zwraca
uwagę Stanisław Kot, w tym właśnie znaczeniu szla-
chta ruska już w XVI wieku uważała się za przynależną
do narodu polskiego; jeden z ówczesnych kanoników
podpisywał się zaś jako natione Polonus, genie Ruthe-
nus, origine Judaeus.
Do polonizacji wiodły zresztą nieraz drogi dość kręte
92
i zawiłe. Szlachta litewska zazwyczaj nie posługiwała
się swoim ojczystym językiem; przechodziła dość często
od razu z ruskiego na polski. Na początku XWI stulecia
Janusz Radziwiłł pisze w liście do brata Krzysztofa,
że choć jest Litwinem i umrze jako taki, to jednak
idioma [tu: języka] polskiego zażywać w ojczyźnie na-
szej musiemy"4. Podobnie postępują pod koniec XVII
wieku kancelarie litewskie. Równie złożone procesy
przebiegały w sferze religii, ściślej związanej z kwestią
świadomości narodowej. Prawosławna szlachta ruska,
litewska czy białoruska przyjmowała bowiem niejed-
nokrotnie w dobie reformacji kalwinizm lub nawet
arianizm i dopiero z tego wyznania przechodziła,
w miarę polonizacji, na katolicyzm. Zjawisko to tłuma-
czy się faktem, iż łacińska wiara, ściśle związana z pol-
ską kulturą i obyczajowością, raziła ją w XVI wieku,
kiedy dystans cywilizacyjny dzielący szlacheckich mie-
szkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego od Korony
był znacznie większy. Reformacja, niezależnie od tego,
w jakim przychodziła wydaniu, oswajała ich z kulturą
zachodnią. Zbliżenie z polskością również w innych
dziedzinach życia ułatwiało przyjęcie katolicyzmu.
Na osobne rozważenie zasługuje rola religii w po-
wstawaniu ówczesnej świadomości narodowej. Tuż przed
wybuchem reformacji, w początkach XVI wieku, każda
z zamieszkujących Polskę grup etnicznych miała włas-
ną, dla niej tylko specyficzną konfesję. Polacy - kato-
licyzm, Rusini - prawosławie, Żydzi - judaizm, Tata-
rzy - islam, Ormianie - monofizytyzm, wielu chłopów
litewskich hołdowało wreszcie nadal, choć potajemnie,
pogaństwu. Ta reguła miała jeden tylko wyjątek w po-
staci Niemców, polszczących się co prawda w Koronie,
ale dalekich od asymilacji w Prusach Królewskich. Do-
piero w luteranizmie znaleźli oni potwierdzenie włas-
nej odrębności etnicznej, którego im dotąd nie dawała
4 S. Kot, Polska Zlotego Wieku..., s. 103.
93
wspólna z Polakami czy Litwinami religia. Była to być
może jedna z przyczyn tak masowego akcesu niemiec-
kich mieszkańców miasteczek pruskich, śląskich czy
wielkopolskich do nowej wiary. Analogicznie zresztą
przedstawiala się sprawa z bractwami cerkiewnymi
XVII wieku, które nie tylko bronily prawosławia, ale
i stanowiły ośrodki promieniowania kultury ruskiej.
Wśród Polaków natomiast dopiero reformacja wprowa-
dza rozbicie wyznaniowe.
Nic więc dziwnego, iż w walce z nią Kościół stale
nawiązywał do ówczesnej świadomości narodowej, im-
putując temu ruchowi obce, zagraniczne pochodzenie.
Zarzut nowości i obcości różnowiercy chętnie odrzucali
do przeciwnika, wskazując na wloskie źródła nauki pa-
piestwa. Zamiast "katolicki" zaczęto używać przymiot-
nika "rzymski" (papież, biskup, wiara etc.), oczywiście
w ujemnym słowa tego znaczeniu (tym samym zresztą
negowano powszechność Kościola, sygnalizowaną przy-
miotnikiem katolicki). Nowy kontrreformacyjny model
stosunków wyznaniowych traktowano zaś jako coś cal-
kowicie niezgodnego zarówno z łagodnym charakterem
narodowym Polaków, nieskorych do rozlewu krwi, jak
i z ich przeszłością historyczną.
