Star Trek Endevor: "Okręt"
autor: Martin Kirk
(Kliknij na zdjęcie w celu uzyskania powiększenia)
"Dziennik osobisty, data 54006,4. Po dość pracowitym okresie w Akademii znów powołano mnie do służby na okręcie USS Endevour. Starego na pewno nie odbudowali. Pytałem o klasę, ale nic nie chcieli powiedzieć. Znów miałem do czynienia w sztabie z Alynną Nechayev. Jak znów wejdzie na mój okręt i nie będzie coś jej pasować, to wyrzucę ją przez najbliższą śluzę. Kto by pomyślał. Minęło pół roku, a załoga Endevour znów będzie w komplecie. Dzisiaj byłem w sztabie i widziałem się z głównymi oficerami. Brakowało Nimitza, który już był na nowym okręcie i pierwszej. Po nią trzeba będzie polecieć na Bajor."
Russ wraz z Savokiem i podporucznikiem Sulu wsiadł do promu. Na jego boku był napis "Prom Numer 1. NCC-74206 C Endevour". Nowy Endevour miał taki sam numer seryjny jak ten klasy Defiant. To było bardzo intrygujące.
Pilotował Sulu, jak zwykle kunsztownie. Prom szybko przeleciał nad mostem w San Francisco i wzbijał się coraz wyżej. Po około pięciu minutach byli już na orbicie, ale statku nie było. Russ się zdziwił.
- I co?
- Jest po drugiej stronie planety. - oznajmił Sulu - Biurokracja to jedyna pewna rzecz w wszechświecie...
- Dostaniemy frachtowiec. - zażartował kapitan.
Prom szybko okrążył planetę. Po chwili zza jej ciemnej strony w promieniach słońca wyłonił się ogromny okręt klasy Sovereing. Russ pomyślał, że to Enterprise, ale w pobliżu nie było żadnego innego okrętu Federacji.
- Frachtowiec?! - mruknął Sulu spoglądając na kapitana.
- Nie można narzekać. - uśmiechnął się Russ.
Nathan był bardzo podekscytowany i zaskoczony. Nawet w najśmielszych myślach nie przypuszczał, że będzie to statek tej klasy. Sulu zwolnił. Powoli zbliżali się do statku. Prom przeleciał nad spodkiem statku, gdzie wyraźnie było wydać napis "USS Endevor". W porównaniu ze starym okrętem, do którego Russ się przyzwyczaił, był ogromny. Ale nie można było wybrzydzać.
Prom wylądował na pokładzie. W śluzie pierwszej nie było nikogo prócz obsługi. Wszyscy wykonywali swoje obowiązki. Russ nie miał okazji poznać ich wszystkich. Na szczęście Russ znał dobrze większość nowych klas okrętów i wiedział jak dostać się na mostek. Trwało to dłużej niż przejście z maszynowni na mostek Endevour B. Z turbowindy pierwszy wyszedł Sulu i powiedział głośno.
- Kapitan na pokładzie!
Wszyscy wstali ze swoich miejsc.
- Kontynuować! - powiedział kapitan i rozejrzał się dookoła.
Mostek by obszerny i jasny. Na środku były miejsca dla dwóch pilotów oraz trzy fotele: dla kapitana, pierwszego i drugiego oficera. Po prawej stronie kapitana znajdowało się stanowisko naukowe, a po lewej taktyczne. Naokoło mostka były kolejne stanowiska łączności, obsługi transportera i maszynowni. Pierwszym pilotem USS Endevour był dalej Sulu, który zajął już swoje miejsce. Drugim pilotem była kobieta niepołączony Trill o imieniu Mailia.
Russ powoli podszedł do swojego fotela i spojrzał na ekran. Ujrzał pustą przestrzeń usłaną gwiazdami. Powoli usiadł w sowim fotelu i powiedział.
- Sternik schodzimy z orbity, jedna czwarta impulsowej.
- Tak jest!
Po chwili Endevour był już poza wysoką orbitą ziemską.
- Endevour potrzebuje pierwszego oficera. - mruknął Russ - Kurs na Bajor, maksimum warp! Statek bardzo szybko wszedł w warp.
"Kapitański dziennik osobisty, data 54010,6. Jestem zaskoczony nowym okrętem. Pomimo tego, że znam dobrze klasę Sovereing, to cały czas mnie zaskakuje. Przyzwyczaiłem się do klasy Defiant. Nie mogę uwierzyć, że mam taki wielki statek do dyspozycji. Tu jest dosłownie wszystko, czego można zapragnąć. Przestronna mesa, holodeki, i wygodne kwatery, duże jak moje mieszkanie na Ziemi. Załoga jest zadowolona. Niektórzy są tu ze swoimi rodzinami. Odniosłem wrażenie, że wszyscy są zadowoleni. Miałem już okazje poznać już wszystkich nowych oficerów. To bardzo dobry ludzie. Przejrzałem ich kariery. Przewiduję, że załoga znów będzie elitą..."
Endevour był już w połowie drogi na Bajor. Kapitan spał w swojej kwaterze. Mostkiem dowodził Sulu. Siedział w fotelu kapitańskim już trzy godziny. Także był zmęczony i momentami przymykały mu się oczy. Nagle jednak rozbudził go alarm czujników.
