WŁADYSŁAW SYROKOMLA - WYBÓR POEZJI
Informacje o autorze i twórczości
1. Oryginalność ludowych gawęd Syrokomli
+ Kult dawnej szlachetczyzny jako jeden z pierwszych spotęgował Jan Chryzostom Pasek. Jego „Pamiętniki” wydane w 1836 roku i zaraz powtórnie w roku następnym, oczarowały czytelników właśnie wizją sarmackiego życia pełnego fantazji i zadzierżystości.
+ Niedługo potem, bo już w 1841 roku dopomagają w tym „Pamiątki JPana Seweryna Soplicy cześnika parnawskiego” Henryka Rzewuskiego. Sypiące się anegdoty z życia wojennego konfederatów barskich, przeróżne prawnicze obroty jurystów i palestry, rodzinne i towarzyskie przygody pozwalały czytelnikowi przenieść się w doskonale artystycznie skonstruowany świat szczęśliwy a zapewniający spokojne i pobożne życie wszystkim, którzy szlachecką mogli się wykazać metryką. Ubogi pan Seweryn dochodzi do majątku, i do tytułu; żeni się z ubogą panienką Magdaleną Bohuszewiczówną - a choć ma w posagu tylko parę sukienek i srebrną cukiernicę, to jednak przy obrotnym cześniku parnawskim i jej gospodarności dobrze im się wiedzie. Znamienny jest fakt, że Rzewuski ukazuje księcia Karola Radziwiłła „Panie Kochanku” - wbrew prawdzie historycznej - jako nieuka, który rzekomo jeszcze jako piętnastolatek nie umiał czytać - jednak fakt ten, rzekomo historyczny, przysłonił twierdzeniem, że „miał polski rozum wielki”.
+ Wnet po dziele Rzewuskiego ukazały się „Obrazy litewskie” Ignacego Chodźki, a wśród nich „Pamiętniki kwestarza”. Chodźko nie robił już tylu dygresji godzących w reprezentantów polskiego oświecenia, nie atakował nauki i profesorów wileńskiego uniwersytetu.
+ Obok popularnych gawędziarzy prozą stanęli do apelu poetyccy głosiciele szlacheckich obyczajów i przygód. Tu na czoło wysunął się od razu Wincenty Pol.
+ Wielowarstwowa gawęda staroszlachecka, prozaiczna czy wierszowana, swe rodzime gniazdo miała na kresach litewsko - ruskich.
+ Z popularną etykietą gawędy nieśmiało wkroczył w świat początkujący literat poparty protekcją Józefa Ignacego Kraszewskiego. Dzierżawca Załucza przyjął termin „gawęda” w nieco innym znaczeniu niż urobiona dotychczas epiczna opowieść, zbliżona zasadniczo do popularyzującej się noweli. Użył tu nazwy nowej, uprawniającej literacki rodzaj pośledniejszy, nie starający się o równouprawnienie w stosunku o ustalonych i dostojnych jak epopeja czy poemat. Wierszowane gawędy Syrokomli różniły się istotnie od staroszlacheckich. To nie były nowele, szkice czy opowiastki, lecz krótkie opowiadania skonstruowane na motywie jakiejś niezwykłości czy cudowności, co dodawało nerwu tokowi akcji. Prócz znamiennej kompozycji tematyka ich jest zasadniczo nieszlachecka. Są to gawędy gminne, żebrackie, jest spowiedź osocznika i nawet „gawęda dziecinna”.
+ Najdłuższa (przed „Dęborogiem”) „gawęda z tradycji poleskiej” to spowiedź starego osocznika Chodyki przed sądem w Słucku, któremu przewodniczy książę wojewoda (oczywiście Radziwiłł). Ongiś Chodyka sponiewierany i skatowany przez służbę łowczego, zabił go ciosem topora. Uciekł w puszczę i po trzydziestu latach życia na bezludziu prawie odczłowieczony staje przed sądem, gdyż dręczy go sumienie. Bogata w przygody i refleksje spowiedź osocznika kończy się - jak nam się domyślać pozwala poeta - pokutą w słuckim monasterze.
+ W „Pamiątkach Seweryna Soplicy” jedna z gawęd opowiada podobny wypadek w życiu majętnego szlachcica ziemi trembowelskiej, Leszczyca. Zakochał się w swej siostrzenicy, a gdy nie uzyskał dyspenzy na ślub w nuncjaturze nie uzyskał, zamieszkał z ukochaną. Sąd grodowy skazał Leszczyca na gardło, lecz skazany umknął potajemnie na Węgry. Otóż po latach przed urzędem podstarościego „pokazuje się człowiek już w wieku podeszłym (…) przyznając się, iż jest tym samym Leszczycem na świeć przez jego ojca dekretowanym, że nigdy mól serca gryźć mu nie przestał, że gardził prawem ojczystym i od wyroku się uchylał, że nie mogąc dłużej znieść swego stanu, przychodzi dopełnić wyrok”. Historia pana Leszczyca miała być odowem, jak silne było w Polsce poczucie ważności prawa, a raczej wyroku sądowego - natomiast dzieje chłopa - osocznika Chodyka dowodzą potęgi sumienia i jego wyrzutów.