W ogniu tej dyskusji raz po raz przeciwstawiano
sobie pojęcia: swój - obcy, Polak - Wloch lub Nie-
miec, nasz charakter i nasze tradycje a "praktyki" in-
nych nacji; słowem stosowano terminy dotyczące jak
najściślej różnorakich przejawów świadomości narodo-
wej. W XVI wieku jednak, mimo wszelkich starań
kontrreformacji, kwestia wyznania pozostała, jeśli cho-
dzi o Polaków, ściśle oddzielona od problemu przyna-
leżności narodowej. Podobnie jak dysydenci nie mieli
własnego stronnictwa politycznego oraz nie stanowili
izolowanej od spoleczeństwa grupy, tak też nikt nie
żywił wątpliwości, iż kalwini czy arianie należą do tego
samego co i katolicy narodu. Odmiennie przedstawiała
się oczywiście sprawa z osiadłymi na Żuławach meno-
nitami, braćmi czeskimi czy anabaptystami pochodze-
nia niemieckiego.
W miarę postępów kontrreformacji liczba dysyden-
tów wśród Polaków maleje. Umożliwia to forsowanie
tezy, iż jedynym wyznaniem winien być katolicyzm. Dy-
sydent - zdaniem większości katolików - wyłamy-
wał się ze wspólnoty narodowej. Kontrreformacja stara-
ła się postawić różnowierców poza jej granicami, uczy-
nić z ich istnienia coś niezgodnego z polską tradycją
historyczną. Udało jej się to na zachodnich kresach Rze-
czypospolitej: osiadly w Wielkopolsce kler luteranów
i braci czeskich szukał bowiem pomocy, poparcia i osło-
ny u elektora brandenburskiego. Do Prus Książęcych
udawała się liczna szlachta tegoż wyznania, tam też
jechali pastorzy w poszukiwaniu chleba i młodzież na
studia. Wszystko to pociągało za sobą germanizację li-
cznych środowisk różnowierców: hasło "Polak - kato-
likiem" odcinalo ich od narodu. Stopniowe załamywanie
się - w teorii i praktyce - tolerancji religijnej spra-
wialo, iż dysydenci dość często szukali pomocy w spra-
wach wyznaniowych u wrogów politycznych Rzeczypos-
politej, co jeszcze bardziej kazało kwestionować zasad-
ność zaliczania różnowierców do narodu polskiego.
W XVII wieku godzono się nadal na współżycie róż-
nych konfesji w obrębie tego samego państwa, ale nie
tego samego narodu. Dowodem jest fakt, iż w tym sa-
mym czasie, kiedy zamyka się ariańskie instytucje
w rodzimym Rakowie (1638 r.) i prześladuje polskich
kalwinów po miastach, szlachta sprowadza z Niemiec
i Śląska luterańskich osadników do Wielkopolski oraz
na Lubelszczyznę i otacza ich opieką. Z dużą dozą wro-
gości patrzyli natomiast na nich polscy mieszczanie
i chłopi. Również i Kościól katolicki krytycznie obser-
wował tak masowy naplyw protestantów. Przez war-
stwę panująca jednak obca etnicznie grupa wyznanio-
wa była wszędzie dłużej tolerowana niż hołdujący innej
konfesji rodacy, w stosunku do których żywiono liczne
94 95
pretensje. Uznawano prawa wyznaniowe niemieckich
mieszkańców takich miast, jak Gdańsk, Toruń czy El-
bląg, nie tylko dlatego, iż były to wpływowe i zamożne
ośrodki, z którymi szlachta nie mogła się nie liczyć.
Pewną rolę odgrywała tu również obcość etniczna; od-
mienność wyznania wzbudzała większe oburzenie, jeśli
szło o rodaków: drażnił i budził nieufność innowierczy,
choć polski patrycjat Krakowa czy Lublina. Podobnie
na terenie Prus Książęcych kalwiński patrycjat tolero-
wał polskich katolików czy arian, zwalczał zaś luterań-
skie pospólstwo - kupców i rzemieślników - w któ-
rym widział ekonomicznego konkurenta.