- Podporuczniku Sulu. - zameldował zastępca oficera łączności - Odbieramy wezwanie o pomoc.
- Na ekran!
- Mamy tylko dźwięk.
Główny monitor śnieżył. Odczytanie kształtu postaci mówiącego było niemożliwe. Obraz był zbyt zniekształcony. Dźwięk też był okropny. Nie dało się nic zrozumieć. Po chwili sygnał zanikł.
- Ustalić kierunek. - rozkazał Sulu - I wyznaczyć kurs. Sulu do kapitana. Odebraliśmy sygnał wezwania pomocy. Niestety się urwał.
- Tu kapitan. - mruknął zaspanym głosem Russ - Wyznaczyć kurs...
- Już to zrobiłem. - stwierdził z dumą Sulu.
- Bardzo dobrze. - powiedział kapitan - Już idę.
Kapitan bardzo szybko pojawił się na mostku i przejął dowództwo. Źródło sygnału znajdowało się dwa lata świetlne, więc lot trwał krótko. Na miejscu Endevour zastał świecący niebieskobiały falujący obłok. Co kilka sekund można było dostrzec silne, krótkie błyski żółtawego światła. Russ już od wielu lat latał daleko w nieznane rejony galaktyki, ale czegoś takiego jeszcze nie widział. Przypominało to burzę plazmową, ale nią na pewno nie było.
- Czujniki nie mogą zlokalizować źródła sygnału. - zameldował Donner.
- Chmura jest kombinacją plazmy i energii. - mówił Savok - Rejestruję silny strumień neutrin.
- Tunel podprzestrzenny? - zapytał Russ.
- Nie wiem. Jeżeli tak, to bardzo nietypowy. - kontynuował Savok.
- Wystrzelić sondę klasy piątej. - rozkazał kapitan.
- Wykonano.
Sonda klasy piątej pomknęła w kierunku obłoku. Leciała kilkanaście sekund, zanim zetknęła się z polem plazmy. W tym samym momencie Endevour stracił z nią łączność.
- Sonda została zniszczona? - zapytał Russ.
- Nie wiemy panie kapitanie. - odpowiedział Savok - Spróbuję ponownie nawiązać łączności.
Pierwsza próba niestety się nie udała. Obłok plazmy i energii przekształcał sygnały sondy na wyższą częstotliwość. Savok dopiero przy drugiej próbie to wykrył. Obraz przekazywany z sądy był niewyraźny, ale można było z niego cokolwiek odczytać. Sonda nie znajdowała się już w obłoku, tylko poza nim. Leciała w kierunku jakiegoś statku.
- Powiększyć. - rozkazał kapitan.
Na powiększeniu ukazał się prom. Poprzez sondę można było nawiązać łączność. Odpowiadał tylko komputer, który w odpowiedzi wysyłał automatyczne wezwanie o pomoc. Na pokładzie sonda wykryła obecność człowieka, trila i bajoranina.
- Panie Savok, co pan sądzi o tym, żeby polecieć za sondą? - zapytał kapitan.
- Sonda nie została zniszczona, więc Endevour nie powinien mieć większych problemów z przelotem przez ten tunel. - stwierdził Savok - Jednakże nie mamy pewności, czy będziemy mogli powrócić z powrotem.
- Nich pan spróbuje określić gdzie znajduje się sonda.
- Według odczytu z czujników sondy najbliższą gwiazdą jest bajorańskie słońce.
- No to nawet nadłożymy drogi. - uśmiechnął się Russ.
Endevour powoli skierował się ku obłokowi. Osłony były włączone na maksimum. Energia i plazma w zderzeniu z osłonami statku powodowała przepiękne efekty świetlne, kolorowe błyski, jakie załoga już mogła zobaczyć, kiedy Endevour B wpadł w burzę plazmową. Te były jednak niepowtarzalne. Statek zanurzył się w morzu plazmy i energii. Lot w takich warunkach trwał dwie minuty. Potem nastąpił duży błysk i przed dziobem okrętu ukazała się przestrzeń.
- Proszę o obraz z kamer rufowych.
- To jest obraz z kamer rufowych. - potwierdziła Mailia.
- Przejście się zamknęło. - powiedział spokojnie Savok.
- Czy nie jest czas na ?a nie mówiłem?! - uśmiechnął się Russ.
- Kapitanie?! - zdziwił się Savok patrząc na dowódcę poważnym wzrokiem.
- To tylko takie powiedzenie. - westchnął Russ - Proszę określić naszą pozycję.
- Jesteśmy dwa i pół roku świetlnego od bajorańskiego słońca. Czujniki wykryły prom sto tysięcy kilometrów od naszej pozycji.
- Pół impulsowej weźmiemy ich na hol.
Endevour podleciał do promu i włączył wiązkę holowniczą. Czujniki potwierdziły obecność trojga humanoidów. Statek był pozbawiony zasilania i było wyraźnie wiać, że stoczył walkę. W pobliżu promu jednak nie wykryto żadnych szczątków innego statku. Ze względu na duże uszkodzenia promu Nimitz zdecydował, że bezpieczniej będzie nie ściągać go do śluzy, tylko utrzymać na dystans. Porucznik Iwanow wraz z podporucznik Loin oraz komandorem Nimitzem postanowili wejść na pokład.