+ „Chodyka” nie był manifestem demokratycznym, jednak wystarczająco dobitnie, właśnie w roku Wiosny Ludów, okazał, że gawęda może inną głosić tradycję niż szlachecką, sarmacką. Niewątpliwie była ta gawęda wyrazem szacunku dla starej tradycji chrześcijańskiej - ale właśnie miała wydźwięk nowoczesny, demokratyczny w całej pełni. Nowy, humanistyczno - chrześcijański ton gawęd Syrokomli, usłyszeli szybko ci, do których spokojna i dostatnia tradycja szlachecka nie przemawiała wcale lub bardzo słabo. Natomiast ujęcie spraw ludzkich, ogólnoludzkich w ich prostym kształcie moralnego nakazu miało swą wymowę nie wymagającą komentarzy.
+ Jeżeli szukałoby się w poezji Syrokomli postaci tak ogromną rolę pełniącej w gawędach szlacheckich, bujnego i dumnego magnata „Panie Kochanku”, to w utworach poety nie pokazał się on nigdy. Raz tylko pośredni, bolesny pogłos rozpaczy matki złączył się z pompatycznym festynem imienin księcia Karola w Nieświeżu („Iluminacja”). Biedna matka musi pilnować okazałej iluminacji ku czci księcia - solenizanta, podczas gdy gaśnie życie jej dziecka chorego na ospę.
+ Syrokomla przyporządkowany został gawędziarzom, gdyż swe wczesne, krótkie, pisane bez pretensji autorskiej utwory określił jako gawędy. Jeśli później gawędy jego zmieniły swój literacki wygląd, to jednak zawsze tchnęły, tym samym co początkowe, humanizmem i ogólnoludzką życzliwością. Formalnie przyczepiana do jego nazwiska etykietka „gawędziarz” określiła - zresztą fałszywie - zarówno rodzaj literacki, jak i tendencję czy ideologię pisarza.
2. Koleje życia poety
+ Kondratowicze, podobnie jak Mickiewicze, należeli do grupy drobnych właścicieli czy dzierżawców, lepiej sytuowanych niż szlachta zaściankowa, jednak ograniczonych miernymi warunkami majątkowymi. Aleksander Kondratowicz - ojciec Ludwika Władysława - przeszedł szkołę pijarską, a stryj Hieronim skończył uniwersytet wileński w okresie jego krótkotrwałego rozkwitu.
+ Władysław Ludwik z uordzenia (17 / 30 września 1823) był Poleszukiem, bo Smolików, w którym się urodził, leży w północnym kącie Polesia, w powiecie borysowskim. Ponieważ Aleksander Kondratowicz zmieniał dzierżawy, dzieciństwo Ludwika upłynęło w różnych okolicach Białorusi.
+ Szkolną naukę rozpoczął dziewięcioletni Ludwik w dominikańskiej szkole w Nieświeżu. Zachował ją w najserdeczniejszej pamięci, czemu kilkakrotnie dał wyraz. Swe „szkolne czasy” Kondratowicz skończył w 1837 roku, gdyż skromne warunki ojca nie pozwoliły mu na dalszą naukę.
+ Poeta w 1850 roku wybiera się do Wilna. Wcześniej jednak dworki sąsiadów dostarczają mu książek, sprawiając że młody pisarz rozczytuje się w powieściach Waltera Scotta, Kazimierza Bronikowskiego, Anny Mostowskiej czy Marii Wirtemberskiej przy powtarzanej lekturze Krasickiego, Karpińskiego, Kniaźnina i Felińskiego. Studiuje też „Prawidła poezji i wymowy” Euzebiusza Słowackiego. W 1839 roku wpada mu w ręce „Konrad Wallenrod”, a następnie ballady i sonety Mickiewicza.
+ W pewnym momencie ojciec postanawia oddać młodocianego literata do biur w Nieświeżu, gdyż właśnie w pracy biurowej widział właściwsze dla niego zajęcie. Tak więc od 1840 roku Ludwik Kondratowicz osiada w Nieświeżu i przez parę lat (do wiosny 1844 roku) pracuje w gronie dość oryginalnych kolegów biurowych. Posada w Nieświeżu wprowadza Kondratowicza w środowisko kulturalne, jakiego nie miał na wsi. Dom energicznego i wykształconego naczelnika zarządu dóbr, Adolfa Dobrowolskiego, stanowił ośrodek kulturalnego życia małego miasteczka. W młodych latach pełnił Dobrowolski, wychowanek Liceum Krzemienieckiego, obowiązki sekretarza Adama Jerzego Czartoryskiego i uczestniczył w pracach puławskiego kółka inteligencji.
+ Najmocniej oddziałały i ukształtowały poglądy Kondratowicza na źródła literatury narodowej i rolę pisarza „Studia literackie” i „Nowe studia literackie” Kraszewskiego, który wyrażał w nich, że pisarz „sumieniem powszechności powinien być; powszechność naówczas uzna go za swego, bo i wbrew jej smakom idąc, jasna to będzie część, ciało z jej ciała, kość z jej kości, jej własny syn”. Jednocześnie Kondratowicz w pełni przyjmował pogląd, że pisarz spotka się z krytyką stronniczą, wobec której musi zachować swą niezwykłą rolę i jej nie ulec. Pogłosy tych poglądów można odnaleźć w niejednym wierszu Syrokomli, nawet w pozornie czysto ludowym „Lirniku wioskowym”.