Tezie tej pozornie tylko przeczy unia brzeska, (1595
- 1596) pamiętajmy jednak, iż była ona inspirowana
przez Rzym, w samej zaś Rzeczypospolitej nie budziła
zbytniego entuzjazmu; ponadto chodziło tu o pozyska-
nie szlachty, którą z racji jej stanu uważano w XVII
wieku za członka tej samej wspólnoty etnicznej. Z kolei
rodakom zarzucano, iż szerzyli propagandę obcej wia-
ry. Jakub Zawisza w 1613 roku stwierdzał, że "żydo-
wska ani tatarska sekta żadnej szkody w wierze kato-
lickiej nie czyni", nikt bowiem na ich wyznanie przez
kilkaset lat nie przeszedł, natomiast "heretycy" kradną
dusze Kościołowi5. Podobną opinię znajdujemy również
u Szymona Starowolskiego. Po drugie, rodak-różno-
wierca był dość często niewygodną konkurencją polity-
czną lub zawodową, której pozbywano się pod pretek-
stem walki z herezją. Można śmiało zaryzykować
twierdzenie, że gdyby arianie stanowili mniejszość wy-
znaniową obcą etnicznie, to nie zostaliby z Polski wy-
gnani. Na skutek banicji nie tylko w teorii, ale i w
praktyce znaleźli się poza obrębem narodu. Ten sam
mechanizm działał w XVI i XVII wieku, za każdym
jednak razem w innym kierunku. Spotęgowana w dobie
5 J. Zawisza, Wskrócenie procesu koronnego. Kraków 1898,
s. 18.
renesansu świadomość narodowa torowała bowiem dro-
gę reformacji, natomiast w następnym stuleciu ta sama
świadomość sprzyjała dążeniom do eliminacji z narodu
szlacheckiego elementów obcych nie tylko pod wzglę-
dem stanowym, ale i wyznaniowym.
Tak więc w XVII wieku szlacheckie rozumienie na-
rodu poszerzyło się o dwa nowe kryteria, mianowicie
pojęcie wspólnoty przywilejów oraz kwestię wyznania,
które w tym właśnie stuleciu miało w kształtowaniu
się świadomości narodowej odegrać nieporównanie
większą niż przedtem i potem rolę. O ile pierwsze z wy-
żej wymienionych kryteriów wiązało się wyraźnie
z prawna-ustrojową strukturą Rzeczypospolitej, to dru-
gie było do pewnego stopnia uzależnione od jej sytuacji
międzynarodowej. Walka z "bisurmańską" Turcją, pro-
testancką Szwecją czy prawosławną Rosją wzmaga po-
czucie polskiej świadomości narodowej, sprzyja oparciu
go także na odrębności wyznania. Ograniczone do szla-
chty - i to katolickiej - pojmowanie polskiej wspól-
noty etnicznej budziło ostry sprzeciw ze strony przede
wszystkim różnowierców. Dość często podkreślali oni
swoją lojalność wobec Polski; czynili to luteranie śląscy
czy pomorscy, podobnie postępowali również przeby-
wający na emigracji arianie, którzy opiewali w swych
poematach sukcesy polskiego oręża nad Turkami oraz
sławili elekcje Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Ja-
na III Sobieskiego. Z kolei przedstawiciele duchowień-
stwa katolickiego przypominali, że chłopjest członkiem
tej samej wspólnoty etnicznej. Opieka prawna i obrona
przed nadmiernym wyzyskiem społecznym należy mu
się więc i z tego powodu, że włościanin to taki sam
Polak jak jego pan.
Pauperyzacja gospodarcza chłopa, zamknięcie mu
dostępu do wyższych szczebli oświaty, pogardliwe trak-
towanie przez szlachtę - wszystko to wyrobiło w pod-
danym przekonanie, iż pod względem etnicznym jest
kimś innym niż jego pan. Jeszcze do przełomu XIX
96 I 97
i XX wieku nazywano u nas po wsiach szlachtę Pola-
kami. W tej też formie utrwaliły się w świadomości
chłopskiej relacje z powstań narodowych, w których
owi Polacy walczyli z Moskalami. "W jaką rozpacz -
pisze K.W. Zawodziński - wprawiało mnie jako dziec-
ko, w rozmowach z kmiotkamiŻ specyficzne znaczenie
dwóch słów: Polski" (gdy mowa była o 1863 r.) i na-
szeŻ (gdy mowa o wojsku)"6. W 1846 roku chłopi gali-
cyjscy twierdzili, iż idą bronić cesarza przed Polakami;
jeszcze po pierwszej wojnie światowej Władysław Or-
kan odnotował (w Listach ze wsi, 1925 - 1927) wystę-
powanie na wsi przejawów lojalizmu wobec nie panu-
jących już cesarzy austriackiego czy rosyjskiego. Było
to oczywiście konsekwencją służby w armii zaborczej
oraz dług'óletniej przynależności do obcego organizmu
państwowego. Równocześnie jednak dawał o sobie znać
jakiś daleki pogłos dawnego pojmowania narodu pol-
skiego jako obejmującego tylko szlachtę.