We wnętrzu promu panował półmrok. Paliły się tylko cztery panele: stanowiska pilotów, naukowe i łączności, które migało i po chwili zgasło na dobre. Na fotelach leżeli nieprzytomni członkowie załogi. Jeden mężczyzna i dwie kobiety. Kobiety - bajoranka i trill - siedziały na stanowiskach pilotów, a mężczyzna przy stanowisku naukowym. Podporucznik Loin podeszła do każdego z nich z tricoderem medycznym. Na szczęście wszyscy żyli, ale mieli dość poważne obrażenia. Nie czekając, podporucznik Loin przetransportowała się razem z nimi wprost do ambulatorium. Iwanow i Nimitz zostali na pokładzie, by dostać się do dzienników promu i sprawdzić, co się stało. Oboje zasiedli za działającymi jeszcze stanowiskami pilotów. Z odczytów statutu systemów statku wynikało, że zostały uszkodzone systemy napędu, zasobnik antymaterii został wystrzelony, nie działała łączność oraz uzbrojenie. Nimitz nic nie mógł na to poradzić, gdyż dokonanie tak skomplikowanych napraw nie było możliwe w warunkach bez doku. Iwanow tymczasem starał się odnaleźć cokolwiek w dzienniku pokładowym. Trudno było dostać się do jakichkolwiek wpisów, gdyż sporo obwodów komputera było uszkodzonych. Jedyne co udało jej się wyświetlić to aktualna data. Kobieta oniemiała ze zdziwienia. Zegar pokazywał datę 48799,3. Pokazał to Nimitzowi.
- Czy to nie jest pomyłka komputera? - zapytał.
- Niestety nie. - odpowiedział.
Tymczasem na mostku Endevour Savok przeglądał zapisy czujników z czasu przelotu przez tunel.Chciał się więcej dowiedzieć o tym tworze. Najbardziej zastanawiający był wzrost natężenia cząstek chronitonowych. Oficer sprawdził zapisy z czujników sondy. Tam wzrostu natężenia tych cząstek nie było, ale z pewnością było to spowodowane tym, że sonda klasy piątej nie była wyposażona w odpowiednie czujniki. Należało więc założyć, że nastąpił taki sam wzrost natężenia. Już dawno zostało udowodnione, że promieniowanie chronitonowe ze względu na swoją niestabilność, może być powodem przeniesienia w czasie. Savok powiadomił o tym kapitana.
- Pytanie jest następujące, jaką datę mamy dzisiaj. - mruknął z niezadowoleniem kapitan.
- Zwiadowcy do Endevour. - dał się słyszeć głos pani komandor.
- Proszę bardzo.
- Kapitanie, odkryliśmy coś bardzo dziwnego. - mówiła pani komandor - Zegar promu wskazuje datę cztery, osiem, siedem, dziewięć, dziewięć koma trzy. To prawie sześć lat temu.
- Zdobądźcie jak najwięcej informacji i wracajcie na pokład. Koniec przekazu.
Kapitan miał dylemat. Przepisy floty zakazywały jakiejkolwiek ingerencji w linię czasową, a jeżeli statek znajdzie się w takiej sytuacji jak Endevour, należy zrobić wszystko, by zminimalizować wpływ na linię czasową. A Endevour już dość poważnie naruszył bieg wydarzeń. Przyjął na pokład rozbitków z promu. Po raz pierwszy Russ nie wiedział co robić. Poszedł do ambulatorium, żeby dowiedzieć się o stan gości.
Doktor Anderson biegał jak zwykle po całym ambulatorium. Chyba był zadowolony. Tym razem miał ambulatorium z prawdziwego zdarzenia a także większą obsługę. Oprócz niego pracowało jeszcze dwie osoby oraz Awaryjny Holoprogram Medyczny, który może zastępować lekarza, kiedy jest on nieobecny w ambulatorium. AHM właśnie zajmował się jednym z pacjentów. Holodoktor nie miał jeszcze imienia. Był mężczyzną w wieku około 40 lat, średniego wzrostu. AHM miał być podobny do zwykłego człowieka, więc w swoim wyglądzie nie był doskonały, na głowie miał sporą łysinę. Holodoktor mógł jedynie poruszać się w ambulatorium, gdyż tylko tam były zainstalowane emitery hologramu. Inżynierowie opracowywali sieć emiterów, dzięki którym doktor mógłby poruszać się po całym statku. Projekt był gotowy, ale jeszcze nie zamontowano wszystkich potrzebnych urządzeń na pokładzie Endevour. Russ podszedł do doktora Andersona i zapytał.
- Co z nimi?
- Są w stanie ogólnie dobrym. Kilka stłuczeń i pomniejszych urazów. Niedługo będą jak nowi. Najwięcej obrażeń odniosła bajoranka. - mówił doktor Anderson - Ma lekki wstrząs mózgu, ale to nic poważnego.
- Czy ustalił pan ich tożsamość? - zapytał Russ.
- Tak. Mężczyzna to doktor Julian Bashir lekarz, bajoranka to major Kira Nerys attache wojskowy rządu Bajor na DS-9, a Trill to porucznik Jadzija Dax oficer naukowy. Wszyscy odbywają służbę na DS-9.
- Siedem lat temu... - mruknął Russ.