+ Po upływie pewnego czasu, Kondratowicz powraca na wieś, konkretnie do Załucza. Szybko jednak zajęcia literackie pociągają go do Wilna, gdyż w Załuczu brak mu ku temu środowiska. Sympatie demokratyczne zbliżają go do młodych (Zenon Fisz, Antoni Marcinkowski, Romuald Podbierski) i do ich organu, nieperiodycznego pisma „Gwiazda”, z drugiej strony, tradycjonalizm łączy go z konserwatystami, zwłaszcza że wśród nich są starsi, znani literaci: Ignacy Chodźko, Antoni Edward Odyniec, Mikołaj Malinowski.
+ Choć Syrokomla chwilowo rezygnuje z projektu osiedlenia się w Wilnie, pokusa opuszczenia Załucza coraz bardziej rośnie. Każdy kolejny wyjazd do Wilna, przynoszący miłe zdobycze, jak zażyłość ze Stanisławem Moniuszką czy pejzażystą Wincentym Dmochowskim (powstańcem z 1831 roku), czy zbliżenie się do kół teatralnych, umacniał coraz żywsze pragnienie, by wejść w bogaty i różnorodny świat inteligencji wileńskiej. Kiedy ostatecznie udaje się zrealizować zamiar osiedlenia w Wilnie, naiwna nadzieja poety prysnęła - warunki pracy okazują się ciężkie. Nie ma tu ciszy wiejskiej, a zamiast niej jest niepokój zasiany bezlitosną plotką nowych znajomych. W związku z tym Kondratowicz powraca już po kilkunastu miesiącach na wieś - bierze dzierżawę małego folwarczku Borejkowszczyzna należącego do Tyszkiewiczów. Ma to miejsce latem 1853 roku. Wileńska porażka odbija się również w jego twórczości. Efektem tego są „Framgenta o Filipie z Konopii”.
+ W 1856 roku Syrokompla otrzymuje od Aleksandra Przeździeckiego zaproszenie do Warszawy. Poeta miał objąć kierownictwo literackie „Gazety Codziennej”, a - co ważniejsze - na podstawie materiałów i notat Michała Wiszniewskiego prowadzić dalej pracę nad jego „Historią literatury polskiej”, zakończoną tymczasem na tomie VIII. Choć Kondratowicz wracał do Wilna z uczuciem pewnego zawodu, to jednak głęboko przyjął objawy wylewnej gościnności jaką zastał w stolicy. W lecie 1857 roku powtórnie odwiedził Warszawę, skąd już koleją żelazną (jechał nią po raz pierwszy w życiu) - wybrał się z litewskimi współmałżonkami do Częstochowy.
+ Jak miało się później okazać właśnie ta podróż tragicznie powikłała życie lirnika. Stanowiła ona bowiem początek jego romansu z artystką dramatyczną, Heleną Majewską - Kirkorową. Nie wiadomo jak potoczyły się losy tej znajomości, jednak wiadomo, że wywołała ona skandal. Plotki na temat Syrokomli ożywiły towarzyskie życie Wilna i stały się powodem tragicznego załamania poety.
+ Pod koniec maja 1858 roku, pokonawszy trudności pieniężne, wyjeżdża z Borejkowszczyzny, by - przez Warszawę i Wrocław - 2 czerwca stanąć w Poznaniu, gdzie na gościnnych występach była trupa Pfeiffra, a w niej - Majewska - Kirkorowa. Tu wnet wzięli go w opiekę gościnni Wielkopolanie.
+ Koło połowy lipca tego samego roku poeta przybywa do Krakowa, znów serdecznie witany, choć nagła śmierć Józefa Muczkowskiego uniemożliwiła wydanie uroczystego obiadu na jego cześć. Kraków z racji zniszczenia niedawnym pożarem oraz przygnębienia twardym panowaniem niedawnych „zdobywców” (chodzi tu o Austrię i wydarzenia z 1846 roku) nie zatrzymał długo Syrokomli. Wyjeżdża więc, tym razem w kierunku podkarpackiej wsi, bawi się w Szymbarku i Bieczu. Po trzech miesiącach wędrówek ponownie trafia do Wilna, jednak nie zastaje już przy życiu ojca.
+ Utrata rodziciela jest dla poety bardzo dotkliwa. Mimo tego cieszy się z otwarcia Wileńskiej Komisji Archeologicznej - niewielkiej instytucji naukowej, gdzie pracuje pod przewodnictwem Eustachego Tyszkiewicza.
+ Zdrowie Syrokomli psuje się coraz bardziej. Gnębi go gruźlica i zapalenie stawów. Wyjazd do Druszkienik (1859) i do Birsztan (1860) niewiele pomagają. Do tego dochodzi jeszcze pogłębiający się nałóg alkoholizmu. Listy do Kraszewskiego z tego okresu są pełne nie tylko z serca dobywających się jęków, ale smutnych obrazków nieustannego borykania się z wierzycielami, przeplatanych pogodniejszymi wzmiankami o życzliwości ludzkiej, śpieszącej mu w różnej formie z pomocą. Gorąco przejmuje się zdarzeniami związanymi z reformą stosunków włościańskich.