Konsekwencją rosnącego wśród tego stanu poczucia
odrębności narodowej były mnożące się od początków
XVI wieku autocharakterystyki Polaków - bądź to
całego narodu, bądź też poszczególnych grup i warstw.
Wiążą się one ściśle z próbami określenia ich chara-
kteru narodowego, w którym dopatrywano się szeregu
cech dodatnich, jak przywiązanie do wolności, męstwo,
prostoduszność, szczerość i gościnność. Równocześnie
jednak wytykano skłonność do zbytku oraz ślepego na-
śladowania obcych wzorów, idące w parze z niechęcią
do systematycznego wysiłku.
Obok ogólnego charakteru narodu istniały także
"podcharaktery"; mamy tu na myśli obyczaje i umysło-
wość mieszkańców poszczególnych regionów Rzeczypo-
spolitej, nieraz złośliwie oceniane. Używano sobie zwła-
szcza na Litwinach (pojmowanych dość często jako
6Trylogia Henryka Sienkiewicza. Studia. Szkice. Polemiki.
Oprac. T. Jodełka. Warszawa 1962, s. 465.
ludność pewnego terytorium, a nie narodowość), szcze-
gólnie jednak dokuczano Mazurom, zarzucając im
ciemńotę i nieuctwo, prymitywizm życia i obyczajów,
skłonność do burd, pieniactwa i pijaństwa. W atakach
na mieszkańców Mazowsza łatwo wyczuwalna jest do-
za irytacji z powodu ich prężności, przedsiębiorczości,
aspiracji wreszcie kontrastujących z zacofaniem tej
dzielnicy. Wszystkie te cechy pozostawały jakby w pew-
nej sprzeczności z charakterem Polaków, o których pi-
sano, iż wiele by mogli osiągnąć, gdyby tylko chcieli
rozwinąć swą energię i zużytkować posiadane zdolno-
ści. "Porosłej w pierza" szlachcie wielkopolskiej czy
podkrakowskiej już się nie chciało, musiała więc z nie-
smakiem i niechęcią patrzeć na Mazurów, którzy po-
trafili wykorzystać każdą możliwość awansu.
Interesowano się przeszłością narodową; historio-
grafia renesansowa staje się wielką szkołą patrioty-
zmu. Za programową wypowiedź należy uznać opinię
Joachima Bielskiego, którego zdaniem winno się oddać
sprawiedliwość naszym przodkom, ponieważ tak zna-
cznie krwią swoją rozszerzyli granice państwa. Miłość
ojczyzny stanowiła według tego historyka główną po-
budkę skłaniającą do spisywania jej dziejów. Miało to
zresztą doniosłe znaczenie dla współczesnej świadomo-
ści narodowej, skoro - jak słusznie stwierdza Kazi-
mierz Dobrowolski - "tradycje o życiu i dziełach mi-
nionych pokoleń wiązały przeszłość ojczyzny z teraź-
niejszością".
Podobną rolę odgrywała również historiografia XVII
wieku, że przypomnimy dzieła Pawła Piaseckiego,
Wespazjana Kochowskiego czy Szymona Rudawskiego.
W przedstawianiu minionych wieków cechowało ją wy-
bitnie pragmatyczne ujęcie.
7 K. Dobrowolski, Studia nad kulturą naukow w Polsce
u schylku XVI stulecia. Kraków 1933, s. 72; J. Tazbir, Szlaki
kultury polskiej..., s. 7 i n.