- Siedem... - zdziwił się Anderson - Nie bardzo rozumiem.
- Przenieśliśmy się w czasie doktorze. - westchnął kapitan - Mamy więc mały problem. Ich prom jest praktycznie niezdolny do lotu, a do stacji raczej nie powinnyśmy lecieć, żeby nie wpływać na linię czasową, którą pewnie i tak już mieniliśmy. Nie mogę się doczekać wizyty Biura Temporalnego, kiedy wrócimy do domu... Chyba nie mamy innego wyjścia jak ich obudzić i zrobić co w naszej mocy, by powrócili do domu. Najbliższa planeta klasy M to Bajor. A może podrzucić ich na Raisę? Gdybyśmy mieli urządzenie maskujące, to by nie było takiego problemu...
Savok tymczasem był w mesie i jadł swój pierwszy posiłek od kilkunastu godzin. Był bardzo głodny, ale to nie przeszkodziło mu w tym, żeby przeglądać cały czas informacje, które zaczerpnął z bazy danych. Chodziło mu o udokumentowane zjawiska podobne do tego, jakie spotkali teraz. Było ich wiele, ale żadne z tych, które do tej pory Savok przejrzał, nie odpowiadało temu, które napotkał Endevour. Jednak po kilkunastu minutach natrafił na niepozorną wzmiankę o kardasiańskiej flocie, która daty 45002,4 znikła na kilka dni bez śladu. Trzy okręty klasy Galor lecące w kierunku Bajor. To jednak nie wskazywało na to, że ma coś wspólnego z tunelem jaki napotkał Endevour. Savok szukał dalej. Następne dwie godziny wytężonej pracy nie przyniosły także żadnych efektów. Kiedy na koniec spojrzał jeszcze raz ogólne na wszystkie dane zauważył, że jest kilkadziesiąt krótkich raportów o dziwnych burzach plazmowych, które miały niezwykle małe rozmiary. Opisy tych burz były bardzo podobne do opisu tunelu jaki napotkał Endevour. Savok wrócił szybko na mostek i stanął za swoim stanowiskiem. Nałożył na siebie meldunki pozycyjne statków, które zanotowały owe dziwne zjawisko. Po chwili wszystko było widoczne na mapie. Gdyby połączyć ze sobą regiony występowania owego zjawiska, powstałby nieregularny trójkąt z wierzchołkami w pobliżu Bajor, układu Oias na granicy romulańsko-kardasiańskiej, oraz dokładnie w połowie drogi pomiędzy Ziemią a Bajor. Z dat wynikało jednak, że zjawisko było bardzo nieregularne, gdyż gdy Savok sprawdził zapisy statków, które przelatywały tamtędy w pewnych odstępach czasu, nie zanotowały nic.
Kapitan przebywał cały czas w ambulatorium chciał porozmawiać z załogą promu. Doktor jednak musiał dokończyć wszystkie zabiegi a to trwało. Wreszcie po trzech godzinach. Pierwsza została obudzona Jadzija Dax. Rozejrzała się dookoła i gdy zorientowała się, że jest na pokładzie statku Federacji, uspokoiła się nieco. Była jednak dalej zaniepokojona, gdyż jeszcze nigdy nie widziała tak dużego ambulatorium na żadnym statku. Dax cały czas przyglądała się starszemu mężczyźnie z czterema nitami na kołnierzu munduru. Od razu rzuciło jej się w oczy, że ich mundury różniły się. Nie było podziału na kolory. Wszyscy nosili szare, oraz ich krój nieco się różnił. Także komunikatory były inne. Dax zdziwiła się bardzo. Nie dawała jej spokoju pewna myśl. Widziała już gdzieś tego kapitana, ale nie mogła sobie przypomnieć. Żywiciel Jadzjia musiała się już z nim gdzieś spotkać. Spojrzała na łóżka obok swojego. Zauważyła swoich przyjaciół, którzy także już się budzili. Kira była bardzo wyczerpana, ale podniosła się i usiadła na skaju łóżka. Także rozejrzała się dookoła.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała Dax.
- Kapitan Nathan Russ. - przedstawił się kapitan - To jest doktor Anderson, a to podporucznik Loin. Jesteście na pokładzie USS Endevour.
- Endevour?! - zdziwiła się Dax - Nie znam takiego okrętu.
- To bardziej skomplikowana sprawa, bo my jesteśmy z przyszłości. Ta klasa okrętów jeszcze nie istnieje. Lecąc na Bajor napotkaliśmy swego rodzaju tunel. Sonda, która przez niego przeleciała wykryła wasz prom. Niestety tunel przenosił statki nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Pomimo zakazu ingerencji w linię czasową postanowiliśmy wam pomóc. Chciałbym dowiedzieć się, co się stało. Wasz prom został poważnie uszkodzony.
- Zaatakowali nas Kardasianie, gdyż naruszyliśmy ich przestrzeń.
- Nie będę pytał o szczegóły. - westchnął kapitan - Postanowiłem, że dostarczymy was na stację, ale pod jednym warunkiem, że komandor Sisco zgodzi się wymazać wszystkie zapisy z czujników o nas i naszym statku.
- Jestem pewna, że się zgodzi. - stwierdziła Kira.
