Migotanie przedsionków jest najczęściej rozpoznawanym zaburzeniem rytmu serca. Obecnie schorzenie to występuje u 1- 1,5% populacji. Szacuje się, że odsetek ten do 2050 roku wzrośnie 2,5- krotnie [1]. Pacjenci cierpiący na migotanie przedsionków obarczeni są większym ryzykiem występowania innych chorób i przedwczesnej śmierci [2]. Jednym z najpoważniejszych i zarazem najczęstszych powikłań migotania przedsionków jest udar niedokrwienny mózgu. Statystyki wskazują, że arytmia ta odpowiedzialna jest za około 15% udarów, a ryzyko takiego zdarzenia w tej grupie chorych wzrasta 5- krotnie [2].
Głównym problemem w leczeniu migotania przedsionków wydaje się być nie samo przywrócenie rytmu zatokowego, a jego utrzymanie. Napotykane tu trudności stały się bodźcem do badań porównujących pacjentów, u których skutecznie utrzymywano rytm zatokowy z chorymi, u których leczenie sprowadzało się jedynie do kontroli częstość akcji komór. Pomimo braku jednoznacznych dowodów przemawiających na korzyść pierwszej strategii, okazuje się, że istnieją grupy pacjentów, u których utrzymanie fizjologicznego rytmu zatokowego jest warunkiem skutecznej terapii [3;4]. Do tych chorych zalicza się głównie ludzi młodych ze świeżo rozpoznanym lub izolowanym objawowym migotaniem przedsionków lub pacjentów z epizodami zatorowości w przeszłości. Takim pacjentom zaleca się zwykle dożywotnią terapię amiodaronem- lekiem o udowodnionej najwyższej skuteczności w podtrzymywaniu rytmu zatokowego. Ponadto wykazano, że utrzymywanie rytmu zatokowego poprawia jakość życia pacjentów, a także pozytywnie wpływa na tolerancję wysiłku fizycznego [5].
Amiodaron, zwłaszcza przy stosowaniu przewlekłym, wywołuje jednak wiele poważnych działań niepożądanych. Zalicza się tu m.in. zaburzenia czynności tarczycy, zwłóknienie płuc, polekowe zapalenie wątroby, a także relatywnie niewielkie działanie proarytmiczne [6]. Ponieważ efekty te częstokroć zmuszały klinicystów do przerwania terapii amiodaronem, pojawiło się zapotrzebowanie na lek, który równie skutecznie podtrzymywałby rytm zatokowy, a jednocześnie zapewniałby większe bezpieczeństwo leczenia.
W odpowiedzi pojawił się dronedaron- podobnie jak amiodaron pochodna benzofuranu, wzbogacona jednak o grupę metan- sulfonylową, a pozbawiona atomu jodu. Dzięki tym modyfikacjom zapewniono związkowi lepsze właściwości farmakokinetyczne. Mniejsza lipofilność, a co za tym idzie ograniczenie akumulacji w tkankach i krótszy czas półtrwania umożliwiły zlikwidowanie większości działań niepożądanych, wynikających z przewlekłego stosowania amiodaronu. Pozbycie się z cząsteczki atomu jodu wyeliminowało natomiast problem zaburzeń czynności tarczycy [7].
Ocena skuteczności dronedaronu w leczeniu migotania przedsionków stała się tematem licznych badań, zarówno eksperymentalnych, jak i klinicznych. W znacznej większości z nich udowodniono, że dronedaron w porównaniu z placebo nie tylko wywiera korzystny wpływ na kontrolę rytmu i częstości akcji serca, ale również redukuje ilość i długość hospitalizacji, a także zmniejsza śmiertelność [8-11]. Lek nie jest pozbawiony jednak wad. Okazało się bowiem, że dronedaron niekorzystnie wpływa na funkcje nerek. Jego stosowanie zarówno u chorych, jak i u zdrowych ochotników, wiązało się z 10- 15% wzrostem stężenia kreatyniny w surowicy krwi [12]. Innymi obserwowanymi działaniami niepożądanymi były zaburzenia żołądkowo- jelitowe, objawiające się głównie biegunką, infekcje i bradykardia [5;9;11]. Ponadto w przedwcześnie przerwanym badaniu ANDROMEDA wykazano, że dronedaron w porównaniu z placebo zwiększa śmiertelność wśród pacjentów z objawową niewydolnością serca i bardzo niską frakcją wyrzutową [13].
Badanie DIONYSUS po raz pierwszy w bezpośredni sposób zestawiło efekty leczenia dronedaronu z wynikami terapii amiodaronem [14]. W próbie udział wzięło 500 osób. Obserwacja trwała 6 miesięcy. Rezultaty badania nie były zaskoczeniem. Nawrotowe migotanie przedsionków odnotowano u 42% leczonych amiodaronem i u 63% pacjentów, u których zastosowano dronedaron. Dronedaron, choć mniej skuteczny w podtrzymywaniu rytmu zatokowego, spowodował jednak mniej efektów niepożądanych i tym samym rzadziej dochodziło do przerywania terapii.
Autorzy innych publikacji ostrzegają przed nadmiernym optymizmem i zbyt pochopnymi ocenami [15]. Ciągle brakuje bowiem jednoznacznych dowodów na wyższość efektów leczniczych osiąganych za pomocą któregoś z leków. Podkreślając potrzebę randomizowanych badań kontrolnych na dużych grupach pacjentów, badacze sugerują, że dronedaron stosowany mógłby być jako leczenie pierwszego rzutu. Póki co decyzja o zastosowaniu skuteczniejszego amiodaronu bądź potencjalnie bezpieczniejszego dronedaronu pozostaje jednak w rękach klinicystów i każdorazowo rozpatrywana powinna być indywidualnie.