98 99
Każda nowa klasa dochodząca do władzy tworzy
własną genealogię historyczną, ukazującą dzieje swej
walki o zajęcie pozycji warstwy panującej. Podobnie
i dziejopisowie szlacheccy zwracali dużą uwagę na za-
biegi o utrzymanie i rozszerzenie przywilejów stano-
wych szlachty oraz walkę z zasiadającymi na tronie
polskim obcymi władcami, którzy usiłowali te przywi-
leje uszczuplić. Obok rzeczywistych, wyolbrzymianych
zresztą starć opisywano nawet nie istniejące wystąpie-
nia w obronie swobód szlacheckich, jak na przykład
rzekomy rokosz gliniański za panowania Ludwika Wę-
gierskiego. W ten sposób naród szlachecki tworzył nie-
jako własną genealogię historyczną. Warto chyba pod-
kreślić, że istniały w niej dwa różniące się od siebie
pokłady: świadomość wspólnoty dziejów, wywodzących
się od mitycznych Sarmatów, podzielana przez całą
szlachtę polską oraz pamięć o stosunkowo niedawnej
przeszłości historycznej, różna u Wielkopolan, Mazo-
wszan czy mieszkańców Małopolski. W tym drugim
wypadku szczególnie dużą rolę odgrywała - obok li-
teratury drukowanej - również tradycja ustna. Swoi-
stą szkołę patriotyzmu stanowiła ówczesna poezja,
opiewająca w utworach Wacława Potockiego, Samuela
Twardowskiego czy Zbigniewa Morsztyna triumfy mi-
litarne odniesione przez wojska polskie. Wartości wów-
czas powstałe weszły na trwałe do kultury polskiej,
funkcjonując w niej aż po wiek XIX czy nawet dłużej.
Pozostały też aktualne niektóre wzorce osobowe wtedy
ukształtowane (Stefan Czarniecki, Stanisław Żółkie-
wski). Ci zaś, których - jak Janusza Radziwiłła czy
Hieronima Radziejowskiego - ówczesna opinia pa-
triotyczna uznała za zdrajców, do dziś dnia z tym właś-
nie przymiotnikiem figurują na kartach podręczników
historii.
Wreszcie słów parę o ówczesnym pojmowaniu za-
sadniczych pojęć związanych z rozwojem świadomości
narodowej. Przez określenie Polak rozumiano zarówno
członka pewnej wspólnoty etnicznej, jak mieszkańca
określonego terytorium, przede wszystkim Wielkopol-
ski i Małopolski, a więc dwóch ziem, które składały się
na organizm państwa polskiego jeszcze w XV wieku.
Równocześnie jednak pojęcie to zaczyna oznaczać
w ogóle obywatela Rzeczypospolitej, niezależnie od te-
go, jakim językiem posługuje się na co dzień. Decydu-
jące jest to, że dany osobnik mieszka na terytorium
Polski oraz podlega władzy jej królów. W tym też zna-
czeniu niemiecki z pochodzenia drukarz, Hieronim
Wietor, nazywa siebie "Polakiem wmiszkanym",
a Zygxnunt August wzywa Albrechta Pruskiego, aby
stał się "dobrym Polakiem". W sto lat później Maciej
Kazimierz Sarbiewski mianem Polaków obejmuje nie
tylko ludzi mówiących po polsku, ale również i tych,
"których z czasem ńopiero dopuszczono lub przyłączo-
no do organizmu tego wielkiego państwa"8. Daleki po-
głos takiego rozumienia terminu przyniesie po latach
nasz hymn narodowy, zapowiadający, iż będziemy Po-
lakami, gdy tylko odbudujemy niepodległą ojczyznę.
Słowa te stanowiły odbicie oświeceniowego przekona-
nia, iż państwo jest tym samym co i naród. O miesz-
kańcu Prus mówiono Prusak, Litwy - Litwin. Ci
"Prusacy", jak się sami nazywali, protestowali dość sta-
nowczo przeciwko napływowi na swe terytorium cudzo-
ziemców i obcych, przez których rozumieli mieszkań-
ców wszystkich innych ziem wchodzących w skład
ówczesnej Rzeczypospolitej.
Z licznych przykładów świadczących, iż związek
z daną ziemią (regionem) był wymieniany na równi
z narodowością, można przytoczyć Jana Dymitra Soli-
kowskiego, który w 1573 roku pisał, iż "w królestwie
spólnem siedzi Polak, Litwin, Prusak, Rusak, Mazur,
Żmudzin, Inflant, Podlaszanin, Wołyńczyk, Kijowia-
nin". "A noszy niebożęta Polacy, Mazurowie, Litwa,
8 M. K Sarbiewski, O poezji..., s. 203.
100 101
Żmudź, Russacy [...]" - wtóruje mu Maciej Stryjko-
wski9. To poczucie przynależności regionalnej prze-
trwało dość długo; uległo ono nasileniu w momencie
decentralizacji państwa, jaka nastąpiła w XVII wieku.