- Państwo wybaczą, że nie oprowadzę was po okręcie ze względu na okoliczności. - powiedział kapitan i wyszedł.
Russ udał się na mostek. Po drodze spotkał Savoka, który także tam szedł.
- Zakończyłem właśnie przeszukiwanie baz danych. - mówił - Niewiele znalazłem. Mogę tylko powiedzieć, że to co napotkaliśmy, to swego rodzaju anomalia czasoprzestrzenna mająca postać tunelu. Występuje w tym rejonie od dłuższego czasu, ale jest nieregularna. Nikt nie zbadał jeszcze dokładnie tego zjawiska.
- Czy uda nam się wrócić? - zapytał kapitan.
- Tak sądzę. - powiedział Savok - Możemy odtworzyć pole chronitonowe z dość dużą dokładnością. Jednakże nie jesteśmy w stanie odtworzyć, ani otworzyć tunelu, przez który przelecieliśmy. Mamy szansę znaleźć się z powrotem w naszym czasie.
- Jak duże są te szanse?
- Ryzyko niepowodzenia oceniam na około trzydzieści koma pięć procent. - odparł naukowo Savok.
- Lepsze to niż nic. - westchnął kapitan i wszedł na mostek - Panie Sulu wyznaczyć kurs na Bajor. Warp trzy. Start!
Russ na mostku przebywał tylko godzinę. Potem wrócił do ambulatorium. Bardzo ciekawiła go sprawa uszkodzonego promu. Jego załoga wiedziała najwięcej, więcej niż federacyjna baza danych, do której Russ nie chciał zaglądać. Wolał wszystko usłyszeć z pierwszej ręki. Załoga promu czuła się już bardzo dobrze. Kapitan postanowił zabrać ich do mesy. Dax i Bashir z zaciekawieniem rozglądali się po korytarzach okrętu. Zobaczyli jednak niewiele, głównie załogę przy zwykłych czynnościach. Mile zaskoczeni byli mesą. Była obszerna, większa niż na okręcie klasy Galaxy, na którym leciała Dax, kiedy zaczynała swoją służbę na DS-9. Russ zaprosił załogę promu do stolika przy iluminatorze. Nikt z gości nie zamówił nic do jedzenia. Widocznie nie byli głodni, poprosili jednak o coś do picia. Russ jak zwykle brał sok z brzoskwiń, a Dax, Bashir i Kira wzięli klingońską kawę.
- Może na naszej stacji nie mamy tak wygodnych łóżek, replikatory żywności są lepsze. - skwitowała z uśmiechem Dax po skosztowaniu kawy.
- No cóż... - wzruszył ramionami Russ - Chciałbym się dowiedzieć więcej o tym, co was spotkało.
- To był po prostu incydent. - stwierdziła Dax - Kardasianie chcą uszczelnić swoje granice, gdyż terroryści z bajorańskiego podziemia zapowiedzieli dalsze ataki.
- Ale co wy robiliście pod kardasiańską granicą. - zapytał ze zdziwieniem Russ.
- Mieliśmy spotkać się z człowiekiem, który miał przekazać jedną z Łez Proroków, które Kardasianie zagrabili podczas okupacji. - powiedziała Kira - Niestety do spotkania nie doszło, bo napotkaliśmy patrol. Jak widać ledwie uszliśmy z życiem. Gdyby nie wy... W sali rozległ się dźwięk interkomu.
- Mostek do kapitana.
- Tu Russ.
- Kapitanie zbliżają się do nas dwa Kardasiańskie krążowniki klasy Galor.
- Już idę. - powiedział kapitan wstając ze swojego miejsca - Chyba bardzo zależy im na tym kamieniu...
- Czy możemy iść z panem kapitanie? - zapytała Kira.
- Oczywiście. Mogą się państwo przydać.
Russ wszedł na mostek i przejął dowództwo. Dax i Bashir byli bardzo zaskoczeni, kiedy zobaczyli mostek Endevour. Dax nie widziała jeszcze nigdy większego mostka i tak nowoczesnego. Russ usiadł na swoim fotelu. Nie przypuszczał, że Kardasianie będą ich ścigać poza granicą. Jednak to było do przewidzenia. Russ jeszcze nigdy tu nie był, ale znał bardzo dobrze historię pogranicza. Często dochodziło tu do incydentów pomiędzy Federacją a Kardasianami z różnych błahych powodów. Głównie chodziło o strefę zdemilitaryzowaną i kolonistów ją zamieszkujących. Russ chciał za wszelką cenę uniknąć spotykania kogokolwiek. Już i tak za bardzo pozwolili sobie na ingerowanie w historię, a tu jeszcze Kardasianie. Oni na pewno nie wymażą zapisów w dziennikach o okręcie Federacji, pomyślał Russ. Atak raczej nie wchodził w rachubę, gdyż niszcząc dwa kardasiańskie okręty Russ mógłby wywoła nową wojnę.
- Za ile nas dogonią? - zapytał kapitan - Za cztery minuty. - stwierdziła podporucznik Mailia.
- Maksimum warp. - powiedział Russ.
- Kapitanie. - wtrącił się Savok - Prom jest uszkodzony i prawdopodobnie nie wytrzyma lotu w takiej prędkości.