+ Choć poeta związany jest z ugodowym „Kurierem Wileńskim”, na wiadomość o wypadkach warszawskich 27 lutego 1861 roku wybrał się do stolicy Królestwa. Chory i wyczerpany, roztrzęsiony nerwowo, wnet zrozumiał, że nic po nim w rozgorączkowanej Warszawie i postanowił powrócić do Wilna. Niestety już w Suwałkach zostaje aresztowany przez żandarmerię Królestwa Polskiego. Wynikało to z faktu, że już od momentu wycieczki do Wielkopolski w lecie 1858 Kondratowicz był pod „sekretną obserwacją”. Żandarmeria Królestwa zdała szczegółowo sprawę z jego pobytu naczelnikowi III Oddziału osobistej kancelarii cara Aleksandra II wraz z tekstem „Improwizacji”, jaką wygłosił Kondratowicz w czasie obiadu w warszawskim „Bazarze”. W sprawozdaniu podkreślono fakt, że w czasie przedstawienia „Chatki w lesie” publiczność odśpiewała „Jeszcze Polska”, co zresztą skrupiło się na trupie teatralnej Pfeiffra, gdyż otrzymała nakaz natychmiastowego opuszczenia Poznania. Generał gubernator wileński Nazimow złożył w tej sprawie wyjaśnienie dopiero w styczniu 1859 roku, bagatelizując znaczenie „Chatki w lesie”, ale stwierdzając, że sekretny nadzór będzie zastosowany i Kondratowicz za granicę nie wyjedzie. Poeta jednak nie był dość pilnie nadzorowany, gdyż udało mu się wyjechać do Warszawy po manifestacjach lutowych i marcowych roku 1861.
+ Cała sprawa skończyła się jednak dla Syrokomli w miarę pomyślnie, gdyż został skazany na internowanie w Borejkowszyźnie, co, jak wiadomo, było zdecydowane już w lutym 1859 roku. Od tej pory jednak nadzór był surowszy i do końca 1861 roku i przez początek roku kolejnego Kondratowicz Borejkowszczyzny nie opuścił. Dopiero w lipcu 1862 roku pozwolono mu udać się do Wilna z racji postępującej choroby. Poeta wnet jednak zmarł (3 / 17 września 1862).
3. Gawędy i poematy
+ W pierwszych lata pobytu w Załuczu Syrokomla zajął się powieściopisarstwem. W okresie ogromnej popularności Kraszewskiego, Rzewuskiego, Chodźki takie próby autora „Pocztyliona” nie dziwią. Opowiedziane w „Starym kawalerze” i „Rywalach” dzieje syna żebraczki - kaprysem pańskim zamienionego w dworskiego lokaja, a później oddanego w sołdaty - wplecione w akcję romansową, kończą się szczęśliwie, bo Stanisław Skiba w wojsku rosyjskim zdobył awans. Kondratowicz nie rozporządzał bogactwem obserwacji psychologicznych - nie miał umiejętności konstruowania akcji powieściowej.
+ Kondratowicz porzucił wnet zamiar zostania romansopisarzem by zatrzymać się przy opowiastkach ludowych związanych swym charakterem z balladami Mickiewicza. Szereg krótkich gawęd załuckich rozpoczętych „Pocztylionem” nawiązuje do definicji ballady podanej przez Mickiewicza, bo jest opowiastką z życia pospolitego, ożywioną dziwnością ze świata romantycznego, opiewaną tonem melancholicznym, w stylu jest poważna, w wyrażeniach prosta i naturalna. Kondratowicz brał tematy z opowiadań i wierzeń ludowych, dziwność, czyli cudowność, traktował albo dosłownie, albo jako niezwykły zbieg zdarzeń. Gawędy „Błogosławiony Sadoch”, „Trzy gwiazdki”, „O skarbcu zaklętym”, „Zaścianek Podkowa” opierają się na motywie cudowności pojętej dosłownie - podczas gdy „Chodyka”, „O chwale bożej i królewskiej”, „Kradzione”, „Zalotnicy” i wiele innych posługują się dziwnością zdarzających się w gawędzie wypadków. Cudowności u Syrokomli broni nie poeta (jak w „Romantyczności” Mickiewicza), ale żebrak wędrowny, szarak szlachecki, dawniejszy strzelec dworski.
+ Jak z ballad Mickiewicza wysnuwa się pewien zespół przykazań czy zaleceń moralnych, tak i gawędy Syrokomli w tym właśnie względzie odpowiadały szerokim kołom czytelników, bo humanitarny sens opowiastki szedł zupełnie po linii ich przekonań. Czy chodzi o wyrzuty sumienia prawego w gruncie rzeczy chłopa Chodyki, czy żartobliwie poktrakowane zgryzoty młodego zaściankowca, gnębionego obawą wykrycia rzekomej kradzieży („Kradzione”), czy wreszcie chodzi o karę, jaka spadła na nieprawnie zagarnięte grunta, rodzące zatrute zboże i trawę („Zaścianek Podkowa”) - zawsze gawędziarz staje się rzecznikiem nakazu moralnego, którego naruszyć nie wolno.
+ Artystyczny przekrój gawęd nie był wyszukany. Przebieg akcji opowiada sam narrator: wyjątkowo bezpośrednio słyszymy pogawędkę szlachcica, opowiadanie żebraka czy spowiedź osocznika. Zdarzenie zwykle niewyszukane, a rysunek postaci niepowikłady. Nie umiał Syrokomla tworzyć charakterów skomplikowanych, jak również wyjątkowo pokazywał ludzi moralnie złych. Dlatego też przeciętny czytelnik czuł się w świecie postaci gawęd Syrokomli bardzo mile.