Trudności, z którymi borykał się wówczas Mazur prze-
niesiony w inne regiony Polski, przedstawił nam pla-
stycznie Pasek. Jeszcze w XIX wieku mieszkańców
dawnego Księstwa nazywano potocznie Litwinami; za
takiego uważał się Kościuszko, jak również autor Pana
Tadeusza, który na odezwie do sejmu węgierskiego
(1832) podpisał się jako "Adam Mickiewicz, Litwin",
dawną Polskę uważał zaś za "syntezę ludów". W po-
wieści polskiej z przełomu wieku XIX i XX stosunkowo
często występują postacie w ten właśnie sposób okre-
ślane. Termin Litwin stanowił więc oczywiście nie de-
sygnat narodowości, ale zapis pochodzenia terytorial-
nego. Stąd też ów Litwin był po prostu przeciwstawie-
niem Koroniarza (vide tytuł znanej powieści Jana
Lama Koroniarz w Galicji). W dobie rozbiorów do daw-
nych nazw Litwina, Mazowszanina czy Prusaka doszły
pojęcia narzucone przez nowy podział terytorialny ziem
polskich, jak Galicjanin, Poznaniak, Królewiak czy Po-
dolak; jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym uży-
wano ich zastępczo zamiast terminu Polak (jako taki).
U schyłku XVIII wieku nastąpił jednak wyraźny
zanik dawnego pojęcia narodu jako grupy etnicznej
używającej wspólnego języka i przywilejów, a ograni-
czonej wyłącznie do szlachty. W dobie Sejmu Wielkiego
przedstawiciele polskiej lewicy zaczęli lansować tezę,
iż naród obejmuje wszystkie stany, włącznie z chłopa-
mi. Przekonanie to nie od razu jednak upowszechniło
się w świadomości szlachty; jeszcze w trakcie debat
sejmowych, a nawet i w samej Konstytucji 3 maja ter-
min ten ograniczono głównie do stanu rycerskiego (or-
do equestris), a przez obywateli rozumiano przede
9 J. Tazbir, Rzeczpospolita i świat..., s. 40.
102
wszystkim szlachtę. Mimo to w ostatnim rozdziale
Konstytucji, mówiącym o armii narodowej, gdzie czy-
tamy, iż wszyscy obywatele są zobowiązani do obrony
ziemi ojczystej, ustawodawcy mieli już na myśli cały
naród, w nowożytnym tego słowa znaczeniu. Podobnie
zresztą i bardziej radykalni działacze obozu patriotycz-
nego (jak op. Franciszek Jezierski) zaliczają do narodu
również mieszczaństwo i chłopów. Dla Kołłątaja na na-
ród składają się "miliony ludzi mówiących po polsku".
Dla obu pisarzy trzonem narodu są chłopi; warstwa
ta, jak pisze Jezierski, "utrzymuje rodowitość języ-
ka ojczystego, zachowuje zwyczaje i trzyma się jedno-
stajnego sposobu życia"1ł. Było to otwarte, wręcz pro-
wokacyjne niejako wyzwanie rzucone zwolennikom
dawnej koncepcji narodu szlacheckiego, których było
jeszcze wielu, zwłaszcza na prowincji. W roku 1790
anonimowy autor pisał, iż "wszelkie przywileje uwła-
czają prawu powszechnemu". Dlatego skasowano
szlachtę we Francji. Polacy natomiast zasłużyliby na
jeszcze większą pochwałę Europy, gdyby skasowali
wszystkie stany, a "ustanowili jeden dla wszystkich
obywateli, to jest stan szlachecki"m.
Warto jednak podkreślić, że jeśli świadomość naro-
dowa ulega w dobie oświecenia pewnemu upowszech-
nieniu (m.in. dzięki rozwojowi literatury i szkolnictwa),
to jej szerzycielami byli przede wszystkim pierwsi pol-
scy inteligenci zawodowi oraz wykształcone, patrioty-
czne warstwy szlachty i mieszczaństwal2. Podobnie
przedstawia się sytuacja w wieku XIX; uświadomienie
1o J. Tazbir, Polska świadomość narodowa XVI-XVIII wie-
ku. [w:] Studia nad rozwojem narodowym Polaków, Czechów
i Słowaków. Pod red. R. Hecka. Wrocław 1976, s. 45.
11 E. M. Rostworowski, Popioły i horzenie. Szkice historyczne
i rodzinne. Kraków 1985, s. 136.