Russ był w kropce. Nie mógł dopuścić do zniszczenia promu, gdyż mogłoby to poważnie wpłynąć na linię czasową.
- Zwolnić do impulsowej. - rozkazał Russ.
Kira pozwoliła sobie usiąść na miejscu pierwszego oficera. Czuła, że Russ zaatakuje kardasiański pościg. Ona by tak zrobiła. Tymczasem Kardasianie już dogonili Endevour. Załadowali uzbrojenie i oddali kilka salw ostrzegawczych.
- Wywołują nas. - zameldował oficer łączności.
- Na ekran! - powiedział Russ wstając.
- Tu Gul Mrulan dowódca trzeciego patrolu granicznego. - przedstawił się Kardasianin - Żądamy wydania promu i jego załogi. W przeciwnym razie zaatakujemy.
- Dlaczego tego żądacie. - zapytał stanowczo kapitan.
- Są podejrzani o przemytnictwo dóbr kultury należących do Kardasian. - odpowiedział Gul.
- Prom i jego załoga będą sądzeni w sądzie Federacji.
- Nie uznajemy sądu Federacji. Daję wam minutę na podjęcie decyzji w przeciwnym razie zaatakujemy. - wrzasnął Kardasianin i się rozłączył.
Russ spojrzał na załogę promu. Dax jedynie wzruszyła ramionami. Kapitan wiedział, że nie może wydać załogi, gdyż wiedział jak "sprawiedliwe" są kardasiańskie sądy, gdzie wyroki ustala się przed rozpoczęciem procesu. Ta minuta była jedną z dłuższych chwil w życiu całej załogi Endevour. Wszyscy czekali na decyzję kapitana, albo ma atak Kardasian. Na mostku panowała cisza.
- Celują w nas, ładują uzbrojenie. - odezwał się nagle Iwanow.
- Czerwony alarm. Celować w okręt Murlana, systemu uzbrojenia. - rozkazał natychmiast Russ - Ognia.
Jeden z kardasiańskich krążowników odskoczył w lewo. Endevour oddał trzy salwy z fazera i ruszył powoli do przodu. Pierwsza z salw trafiła kardasiański okręt w główny deflektor, dwie następne w skrzydła krążownika.
- Bezpośrednie trafienie. - stwierdził porucznik Iwanow - Uzbrojenie dziobowe wyłączone. Nastąpiły dwa wstrząsy. Dax zachwiała się i schwyciła się fotelu kapitana. Endevour ruszył pełną mocą silników impulsowych i szybko oddalił się od atakującego go okrętu. Jednak kardasiański okręt nie dał za wygraną i ścigał swój cel cały czas strzelając z fazerów.
- Torpedy rufowe. - rozkazał Russ.
Z rufowych wyrzutni torped wystrzeliły trzy torpedy kwantowe, które pomknęły w kierunku napastnika. Pierwsza z nich przeleciała nad nim, ale dwie następne trafiły w sam środek głównego deflektora. Jego silniki zostały unieruchomione, ale nie przeszkodziło to dalszym ataku. Endevour zrobił koło i otworzył ogień z fazerów do kardasiańskiej jednostki. Po trzeciej salwie kardasiański krążownik eksplodował.
Czas, w którym Endevour zajmował się drugą jednostką, pierwszy krążownik wykorzystał na przywrócenie zasilania uzbrojenia. Kardasianie ruszyli do ataku. Niewiele jednak się to zdało. Endevour zrobił szybki zwrot i opalił cztery torpedy kwantowe.
Wszystkie doszły celu.
- Raport.
- Stan osłon osiemdziesiąt trzy procent. - meldował Iwanow.
- Tu maszynownia. - zameldował się Nimitz - Nie ma zniszczeń.
Kira otworzyła szeroko oczy. Gdyby ona miała taki okręt, kiedy walczyła w podziemu, Kardasianie błagali by ją na kolanach o pokój. Dax i Bashir też byli bardzo zaskoczeni. Jeszcze nie słyszeli o tak silnym okręcie. Teraz uwierzyli, że Endevour jest z przyszłości.
Prom, który był cały czas na wiązce holowniczej podczas walki, nie ucierpiał, gdyż cały czas znajdował się w zasięgu tarcz Endevour. Po wzmocnieniu pola integrującego promu, Endevour obrał z powrotem kurs na DS-9. Tym razem lecieli jak najszybciej. W układzie Bajor byli po kilkunastu minutach.
Stacja od razu wykryła obecność obcego okrętu. Sisco był bardzo zaskoczony widząc taki okręt Federacji. W bazie nie było takie klasy. Wszystko jednak wyjaśniło się, kiedy Sisco spotkał się z kapitanem okrętu oraz swoimi oficerami. Russ obawiał się, że komandor nie zgodzi się na wymazanie wpisów, ale Sisco wiedział, że musi pomóc w zminimalizowaniu skutków podróży w czasie. Pobyt Endevour na stacji nie był długi, gdyż Russ nie chciał, by każdy kto przybywał na stację, widział Endevour.