+ Syrokomla fabułą gawędy osnuł wiele przysłów. Czasem, jak w „Kradzionem”, posłużył się ludową gadką, kiedy indziej dorobił swoją opowiastkę. Takie gawędy „przysłowiowe” podobały się szerokim kołom czytelników, zwłaszcza że morał ich szedł po linii swojskich poglądów, podkreślając też poczucie godności szaraczków („Pan Marek w piekle”, „Matysek”).
+ Czy najpopularniejszy „Urodzony Jan Dęboróg” miał się wyłamać z zasadniczej linii gawęd? Na pewno nie, jedynie zamiar poety był bardziej obmyślany i praca nad gawędą trwała od 1847 do 1851 roku. Biograficzny tok gawędy nie był pomysłem nowym, gdy „Pamiętniki Benedykta Winnickiego” Pola czy „Pamiętniki starego szlachcica” Rzewuskiego tak wyraźnie biograficznego trzymały się toku.
+ Syrokomla z przeszłości rycerskiej wydobył sobiepańską samowolę szlachcica i kazał mu cierpieć za grzech krzywdy ludzkiej. Przez to określił jasno, jak pojmuje swój stosunek do przeszłości i czego oczekuje w przyszłości, zwłaszcza przez wprowadzenie dwóch kontrastujących postaci starego pokolenia: Pawła Dęboroga (który prowadził szkołę jezuicką) i księdza Definitora (który porzucił celę klasztorną, gdyż pragnął szerzyć miłość bliźniego tam, gdzie wybujał egoizm stanowy. Definitor to duszpasterz wedle serca Syrokomli, to równocześnie postępowy wychowawca młodego pokolenia szlachty.
+ W „gawędzie szlacheckiej” Syrokomla przemówił żywo i do serca własnym językiem i stylem, ukazał własne serdeczne spojrzenie na ludzi i tym zjednał sobie czytelników. Nie umiał konstruować postaci ludzi złych - najgorsi z nich to ludzie tylko próżni i pyszni, jak Szeliga w „Starych wrotach”.
+ Powodzenie „Dęboroga” zachęciło poetę do nastrojenia swej twórczości na ton bohaterski. Mając pewność porozumienia z czytelnikami, tym chętniej podjął patriotyczny temat historycznej obrony litewskiego grodu Pullen, oblężonego przez Krzyżaków w 1336 roku. „Margier”, podobnie jak „Konrad Wallenrod” miał dla polskich czytelników aktualne znaczenie. Litewski obrońca nadniemieńskiego grodu walczy do ostatniego tchnienia, a Litwini wolą się sami wymordować niż złożyć broń przed niemieckim najezdnikiem. Poeta zawsze chętnie przedstawiał czytelnikom postaci niezłomnych, bohaterskich obrońców ojczyzny, bo była to zarazem jego postawa wobec wroga i zdrajcy. Bohaterski wódz Litwinów to potomek Wallenroda; ginie też podobnie jak on śmiercią samobójczą, ale przedtem zabija córkę, porwaną przez Krzyżaka. Patetyczny Margier stawał się ideałem rycerskiego Litwina, rycerskiego dla pokonanych, a serdecznie współczującego z każdym cierpiącym. „Margier” w poetyce Kondratowicza stanowi okaz połączenia starych pseudoklasycznych zasad eposu bohaterskiego z pogłosami powieści sentymentalnej, a wreszcie „Grażyny” i „Konrada Wallenroda”.
+ Nie dał nam poeta obrazu włoskich i polskich stosunków renesansu, gdyż zamierzył przedstawić dzieje Stanisława Orzechowskiego. W „Kanoniku Przemyskim” zdradza nieumiejętność zindywidualizowania dwóch bardzo bogatych, ale odmiennych postaci, jak Mikołaj Rej i Stanisław Orzechowski, nie mówiąc już o biskupie Dziaduskim. Stwierdzić trzeba, że trudności stworzenia historycznego obrazu okazały się dla Syrokomli zbyt wielkie. Mniej pośliźnięć ukaże czytelnikom gawęda „Spowiedź Korsaka:, boć tylko dwie osoby wymagały tam rzetelnego opracowania: ksiądz Podolec i bohater tytułowy.
+ Równie słabo ukaże się rysunek historycznego tła w „Starych wrotach” czy „Noclegu hetmańskim”. Ani złoty wiek, ani okres panowania Wazów nie znalazły w Syrokomli swego poety. Najlepiej jeszcze wyszła postać Piotra Skargi, w „Starych wrotach”; ta gawęda buduje się na motywie magicznej potęgi zaklęcia, potęgi znanej z wierzeń ludowych. Natomiast żywe w ustnej tradycji czasy napoleońskiej epopei - zwłaszcza wyprawa na Moskwę - w „Zaścianku Podkowa”, „Janku Cmentarniku” i w „Ułasie” mają lepszy rysunek czasów i nastrojów napoleońskich, a gawęda kaprala Terefery o swym kapitanie i nieoczekiwanym spotkaniu z cesarzem doskonale odtwarza zarówno psychikę pełnego poświęcenia wiarusa, jak żelazne poczucie karności twardego w służbie oficera.