1z J. Kowecki, U poczctków nowoczesnego narodu. [w:] Polska
w epoce oświecenia. Państwo - społeczeństwo - hultura. Warsza-
wa 1971, s. 164.
103
narodowe następowało wówczas poprzez literaturę
(niekoniecznie wielki dramat romantyczny, ale i utwo-
ry w rodzaju Kościuszki pod Racławicami Ludwika An-
czyca), sztukę (malarstwo patriotyczne), wreszcie Ko-
ściół. We wszystkich tych dziedzinach udział ludzi
pochodzących ze szlachty był niewątpliwie pokaźny.
Z niej to przecież rekrutowali się poeci i malarze, pa-
triotyczni kaznodzieje i historycy, tworzący owe Wie-
czory pod lipc.
Zdaniem Tadeusza Łepkowskiego w epoce narodzin
nowoczesnego narodu polskiego (1764 - 1870) wzrósł
trzykrotnie krąg ludzi posiadających świadomość przy-
należności etnicznej ("około 1870 r. mniej więcej 30 -
35% ludzi mówiących po polsku, a także pewna liczba
tych, co po polsku mówiła słabo lub bardzo słabo, czuło
się i uważało za Polaków"). W ciągu następnego pół-
wiecza liczba ta wzrosła do 75 - 80% procent ogółu Po-
lakówl3. Świadomość ta opierała się na podobnych wy-
różnikach narodu, co i w XVI czy w XVII wieku (wspól-
nota języka i terytorium), z tą wszakże różnicą, iż
korzystanie ze wspólnych przywilejów zostało zastą-
pione przez poczucie wspólnej krzywdy. Represje, jakie
następowały po każdym zbrojnym zrywie, były bowiem
- wbrew intencjom zaborców - wielką szkołą uświa-
domienia narodowego. Jakże często chłop czy rzemie-
ślnik, walczący w jednym szeregu z panami, dopiero
na śledztwie, w więzieniu czy na zsyłce dowiadywał
się, za co właściwie walczył i jaka jest jego przynależ-
ność etniczna. Represje poszerzały więc skutecznie gro-
no zainteresowanych w zwycięstwie polskiej sprawy,
wypisując nieraz dosłownie na grzbiecie starą prawdę
o wspólnocie narodowego losu.
Na patriotyzm składały się również takie czynniki,
jak - obok troski o czystość i rozwój języka ojczystego
i3 T. Łepkowski, Polska - narodziny..., s. 508; tenże, Upar-
te trwanie polskości. Londyn 1989, s. 25.
104
- ochrona i pielęgnacja rodzimego obyczaju. Zwraca-
no już na to uwagę w XVI wieku, wskazując na zagro-
żenie rodzimego stylu życia przez cudzoziemski (hisz-
pański, włoski, francuski lub niemiecki, zależnie od
osobistych uprzedzeń piszącego na ten temat). Przez
obyczaj rozumiano ząpewne słynne mas polonicom,
którym tak bardzo podróżująca po Europie Zachodniej
szlachta odróżniała się od jej mieszkańców. Sprawę
obyczajów będzie później podnosił Andrzej Lubieniecki,
Paweł Piasecki, Wespazjan Kochowski oraz inni przed-
stawiciele dziejopisarstwa doby baroku.
Również i w XIX wieku chłopi polscy nie tylko mo-
wą, ale także i obyczajem, wzorowanym w pewnym
stopniu na szlacheckim, różnić się będą od kolonistów
niemieckich, osiadających w ich najbliższym sąsie-
dztwie. Daleko bardziej istotnym wyróżnikiem byłojed-
nak wyznanie.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R4Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R5Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R2Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R8Tazbir Kultura szlachecka w Polsce WSTEPTazbir Kultura szlachecka w Polsce R1Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R1Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R6Tazbir Kultura szlachecka w Polsce BIBLIOGRTazbir Kultura szlachecka w Polsce R7Raport o stanie i zróżnicowaniach kultury miejskiej w PolscePrzejawy kultury łemkowskiej w Polsce południowo wschodniej(1)Bogactwo kultury szlacheckiej w Panu Tadeuszu A Mickiewicza Funkcje obrazów polskiej dawności w tydemokracja szlachecka w polscedemokracja szlachecka w polsceKrawiec Seksualność w średniowiecznej Polsce R3więcej podobnych podstron