Statek obrał kurs na Badlands. Ze względu na nietypowe i czasem niebezpieczne zjawiska, jakie tam można było spotkać, niewiele okrętów tamtędy latało. W czasie lotu Nimitz i Savok zaczęli opracowywać sposób emisji cząstek chronitonowych z głównego deflektora. W ten sposób mogli wytworzyć pole aktywnych cząstek, takie jakie było obecne podczas przejścia statku przez tunel. Deflektor wymagał dość skomplikowanych modyfikacji, więc procedury trwały dość długo. Po kilkunastu godzinach wszystko było już gotowe. Savok nie dawał jednak stuprocentowej pewności na to, że pole chronitonowe przeniesie ich z powrotem do ich czasów. Cząstki chronitonowe były dość trwałe, więc aby żadne inny statek nie wpadł w tunel czasowy, ustalono, że Endevour zostawi torpedę kwantową z zapalnikiem czasowym. Po detonacji pole chronitonowe powinno się rozproszyć na tyle by było już niegroźne.
- Włączyć główny deflektor. - rozkazał Russ.
Z głównego deflektora statku wystrzelił żółtobiały strumień chronitonów. Emisja trwała dziesięć sekund. Po chwili cząstki chronitonowe utworzyły coś, co wyglądało jak świecący wir, który był na tyle duży, by Endevour mógłby przez niego przelecieć.
- Jedna czwarta impulsowej. - powiedział kapitan - Wlatujemy.
Endevour zbliżył się do skraju wiru. Wtedy też z wyrzutni rufowej została uwolniona nieaktywna torpeda kwantowa z zapalnikiem ustawionym na dwie minuty. Znajdowała się ona poza polem chronitonowym. Statek zaś leciał dalej. Gdy całkowicie wleciał w pole chronitonowe, nastąpił błysk. Na mostku zrobiło się tak jasno, że Wszyscy musieli zmrużyć oczy. Jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Endevour był w tym samym miejscu, w pobliżu Badlands, ale w jakim czasie? To było najważniejsze pytanie, jakie zadawał sobie każdy na mostku.
Lot powrotny na DS-9 trwał trzy godziny. Wokół stacji panował ruch. Krążyły dwa okręty klasy Akira, więc Russ od razu się uśmiechnął. Po kilku sekundach Savok zameldował, że połączył się z komputerem stacji i stwierdził, że są będą musieli przestawić zegar o kilka godzin do przodu. Na mostku Endevour zapanowała radość. Wszyscy zaczęli być brawo. - Stacja nas wywołuje. - zameldował z uśmiechem na ustach Donner.
- Na ekran. - powiedział Russ - Kapitanie Sisco, kopę lat.
- Miło was znów widzieć po tylu latach. - uśmiechnął się Benjamin - Możecie dokować. Pylon trzeci.
Dla kapitana było to dziwne uczucie. Z jego punktu odniesienia nie widział się z załogą uratowanego promu tylko przez kilkanaście godzin. Z punktu widzenia Kiry i Bashira rozłąka trwała prawie siedem lat. Russ bardzo zmartwił się kiedy dowiedział o śmierci Jadziji. Jednak, gdy przedstawiono mu kolejnego żywiciela, Ezri Dax, ona przywitała się z nim jakby nigdy nic się nie stało. Kapitan był trochę zaskoczony, ale wiedział, że Ezri pamięta wszystko, co przeżyła Jadzija.
Po kilkugodzinnej przyjacielskiej rozmowie z kapitanem Sisco, Ezri, Kirą i Bashirem, Russ postanowił, że uda się na Bajor po swojego pierwszego oficera. Tora Nerys mieszkała w prowincji Dakar w swojej rodzinnej wsi. Russ poleciał po nią sam. Chciał jej zrobić niespodziankę, gdyż ona o niczym nie wiedziała.
Prom wylądował kilkaset metrów za wsią na polanie. Kapitan w pewnym momencie zaczął zazdrościć swojej pani komandor. Mieszkała w przepięknej okolicy. Od północnej strony znajdował się las, obok którego płynęło kilka strumyków. Russ o mało co nie padł do jednego z nich, kiedy próbował dostać się do drogi prowadzącej do wsi. Ludzie od razu zauważyli obecność kogoś nowego. Byli bardzo życzliwi i pokazali drogę do domu Tory. Rodzinny dom Tory Nerys znajdował się pod lasem, kilkaset metrów od wsi. Russ westchnął i poszedł w jego kierunku. Na szczęście nie usiał przedzierać się przez las. Prowadziła do niego piaskowa droga. Russ nie był przyzwyczajony do tak długich wycieczek. Spodobało mu się to. Pomimo, że sporo czasu przebywał na Ziemi, nie miał czasu na odpoczynek na łonie natury.
Dom był jednak pusty. Russ nie wiedział co robić. Postanowił poszukać kogoś wokół. Może po prostu gdzieś wyszła. Kapitan powoli obszedł dom dookoła. Za nim czekało go miłe zaskoczenie. Znajdował się tam duży, przepiękny ogród. Urządzony był specjalnie dla celów rekreacyjnych. Wokół rosły prześliczne, zielone krzewy z różnokolorowymi kwiatami. W całym ogrodzie rozchodził się ich zapach. Przez jego środek przepływał strumień, nad którym siedziała Tora Nerys i moczyła stopy w wodzie. Było bardzo ciepło więc ubrała się skąpo. Na piersiach i biodrach miała kolorową chustę bardzo ładnie przyozdobioną w rodowe wzory. Nie zauważyła kapitana, gdyż wpatrywała się w płynący strumień.