+ Dwie gawędy historyczne - „Córa Piastów” i „Starosta Kopanicki”, nie dają nam wizji średniowiecza czy czasów saskich. I tu, i w dramatach historycznych Syrokomla nie chwytał znamiennych cech epoki i ludzi. Nieporadność Syrokomli w tym zakresie wydaje się duża. Tłumaczy ją jednak w pewnej mierze zasadnicza postawa liryczna poety, utrudniająca mu zarysowanie postaci o wybitnie odmiennych charakterach. Wystarczy zresztą przypomnieć postać Klonowica w „Zgonie Acerna”, gdzie poeta mógł posłużyć się dość znanymi rysami z biografii autora „Worka Judaszowego”. Tymczasem widzimy tu raczej autoportret samego autora rzucony na płytko zarysowane tło kulturalne schyłku polskiego odrodzenia.
+ Moc poezji Syrokomli znajduje się w rzewności współczującej i wywołującej współczucie dla ludzi zacnych, ale niezaradnych, nie umiejących stawić czoła w twardej walce, bo w niej giną. Poeta w swoim humanitaryzmie, w serdecznym współczuciu dla każdego człowieka, przede wszystkim zaś dla człowieka skrzywdzonego, był wyrazicielem idealistycznej wiary w dobroć natury ludzkiej, choć brakło mu, podobnie jak ludowi białoruskiemu, siły do walki, do rewolucji w imię sponiewierania praw ludzkich.
+ Najbardziej własną, bo najrzewniejszą, jest gawęda Syrokomli o „Kęsie chleba”. Usunięcie ojca, prawie sześćdziesięcioletniego starca, z długo dzierżawionej Tulonki stało się zalążkiem fabuły, prostej i jasnej. Religijny Łagoda, życzliwy i uczynny dzierżawca folwarku gospodarzy po staroświecku. Nie umie podnieść dochodowości folwarku, ale zachowuje stare obyczaje i zwyczaje. Ale właśnie bogaty właściciel ziemski - siedzący stale za granicą, chętnie usuwa Łagodę i oddaje dzierżawę nowoczesnemu agronomowi, Zaborze. Gospodarka nowego „pana” daje świetne wyniki - plony zwielokrotnione, budynki gospodarskie odnowione, dochody dostatnie - ale to tylko pozory. „Kęs chleba” z zaborzyńskiego ziarna niesie wszędzie nieszczęście, bo zaciążyła na nim krzywda uczciwego człowieka - starego Łagody. Ludziom przynosi choroby i śmierć, między braci rzuca zawiść i nędzę, kupcy zabobonnie boją się zboża Zabory. Mało kiedy tak dobitnie wypowiedział Syrokomla swe wierzenia nie religijne, ale właśnie ludowe, białoruskie, bliskie mu od lat dzieciństwa.
4. Liryzm i liryka
+ Zarówno termin „gawędy”, jak i „rymy ulotne” wprowadził Kondratowicz celowo i świadomie, umyślnie obniżając wartość swych utworów oraz bagatelizując ich artystyczną obróbkę.
+ U poety znajdujemy piosenki pisane na wzór ludowy, ale są nie nieliczną, a świetną gawędę „Dokumenta”, osnutą na motywie bajki ludowej, opracował poeta tak artystycznie i podsunął jej zupełnie inną niż w bajce motywację, że nie sposób ją zaliczyć do literatury ludowej. Poza tym, choć w gawędach Syrokomli spotykamy się z chłopami, to jednak ich etnograficzne cechy nie stanowią wcale głównej troski poety i trudno ich uznać za typowych reprezentantów białoruskich chłopów.
+ Kondratowiczowi zależało na masowym czytelniku, bo był, zresztą słusznie, przekonany, że zna go dobrze. Wstępnym bojem balladami - gawędami zdobył szerokie masy i w tym właśnie okazał się poetą popularnym. Podstawę łatwego porozumienia z czytelnikiem stanowiła umiejętność lirycznego ujęcia tematów bliskich i jemu, i jego czytelnikom.
+ Syrokomla miał zawsze pod ręką żywe poczucie humoru - od pozornie dobrodusznego „Nagrobka obywatelowi” czy „Hulaj dusza” przez krótki wierszyk „Sachar - Maroz” do pełnego najpierw wiary i subtelnej ufności przechodzącej w gwałtowne oburzenie wiersza „Na wyzwolenie włościan” - skala satyrycznych wystąpień lirnika wioskowego jest bardzo bogata. Dodać jednak trzeba, że satyryczny ton odezwie się i w „Zaścianku Podkowa”, w „Kęsie chleba”, a nawet w „Ułasie”. Prawie przedśmiertny „Owidiusz na Polesiu” świetnie dowodzi, że nawet w warunkach policyjnego internowania w Borejkowszczyźnie Syrokomla umie operować humorem. Wśród zasadniczo patetycznego tonu literatury, gdy humor odzywał się rzadko, i to raczej w powieści, poeta umiejący wywołać uśmiech stanowił zjawisko wyjątkowe.
+ W twórczości lirycznej wprowadzającej czytelnika w prywatne intymne wypowiedzi czytelnika czeka niespodzianka. Nie ma w nie tak bogatej zwykle u poetów liryki miłosnej. Wykluczył ją sam autor własną surową cenzurą. Jedyny wiersz miłosny z czasów załuckich to prośba, by ukochana otoczyła go nie dręczącym uczuciem miłości, lecz ufną, niewinną przyjaźnią. Kondratowicz własne uczucia miłosne uważał za sprawę najzupełniej intymną, nie mającą wstępu w świat poezji. Nawet wtedy, gdy zamierzał wyrażać własny smutek i żal, posłużył się symbolicznym słowikiem („Śmierć słowika”). Nie można przeoczyć, że od serca dygresje liryczne pomieścił i w „Kęsie chleba” i w „Ułasie”. W obu gawędach wypowiedział swe przywiązanie do ubogiego, a tak mu drogiego rodzimego krajobrazu, czemu już dał przed laty wyraz w elegijnym wierszu „O moim starym domku”.