- Witaj Nerys. - przywitał się Russ podchodząc do niej.
- Kapitanie?! - zdziwiła się Nerys stając w strumieniu - Co pan tu robi?!
- Hmm... - przemilczał kapitan - Bardzo tu pięknie. Zazdroszczę pani. Nigdy nie widziałem przepięknej okolicy.
- Nie da się ukryć. - uśmiechnęła się Nerys - Woda jest wspaniała. Może pan spróbuje?! O ile wiem, w akademii nie ma pan wolnego czasu.
- Chciałbym. Może kiedy indziej. - odpowiedział z uśmiechem Russ.
- Pracowałam wczoraj na polu. Dzisiaj postanowiłam sobie odpocząć. To był ostatni dzień żniw. Należy się. Ale co pan tu robi? Jakaś misja dyplomatyczna?
- No niezupełnie. Chcę o coś panią zapytać. - wykręcał się Russ - Czy trudno byłoby opuścić pani te rodzinne strony?
- Jak zawsze. Trudno stąd wyjechać.
- To pewnie nie będzie pani zainteresowana stanowiskiem pierwszego oficera USS Endevour.
- Co?! - zdziwiła się Nerys otwierając usta - Nie mogę uwierzyć. Oczywiście, że się zgadzam.
Nerys wyskoczyła z wody i podbiegła szybko do domu. Po drodze o mały włos nie zgubiła chusty, którą miała na biodrach, ale przy wejściu zatrzymała się i pomyślała chwilę. Wróciła do kapitana.
- Nie mogę natychmiast. - powiedziała - Musiałabym pożegnać się z rodzicami. Będą dopiero wieczorem.
- Endevour czeka. Może pani zostać nawet dwa dni.
Nerys ucieszyła się. Nie chciała odchodzić bez pożegnania. Tym bardziej, że nie wiedziała kiedy znów tu przyleci.
- Kapitanie, może zostanie pan na obiad. - zaproponowała kobieta - Przygotuję moją specjalność. Może wreszcie pan sobie odpocznie...
- Z chęcią. - uśmiechnął się Russ.
Kapitan miał pewne wątpliwości. Tora Nerys była jego podwładną i nie powinien zawierać z nią bliskich stosunków emocjonalnych. Tak właśnie mówił regulamin gwiezdnej floty. Russ zawsze się go trzymał, ale tym razem postanowił zrobić wyjątek. Najgorsze było jednak to, że Nerys była bardzo piękną i pociągającą kobietą i wcale nie miała zamiaru przebrać się w coś bardziej stosownego. Russ miał kobietę tylko raz w życiu. Jednak rozstał się z nią po kilku latach. Nie były to zbyt przyjemne chwile, które zawsze pamiętał. Nie chciał tego nigdy powtórzyć dlatego nie angażował się emocjonalnie z żadną, nawet najpiękniejszą i najmądrzejszą - jego zdaniem - kobietą, która mu się podobała.
Korzenie, które gotowała Nerys pachniały okropnie, na szczęście smakowały inaczej niż pachniały. Po południu pani komandor oprowadziła kapitana po lesie, który znajdował się bardzo blisko. Russ był najwyraźniej zadowolony. Nerys także się cieszyła. Wreszcie udało jej się zaprzyjaźnić z kapitanem i poznała go takim jakim jest. Stwierdziła, że w życiu prywatnym nie jest tak stanowczy i regulaminowy. Kiedy wrócili Nerys przebrała się w swój mundur. Chciała powiedzieć rodzicom, że znów wraca do gwiezdnej floty. Specjalnie na tą okazję przygotowała kolację. Jej rodzice byli już starszymi ludźmi. Nerys była ich najmłodszą córką. Kiedy zobaczyli kapitana i córkę ubraną w mundur Gwiezdnej Floty, wiedzieli że Nerys chce wrócić. Nie protestowali. Nerys rozpłakała się odchodząc z domu.
Po zmroku Russ i Nerys ledwo trafili do promu stojącego na polanie. Pani komandor nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy nowy statek. Przypuszczała, że jest to okręt klasy Defiant. Tak więc nie spodziewała się niespodzianki i zaskoczenia. Wokół stacji krążyło wiele statków. Ale kiedy Russ przeleciał nad pylonem trzecim i Nerys zobaczyła napis "USS Endevour" na statku klasy Sovereing otworzyła szeroko oczy i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Nie mogła w to uwierzyć. Dopóki nie zobaczyła znajomych twarzy członków załogi. Kiedy zasiadła w swoim fotelu znów w jej oczach pojawiły się łzy, tym razem jednak ze szczęścia.
Endevour odłączył się od stacji. Statek nie miał wyznaczonego żadnego zadania. Na mostku zebrała się większość wyższych oficerów. Tym razem byli już w komplecie.
- Panie Nimitz. - zwrócił się z uśmiechem kapitan go głównego inżyniera - Może Endevour wreszcie sobie polata?!
- Najwyższy czas. - uśmiechnął się Nimitz.
- Panie Sulu kurs... gdzieś przed siebie.
- Kapitanie?!
- Tędy! - machnął ręką Russ w stronę ekranu.
- Tak jest. - ucieszył się Sulu - Warp jeden.
Koniec