+ Z czasem dawny ton smutnej i przygnębiającej rezygnacji zniknął z twórczości Syrokomli. Poeta zrozumiał, że świat usypia szatan, że świat przyodziewa się w nadętą, pustą powagę, więc śmieje się pełnym śmiechem ironisty, gdyż przejrzał ludzką tragikomedię. Symbolem podłej niegodziwości świata jest w „Melodiach” już nie miejscowy uciskany chłop - zastąpił go tragiczny Murzyn, obywatel wolnej Ameryki, smagany biczem plantatora.
+ Przymusowy pobyt w Borejkowszczyźnie otworzył przed poetą nową drogę. Obudziła się w nim moc, skrystalizowało się przekonanie, że nie prośba za braćmi, nie beznadziejne „dzwony na głuchych”, ale mocny, jaskrawy krzyk protestu i gorzkiej drwiny, walka z pozycji moralisty, to jest jego właściwe powołanie. Wyrwanie poety z denerwującego światka nieżyczliwej i małostkowej plotki wileńskiej dało w „Melodiach z domu obłąkanych” i w „Owidiuszu na Polesiu” oczywisty dowód, że w ciszy wielkiej profil poety zyskał na sile. Proces ten unicestwiła jednak choroba i śmierć poety.
+ Na podstawie jedynego zachowanego wiersza białoruskiego Syrokomli możemy stwierdzić, że poeta inaczej formował swoją lirykę dla białoruskich braci w siermiędze. Wiadomo ponadto, że pisarze białoruscy, choćby Wincenty Dunin Marcinkiewicz (m.in. tłumacz „Pana Tadeusza” na język białoruski), szczególnie byli drudzy Syrokomli, który budzenie się Białorusi do życia kulturalnego witał ze szczerym entuzjazmem. Ton liryki białoruskiej dobitniej znaczy się prostotą obrazowania i umiejętnością odwoływania się do przeżyć głęboko odczuwanych przez pańszczyźnianych sąsiadów.
5. Utwory dramatyczne
+ Pierwszym utworem dramatycznym Syrokomli jest „Chatka w lesie”. Psychologiczna budowa akcji nie jest tu wystarczająco uzasadniona, odpowiada jednak naturze poety i publiczności, nie przykładającej surowej miary do debiutu dramatycznego ulubionego poety - gawędziarza. „Chatkę w lesie” zbliżał widzom łatwy i prosty liryzm, jakiego zresztą oczekiwano od autora. „Chatkę w lesie” wystawiono najpierw, przed ogłoszeniem drukiem, w amatorskim przedstawieniu w Suderwie. Poeta dedykował utwór Sydalii Swida, gdyż ona przygotowała owo przedstawienie. Później wystawiono sztukę w teatrze warszawskim. Ostatni raz „Chatka…” została wystawiona sto lat temu (w 1912) w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie.
+ Kolejnym utworem dramatycznym była komedia „Hrabia na Wątorach”. Rozgrywała się ona w wieku XVI, a protektorem głównej osoby komedii, Pachołowieckiego, jest Stefan Batory. Jednak rozmowa z lichwiarzem grożącym hrabiemu, że za długi zlicytuje zrujnowany zamek i urządzi w nim karczmę, przenosi nas niewątpliwie we współczesność. Ostatecznie, skutkiem protekcji królewskiej, dawny plebejusz otrzyma rękę kochającej go „hrabianki”, a majątek jego pokryje długi próżnego i niemądrego teścia. Nie była to jednak sztuka wysokich lotów i szybko zeszła ze sceny.
+ Trzeci dramatyczny utwór Syrokomli to „Wiejscy politycy”. Odnosi się ona do coraz żywszych dyskusji o konieczności zamiany pańszczyzny na czynsz, w czym koła postępowe popierały myśl o takim przynajmniej poprawieniu położenia społecznego i gospodarczego chłopów. Komedię tę po raz pierwszy wystawił teatr warszawski w październiku 1858 roku, a rok później teatr wileński.
+ Najwyżej cenionym utworem wśród dramatów Syrokomli był „Kasper Karliński”. Zbudowany jest on w całości według zasad pseudoklasycznej poetyki, słabo konstruuje charaktery, a chętnie posługuje się piękną retoryką. Sztuka została po raz pierwszy wystawiona na scenie wileńskiej w początkach 1858 roku.
+ Kolejny utwór, który nie zdobył powodzenia w teatrze to dramat historyczny „Wyrok Jana Kazimierza”. Przejaskrawia on patetyczność ojca Gnoińskiego, jak również sytuację Heleny Gnoińskiej wobec jej narzeczonego, Lackiego, demaskatora zdrady młodego Gnoińskiego, i wobec śmierci tegoż (szczęśliwie tylko pozornej).
+ W dramacie „Możnowładcy i sierota (Zofia księżniczka Słucka) dużo lepiej przeprowadzono akcję na tle starcia Radziwiłłów i Chodkiewiczów. Zarówno walczący ze sobą możnowładcy, jak członkowie królewskiej komisji mediacyjnej zarysowani są plastycznie i bez fałszu patetycznej retoryki.
6. Syrokomla tłumacz
+ Kondratowicz na drogę pisarską wszedł jako tłumacz. Ambitny zamiar spolszczenia nie znanych ogółowi czytelników utworów łacińskich naszego odrodzenia zrobił go zawodowym literatem i ostatecznie ośmielił do własnej oryginalnej twórczości. W pracy przekładowcy nie dość ścisły, korzystał Konkdratowicz z wrodzonej łatwości wierszowania, co zacierało tu i ówdzie charakter przekładanych utworów. Warto zaznaczyć, że Syrokomla sięga po dzieła niepospolite i tłumaczy zarówno utwory Goethego, Burne'a, Heinego, Puszkina czy Szewczenki. Przy doborze utworów wybiera te, które współbrzmią z jego osobistym przekonaniem i uczuciem.
+ Szczególną sympatię miał Syrokomla dla poetów pokrewnych mu charakterem i tonem twórczości. W Bérangerze widział on ludowego piosenkarza umiejącego odczuć nastroje szerokich mas i dlatego tak chętnie tłumaczył ogromnie popularnego „Starego kaprala” czy „Starego włóczęgę”. Podobnie sympatia dla ludowego ukraińskiego kobziarza Tarasa Szewczenki czy wreszcie dla wolnościowego poety - dekabrysty Konrada Rylejewa skłoniła Syrokomlę do spolszczenia ich utworów.
7. Popularność Syrokomli
+ Wziętość poezji Syrokomli była ogromna nie tylko wśród polskich czytelników. Syrokomla bardzo wcześnie mógł czytać przekłady swych wierszy i gawęd na język rosyjski. Mniej rozchodziły się przekłady Syrokomli w języku czeskim, jednak i one swą późniejszą datą wydania dowodzą siły i trwałości sympatii dla tonu poezji gawędziarza.
+ Łatwo dostępna pod względem poznawczym i bardzo bliska uczuciowości czytelników treść utworów Syrokomli zaspokajała potrzeby artystyczne wielkich grup społecznych. Syrokomla stał się poetą ludowym, choć czytelnicy jego nie rekrutowali się wyłącznie ze sfer ludowych.
+ Syrokomla pisywał także wiersze polskie i białoruskie, które żadną miarą nie mogły liczyć na druk w granicach imperium. Z chwilą wstąpienia na tron Aleksandra II ulotnych czy nawet dłuższych wierszy konspiracyjnych wychodziło coraz więcej z teki pisarza.
+ Śmierć poety, mimo że wypadła w przeddzień powstania styczniowego, nie osłabiła jego popularności. Liczne nekrologi, uroczyste nabożeństwa żałobne w różnych stronach kraju świadczyły o żywym stosunku do poety i jego poezji. Warto tu też wspomnieć o zbiorowym wydaniu dzieł poetyckich Kondratowicza przygotowanych przez Wincentego Korotyńskiego z 1872 roku, obejmujących 10 tomów. Choć nie było ono zupełne, to wyróżniało się starannością wydawcy.
+ Zainteresowanie Syrokomlą nasilało się podczas obchodzenia kolejnych rocznic jego urodzin bądź śmierci. I tak np. pięćdziesiąta rocznica śmierci poety w 1912 roku ożywiła zainteresowanie jego postacią: czasopismo „Litwa i Ruś” poświęciło gruby zeszyt rozpraw i notatek autorowi „Ulasa”. Z kolei setna rocznica urodzin poety w 1923 roku w Wilnie został wydany obszerny trzytomowy „Wybór pism” w opracowaniu Stanisława Cywińskiego.
8. Uwagi o języku Syrokomli
+ W składni językowej poety uderza ucho czytelnika odmiennością niejeden zwrot, lecz najsilniej odczuwana jest różnica użycia celownika tam, gdzie w literackiej polszczyźnie oczekiwany jest biernik: „Co ci boli”, „Bo mi krzywda w oczy kole”.
+ Zaletą „Trędowatego” czy „Kaprala Terefery” jest staranność o język indywidualny, ożywiający mocno postaci zamaszystych rębaczy. Z latami jednak, gdy poeta zarobkował tłumaczeniami i rozsyłanymi po Polsce artykułami dziennikarskimi, brakowało mu już czasu i troskliwości w pracy nad językiem. Gawędy historyczne zwykle kulały w swej staropolszczyźnie, a potem i w „Wielkim Czwartku” i w „Janku Cmentarniku” chłopi rozmawiają potocznym językiem literackim.
+ Zasadniczo potoczny, mówiony język utworów Syrokomli miał od początku bogatą rytmikę. Wyszedłszy od gawęd - ballad nie lekceważył budowy stroficznej: i „Pocztylion”, i „Lalka” i „Hetman polny” czy „Żywot poczciwego człowieka” układają się w zwrotki i to rozmaite. Nie ulega Syrokomla pokusie, by większe gawędy ująć w monotonny trzynastozgłoskowiec. Poza uroczyście nastrojonym „Margierem”, gdzie panuje trzynastozgłoskowiec, miary wiersza zmieniają się żywo, a swoistym popisem rytmiki i rymiki jest gawęda „trędzlowe”, gdzie siedmio - i ośmiozgłoskowce grają zręcznie i prawie wyłącznie męskimi rymami.
1